Leśny nie był zaskoczony faktem, że Gustav nie chciał puścić córki na nocną wyprawę. Już się przyzwyczaił, że ludzie chronią swoje szczenięta z uporem godnym maniaka. U elfów było innaczej. Barthaoth zapuszczał się w tajemnicze lasy za namową swej matki i ojca, gdy tylko skończył kilka wiosen. Las był mu bliższy i przyjaźniejszy niźli, to co ludzie zwali domem. Dlatego nie nalegał i specjalnie nie wspierał Wolfganga w rozmowie i tak domyslając się końcowego efektu.
Gdy wyszli z chaty, Szemrzący Strumień oznajmił cicho:
- Wolfgangu, pójdę ja w las aby miejsce ku zasadzeniu znaleźć i ślady wokół polany sprawdzić, coby plugawce przypadkiem w nas nie wdępnęły.
Wystawił pośliniony palec na wiatr po czym stwierdził:
- Jesli się wiatr nie zmieni, to mus nam będzie od tamtych opłotków o zmierzchu ruszyć, żeby od zawietrznej podchodzić. |