Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2020, 22:03   #18
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Zaiste wielki to ciężar dzierżyć władzę, nie bez asumptu zatem Kościół, matka nasza naucza, że rządy na ziemi z samego bożego namaszczenia pochodzą. Bracia Bruno, Agilulf i Zygfryd, dobitnie się o tym przekonali. Wzgardzili radą świętobliwej siostry Gertrudy, coby w modlitwie i skupieniu o natchnienie i mądrość Ducha Świętego poprosić, aby znak otrzymać jak działać trzeba. W Zamian spór zażarty toczyć poczęli, jakoby zaprzysięgłymi adwersariuszami byli. Wstyd tym i sromotę wielką nie tylko na siebie sprowadzili, ale i na całą kompaniję zakonną. Jednakoż nikt ni słowa przeciw nim nie wyrzekł, jeno w skrytości serca swoje sobie pomyślał. Po facjatach sądzić jeno można było, że nikomu w smak takie zachowanie nie jest. Chcąc wierności Bogu i rozkazom komtura dochować w milczeniu jeno swoje acceptatio wyrazili.
Czy słuszną była decyzją, coby castellum nowe na wyniosłych wzgórzach stawiać wie teraz jeno Bóg Wszechmogący i wszystkim śmiertelnym we właściwym czasie, to objawi.


Droga na górujące nad okolicą wzgórza kompaniji zakonnej całe dwa dni zajęła. Najtrudniej bród bezpieczny znaleźć było. Rzeka bowiem niezwykle rwąca i zdradliwa się okazała. Trzy razy kompanija zawracać musiał, bowiem woda głęboka środkiem płynęła i nijak bez łodzi, czy tratwy jakowej sforosować jej niemożebnym się okazało. Dopiero Galir, sługa Bruna, co ponoć z Pomezan pochodził i ziemię te dość dobrze znał, odszukał bród szeroki i bezpieczny, coby i wozy i konie na drugi brzeg przejść mogły.
Brat Werner, co już wcześniej swe obiekcje, co do posiadania takiego sługi wyrażał, zły znak w tym upatrywał, że Prus dziki za przewodnika im robi. Galir, ochrzczony był i Chrystusa za swego Zbawiciela wziął, ale rycerz z Palatynatu zaufania do niego za grosz nie miał.

Słońce już za wielkim lasem się chowało, gdy kompanija zakonna u podnóża wysokich wzgórz się rozbiła. Wieczorem, gdy wszyscy przy ognisku się zebrali, Herman Raspe, brat z Turyngii, co z małomówności słynną w te słowa niespodziewanie się odezwał:
- Mór jakowyś bracia w powietrzu wyczuwam. Trupem tu wonia i aż do szpiku kości mnie to przenika.
Nikt inny takiej woni w powietrzu nie wyczuwał, ale jedynie brat Werner ripostę na takie dictum dał:
- Brat to chyba tchórzem podszyty i obawę w sercu wielką nosi. Teren obcy, ale bać się ponad miarę nie trzeba. To jeno umysł zatruwa i wszelką chęć do działania zabiera.


Nazajutrz rano służebni do pracy ruszyli. Wprzódy meister Andreas na zachodnie zbocza ruszył, coby bielące się z daleka kamienie obaczyć. Wielce optymistyczny wynik tego zwiadu był i mularz z radością zakomunikował panom, że kamienia jest tutaj pod dostatkiem i takiego, co luźno rozrzucony leży, jak i takiego co to w skale ukryty jest. Ten pierwszy idealnie do budowy fundamentów i umacniania wałów się nadawał, a drugi po jego wydobyciu do mocarnych murów posłużyć może. Obróbka jego i ciosanie czasochłonne, ale budulec to przedni i potężną warownię pozwoli tutaj wznieść.

Gorzej ze źródłem pitnej wody, rzecz się miała. Zwiad doniósł tylko o dwóch małych strumyczach, które pośród wzgórz meandrowały. Niewielkie one były i rychło na powrót pod ziemią znikały. Do przyszłego zamku nijak doprowadzić ich nie można było. Jedyną sposobnością, co by temu zaradzić była próba dokopania się w ich głąb była. Pewności jednakoż żadnej nie było, że metr, czy dwa w głąb woda mocniejszym strumieniem bije.
Brak wody poważne tribulatio stanowił i brać rycerska postanowić coś w tej sprawie musiała.

Studnia o której brat Bruno wspominał rozwiązania w tej materyi też nie przyniosła. Ziemia bowiem wokół przyszłej zakonnej siedziby twarda i kamienista była niezwykle. Pod fundamenta zacny to grunt, ale żeby wodę tutaj odszukać to cud jakowyś musiałby być, a taki to jeno tylko sam Pan uczynić mógł .


Dni mijały i przyszła siedziba Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, kształtów zaczęła nabierać. Meister Andreas zgodnie ze sztuką wojenną wał obronny wyznaczył i nad jego budową czuwał. Część służby kamienie z zachodniego stoku znosić zaczęła i fundamenta kopać. Pogoda pracy sprzyjała. Wiosenne słońce każdego dnia zacnie świeciło i żadna deszczowa chmura takiego stanu rzeczy nie zakłócała.

Brat Agilulf w towarzystwie Wernera von Triera oraz kilkuosobowej świty kilka zwiadów po okolicy wykonał. Skutkiem czego przekonał się że ziemia ta w zwierzynę wszelaką obfita niezwykle. Zastępy zajęcy po łąkach się ukrywało, a ptactwa bez liku pośród wzgórz znaleźć można było. Wniosek prosty stąd płynął, że głód raczej im nie grozi, jeśli tylko roztropnością się wykażą i skutecznością w polowaniach.

Penetracja wielkiej puszczy zgoła odmienne wieści przyniosła. Po prawdzie obfitość zwierza także w lasach była wielka, ale co inszego w sercach braci niepokój zasiało. Brat Agilulf co na pogańskich znał się przednie, bardzo złe symbole dostrzegł. Primo było to znaki graniczne ziem Sasinów. Secundo symbole śmierci w kilku odmianach widać było. I choć von Leiningen w głowę zachodził to ich kontekstu zrozumieć nie mógł. Dopiero trzeci rodzaj znaków wskazówkę mu dał. Wskazówkę mglistą i rodzącą mnogie pytanie, ale nie zmieniło to złowieszczej wymowy, którą już wcześniej podejrzewał. Trzeci rodzaj symboli mówił bowiem o przeklętej ziemi. Ziemi, która rodzi zło i źródłem jest rozkładu.


Dzień mijał za dniem i nowa siedziba coraz śmielszych kształtów nabierała. Gdy nastał dzień siódmy i zgodnie bożym prawem nastał czas odpoczynku, wszyscy członkowie kompaniji oczy mogli nacieszyć ogromem wykonanej pracy.
Wał ziemny z gęstym ostrokółem był dumą mistrza Andreasa. Nie tylko zabezpieczał on obóz, ale także stanowił granicę przyszłego wewnętrznego zamku. Mularz znalazł także czas, aby niedużą chatę drewnianą postawić. Siostry Gertruda i Katerina mogły tam nocować oraz w wydzielonym miejscu kaplicę stworzyć. Siostry nie kryły swej radości, że ktoś na tak wspaniały z zbożny pomysł wpadł. Dla świątobliwej siostry Gertrudy niezwykły znak to stanowiło, że to prosty mularz zadecydował, żeby osobne schronienie dla niewiast zrobić oraz zabezpieczył miejsce, gdzie święte relikwie godne locum znajdą.
Tym sposobem meister Andreas wielki szacunek w oczach cnotliwej siostry Gertrudy zdobył.

Poza wałami i drewnianą chatą w tym pierwszym tygodniu udało się fundamenta pod przyszły kasztel wyznaczyć. Od następnego dnia służebni będą mogli zacząć ściany wznosić tym bardziej, że wiela budulca udało mi się w ciągu tych dni zebrać.


Tego świątecznego dnia nastrój byłby doprawdy wyśmienity, gdyby nie to, co zdarzyło się późno po północy, gdy niebo i księżyc ciemne chmury przesłaniały.
Krzyk wprzódy, a później bicie w dzwony alarmowe wszystkich na nogi poderwało. Blady z przerażenia Friedrich, co do świty Zygfryda należał, taki oto meldunek złożył.
- Paa paa panie - skłonił się przed obliczem odzianego jedynie w nocna tunikę von Rohrbacha, głos mu drżał, jąkał się dziwne było i zupełnie niepodobne do najemnika, co to weteranem kilku bitew się miał - paaaniee diabolus. Diobeł kosmaty i z rogami wielgemi porwał Johana. Johan za potrzebą wyszedł i wtenczas go bestyja pochwyciła i w noc czmychnęła. Smród siarki i łoju okropny po niej jeno został.

Blady strach padł na cała kompaniję. Jedynie bracia rycerze spokój i bystrość umysłu zachowali. Grupą ruszyli na miejsce, gdzie wedle słów Friedrich dramat ów się rozegrał. Jedyne, co po służebnym Johanie zostało, to podarta szlafmyca i ślady stóp w miejscu, gdzie stał.

- Bestyja, nie bestyja daleko uciec nie mogła - rzekł Werner von Trier - Trza nam czem prędzej w pogoń ruszyć. Co bracia o tym sądzą? - zakończył pytaniem w stronę Bruna, Agilulfa i Zygfryda je kierując.
- Boże broń - zakrzyknęła siostra Gertruda - Modlić się nam trzeba, to jedyna broń przeciw diabelskim sługom.
Po tych słowach świątobliwa znak krzyża uczyniła i głośno modlić się zaczęła:
- Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen Tuum...
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 29-08-2020 o 13:09.
Pinhead jest offline