Miras spokojnie siedział w łódce starając się panować nad nerwami. Pływał kajakiem wiele razy i miał nieprzyjemność parę razy znajdować się na wodzie gdy pojawiało się nagłe oberwanie chmury, albo paskudny wicher. Rzecz nie do pozazdroszczenia i Staszic miał nadzieję, że zdołają uniknąć dzięki pomocy ryboludzi takiej sytuacji. Lecz co ich czeka gdy przybędą do osady? Zdjął czapkę i dłonią przeczesał czarne włosy.
Może jak się wyśpią to trochę się im w głowach poukłada.
***
Nadchodziła burza. Sayer widział zamieszanie jakie działo się w Przystani. Nadciągała burza, lecz ryboludzie wypłynęli na jezioro... A on... cóż... był ciekawski.
Sayer będąc w sile wieku zajmował się drwalstwem i ciesielstwem w Hoer. Szczerze mówiąc jednak lepszy był z niego drwal niż cieśla, bo na podstawowej obróbce drewna i skleceniu (jako takiego) klocków by powstał prawie niechyboczący się stół jego zdolności się kończyły. Za to krzepa pozwalała mu rąbać drwa jak nikt. To on pozyskiwał drewno do palisady i dla mieszkańców (w przypadku większego zapotrzebowania brał ludzi do pomocy, ale tak to za opłatą sam chodził i pozyskiwał drzewo). Poza tym... lubił las. Lubił też wiedzieć co w trawie piszczy. A był dobrze poinformowany, bo ludzie nie raz wyprawiali się poza palisadę do lasu by tam w odosobnieniu wymieniać się plotkami, zdradzać się lub ukrywać różne rzeczy. Sayer pomimo potężnej sylwetki po leśnym terenie poruszał się całkiem cicho i nie raz i nie dwa usłyszał rzeczy które nie były dla niego przeznaczone (a i zdarzało mu się takie rzeczy widzieć). Miał tajemnic co nie miara w swoje głowie, lecz nie pozwalał im stamtąd uciec - nie pił, nie palił, nie sztachał się i nie rozmawiał zbyt wiele z kapłanami. Pozwalał im jedynie przelać się na cienką korę drzewa bedwyn, którą po zapisaniu chował w skrytce pod obluzowaną deską.
Z ukrycia obserwował jak się różne sytuacje rozwijają, będąc świadkiem ludzkich dramatów i szczęścia. Wzlotów i upadków. Zdrad i wybaczeń. Bohaterowie tych wszystkich sytuacji nie wiedzieli że Sayer to wszystko widział, wiedział i spisywał.
W skrytce pod jego domem znajdowała się prawdziwa kronika Hoer i jego mieszkańców spisana ręką drwala. Nie wiadomo jednak było czy kiedykolwiek dzieło kronikarza-amatora ujrzy światło dzienne. Był kawalerem, a i nikomu ze swoim hobby się nie zdradzał.
Teraz czekał w przystani by zobaczyć co to za dziwy się dzieją i co też tak poruszyło ryboludzi... i Fydlona, że ten postanowił pomimo burzy przyjść tutaj.
Ach tak.
Czy to nie przypadkiem dzisiaj miało się wydarzyć coś niezwykłego? |