Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2020, 07:57   #173
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację

Akial z niewielkimi problemami, ale wdrapał się na najbliższy z lodowych bloków i mogliście ruszyć w głąb labiryntu. Mihael szedł przodem, za nim Draugdin, dalej Astrid i Traivyr. Gdy doszliście do miejsca, w którym przedtem stała dziewczynka, tym razem usłyszeliście jedynie jej zdesperowany głos, dochodzący z korytarzyka po lewej stronie, czyli tam, gdzie wcześniej wam zniknęła.
- Nie chcę twojej głupiej lalki! Chcę wracać do domu! Zabierz mnie tam!

Nigdzie jej nie dostrzegliście, a że korytarz wiódł głębiej, podążyliście dalej, zachowując wszelką czujność. Nawet Akial poruszający się po lodowych blokach nie był w stanie dostrzec dziewczynki ze swojej pozycji. W końcu dotarliście do miejsca, gdzie korytarz skręcał w prawo i tam znów pojawiła się szczupła blondyneczka. Jej twarz zdjęta była smutkiem mieszającym się z przerażeniem.
- Nie powinniście tu być - tym razem odniosła się do was. A przynajmniej tak się wam zdawało. - Muszę przed nią uciec i wy też powinniście. Nie może was tu być, gdy was zobaczy. Uciekajcie!

Po tych słowach wbiegła w kolejną odnogę korytarza, znikając wam z oczu. Ruszyliście za nią i wtedy wydarzyło się coś osobliwego. Zerwał się zimny, przenikliwy wiatr, temperatura między lodowymi blokami spadła tak, że na waszych policzkach zaczął tworzyć się szron. Akial skulił się w sobie i wbił pazury w lodową strukturę, by się na niej utrzymać.

Nagle w otaczających was lodowych taflach dostrzegliście ruch. Unieśliście broń, jednak mogliście być jedynie obserwatorami historii, którą miał do opowiedzenia labirynt. W lodowych bryłach przewijały się wyraźne, ruchome obrazy, jakbyście oglądali je w magicznym zwierciadle. Czyimiś oczami widzieliście okrucieństwo. Masę okrucieństwa. Widzieliście białowłose kobiety odziane w bladoniebieskie futra, które z uśmiechem na ustach zabijały dzieci, a ich kości mieliły na proch, by potem wypiekać z nich chleb. Przerażone, małe twarzyczki przeskakiwały wam przed oczami.

Wtem obraz się zmienił. Teraz patrzyliście jako postronny widz na dziewczynkę, którą spotkaliście niedawno. Stała wśród ludzi na głównym rynku w jakimś zasypanym śniegiem miasteczku. Była tam też białowłosa, wyniosła kobieta, którą od razu - jakby podświadomie - skojarzyliście z Białą Wiedźmą z Irrisen. Mała odezwała się nagle do kobiety, choć nie usłyszeliście, co powiedziała, a ta z nienawistnym spojrzeniem odpowiedziała coś, po czym chwyciła małą za ramię i pociągnęła na swoje sanie. Dwóch mężczyzn próbowało interweniować, jednak jeden ruch kosturem kobiety wystarczył, by zamienili się w lodowe posągi.

I znów inna wizja. Ciemna chata, zapłakana blondyneczka i kobieta, która ją zabrała. Mała znów coś powiedziała, jednak tamta nie siliła się już na odpowiedzi; w jej dłoni pojawił się nagle długi sopel lodu, który wraziła prosto w lewy oczodół dziewczynki. Widząc to okrutne zdarzenie, Astrid nie wytrzymała i zwymiotowała na śnieg. Co najgorsze, ostatnia wizja powtórzyła się, jednak tym razem zamiast zamordowanej lodowym soplem dziewczynki ujrzeliście po kolei własne twarze. Poczuliście mimowolne ukłucie strachu w sercach, a po kręgosłupach przeszedł wam lodowaty dreszcz.

W tym momencie wszystko się skończyło. Wizje zniknęły, a wy potrzebowaliście chwili, by sobie wszystko uporządkować. I nagle, na końcu korytarza znów ujrzeliście dziewczynkę, jednak tym razem jej lewy oczodół zionął nieprzeniknioną czernią. Popatrzyła na was beznamiętnie, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Wiatr ucichł, a temperatura zdawała się ustabilizować.

Rozmyślając nad tym, co się tutaj stało, ruszyliście dalej, aż w końcu wyszliście z labiryntu na niewielką polankę. Jednak to nie był koniec dziwnych wydarzeń; jakby na pstryknięcie palców dzień ustąpił nagle pola późnemu wieczorowi. Na delikatnym wzniesieniu nieopodal ujrzeliście solidną, acz niewielką drewnianą chatę, w której paliło się światło.


Podchodząc bliżej, dostrzegliście też kolejny, wąski szlak między drzewami, odchodzący na lewo od domku. Co ciekawe, drzwi do chałupy były otwarte i przyglądając się wnętrzu zauważyliście stojące pośrodku krzesło odwrócone tyłem do drzwi. Znajdował się na nim jakiś niewielki kształt, wyglądający jak lalka, jednak nie byliście w stanie do końca tego stwierdzić, nie wchodząc do środka. Na niewielkiej półce przykręconej do ściany stała latarnia oświetlająca pomieszczenie przyjemnym, ciepłym światłem.

 
Ayoze jest offline