Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2020, 09:00   #65
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
2519.I.14; Konistag (6/8); południe


Z początku natłok słów wypowiadanych przez Łasice wprowadził wesoła wdówkę w oszołomienie. Myślała, że to Theo jak przystało na halfinga i Impresario mówił szybko i dużo. Myliła się jednak. Seksowna kultystka w skórzanych spodniach w tym momencie biła go na głowę i to kilkukrotnie. Chwilę potrwało nim brunetka ułożyła sobie w spójną całość wszystko co rzekła do niej koleżanka. Zaś fakt, iż jej dłoń grzała się między udami wyjątkowo dziś wygadanej przyjaciółki wcale nie ułatwiał kompletowania tej układanki.

- Też się cieszę, że cię widzę. - przywitała się wciąż lekko skołowana - Cieszę się również, że poradziłaś sobie wczoraj w nocy z Bydlakiem. Postaram się jak najszybciej odwdzięczyć za to poświęcenie. Rzecz jasna z nawiązką. - zalotny uśmieszek rozpromienił twarz kultyski. Zaś palce u dłoni, którą trzymała między udami koleżanki wykonały sprawny manewr lądując kapkę wyżej. Gdyby nie skóra, z której wykonane były spodnie Łasicy. Ver z pewnością wyczułaby wilgoć pod opuszkami.

- A skoro jesteśmy już przy Kurtcie. - dłoń wesołej wdówki wciąż pieczołowicie pracowała poniżej poziomu ławy - Mówił coś o naszym czworonożnym przyjacielu? Jak się on w ogóle czuł dziś rano? Myślisz, że dojdzie do siebie? Niczego mu nie potrzeba? - tym razem to brunetka zasypała swoją coraz to weselszą przyjaciółkę gradem pytań. Los Dwógłowego psa nie był jej obojętny. W jakiś niewytłumaczalny sposób od pierwszej chwili poczuła z nim swoistą więź. Prócz tego zwierzak był pewnego rodzaju inwestycją. Ver zaś wciąż pozostawała człowiekiem interesu. Stąd też to przejęcie, które nagle zawitało w głosie długowłosej brunetki.

- Gdybym tylko mogła zapewnić mu tak dobrą opiekę jaką ma Kornas. - z delikatnym rozżaleniem określiła swoją bezradność w aktualnej sytuacji - Właśnie. Kornas. Chciałaś wiedzieć co u niego. Dobrze pamiętam? - zadumała raczej retorycznie. Nie była jednak już pewna czy takowe pytanie padło z ust Łasicy, która poruszył dzisiaj dość sporo tematów.

- Ma się nie najgorzej. Wiesz. Złego diabli nie biorą. - zachichotała rozbawiona własnymi słowami - Leży w pokoju pod czujnym okiem poczciwej Grety. Lepiej trafić nie mógł. Z reszta na nim zawsze wszystko goiło się jak na psie. - podsumowała raczej bez emocji. Eunuch nie pierwszy raz dostał po pysku. Za każdym razem jednak lądował na cztery łapy. Tak było i tym razem. Stara gosposia na szczęście przywykła do takich ekscesów. Ver zaś żyła już w przeświadczeniu, że każdorazowo taka sytuacja robi z jej ochroniarza coraz to większego twardziela i pomimo, że zawartość jego spodni świeciła pustkami. Pod tym względem był dużo bardziej męski od większości facetów w Neus Emskrank.

- Ty lepiej powiedz mi jak widzisz dalsza współpracę i rekrutację swojej nowej ulubienicy złotko? - zapytała humorystycznie z dużą dawką sarkazmu w głosie.

- Norma? No ja jestem jak najbardziej za. Nie wiem czy ci mówiłam ale uważam, że powinniśmy zwerbować więcej dziewczyn. Zwłaszcza młodych i ładnych. A nasza nowa koleżanka nadaje się idealnie. - gdy temat wrócił do wojowniczki z północy Łasica zaczęła od swojego standardowego tekstu o werbowaniu kobiet i nie ukrywała, że na Normę by miała ochotę, chrapkę i w ogóle jest jak najbardziej za. I pewnie dlatego przysunęła się jeszcze trochę bliżej koleżanki i sięgnęła dłonią pod stół. Tam na swojej ogrzewanej udami dłoni Versana poczuła jej dłoń. Jak chwilę gmerała przy swoich spodniach.

- Ale tak naprawdę to nie bardzo mam pomysł. Jak ona nie mówi po naszemu a my po ichniemu to się same nie dogadamy. Będziemy musiały korzystać z usług Dimitra. No a on nas nie zostawi z nią samych. A nawet jak nas zostawi to wiele jej nie powiemy ani ona nam. - widocznie Łasica też miała okazję przemyśleć ich kontakt z Norsmanką i też miała dylemat jak to ugryźć. Bariera językowa wydawała się mocno utrudniać wszelką komunikację.

- Na początek to bym tam poszła i ją umyła. Opatrzyła rany jeśli jakieś ma. Tak by ich i ją w ogóle oswoić ze sobą. A potem nie wiem. Zobaczy się. - łotrzyca wzruszyła ramionami na znak, że tutaj nie bardzo ma zbyt sprecyzowany plan i stawia na sztukę improwizacji.

- A! Rano załatwiłam sobie wejście do van Hansenów! - obwieściła niespodziewanie gdy przypomniała sobie i o tej wieści chwilowo przyćmionej przez te inne wczorajsze wydarzenia. Może jakoś tak dlatego, że sama ułatwiła dostęp do siebie rozpinając w końcu guzik swoich spodni a sama wyjęła dłoń koleżanki ze swoich ud i troskliwie zaczęła ją sprawdzać jakby się chciała upewnić czy wszystko z nią w porządku.

- Dziś rano był tam nabór do dodakowej obsługi na ten bal co jest jutro. Więc poszłam. I postarałam się być przekonywująca. - łotrzyca uśmiechnęła się kpiąco. Po czym całkiem chętnie zaczęła demonstrować jak to mogło wyglądać rano.

- Bardzo, bardzo mi zależy na tej pracy. - powiedziała nieco się pochylając i jednocześnieje zbliżając twarz do rozmówczyni. Z bliska wyglądała bardzo przyjmnie. Jak taka młoda, ładna dziewczyna w wielkiej potrzebie którą tylko rozmówca może wybawić z opresji. - Jestem nowa w tym mieście, nikogo nie znam. Dopiero się urządzam. Ale jestem pracowita i mogę się podjąć każdej pracy. Naprawdę każdej. - głowa Łasicy potulnie obniżyła się jeszcze bardziej tak że znalazła się tuż przy trzymanej dłoni swojej dobrodziejki. I wciąż mówiła z pełną prośbą wymalowanej na ładnej twarzy. Jakoś tak mówiła o tej pracy, że skojarzenia budziły się dość jednoznaczne. Zwłaszcza jak się dało na palcach wyczuć gorący oddech z jej ust. - Potrafię się odwdzięczyć. Nie zawiedziesz się pani jak mnie przyjmiesz na służbę. - zakończyła całując dłoń swojej rozmówczyni ale jakoś jej usta nie bardzo chciały się odsunąć od palców. A nawet zaczęły przesuwać się po tych palcach wciąż prosząco patrząc na twarz właścicielki.

- No! Tylko tam był jakiś stary cap a nie jakaś taka ślicznotka jak ty. Ale to dobrze! Jakoś nie wiem jakim sposobem ale przyjął mnie do grupy. A potem kazał mi zostać by udzielić odpowiednich instrukcji. No więc jak już mi ich udzielił jak byłam oparta o stół albo na kolankach to kazał mi przyjść jutro rano. To postaram się aby przy kolejnych instrukcjach kierował mnie jako kelnerkę do obsługi gości. Kto wie? Może jak się uda to mnie przyjmie nie tylko na ten bal? - zaśmiała się wesoło i beztrosko opowiadając o tych swoich porannych przygodach i zamiarach z jakich pewnie żadna szanująca się kobieta nie byłaby dumna i nie powinna opowiadać tak lekko.

- A Bydlak no żył jeszcze jak rano wychodziłam. Kurt wiele mądrego nie powiedział. Ot, że jest w kiepskim stanie, nie wiadomo czy się wyliże i skąd go mam. To akurat to wiedziałam i bez niego. - koleżanka znów wróciła do rozmowy na wczorajsze tematy. I znów wróciła do ogrzewania zmarzniętych dłoni koleżanki swoimi udami kierując je tam ponownie. Tylko teraz tak bardziej w tą szczelinę jaka powstała po rozpięciu guzika. Chociaż sznurki nadal nie pozwalały na swobodny dostęp do wnętrza.

Teatrzyk w wykonaniu Łasicy zdecydowanie przypadł do gustu Versany, która chętnie do niego dołączyła starając się jedną ręką rozplątać sznurki uniemożliwiające dalszą eksplorację spodni rozochoconej koleżanki. Pomimo, że działała po omacku. Szło jej to dość sprawnie.

- Zastanawia mnie jedno. - mówiła w sposób nie zdradzający tego co majstrowała pod blatem - Kilka dni temu wspomniałaś o rozbitej pod miastem norsmańskiej łodzi. Zaś wczoraj grupa dość podejrzanych typów wystawia do walki nie mówiącą w naszym języku kobietę, która już z daleka wygląda jakby przybyła tu zza morza. - zrobiła delikatna pauze gdyż węzeł, który trzymał spodnie Łasicy zaczął powoli puszczać - Nie odnosisz wrażenia, że to dość dziwny zbieg okoliczności? - zadumała podsumowywując swoje spostrzeżenia - A tak w ogóle to wiesz kim jest ten cały Dimitr i ci jego koleżcy? - zapytała swej uroczej koleżanki, która bez wątpienia posiadała obszerniejszą wiedzę na temat ulicznego życia - Mówili, że mieszkają tu od dawna i z tego co pamiętam wspominali również o tym, że Norma jest zupełnie nowa w mieście. - patrzyła głęboko w oczy swej kochanki chcąc dostrzec jej reakcję na luzujący się u spodni sznurek - Wracając zaś do van Hansenów i tej wrednej smarkuli. Myślę, że mam pretekst pod, którym udałoby mi się wyciągnąć tą gówniarę na rozmowę w cztery oczy. Resztę scenariusza z resztą już chyba znasz. - kończąc swą wypowiedź Versana nachyliła się nad uchem koleżanki wsuwając przy okazji rękę za krawędź jej spodnie - Pobawimy się więc dzisiaj w kamerdynera i młodą służkę? - zapytała zalotnie przygryzając następnie dość mocno małżowinę kochanki.

- Ohh… - przyjaciółka przyjmowała słowa i manewry partnerki z zauważalną przyjemnością. Ale gdy na koniec Versana złożyła jej kuszącą propozycją jęknęła z zawodu i żalu. - Bardzo, bardzo, bardzo bym chciała. Nie mogę się doczekać tej zabawy w twoją osobistą kelnerkę, służkę i pokojówkę. - powiedziała biorąc wolną dłoń koleżanki i całując ją czule. Nie odsunęła jednak dłoni od swych ust tylko dalej przyjemnie podrażniała nimi palce koleżanki.

- Ale muszę się zabrać za te kazamaty. Tak zeszło cały tydzień, jutro mamy spotkanie no nie chciałabym przyjść z pustymi rękami. I dziś na wieczór zaplanowałam sobie wycieczkę. Mam nadzieję, że ci dobrodzieje w bramie przyjmą na wieczerzę zziębniętą dziewuszkę co niestety nie ma przy sobie ani grosza ale na pewno chętnie się odwdzięczy tym wspaniałym rycerzom za ich gościnę. I może zapewni sobie możliwość powrotu w przyszłości. Chociaż wolałabym się odwdzięczać tobie. - łotrzyca mówiła z żalem znów trochę uderzając w ten ton bezbronej ślicznotki w opałach gotowej się wdzięczyć za okazaną dobroć. No ale widocznie obawiała się pokazać jutro Starszemu i reszcie na oczy bez choćby próby zbadania tajemnic kazamat. Ale odmówić jej było ciężko jakby wreszcie trafiła się okazja na wspólną zabawę jaka ominęła je wczoraj no ale na porę wieczerzy miała już plany.

- A z tą Normą… - koleżanka ze zboru nieco zmieniła pozycję. Przybliżyła się do niej jeszcze bardziej, tak, że trochę bokiem a trochę już plecami opierała się o tors Versany. A tej w takiej pozycji łatwiej było majstrować w rozpiętych spodniach koleżanki. Co ta przyjmowała z pełną aprobatą i ekscytacją.

- Myślę, że coś może być na rzeczy. Ciekawe jak się dostała do miasta. I czy jak to z tej łodzi to czy ktoś jeszcze ocalał. - wzruszyła ramionami biorąc dłoń koleżanki i kładąc ją sobie na przodzie koszuli. Pod tym materiałem dało się wyczuć całkiem przyjemne w dotyku kształty.

- A tego Dymitra to słabo kojarzę. Właściwie w ogóle. To jakieś chmyzy. Nie wiem skąd oni wytrzasnęli tą Normę. - pokręciła swoją głową na znak, że ta grupka jaka wystawiła wojowniczkę z północy nie wydaje jej się jakimiś istotnymi graczami w grze cieni półświatka. Dlatego dziwiło ją powiązania z obcą wojowniczką.

- A z Froyą jak masz pomysł jak ją urwać gdzieś na chwilę to próbuj. Ja to tam nie wiem czy trafię. A jak trafię to czy będę w odpowiednim miejscu i czasie. To już twoja głowa by w odpowiednim momencie wezwać odpowiednią służkę. - mimo wszystko Łasica chyba miała na razie dość mętne pojęcie jak to ma wyglądać jutrzejsze spotkanie w rezydencji van Hansenów. Na razie udało jej się dostać do dodatkowej służby na jutrzejszy koncert. W końcu nieco odwróciła głowę do koleżanki i obdarzyła ją filuternym spojrzeniem oraz kpiącym uśmieszkiem. - Chyba nie muszę mówić, że wszelkie panie i panny z dobrych domów, zwłaszcza te nietuzinkowej urody, to mają wszelkie prawa by oczekiwać od swojej służby bezwzględnego posłuszeństwa i spełniania wszelkich zachcianek i fantazji? - zapytała śmiejąc się z wesołą beztroską i głaszcząc koleżankę po policzku czułym gestem. Ich swobodne zachowanie zaczynało przyciągać uwagę przy okolicznych stolikach gdzie dominowali mężczyźni. Więc na dwie chichoczące sikoreczki zerkali coraz częściej.

- Rozumiem. - odparła chłodnym tonem - Wczoraj ja wystawiłam ciebie więc dziś ty wystawisz mnie. W takim razie jesteśmy kwita. - moment później jednak roześmiała się dając tym samym znać, że to tylko niewinne żarty - Jeżeli zaś chodzi o kazamaty. Bądź prosze ostrożna. W ciągu kilku ostatnich nocy poznałam dość blisko paru tamtejszych klawiszy. - mimo uśmiechu na twarzy jej głos był zdecydowanie poważny - I mówiąc wprost. Od zwykłych karczemnych szumowin odróżnia ich tylko wykonywany przez nich zawód. Hmmm… - zadumała przez moment - Może potrzebujesz pomocy? - pytanie raczej mimowolnie cisnęło się jej na język gdyż chwilę później poddała je wątpliwości - Chociaż nie wiem czy to dobry pomysł. W końcu te chłyski już poznały Ide i mogą zacząć coś podejrzewać. Sama jednak zdecyduj ale pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć kochaniutka. - kończąc zdanie wyciągnęła dłoń ze spodni uroczej i wiecznie niezaspokojonej przyjaciółki. Nie czyniła tego jednak jej na złość. Po prostu lubiła podgrzewać atmosferę do czerwoności by chwile później wszystko uciąć. Tak jakby nic się nie stało. Obraz złości, rozczarowania a zarazem pożądania i rozochocenia, który w takim momencie malował się na twarzach kochanek bądź kochanków sprawiał wdowie dziką radość. Lubiła panować nad sytuacja w takim samym stopniu jak kusić.

- Wracając zaś do Normy i tych pseudo kolegów. - zmieniła temat tak szybko jak potrafi zmienić się pogoda o tej porze roku - Może warto zaproponować jej pomoc w odnalezieniu kompanów? - ta myśl dojrzewała już jakiś czas w głowie kultystki - A jednego z panów zabrać w ustronne miejsce. Wiesz. Znam pewien magiczny sposób dzięki, któremu wyśpiewałby nam wszystko co chciałybyśmy wiedzieć. - zachichotała złowieszczo - Coś mi mówi, że Dymitr długo by się nam nie opierał. Szczególnie gdybyśmy wcześniej wszyscy przepłukali gardła odrobiną alkoholu. - dłoń, którą chwilę wcześniej wyciągnęła z rozporka Łasicy powędrowała wzdłuż jej brzucha docierając aż do sutków. Ich twardość była dość dobrze wyczuwalna nawet przez odzienie wierzchnie. Na miejscu jednak palce nie skupiły się na pieszczotach. Wdowa uszczypnęła pierś kochanki i momentalnie zabrała stamtąd rękę.

- A co do tej rozpieszczonej blondyneczki. - właścicielka kamienicy nie ukrywała swojej niechęci do najmłodszej z rodu van Hansenów - Myślę, że jakoś sobie poradzimy. Będziemy musiały mieć się na oku i tyle. - plan wdowy po Mortezie nie był zbyt skomplikowany. Wierzyła jednak w jego powodzenie. Tak jak wierzyła w to, że Froya odwiedzała "Arenę".

~ Przecież sen nie mógł kłamać ~ pomyślała gdy jej myśli skupiły się wokół złotej monety dostrzeżonej wpierw w dłoni sztywnej szlachcianki a następnie wśród wypłacanej przez Pietro doli.

- To co? - zapytała zszokowanej jej czynem przyjaciółki - Napijemy się czegoś? Czy będziemy tak o suchych pyskach siedzieć?

Dopiero co obie kobiety zaczęły rozglądać się w poszukiwaniu kelnerki aby zamówić u niej dzban zimnego piwa. Gdy nagle mosiężne zawiasy ciężkich dębowych drzwi wejściowych zaskrzypiały zwracając w swoim kierunku głowy wszystkich zebranych w karczmie gości. Silny podmuch arktycznego powietrza zdecydowanie rozrzedził gęstą i zakopconą atmosferę wewnątrz gospody. Wraz z nim do środka wdarł się również słup ostrego, słonecznego światła w pierwszej chwili oślepiając obie kultyski. Chwilę trwało nim ich źrenice przywykły do takiego stanu rzeczy. Gdy jednak to nastało ich oczom ukazali się sprawcy tego zamieszania. Okazali się być nimi Dimitr wraz z dwoma kompanami, których czy to za sprawą wczorajszej aury, czy to ze względu na kaptury, które każdy z gości areny zaciągnięte miał na głowę kobiety nie kojarzyły. Mężczyźni chwilę rozglądali się po izbie wyraźnie czegoś bądź kogoś szukając. Lecz po kilku chwilach uważnego przeczesywania wzrokiem lokalu jeden z nich dostrzegł siedzące obok siebie brunetki, niezwłocznie informując o tym pozostałych dwóch, którzy szybko odwrócili w tym samym kierunku swoje głowy. Następnie zamienili ze sobą kilka słów i ruszyli ku samotnie siedzącym paniom.

- Dzisiaj wieczorem to chyba pójdę sama. Chyba, że mnie nie wpuszczą to wtedy bym była cała twoja na twoje rozkazy i gotowa do spełniania twoich życzeń. Bo w środku nocy to pewnie wolałabyś spać jako uczciwa kobieta interesu niż tresować jakieś nocne ladacznice do samego rana prawda? - Łasica rzuciła szybko na siedzącą obok koleżankę łase spojrzenie okraszone niewinnym uśmieszkiem gdy jeszcze miały chwilę zanim ci trzej się naradzą i do nich podejdą.

- A z tymi tutaj to nie wiem jeszcze. Nawet jak z tym szukaniem tak jak mówisz to i tak by trzeba z nimi, same się z nią nie dogadamy. - rzuciła jeszcze szybko zajmując już bardziej przyzwoitą pozycję gdy ci trzej nowi znajomi z wczoraj podeszli do ich stołu.

- Pochwalony. - Dymitri przywitał się tradycyjnie szybko przesuwając się szybko po sylwetkach obu siedzących za stołem brunetkach. Trochę miał minę jakby nie był pewny czy się dosiadać czy na szybko załatwić sprawę.

- Pochwalony! I jak nasza dzielna wojowniczka? Żyje? Tylko nam nie mówcie, że nie. Mamy mydło, zioła, ręczniki, miód i tak dalej. Wkurzyłabym się jakby nam nasza bohaterka zastukała do bram Morra. - Łasica rozochocona wcześniejszą rozmową żwawo i z werwą skierowała rozmowę na właściwy temat zerkając wesoło to na całą trójkę mężczyzn to na siedzącą obok koleżankę.

- No tak, żyje jeszcze. Ale kiepsko wygląda. Ale chyba się z tego wyliże. - trochę trudno było powiedzieć czy mężczyzna mówi jak jest czy raczej jak ma nadzieję, że jest. Ale los wojowniczki z północy wydawał się go troskać. Teraz Łasica spojrzała na Versanę by sprawdzić jak ta ma zamiar rozegrać dalej to spotkanie, załatwić coś na miejscu czy nie przedłużać i pójść z nimi do Normy.

Właścicielka kompani skinęła głową witając tym samym przybyłych mężczyzn. Uśmiech jak zwykle nie znikał z jej słodkiej twarzyczki.

- Tak z pustymi rękami do dam? - wesoła wdówka zażartowała puszczając zalotne oko w kierunku Dimitra - A tak wiele się mówi na temat zwyczajów panujących na wschodzie. - dodała delikatnie wzdychając.

- No chyba mieliśmy iść do nas. - Dymitri zmarszczył swoje grube brwi jakby nie tego się spodziewał po tym spotkaniu. Jego dwaj towarzysze spojrzeli po sobie, po nim i w końcu znów na dwie siedzące za stołem kobiety. Mogło tak być bo każdy z nich co najwyżej zdjął z głowy kaptur albo czapkę jakby spodziewali się, że weszli do środka tylko na chwilę.

- No ale jednego wypić można prawda? Tak na dobry początek. - Łasica zapraszająco uniosła dzban z jakiego do tej pory obie korzystały i pomachała nim zachęcająco.

- No jednego można. - zgodził się Dymitri podchodząc bliżej ale, że panie miały do tej pory tylko po jednym kubku dla siebie to koleżanka Versany zaczęła mu polewać do własnego kubka.

- Człowiek nie wielbłąd. Napić się musi. - rzuciła żartobliwie zasłyszane gdzieś wcześniej powiedzonko - No i jednego nie wypada. Ponoć wtedy można okuleć. - dodała podśmiechując się delikatnie - Co się najczęściej pija u was na wschodzie?

- Na wschodzie? My jesteśmy stąd. Tutejsi. - Gieorgij trochę się zdziwił tym pytaniem gdy tak jeszcze moment wahali się co zrobić i powiedzieć.

- Właściwie to nam się nie spieszy. Jak Norma do rana nie skipiała to chyba jedną kolejkę też zaczeka. - stwierdził w końcu Dimitri który widocznie był głową tej trójki. Rozpiął swój kożuch i usiadł po drugiej stronie ławy sięgając po podany przez Łasicę kubek. Na chwilę wszyscy zamarli gdy sama łotrzyca przenikliwie zagwizdała na palcach zupełnie jak to zwykle mężczyźni czynili. A gdy kelnerka spojrzała w jej stronę dała znak by podeszła.

- I słusznie, słusznie, poznamy się lepiej a nie tak na łapu capu jak wczoraj. - dziewczyna o granatowych włosach zaaprobowała ich decyzję z uśmiechem ich witając przy stole. A trójka gości rozsiadła się wygodnie czekając aż kelnerka przyjdzie po zamówienie. I ta faktycznie przyszła prawie od razu.

- Wasz kislevski dialekt musiał mnie zmylić. - odparła prostując nieporozumienie - Zaś co do waszej koleżanki. To kto się nią teraz opiekuje? - wtrąciła zapytanie mimochodem - W sumie jak już jesteśmy przy niej. Zdrowie Normy!
 
Pieczar jest offline