Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2020, 15:05   #175
Joer
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
1 Aprius 816.M41, Komnata Ablucji na Błysk Cieni

Wystarczy dużo gorącej wody oraz trochę zimnego amasecu by dorośli, poważni ludzie zachowywali się jak dzieci. Tytus z pobłażliwym uśmiechem obserwował jak Akid broni się nieskutecznie dłońmi przed chluścięciami wody naburmuszonej techniczki z poziomu czwartego. Nadsternik nie znał jej imienia, ale jej długi, piękny warkocz rozpoznałby wszędzie. Nie jest łatwo pielęgnować takie włosy na pokładzie, a na pewno nie jest łatwo uchronić taki warkocz przed obecnie chemicznie zdziecinniałym Akidem. Teraz płacił za swoje czyny.

Pilot rozejrzał się po pomieszczeniu. Pozostali, podobnie jak on, z rozbawieniem przyglądali się temu starciu. Większość była już częściowo ubrana, drzwi właśnie zamknęły się za kolejną zataczającą się grupką. Choć gęsta para wypełniała komnatę w pełni Tytus z doświadczenia wiedział, że tego typu celebracje kończyły się właśnie w tym czasie.

- Bawiłyśmy się świetnie, nigdy byśmy nie zgadły, że takie miejsce jest na Błysku.
Nadsternik usłyszał duet bliźniaczek, do którego sposobu mowy trudno było mu się przyzwyczaić. Odwrócił się by spojrzeć jak Tya, lub być może Lya, podsuwa butelkę do jego kubka, więc podniósł go z uwagą. Nie usłyszał kiedy weszły do jego basenu co uznał za dobry znak, że płyn rozpoczął swoje działanie.

Rzeczywiście miejsce było unikatem na całej jednostce. Kiedy Tytus pierwszy raz natrafił na “Komnatę Ablucji” prawie nie zwrócił na nią uwagi. Uczył się wtedy schematów okrętu. Coś jednak przykuła jego uwagę. Pomieszczenie to, ulokowane w dosyć osobliwym miejscu na statku, otoczone systemami podtrzymywania życia miało trzy dziwne nieregularności. Pierwszą było to, że winda z kwater personelu wyższego szarżą docierała podejrzanie dokładnie na ten poziom mimo, iż nie widział żadnego technicznego uzasadnienia na taką modyfikację.
Drugą było to, że do komnaty mieli dostęp tylko oficerowie.
Trzecią, która przeważyła, był fakt, że w komnacie tej umieszczono systemy tłumienia niemalże na poziomie tych z sali konferencyjnej.

Kiedy przybył tu pierwszy raz jego oczom ukazała się nie, jak przypuszczał, kolejna sala modlitwy, lecz przystępnie urządzona łaźnia. Posiadała trzy baseny, największy pośrodku, drugi mniejszy zaraz obok, oraz jego ulubiony - najmniejszy wybudowany zaraz w rogu pomieszczenia, wszystkie wypełnione ciepłą wodą unoszące kłęby pary oraz zapach olejków. Przez pewien czas wahał się co zrobić ze znaleziskiem, było to jednak pewnego rodzaju marnotrawstwo, lecz szybko uznał, że jest ono marginalnego znaczenia. Zresztą, ktokolwiek zarządził stworzenie takiego pomieszczenia musiał mieć w tym jakiś plan i nie mu go kwestionować.

Od czasu swojego odkrycia Tytus nigdy nie natrafił na kogokolwiek innego kto korzystałby z niego, choć po szczerości, nie sprawdzał tego wnikliwie. Dzięki temu uzmysłowił sobie, że jest to idealne miejsce do urządzania spotkań “relaksacyjnych” dla członków załogi, którym ufał, a i to grono każdego razu powiększało się. Teraz obserwował jak ostatnie osoby, podpierające obolałego Akida znikają z pomieszczenia.

- Też idziemy, może chcesz do nas dołączyć.
Bliźniaczki choć też dosyć pijane, ani trochę nie straciły ze swojej “synchronizacji”. Patrzyły na niego rozszerzonymi źrenicami oraz z zalotnymi uśmiechami. Tytus odpowiedział zakłopotanym uśmiechem i tak miał już przygotowaną odpowiedź:
- Wybaczcie moje panie, ale niestety już z kim się umówiłem na dzisiejszy wieczór. - skłamał gładko przepraszającym tonem.

Tya i Lya trochę speszone i rozczarowane ubrały się prędko i wybiegły. Przez zamykające się grodzie słyszał dźwięk ich rozmów co rozwiało jego wątpliwość jakoby miały jakąś telepatyczną więź między sobą. Został sam nareszcie. Przymknął oczy z błogością.

Telepatyczna więź… To było zupełnie inne doświadczenie. Co prawda nie miał nigdy problemu ze skupieniem, w jego fachu wyciszanie umysłu oraz kontrola przepływu informacji były umiejętnościami, które niejako trzeba posiadać. Jednak nie mógł pozbyć się strachu przed tym co mogło mu się wymknąć w tym czasie.

Od dłuższego czasu targały nim wątpliwości. Kiedy zaczynał służbę dla rodu Corax wszystko było w należytym porządku. W stosunku do floty wojskowej takie stanowisko było nie tylko wielkim awansem, ale też okazją do odetchnięcia. Nie mógł też nie przyznać, że podejście rodu, skoncentrowane na dokonaniach swoich podwładnych, nie ich pozycji czy przeszłości zaimponowało mu. Nie wspominając też o dużej tolerancji dla jego podejścia.

Jednak teraz? Głowa rodu została praktycznie wyeliminowana, a oni bawią się w maskarady, które tylko coraz bardziej zaciskają pętle na ich szyjach. Nawet załoga Błysku nie może być oszukiwana dużo dłużej. Nagle stał się czymś w rodzaju współ spiskowca, który żeruje w gnijącym ciele niegdyś wielkiego rodu. Znaczny przeskok z prostego pilota.

Najracjonalniejszym byłoby chronić siebie i uciekać. Nie byłoby to wyjątkowo trudne. Nie pierwszy raz starałby się zniknąć w jakimś porcie i zacząć wszystko od nowa. Kto wie, może nawet udałoby mu się znaleźć miejsce w załodze kolejnej jednostki, która by zawinęła. Przecież zawsze sobie obiecywał, że nie będą go interesować wielcy tego świata. Polityka, intrygi, kłótnie i dziecinne spory pochłaniające miliony istnień odstręczały go od tego świata. Oczywiście, lubił ród Corax, naprawdę, ale obecnie, bądźmy szczerzy, przestał on istnieć. Nic nie powinno go tu trzymać.

Wypuścił powietrze i pociągnął łyk ze swojego kubka. Ale jednak coś mnie trzyma. Nie był zdziwiony tym faktem, bo to nie pierwszy raz jak pozwolił sobie na takie rozmyślania. Nie mógłby tak po prostu opuścić załogi i zostawić ich na pastwę losu. Przepadał za nimi nawet jeśli nie chciał tego przyznać w przypadku kadry oficerskiej. Nie da się przejść tego co oni przeszli i jednak choć trochę się nie przywiązać. Taka słabość rozśmieszyła go, a jego śmiech przeszedł echem po pustym teraz pomieszczeniu.

No i choć wydaje się to mało logiczne: Nie jest szczurem, który opuszcza tonący okręt. Nie jest tchórzem. Przynajmniej raz w przeszłości kazano mu umierać, więc nie przejmował się kolejną taką perspektywą. Nie podobało mu się jednak, że ten los podzieli też cały Błysk Cieni.

Wydawało się, że wszyscy wtajemniczeni bali się zadać sobie najważniejsze pytania. Co jeśli...?Jaki jest plan? Czy jesteśmy przygotowani na różne scenariusze? Te pytania nurtowały go i czuł, że nie potrafi na to odpowiedzieć. Brak rozwiązania irytował go Wywoływał wręcz fizyczne swędzenie. W takim przypadku wolałby by inni podjęli odpowiednie kroki. Nie wierzył, że nie zadawali sobie tych samych pytań. Ale myśleć je w prywatności własnej jaźni, a wypowiedzieć je to dwie różne rzeczy. Wiedział, że zadając takie pytania ogłaszałby wszystkim, że jest potencjalnym zdrajcą.

Normalnie zwróciłby się do Ramireza, jego logiczny i kalkulujący umysł był dobrym punktem odniesienia dla niego. Po tym jednak co spotkało byłą nawigator miał wątpliwości czy byłby odpowiednią osobą do zwrócenia się z takimi myślami.

Taka rozmowa z Christo byłaby ekwiwalentem założenia obroży, przypięcie smyczy i wręczenia seneszalowi jej do ręki. Nie miał nic przeciwko Christo, ale też nie miał zamiaru dawać mu materiałów do potencjalnego szantażu.

Barthelem był raczej dziką kartą. Nie miał powodu mu nie ufać, ale też nie miał powodu by to zrobić. Paradoksalnie dzięki temu był dobrym punktem odniesienia, aczkolwiek wolałby pewnie poczekać nim zacznie tego typu rozmowy.

Amelia była typem lojalistki, nie spodziewał się niczego konstruktywnego z takiej rozmowy oprócz swojej głowy przy jej pasie lub, w końcu była szlachcianką, paradnej publicznej egzekucji z pełną pompą.

Pozostawała Belitta. Co prawda nie dzielił z innymi naturalnej obawy przed psionikami, w okół było dość osób, które mogłyby mu strzelić w łeb w przypływie gniewu więc to, że w jej przypadku jego głowa zamieniłaby się w krwawą miazgę nie było wielką różnicą, jednak wydawała się wycofana, trochę onieśmielona za każdym razem jak ją widział.

Siedział raz po raz sącząc zawartość swojego kubka pogrążony w ponurych myślach. Cieszył się, że więź telepatyczna nie jest standardowym modus operandi kadry oficerskiej i wciąż można się schować w zaciszu własnych myśli. W basenie pełnym gorącej i pachnącej olejkami wody. Z drinkiem. Nagle jego los nie wydawał mu się tak okrutny. W nagłym rozbawieniu wypuścił powietrze przez nozdrza i machnął nogą wywołując plusk wody.

 
Joer jest offline