|
Akial z niewielkimi problemami, ale wdrapał się na najbliższy z lodowych bloków i mogliście ruszyć w głąb labiryntu. Mihael szedł przodem, za nim Draugdin, dalej Astrid i Traivyr. Gdy doszliście do miejsca, w którym przedtem stała dziewczynka, tym razem usłyszeliście jedynie jej zdesperowany głos, dochodzący z korytarzyka po lewej stronie, czyli tam, gdzie wcześniej wam zniknęła. - Nie chcę twojej głupiej lalki! Chcę wracać do domu! Zabierz mnie tam!
Nigdzie jej nie dostrzegliście, a że korytarz wiódł głębiej, podążyliście dalej, zachowując wszelką czujność. Nawet Akial poruszający się po lodowych blokach nie był w stanie dostrzec dziewczynki ze swojej pozycji. W końcu dotarliście do miejsca, gdzie korytarz skręcał w prawo i tam znów pojawiła się szczupła blondyneczka. Jej twarz zdjęta była smutkiem mieszającym się z przerażeniem. - Nie powinniście tu być - tym razem odniosła się do was. A przynajmniej tak się wam zdawało. - Muszę przed nią uciec i wy też powinniście. Nie może was tu być, gdy was zobaczy. Uciekajcie!
Po tych słowach wbiegła w kolejną odnogę korytarza, znikając wam z oczu. Ruszyliście za nią i wtedy wydarzyło się coś osobliwego. Zerwał się zimny, przenikliwy wiatr, temperatura między lodowymi blokami spadła tak, że na waszych policzkach zaczął tworzyć się szron. Akial skulił się w sobie i wbił pazury w lodową strukturę, by się na niej utrzymać.
Nagle w otaczających was lodowych taflach dostrzegliście ruch. Unieśliście broń, jednak mogliście być jedynie obserwatorami historii, którą miał do opowiedzenia labirynt. W lodowych bryłach przewijały się wyraźne, ruchome obrazy, jakbyście oglądali je w magicznym zwierciadle. Czyimiś oczami widzieliście okrucieństwo. Masę okrucieństwa. Widzieliście białowłose kobiety odziane w bladoniebieskie futra, które z uśmiechem na ustach zabijały dzieci, a ich kości mieliły na proch, by potem wypiekać z nich chleb. Przerażone, małe twarzyczki przeskakiwały wam przed oczami.
Wtem obraz się zmienił. Teraz patrzyliście jako postronny widz na dziewczynkę, którą spotkaliście niedawno. Stała wśród ludzi na głównym rynku w jakimś zasypanym śniegiem miasteczku. Była tam też białowłosa, wyniosła kobieta, którą od razu - jakby podświadomie - skojarzyliście z Białą Wiedźmą z Irrisen. Mała odezwała się nagle do kobiety, choć nie usłyszeliście, co powiedziała, a ta z nienawistnym spojrzeniem odpowiedziała coś, po czym chwyciła małą za ramię i pociągnęła na swoje sanie. Dwóch mężczyzn próbowało interweniować, jednak jeden ruch kosturem kobiety wystarczył, by zamienili się w lodowe posągi.
I znów inna wizja. Ciemna chata, zapłakana blondyneczka i kobieta, która ją zabrała. Mała znów coś powiedziała, jednak tamta nie siliła się już na odpowiedzi; w jej dłoni pojawił się nagle długi sopel lodu, który wraziła prosto w lewy oczodół dziewczynki. Widząc to okrutne zdarzenie, Astrid nie wytrzymała i zwymiotowała na śnieg. Co najgorsze, ostatnia wizja powtórzyła się, jednak tym razem zamiast zamordowanej lodowym soplem dziewczynki ujrzeliście po kolei własne twarze. Poczuliście mimowolne ukłucie strachu w sercach, a po kręgosłupach przeszedł wam lodowaty dreszcz.
W tym momencie wszystko się skończyło. Wizje zniknęły, a wy potrzebowaliście chwili, by sobie wszystko uporządkować. I nagle, na końcu korytarza znów ujrzeliście dziewczynkę, jednak tym razem jej lewy oczodół zionął nieprzeniknioną czernią. Popatrzyła na was beznamiętnie, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Wiatr ucichł, a temperatura zdawała się ustabilizować.
Rozmyślając nad tym, co się tutaj stało, ruszyliście dalej, aż w końcu wyszliście z labiryntu na niewielką polankę. Jednak to nie był koniec dziwnych wydarzeń; jakby na pstryknięcie palców dzień ustąpił nagle pola późnemu wieczorowi. Na delikatnym wzniesieniu nieopodal ujrzeliście solidną, acz niewielką drewnianą chatę, w której paliło się światło.
Podchodząc bliżej, dostrzegliście też kolejny, wąski szlak między drzewami, odchodzący na lewo od domku. Co ciekawe, drzwi do chałupy były otwarte i przyglądając się wnętrzu zauważyliście stojące pośrodku krzesło odwrócone tyłem do drzwi. Znajdował się na nim jakiś niewielki kształt, wyglądający jak lalka, jednak nie byliście w stanie do końca tego stwierdzić, nie wchodząc do środka. Na niewielkiej półce przykręconej do ściany stała latarnia oświetlająca pomieszczenie przyjemnym, ciepłym światłem.
|