Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2020, 01:27   #20
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gdy Cliff wyszedł na zewnątrz zatrzymał go stojący niedaleko wejścia zatrzymał go Birngham. Wyglądał kiepsko z obandażowaną głową. Byl blady i miał mocno opuchnięte oko na którym wyłaził paskudny siniak.

- Podporuczniku…. Coś mi nie grało podczas tego manewru. Sprawdziłem nagrania i dane z dronów. Coś mi nie grało. Sprawdzałem wytyczne i nie powinno do tego dojść. W założeniach do systemu były opisane takie sytuacje i drony powinny odejść na drugie podejście. Nie powinny lecieć bez wytycznych w własny okręt, a sama królowa powinna mieć helpera do dokowania, ułatwiającego przechwycenie nawet wszystkich jednostek na raz. Te założenia zostały spełnione i zatwierdzone. - Cliff był sfrustrowany ale z trudem się powstrzymywał od przerwania frustrującego wywodu towarzysza - Ale rzuciłem okiem w kod składowy w repozytorium okrętu. Nie było jednak tam odpowiednich kodów, odwróciłem inżynieryjnie zabezpieczenia i rozkodowałem wstecznie instrukcje z samych dronów. Tam jest istny misz masz. Sprzeczne procedury i zaprzeczające sobie funkcje sterujące. Są nawet wyłączone już dawno z obiegu procedury wywołujące wycieki pamięci i powodujące przeciążenia stosów instrukcje starego typu instrukcje synchronizacji. Te drony latają chyba tylko na moich algorytmach doboru najlepszych rozwiązań bo połowa zapisów nie nadaje się do użytku… Nie wiem kto to pisał, ale nie powinno przejść testów.

Cliff nie ochłonął po wyjściu z sali a tu kolejny szok.
- Poczekaj, poczekaj… - Oparł się o ścianę przetarł twarz rękami żeby się uspokoić i zebrać myśli. Rozejrzał się po korytarzu i pociągną zaskoczonego Birnghama nieco dalej w bok. - To my latamy na prowizorce klejonej na gluty i poskręcanej drutem? - Zapytał z niedowierzaniem. - Zaraz obiję mu te jego naukową mordę tak że nawet Sahim go nie poskłada. - Odbił się od ściany ze szczerą chęcią powrotu do sali odpraw, ale stanął w pół kroku - Wiesz czy tak było wcześniej? No wiesz... Było ok przeszło testy i ktoś z tego potem zrobił sieczkę? Nie wiem, wgrał starszą wersje albo co? Bo chyba sabotaż to to nie jest nie? Software to twoja działka Dasz radę to sprawdzić? Kilimow chyba nie mógł być tak głupi że tą prowizorke pchnąć jako działający układ? Może ktoś mu podłożył świnie za to że jest dupkiem czy coś. Pokazywałam już to komuś? Dasz z tego zrobić jakiś raport albo co?

Na myśl przyszedł mu Jokinen. Ciekawe czy jego też zaokrętowali… Pomyślał i zaczął szukać go na komunikatorze. Jokinen i Fierce zostali przeniesieni. - przypominał sobie i westchnął.

- Wydaje mi się, że to oprogramowanie nie było korygowane. Od początku tak ono wyglądało. Być może winny jest mój algorytm i w testach nikt nie wyłapał że te fragmenty kodu zostały pominięte. Ale niema żadnych śladów ani rejestrów. Nic nikomu się nie udowodni. Albo ktoś to podmienił i zatarł ślady albo od początku było to... spieprzone…- podsumował niepewnie. - To tylko przypuszczenia. Chciałem najpierw z tobą to obgadać. Jeśli to wywleczemy możemy zamknąć Hivy w hangarze na parę miesięcy. Trzeba przeglądnąć cały kod. A jeśli to faktycznie niedopatrzenie to możesz mieć rację co do prowizorki klejonej na gluty i poskręcanej drutem… A to zabiłoby ten projekt i te maszyny nigdy by nie poleciały. - na chwile zamilkł myśląc o tym przed czym stanęli - Ale wiesz szefie, że jutro lecimy na misję bojową…Sam nie wiem co mam robić…

- Wiem. - odparł z rezygnacją - Pamiętaj że będziemy razem w tej puszce siedzieć. Teraz przeciw kamieniom a potem przeciw robalom. Pomyśl że ten ostatni manewr to tylko przedsmak tego co nasz czeka. Jak ty nie boisz się na tym latać to mnie to starczy. Za sterami robiłem już różne rzeczy ale nie na sprzęcie który w każdej chwili mógł mi pierdolnąć w rękach. Jesteś w stanie to jakoś poprawić? No może nie na cacy ale jakoś to połatać? Co byś do tego potrzebował? Ten debil Kilimow był by pomocny? Takie dupki jak on zwykle mają wysoko rozwinięty zmysł ratowania własnej skóry więc jak się postraszy zamknięciem projektu to stanie na uszach byle by to zadziałało.

- Szefie - poskrobał się po głowie. - Szczerze to ja bym nie ufał tej ekipie. Skoro wszystko klejone jest w ten sposób będą chcieli zatuszować swoje niedociągnięcia. Ja mogę coś pchnąć, na pokładzie jest jeszcze paru programistów, których można próbować zwerbować. Ale trzeba jeszcze inżynierów by poprawki nanosić też w sprzęcie i robić poprawki. Bez tej ekipy nie wiem czy nam się uda. Tyle, że Kilimow raczej nie będzie chciał z tobą współpracować - Bringham skinął głową na wychodzących z sali. Kilimow właśnie obrzucał was nienawistnym spojrzeniem. Ale machnął ręką i ruszył w swoją stronę. - mamy cholernie mało czasu. Ty masz tutaj największą siłę przebicia i największe doświadczenie, dumaj jak to robimy. Ja zrobię wszystko byle by ten projekt nie upadł. Ale ja nie mam przebicia…

- Jasna dupa. Aż mnie telepie żeby mu rozumu do łba ręcznie nawbijać.- Cliff syknął przez zaciśnięte zęby. - Mów czego ci trzeba. Załatwię co się da. Pogadam z ekipami z pozostałych Hivów. - Też nie miał ochoty ukręcić łba projektów. - No ale musimy pamiętać że polecimy tym walczyć a nie na spacer. Albo to zadziała jak należy albo nawet nie oderwie się od pokładu. - Dodał tonem nie pozostającym złudzeń. - Dasz radę zrobić z tej sieczki coś co będę mógł ludziom pokazać tak żeby zrozumieli? Tak dajmy na to w kwadrans? - Popukał w jego terminal. - Muszę mieć coś co będę mógł pokazać jak będę montował ekipę. Tymczasem sam opowiesz naszym co trzeba.

Nie czekając na odpowiedź pchnął go w stronę sali odpraw.

- Chodź - Otworzył drzwi do sali odpraw. - Najpierw zbierzemy techników z królowych. Zobaczymy kto tam jeszcze został. - wskazał na salę - Jak znajdziesz kogoś kogo będziesz pewien to też każ mu zostać. Potem poszukam resztę ekipy. Acha najważniejsze. Dokumentuj co się da. Jak ten debil skapnie się że coś majstrujemy będzie chciał wszystko zwalić na nas albo nas wycyckać jak się nam uda. Musimy mieć papiery jak ta lala. - Cliff wepchnął Bringham’a pierwszego, potem zaczął się rozglądać za wychodzącymi do swych obowiązków personelem. Chwilę się pokręcił z zagadując członków załóg Hivów oraz kilku znajomych techników ze starej Victori. Tak że w sali została garstka pewnych ludzi.

Gdy zostali sami. a w sali każdy zaczął zastanawiać się o co chodzi Cliff zerknął na drzwi czy są zamknięte dyskretnie włączył nagrywanie i zaczął przemowę.
- Słuchajcie. Kilimov zostawił w oprogramowaniu tyle dziur że aż dziw że to wogóle lata i jak sami słyszeliście uważa że tak ma być więc nie ma zamiaru poprawić niczego co sam zrobił. Więc jak sami się nie weźmiemy do roboty to jutro prędzej odstrzelimy sobie dupy niż przeprowadzimy Viktorię przez pas asteroidów. A na dodatek ten ćwok tak sobie odbije blachą dupę że za wszystko bekniemy my. A po dzisiejszej wymianie uprzejmości w szczególności Ja. Na szczęście Bringham wie co i jak połatać byśmy się jutro nie potknęli o własne drony. Jak zostawimy robotę Kilimovi i jego przydupasom nie pozwolę oderwać Królowych od pokładu bo nic nie naprawią. Nie chcę mieć was na sumieniu. Z kolei jak nie wystartujemy kapitan uziemi nasze panienki. Czasu mamy niewiele. Roboty mamy kupę i jutro musicie być na nogach żeby latać.
- To jak będzie? - Zapytał retorycznie bo wiedział że wśród zebranych nie ma nikogo kto by olał sprawę.
- Bringham poda wam szczegóły a ja załatwię wam co trzeba.

W sali było łącznie 10 osób nielicząc Bringhama i Clifa. Tylu udało mu się zatrzymać w pierwszej kolejności. Było wśród nich 3 pilotów 1 serwisant i 6 speców od dronów. Byli to pewni ludzie, których Cliff kojarzył, za technika poręczył Bringham.

To co przedstawił spec od komputerów było szokiem dla zebranych. Natychmiast powyciągali swoje tablety i zaczęli gorączkowo sprawdzać. Każdy na coś zwracał uwagę, coś zauważył a co nigdy nie pojawiło się w raportach i co wiecznie lądowało na niekończącej się liście do zrobienia.

Cliff opadł na fotel i pokręcił głową. Te statki latają tylko dzięki pomysłowości ich pilotów i załóg. Główny personel techniczny odpowiedzialny za projekt zatrzymał projekt w jakiejś wstępnej warstwie koncepcyjnej.

Nagle ktoś wstał i powiedział to na głos. Chyba jeden z dowódców pozostałych załóg. Cliff nie mógł sobie przypomnieć nazwiska azjaty.

- Słuchajcie jak dla mnie to wygląda jakby ktoś zatrzymał prace w etapie jak system zadziałał pierwszy raz prawidłowo… Na zasadzie lepiej nie ruszać bo spieprzymy… No i rzeczywiście te stateczki zadziałały i da się tym latać. Ale ilość dziur jakie znaleźliśmy razem w pół godziny niemal pogrąża ten projekt…. Wylaliśmy na tych statkach już sporo godzin i szkoda byłoby zostawiać je w hangarach tym bardziej, że każdy z nas włożył w nie trochę serca. Ja widzę trzy rozwiązania. Po pierwsze robimy awanturę odsuwamy Kilimova od projektu, pewno obije się o Kapitan ale wtedy być może da nam więcej czasu na poprawę maszyn i będziemy mieli pewne zaplecze. Może dołożyła by nam kogoś więcej i zespół byłby w stanie przygotować maszyny. Drugie rozwiązanie to robimy wszystko sami i po cichu. Całkowicie niezgodnie z przepisami i procedurami. Za wgranie nieautoryzowanego oprogramowania do maszyn mogą nam zrobić sąd polowy. Nie mówiąc już o koniecznych przeróbkach systemów, jeśli Kilimov się by zorientował ryzykujemy najwięcej. Ostatnie rozwiązanie idziemy do Kilimova i jak nie zacznie współpracować idziemy wtedy do Kapitan. Ale zdąży sukinsyn wtedy na pewno pozacierać ślady. To jak robimy?... - zapytał a oczy niemal wszystkich skupiły się na Clevelandzie, To w końcu on ich zebrał. Nie mieli już zbyt wiele czasu za 10 minut musieli zwolnić salę.

- Nie Kuś mnie. - Cliff uśmiechną się tylko ustami. - Jakbym poszedł z nim gadać to pewnie skończyłoby się mordobiciem. Ale tak, widzę to bardzo podobnie. - Sapnął spoglądając na zgromadzonych ludzi. - Z tą różnicą żę w każdym scenariuszu odsówamy Kilimova. Uziemienie królowych byłoby najgorszą opcją a to się może zdarzyć jak pójdziemy do kapitan od razu.Teraz jest wściekła a jak powiemy jej to przed startem to będzie musiała zrobić coś na pokaz aby zachować autorytet. Najważniejsze czy dacie radę to uszykować tak by dało się jutro przeprowadzić Viktorię przez te asteroidy. Potem pójdziemy do kapitan. Pokażemy co i jak i wtedy żądamy pełnego udziału w projekcie. W ten sposób pokażemy że nasze wysiłki i możliwości, cały projekt nie poszedł w błoto i że możemy Kilimowi już podziękować. Wolał bym mu już nie dawać pod opiekę niczego na czym mam latać. Mogę zorganizować resztę załóg, zorganizuję przynajmniej jednego dobrego technik spoza ekipy. Mam też kilku fanów wśród techników których mógłbym poprosić o przysługę. Myślę że dam radę zorganizować jakąś zasłonę dymną by się nam nikt nie patrzył na ręce. Jestem gotów zaryzykować i wziąć to na siebie. Tylko kwestia czy dacie radę na jutro to ogarnąć tak aby latało i przeprowadziło nas przez asteroidy czy starczy wam czasu tylko na raport dla kapitan gdzie wykażemy że zrobimy to w 48 czy 72 godziny bez pomocy Kilimowa i jego zgrai wesołych partaczy. Tyle że raport z projektem zmian, wstępnym kodowaniem może jakąś symulacją musiał bym mieć dajmy na to przed wieczorem. Tak żeby odwołując ćwiczenia kapitan mogła zachować twarz. Jak mam iść do Li to muszę mieć coś co będzie wyglądać jak koło ratunkowe a nie gilotyna.


- To brzmi jak plan… W takim razie Cliff kołuj ludzi. Ja zabieram się za zasłonę dymną, Pewien medyk ma u mnie dług… Środek przeczyszczający dla Kilimova i reszty powinien nam zagwarantować bezpieczny dostęp do maszyn na dzisiejszy dzień… - Humor załóg momentalnie się poprawił - . Bringham, ty koordynuj poprawki softwaru tak byśmy wrócili cali z polowania na skały.

- Czyli dacie radę! - Podsumował go Cliff zadowolony - I to mi się podoba. - Podszedł do pilota który odezwał się w imieniu wszystkich, kątem oka odczytał plakietkę imienną “Yuan Uiriuni”
- Twój pomysł też Yuan. - Klepnął go w ramię szczerząc się na samą myśl. - Rób swoje z medykami a potem wracaj do hangaru. Będę wszystkich kierował do ciebie żeby młody mógł spokojnie odprawiać swoje czary. Gdy się wyrobię przyjdę wam pomóc. Na jajogłowych będę miał jeszcze jeden pomysł w rękawie więc ich mamy z głowy. - Zwrócił się do wszystkich.-
- Spróbuje z astrogatorów wycisnąć kiedy dolecimy ale pewnie mamy coś koło osiemnatu może dwudziestu godzin. Czasu mało a roboty multum ale przypilnuje aby każdy z obsady Hivów zaliczył minimum 4 godziny snu. Jak się uda czeka nas lot bojowy. Do hangaru idźcie pojedyńczo nie kupą chwile potrwa nim lekarstwo zacznie działać a nie chcemy wzbudzać podejrzeń.Ruszajcie. - Zakończył odprawę. Nim się rozeszli zaczepił jeszcze Bringhama. - Słuchaj rano chciałbym żebyś dał mi znać jak idą prace. Jeżeli mielibyśmy się nie wyrobić muszę mieć czas i materiały do Li.


***

Wyszedł z sali odpraw razem ze wszystkimi. W pierwszej kolejności ruszył w kierunku kwatery żeńskich szukając Doroty. Odnalazł jej kajutę i nacisnął brzęczyk.

Drzwi otworzyły się i Cliff zobaczył niską drobną blondyneczkę, odzianą w sam ręcznik a drugim wycierała mokre włosy.

- Cliff..? A co ty tu..? - zapytała niepewnie. Zdając sobie sprawę, z tego jak jest ubrana speszyła się podciągając nieco wyżej ręcznik.

Cliff żeby bardziej nie peszyć dziewczyny spojrzał ponad jej ramieniem.
- Przepraszam że tak znienacka, ale mam coś jakby nóż na gardle. I potrzebuję przysługi. - Rozejrzał się konspiracyjne dając znać że wolał by porozmawiać za zamkniętymi drzwiami. - i to takiej za którą można beknąć. - dodał gdy drzwi się zamknęły.

- Dobra właź… Tylko nie podglądaj - powiedziała wpuszczając go do środka. - Dobra a teraz się odwróć a ja się ubiorę. Gadaj do ściany - powiedziała.

Cliff obrócił się do ściany. Jego wzrok momentalnie natrafił na lustro a w nim zobaczył powoli opadający na ziemię ręcznik odsłaniający Doroty, pierwsze co mu się od razu rzuciło w oczy to brak pępka… Wiedział, że to android ale oczywistość tego faktu teraz raziła go bardziej niż przypuszczał.

- Coś tak zamilkł gadaj czego potrzebujesz... - Wymamrotała Doroty próbując naciągnąć na nogę kombinezon.

- Potrzebuję cię… - Cliff otrząsnął się niczym pies z wody wbił wzrok w podłogę. - twoich umiejętności. Nasz doktor od dronów okazał się takim pajacem że musimy połatać to co on spartolił. Jak pójdziemy z tym do Li, to ona nas uziemi. Chociaż pewnie nie ukręci projektowi głowy ale cofnie nas o pół roku do tyłu. Kilimov nam nie pomoże a bez niego każde grzebanie w dronach może być uznane jako sabotaż. No i wisienka na torcie musimy się wyrobić na jutro bo jutro mamy ostre strzelanie w pasie asteroidów. Potrzebuję dobrych techników którym mogę zaufać i którzy nie boją się ryzyka. W razie czego biorę wszystko na siebie ale wiadomo ryzyko jest zawsze. - Wyjaśnił siląc się by nie skorzystać z lustra.

- Słuchaj Cliff - powiedziała coś stuknęło a dzwoneczek ostro zaklęła. Cliff odruchowo się odwrócił i zobaczył jak Doroty siedzi na podłodze z na wpół naciągniętymi spodniami i z trudem gramoli się na nogi. Odwrócił się szybko. Najwyraźniej nie zauważyła, ale wyraźnie widział krągłości jej drobnych piersi… - Na dronach to ja się za grosz nie znam… Ale jakbyś mi dał Nightskya mogłabym ci go rozebrać i złożyć z zamkniętymi oczami.

- No to się dobrze składa. Królowa to taki zmodyfikowany Nightsky gdzie przedział desantowy i socjalny zabudowano komputerami i nadajnikami. A z tego co mi moi gadali musimy popracować nad dronami ale też nad bazą. Mam jeszcze w zanadrzu trzech kumpli, tacy magicy od aniołów i technologii sprzed sojuszu. Jak zajmiecie się myśliwcami załogi Hive’ów skupią się na dronach. - Nie ustępował cowboy.

- Mam teraz wolne, chętnie zobaczę co oni tam nasyfili. - Kątem oka dostrzegł jak wdzięki Dzwoneczka znikają w kombinezonie. - Możesz się odwrócić - powiedziała, a gdy Cliff odwrócił się Doroty uśmiechała się szeroko podeszła do niego i dźgnęła go palcem w pierś - Będziesz mi coś winny przystojniaku i następnym razem lepiej się kryj z podglądaniem, bo ci się strasznie uszy zaczerwieniły….

Podeszła do drzwi i otwarła je:

- To jak?... Lecimy? - zapytała uśmiechając się.

- A tak… lecimy,lecimy. Ja nie… - Zaczął się tłumaczyć w końcu jednak odparł z humorem - Już myślałem że będę musiał cię ratować przed tym agresywnym kombinezonem. Taki rejwach robiłaś jakby walczyła z dzikim kojotem. - Po chwili dodał na poważniej. - Się wie a na razie dostaniesz wielki kawał prawdziwego mięsa. Nie tam żadne wyhodowane na pożywce gluty ale prawdziwa pierwszorzędna wołowina.

- Ty mnie zapraszasz do roboty czy na randkę? - zapytała

- Do roboty. Ale swój dług zacznę spłacać od nakarmienia cię. Źle się główkuje na pusty żołądek zwłaszcza że nie wiadomo ile nam zejdzie. Kawałek cię odprowadzę mam jeszcze do zwerbowania kilku ochotników. Jak trafisz do naszego dronowego grajdołka Yuan Uiriuni nadzoruje naprawy. Ja zjawię się pewnie ostatni jak zgarnę resztę. - wsiadł z Dzwoneczek do windy ale zamiast wysiąść na poziomie hangarowym zjechał aż do magazynów.

***

Gdy zostawił Androidkę sprawdził na komunikatorze lokalizację pozostałych członków załóg dronowych. Z zadowoleniem zauważył że kilka osób które nie były na spotkaniu też zmieniło status i Cliff mógł ich widzieć zdążających do hangarów. Z pozostałymi rozmowa była mniej więcej taki sam.
- A to w dupę kopany obszczymór… - pieklili się najmniej wyrywni.
- Z Bringhamem i resztą mamy pomysł jak to poskładać do kupy i uwalić Kilimova ale musimy się zabierać do roboty. Siedzimy w hangarze i ryjemy w systemach do oporu.


***


Po pilotach przyszedł czas na mechaników pokładowych. Informatycy byli z nich średniego kalibru ale anioła składali szybciej niż brygada na linii montażowej. Podobnie jak on pochodzili ze światów kolonialnych i jakby kto szukał typowego pioniera mógł ich śmiało brać na plakaty. Kwadratowe niedogolone szczęki, opaleni i żylaści. Zastał ich jak zwykle przy kartach. Przywitali się jak zwykle entuzjastycznie. Cliff przysiadł się do stolika jako piąty czym wzbudził niemałe zainteresowanie bo zwykł wykręcać się od partyjki pokera mówiąc "Jedyne w co gram ma sześć strun". Mechanicy zaczęli kolejną partię.

- Daję 2 - na stole zabrzęczały metalowe krążki.
- Wchodzę i podnoszę jeden.
- Moje 3 i jeszcze… 3
- MMMM… pas.


Wtedy Cliff położył na blacie cztery lśniące czarno złote plakietki z hologramem stodoły na tle zachodzącego słońca. Platynowe wejściówki Barn Records jednej z największych wytwórni muzyki Country w tej części galaktyki pozwalał wejść na praktycznie dowolny koncert i to do strefy VIP.*
Mechanicy przez chwilę wpatrywali się w wejściówki szeroko otwartymi oczyma w końcu odezwał się Bob.

- Przerzucasz się na hazard czy mamy kogoś zabić?
- Jest robota. - Nachylił się konspiracyjnie. - jak się uda to polecą stołki. - Wyszczerzył się w uśmiechu. - Trzeba przerabiać Hivy i drony. Tylko tak żeby góra nie wiedziała i na jutro.
- Eeee? Tylko tyle? - Bob zgarną wejściówki - Starczyło zapytać tak byśmy się zgodzili - Też wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- To kiedy zaczynamy?
- Teraz. Ja ma jeszcze coś do załatwienia i przyjdę do hangaru jak tylko się uwinę. Do tego czasu rządzi tam Yuan Uiriuni on powie od czego zacząć
.
Mechanicy spojrzeli po sobie.
- Znowu harówka,
- Nawet nie zdążyłem porządnego obiadu wszamać.

Rzucili karty na stół i stękając zaczęli się zbierać. Gdyby ich nie znał pewnie by zrezygnował z takiej pomocy ale Cliff znał ich dobrze. Wystarczy że dotrą do warsztatów.
- O to, to ja zadbałem. Będzie mięcho jak u mamy.
- Jak tak, to chłopaki ruchy, ruchy szama czeka.-
Bob pogonił kumpli


Ostatnim kogo odwiedził był kucharz. Wiedział że będzie z nim ostra przeprawa bo Stu Higins nie lubił się dzielić ani swoimi zabawkami ani swoimi zapasami. Nawet jak te zapasy nie były jego. A w tym przypadku chodziło o całkiem spora kontrabandę pierwszorzędnej wołowiny która mu tatko wysłał aby uczcić jego awans na dowódcę skrzydła. Miał zamiar uszczknąć z zapasu całkiem sporo bo chciał nakarmić nim swoje grono tajnych spiskowców. Raz że na pusty żołądek kiepsko się robi a dwa Zawsze byłoby wytłumaczenie co taka zgraja robi w hangarze. “Jakto co grillujemy! W końcu świętujemy przepchnięcie projektu i zgodę na lot bojowy” Problem był tylko wyłudzić od sknery elektrycznego grilla oraz zapas własnej wołowiny. Nie dość że dostał procent za przechowanie to jeszcze zawsze coś skubnął za każdym razem jak Cliff przychodził po swoje.
- Cześć Stu - Cliff wszedł jak po swoje. - Mam sprawę. - Rozejrzał się konspiracyjnie po pomieszczeniu. Nachylił się do kucharza i teatralnym szeptem kontynuował - Potrzebuję tego. Dużo. Tak z sześćdziesiąt kilo i grilla i chleba i keczapu i co tam jeszcze masz. - Cliff wyprostował się zadowolony z efektu widząc rozszerzone ze zdziwienia oczy Higinsa.

- Żarty sobie robisz… - Jęknął kucharz. - Poza tym nie wiem gdzie ty chcesz coś wędzić, ale czujki odrazu zrobią alarm. Chyba, że ktoś je odłączy ale filtry możesz zapchać i tak… Zastanów się chłopie, może lepiej zrobić to na miejscu… jakoś bezpiecznie…

Cliff nie dał się spławić.
- Hangar dronowy ma sporą kubaturę solidne wyciągi damy radę. No dobra 30 kilo. Słuchaj będę miał ze 25 gąb do wykarmienia. Obiecałem moim żółtodziobom coś ekstra jak drony przejdą testy. No nie dam im przecież syntetyków na talerze. A jako świeżo upieczony dowódca skrzydła muszę dbać o reputację.

- Słuchaj ja ci tu to przyrządzę i dowiozę na miejsce… Jak rozpalisz to coś w hangarze zleci się pół okrętu jeśli nie na alarm to na sam zapach… - spróbował przekonać kompana kucharz

- No w sumie racja.- kucharz trafił w sedno. Cliff chciał mieć pretekst a nie aby się spotkać a nie imprezę na pół lotniskowca. - Ok. Niech będzie ale wiesz… Tak z przytupem to zrób, ajjj? - Upewnił się.

- Znasz mnie przecież zawsze daję z siebie wszystko… - kucharz się uśmiechnął. Ale Cliffowi nieco zrzedła mina bo niestety kucharz do wybitnych nie należał. Jak na jego gust gotował mdło


***


Cliff wywołał na komunikatorze Birnghama.
- Wszyscy już są? Chłopaki z hangaru i Dzwoneczek też? Potrzeba ci kogoś jeszcze?

- Ty byś się przydał, też ponoć znasz się choć trochę na tych maszynach!...

- Będę za dziesięć do piętnastu. Zobaczę co z Sylvią i schodzę do was.


***

Gdy wszedł do ambulatorium zobaczył Sylvię zbierałą swoje rzeczy. Lewą rękę miała w ortezie. Odwróciła się słysząc, że ktoś się zbliża. Twarz miała opuchnięta szczególnie po lewej stronie. Pod lewym okiem rozlewał się paskudny krwiak na skroni miała dość długie szycie. była blada. Uśmiechnęła się na widok Cliffa.

- Nie spodziewałam się szefa tutaj. Myślałam, że skoro zorganizował akcję z łataniem na dziko królowych to będziesz to pilnował, a nie szwendał się po pokładzie. - Jakby uprzedzając pytanie odpowiedziała - Chudy dzwonił, że mają problem z przetwornicą jonową, a ja to ustrojstwo ostatnio stroiłam, więc idę im pomóc.

- Zbierałem posiłki do warsztatu a i tak już maiłem wracać. Doktor mówił że Cię poskładają ekspresowo ale i tak chciałem zobaczyć jak się czujesz. W końcu to ja dowodziłem Izką. Mogłem olać ćwiczenia i każdy by stanął na pokładzie na własnych nogach. To co idziemy razem? - Czuł potrzebę wytłumaczenia się

Sylvia podeszła do niego oparła mu palec na piersi i powiedziała

- Jesteś mi coś winny przystojniaku i następnym razem uważaj jak latasz! - Cliff aż zamrugał. Uczucie deja vu walnęło go jak obuchem między oczy…

"Baby" Skomentował w myślach. "Zmówiły się czy jak" Potem zbity z tropu poszedł do hangaru. "Jeden problem na raz, jeden naraz" westchnął.


***


Gdy zjechał windą aż zamarł. Wszystkie królowe były rozbebeszone. Poodkręcane płyty pancerne walały się wszędzie. Na maszynach kłębili się ludzie.

Było ich wszystkich około 30 jak nie więcej. Przekroczył gruby pęk kabli serwisowych, które ciągnęły się po podłodze do pobliskiego składu, który chyba został przerobiony na jakaś serwerownie. Siedział tam Bringham w otoczeniu jemu podobnych i kłócili się zażarcie.

Podszedł do swojej maszyny. Znajdowała się w centrum zamieszania. Wyglądała obecnie bardziej jak zbiór chaotycznie rozrzuconych części. Z włazu serwisowego wyłoniła się umorusana smarem twarz Dzwoneczka, a zaraz za nią wyłoniła się jej ręka.

- Co tak stoisz i się gapisz. Daj mi 12tkę nasadową - Clif rozejrzał się i dostrzegł wiszący obok włazu pas z narzędziami, wyciągnął klucz i podał - Mówiłeś, że będzie żarcie to wzięłam tych co robili przy nightskyach. Wtedy nas też nie słuchali, ale skoro możemy pokazać tym pieprzonym białym kołnierzykom jak to się robi na froncie i pod ostrzałem, to tak zrobimy. Twoi niech się zabiorą za drony, bo to też prowizorka. No i mam nadzieję, żę żarcie będzie dobre! - Dzwoneczek zniknęła w wnętrzu jego maszyny.

Po chwili ze środka wyleciała blaszana pokrywa.

- Po chuj tutaj taka osłona, jak ktoś będzie chciał przepięcie masy zrobić to się będzie po klucz wracał!!. A jeszcze lepiej od razu przygotować awaryjne przepięcie… a może by to spiąć z dyfuzorem i … A w ogóle po chuj tu dyfuzor. Lepiej by chłodziwo szło pełnym ciśnieniem. Jak coś przerwie obwód i tak pierdolnie…

Myślenie Cliffa powoli przyswajało to co mówiła dzwoneczek. Od razu zaświeciła mu się lampka ostrzegawcza w głowie i powiedział.

- Ale spadnie Ci wtedy ciśnienie na reaktorze...

Głowa dzwoneczka ponownie się wychyliła z włazu. Popatrzyła chwilę na Clifa jakby coś analizowała w okolicy jego prawego policzka i po sekundzie powiedziała.

- Nie głupi jesteś… Masz rację… Cóż w takim razie - zamyśliła się ale tylko na moment po czym dodała z uśmiechem - tam też wypieprzymy dyfuzor... - i zniknęła w wnętrzu maszyny. - Na co czekasz idź rozbrajaj obudowę reaktora. Chyba że masz lepszy pomysł.


***


- Reaktor tak mnie nie martwi jak kompensatory bezwładnościowe. - powiedział rozkręcając obudowę jednostki napędowej - Zaprojektowali je na mniejszą masę niż ma królowa. Już bez dronów jest dobre 20 procent cięższa. Elektronika jest waży więcej niż kompania marins z wyposażeniem a upchnęli tego po sam sufit. Z pełnym ładunkiem dronów mamy ponad dodatkowe 40-50 procent masy. Gdyby miał być to tylko nośnik dronów by starczyło ale przy spirali na wstecznym ciągi ze zmiennym wektorem osiowym wczorajsze śniadanie na gwałt szukało wyjścia i połowa obsady mi odpłynęła. Królowe ratuje tylko to że Nighta projektowano do wożenia marins bez doświadczenia z przeciążeniami i miały spory zapas. Będzie trzeba to jakoś podkręcić. - Można by wstawić większe kondensatory, albo nie. Wstawić dodatkową parę ale wpiąć je równolegle nie szeregowo. Będą się ładować jednocześnie ale działać naprzemienenie, wtedy moglibyśmy zwiększyć zakres ładunku na wyjściu. Pewnie zmniejszy to żywotność pojedynczego ogniwa ale będzie ich więcej i będą działać naprzemiennie. Łatwiej zaprogramować sterownik na dodatkową kaskadę z większym ładunkiem na wyjściu bo to możemy zrobić bez wgrywania nowych sterowników. Nowe kondensatory, nowe sterowniki, zreszta musielibyśmy je brać z Centurionów albo Herkulesów a tego pewnie już Li nam nie klepnie nawet jak się wszystko uda.


- To sprawdź jeszcze przesył energii bo jak strzelą ścieżki przeciążenie rozsmaruje was na szybie. Od środka nie ma do nich dojścia dojścia. bo jak padną zwykle nie ma już komu tego naprawiać. - Poradziła Dzwoneczek
- Dobrze gada. Polać jej. - usłyszał za plecami głos Boba.
Odwrócił się pewien że zobaczy za sobą uśmiechniętą swojską gębę mechanika ale Bob poszedł już dalej niosąc wiązkę światłowodów. Rozejrzał się z zadowoleniem po hangarze. Huczało jak w ulu. Nazwa Hive jak nic pasowała do jego dronowców. Idąc za radą odkręcił panel serwisowy znajdujący się równo w połowie myśliwca.
- Kij diabeł? Co to, do cholery ma być ma być. - na magistrali przesyłowej kondensatorów ktoś zamontował całą baterię metalowych grzebieni.
- Widział ktoś coś takiego? - Rzucił w przestrzeń
- Radiator termiczny. Proste, wydajne i starsze niż loty w kosmos. Tatko takie montował na przetwornicach geotermalnych AgraGeo. W pasach około równikowych gdzie chłodzenie firmowe w najlepszy razie robiło bokami to była jedyna sensowna metoda żeby nie wywalało bezpieczników. Można je było montować nie zrywając plomb gwarancyjnych i zdemontować na czas inspekcji praktycznie bez śladu. - Clay zajrzał mu przez ramię
- Ale to się ciągnie się wzdłuż całej ścieżki przesyłu energii. - pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Widocznie mocno się grzało - Dodał mechanik wracając do swojej roboty

Cliff zaczął demontować chłodnice klnąc pod nosem. Kolejna niedoróbka. Kompensatory wytwarzały pole sferyczne gdy działały pojedynczo lub eliptyczne gdy działały parami. Na niewielkich okrętach starczył jeden umieszczony centralnie aby pokryć zasięgiem całą jednostkę. Wielkość pola zależała od wielkości emitera, jego moc już tylko od ilości dostarczonej energii. Zużycie energii zależne było z kolei od masy w polu działania i sił które miało równoważyć. Dlatego na myśliwcach montowano dodatkowo kompensatory aby pokryć skokowe zapotrzebowanie przy manewrach. Słabym ogniwem układu były magistrale przesyłowe energii gdyż musiały wytrzymać ciągłe stałe obciążenie przy dużych prędkościach oraz wysokie skoki energii przy zmianie kierunku. A wszystko to grzało. Tutaj zamiast dać mocniejszą magistralę dorobiono do starej prowizoryczne chłodzenie. Cliff dłuższą chwile oglądał zdemontowane radiatory na których były wyraźne przebarwienia. Potem zlustrował samą magistralę.
- Doroty jakie były magistrale kompensatorów na Nightah?
- 550, a co?
- Potem powiem
. - Zaklął pod nosem - Za długo tłumaczyć.

Cliff umieścił radiatory z powrotem na magistrali, porobił zdjęcia. Gdy skończył jeszcze raz zdemontował i udokumentował przebarwienia które świadczyły że na metal musiały działały duże temperatury. Potem poszukał Grishama.
- Potrzebuję magistrali KN-KOB przynajmniej osiemsetki.
- Spoko za chwilę dostaniesz. - Odparł technik czymś zajęty
- Pięć sztuk. - doprecyzował pilot.
- He? - Grisham stanął jak wryty - Jedna, dwie spoko ale pięć? Zgłupiałeś? Przecież to, to na drzewach nie rośnie.
- To daj jakie znajdziesz mogą być mocniejsze - Odparł Cliff tonem oczywistego faktu
- Ale pięć?! - W głosie dało się słyszeć desperację
- Dam ci za nie pięć pięćsetek.
- A na co mi one. W dupę se je… -
Cliff nie dał mu skończyć, objął go poufale ramieniem i wskazał Sylvie, Megan i jeszcze dwie inne co ładniejsze operatorki dronów.
-Widzisz te dziewczyny one wszystkie zamienią się w malownicze kleksy na szybach. Jak nie powymieniam tych magistral to te 550 które mamy prędzej czy później zawiodą. A zwykle zawodzą w przestrzeni - Cliff wiedział jak dotrzeć do Grishama. Wieczny kawaler który od dłuższego czasu próbował poderwać Megan.
- Zobaczę co się da zrobić. Ale to muszę mieć te pięćsetki.
- Super. Dostaniesz jak tylko wykręcę. - Cliff uznał sprawę za załatwioną.
- Ale nie obiecuję - krzyknął jeszcze do jego pleców mechanik. Bo Cliff już się odwrócił i szedł w kierunku swoje Królowej. Uniósł rękę na znak że go słyszy. Wiedział że nim skończy demontować linię przesyłową Grisham dostarczy mu co trzeba.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline