Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2020, 17:16   #102
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Czas misji 08:22:37
Czas lokalny 23:37:42



Szpital

Tunele - czy raczej “szyby techniczne”, o których wspominała da Silva, okazały się… lipne. Co prawda były, jednak stanowczo za małe, by przecisnąć tamtędy skrzynki z amunicją, do tego i nie wychodziły na zewnątrz kolonii, ani górą, ani bokiem. Na upartego, ktoś mały mógł się tam wczołgać i jakoś przeciskać, ale w momencie konfrontacji z choćby Facehuggerem, nie było praktycznie żadnych szans, by się tam jakoś bronić. Od oglądania na komputerze, do sprawdzenia w praktyce, Welliever pokręcił jedynie ze srającą miną głową, po czym owe szyby techniczne zaspawano na amen.

Tunele wentylacyjne, również szybko okazały się kiepskim pomysłem.


Pojawił się za to nagle przekazany przez sierżanta Reynoldsa pomysł Arca, z rozwaleniem dziury w ścianie zewnętrznej kolonii, by przez nią dostarczyć zapasy, i ewentualnie zabrać rannych.

Wszystko oczywiście bardzo, bardzo nie spodobało się pani Dyrektor. Będą robili dziury w jej kolonii, jakby nadal było mało zniszczeń, uszkodzeń, awarii i tak dalej… plan Evansona jednak mocno zmodyfikowano.

Rannych chwilowo nie było sensu ewakuować, bo… dokąd? Wsadzić ich w APC, albo UDL, i co dalej? Wywieźć daleko poza kolonię, i tam czekać na zbawienie? Albo zabrać ich z planety, na statek krążący po orbicie? Póki jakiś Marines żył, i mógł trzymać w chociaż jednej łapie karabin, póty był tu potrzebny.

Krótko, brutalnie, i na temat. Albo wóz, albo przewóz.

Będąc zaś z kolei na miejscu, w SZPITALU, mieli tu taki sam sprzęt medyczny jak na USS Goliath, nie było więc najmniejszego sensu zabierać stąd rannych, a tym bardziej wycofywać plutonów. Opuszczenie kolonii równało się bowiem z utratą jako takiej kontroli nad “oczyszczonymi” już segmentami placówki. Wtedy należałoby zaczynać wszystko od nowa… oj nie spodobało się to wszystko wielu osobom. Naprawdę wielu…

~

Najpierw wywalono dziurę w ścianie ładunkami wybuchowymi, w jednym ze szpitalnych pomieszczeń. Po przejściu przez ową dziurę do następnego pomieszczenia, sprawdzeniu terenu, i zaspawanie wszelkich bocznych drzwi, wezwano w końcu UDL, i podano naprawdę, naprawdę szczegółowe koordynaty, odnośnie celu, a zgranie wszystkiego trwało niemal kwadrans. Liczył się bowiem każdy metr w każdym możliwym kierunku, nie mogło więc być mowy o pomyłce.

I na szczęście nie było.

Jeden z Cheyenne pieprznął w kolonię rakietą, wywalając niemal dwu metrową wyrwę w zewnętrznej ścianie kompleksu. Dziura była tam, gdzie powinna, i gdy opadł kurz, kolejny UDL podleciał do niej tyłem, otwierając rampę. Na niej z kolei stał drugi pilot owej jednostki, wrzucając ile się dało z przygotowanych wcześniej skrzynek do wnętrza “Azura Station”. 60 sekund… Dwa pozostałe UDL go ubezpieczały… po chwili zaś pierwsza jednostka odleciała, a pojawiła się druga, i na nowo rozpoczęto wrzucanie skrzynek do wnętrza kolonii.

Póki nie pojawiły się Xenomorfy.

Bestie zwabione odgłosami wybuchu, i krążących tuż przy ścianach Cheyenne, wyszły z kolonii, urzędując teraz i na niej. Wspinały się po dachach i po ścianach, kierując się prosto do miejsca zrzutu… wkrótce rozbrzmiały działka latających czołgów, skutecznie rozprawiając się z natrętami, jednak dla UDL zrobiło się już zbyt niebezpiecznie. Przerwano więc akcję zaopatrzeniową, i oddalono się od kompleksu.

Marines uzyskali zapasy, ale i pojawił się problem wtargnięcia w ich bezpośrednią bliskość Xeno z zewnątrz. No cóż, coś za coś, i... Hawkes będzie miał nowy temat do marudzenia.

Oprócz amunicji, łebscy goście z UDL, wrzucili również parę skrzynek z Sentry Gun, co było zbawieniem dla przebywających wewnątrz. Szybko więc rozstawiono automatyczne karabiny pulsacyjne, wycofując się już od dziury. Te z kolei po chwili zagrały swoją piękną melodią, rozwalając w drobny mak, wszelkie natrętne Xenomorfy, chcące dopaść żołnierzy wyrwą w ścianie. Drzwi zaś za sobą zaspawano, zastawiono barykadą, i jak na razie było chyba znowu względnie bezpiecznie.

Cała akcja z dostarczeniem amunicji, była więc bardziej na plus, niż minus?

~

Każdy Marines “na pierwszej linii frontu” otrzymał dwa magazynki z amunicją, oraz trzy granaty: 2x M51A, i 1x M40 HEF. Każdy również otrzymał… zastrzyk. Lekarze chodzili między żołnierzami, wstrzykując im coś, co miało ich trzymać na nogach przez następne kilka godzin.


Niektórzy mieli obiekcje.

- Co to jest? - Spytał jakiś Marine.
- Nie padniesz na pysk, i będziesz mógł nadal dobrze walczyć bez snu... - Wyjaśnił lekarz.
- No ale co to jest??
- Bojowy wspomagacz adrenaliny
- Wycedził wojskowy felczer.
- Ale…
- Nie ma żadnego “ale”, był rozkaz porucznika Wellievera. Skoro Hawkes się wycofał, on wszystkim dowodzi…
- Czekaj, co??
- Nico, i tak już za dużo powiedziałem! Dawaj łapę.



***

- Wiecznie wymyślają coś nowego... - Kovalski kilka razy poruszał ręką, w którą otrzymał zastrzyk.
- Co, boisz się, że ci wyrośnie trzecie jajko? - Zarechotał Salas.
- Trochę kultury, do cholery - Fuknęła Winters - A Korpus wie co robi, i nie przeprowadzają na nas żadnych eksperymentów, więc spokojnie szeregowy - Kobieta zaakcentowała szczególnie ostatnie słowo, a Salas się krzywo uśmiechnął - W trakcie służby miałam już dwa takie zastrzyki, i wszystko było w porządku...

~

- No i dupa - Powiedział do Singa Francis - Amunicja przyszła do nas, a my tu dalej tkwimy, i zostało pomarzyć o bezpiecznym miejscu i odpoczynku. Do tego nas naszprycowali dragami, żebyśmy… sam nie wiem co... - Marine nieco się przymknął pod spojrzeniem Pitsa.

- Jak to nie wiesz co?? Kolejny wspaniały dzień w Korpusie! - Odezwał się jeden z żołnierzy z plutonu Charlie - Oorah?
- Oorah!
- Powtórzyło kilku, właściwie to z automatu, po czym jeden czy drugi z całej grupki się roześmiał. Tak to bywało w wojsku…

~

- JJ?! JJ z Bravo?! Szukam JJ-a z plutonu Bravo! - Po szpitalu krążyła jakaś blondwłosa Marine, wołając za Jacobem.


W końcu zaś, gdy go znalazła…
- Cześć! Jestem Jessy z Alpha. Kazali mi się do ciebie zgłosić, bo reszta zajęta… karabin mi się zaciął, i to chyba coś poważniejszego - Powiedziała dziewczyna, potrząsając wymownie M41A, trzymanym w łapkach - Pomożesz?

~

- Poruczniku? - Siedzącego przy Holon, wsadzonej w komorę z tym cholernym, pieprzonym Facehuggerem na twarzy, Hawkesa zaczepił lekarz z plutonu Charlie, ze… strzykawką w dłoni.
- Podajemy wszystkim stymulant adrenaliny, żeby nie pozasypiać - Wyjaśnił, czekając, czy i porucznik chce z tego skorzystać…

- Plutony uzupełniły amunicję, strat własnych chwilowo nie ma, i dalej się bunkrujemy. Oficerowie chcą zrobić kolejną naradę taktyczną, odnośnie dalszego działania - Powiedział na odchodne lekarz.

Na ekranie Intelligence Unit porucznika Hawkesa, leżącej obok niego na pobliskim stole, z kolei wciąż migał ten sam, najnowszy komunikat, przekazany ze statku na orbicie:

Kod HTML:
Posiłki w liczbie czterech plutonów w drodze. Szacowany
czas przybycia 24h. Utrzymać kolonię i kolonistów za wszelką cenę. 
Zdobyć informacje o obcym androidzie bojowym.

                                         Pułkownik William G. Massey


~

Denise spała na kozetce, przykryta przez da Silvę kocem. Dziewczyna była wymęczona masą wrażeń, jakie dziś przeżyła, ale zresztą i nie tylko ona.

Agnes siedziała przy jednym z komputerów, sprawdzając jakieś dane, co pewien czas zerkając, czy z Veronicą wszystko w porządku. Sama pani Dyrektor z kolei, również siedziała przy drugim komputerze, sprawdzając… sama już nie wiedziała co. Zmęczenie mocno jej się dawało we znaki, i tylko jeszcze chwilowo dzięki chyba jedynie samym nerwom nie zasnęła.

- Ma’am? - Zjawił się przy niej sierżant Reynolds, z dwoma kubkami kawy - Jedna z mlekiem, druga bez… i cukier też mam. No chyba, że woli pani zastrzyk z adrenaliną? Albo po prostu się zdrzemnąć? - Marine wyciągnął z kieszeni dwie saszetki cukru - Ma pani chwilę, żeby ze mną porozmawiać? Wiem, że uważa nas pani wszystkich za idiotów, co nie zmienia jednak faktu, iż jesteśmy na siebie chwilowo skazani…









***

Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 31-08-2020 o 17:45.
Buka jest offline