Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2020, 21:33   #25
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Nocna napaść wielkim mirum dla całej załogi zakonnej się okazała. Po równo siostry Gertruda i Katerina, bracia rycerze, jak i ci co wartę w tej godzinie mieli uwierzyć w to nie mogli, że takie incydenta na nich spadły. A przecież każden z nich prawdę tę znał, że pogańskie syny jeno właśnie z zaskoczenia i z zasadzki atakują. Nigdy w otwartym polu nie stają, jak to szlachetnym ludziom przystoi. Jeno po nocy, z ukrycia, jako sam diabeł dobrych chrześcijan napadają.
Na szczęście dysputa o tem, co zrobić należy krótka była i w mig decyzję podjęto.

- Trza nam czem prędzej w pogoń ruszyć, bracia -zaordynował Werner von Trier
- Zatem na koń, ruszamy niezwłocznie - tymi słowy dysputa finis swój znalazła.


Niebo ciemne i czarne ziemie okrywało, jakoby pled ciepły. Wiosenna to noc była, ale tego dnia jeno wąski sierp luny okolicę oświetlał. Dobrze porę Sasiny wybrały. Mrok swój płaszcz nad nimi rozpostarł i tym trudniejsze zadanie przed tropiącymi stało.
Przez metrów kilka dość łacno, śladem Sasinów podążać było. Im jednak dalej od obozu tym tropy coraz słabsze i trudniej dostrzegalne. Pośród skał one kluczyły i trud wielki podjąć należało, aby drogi w ciemności nie pogubić.

- Zda mi się bracia, że trud nasz daremny - rzekł von Trier, który wielką ochotę na bitkę miał.
- Zaiste słaba wiara w tym sercu, bracie - odrzekł na to Herman z Turyngii, który ku zaskoczeniu wszystkich także na polowanie ruszył - Jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam?

Werner odgryź się chciał, ale w natenczas Fritz, sługa brata Agilulfa rzekł do ściany kamiennej zbliżając się:
- Panie to koniec. Sasiny albo jakowąś magię użyły i przez skały przeszli, albo tajne wejście się tu jakieś kryje.

Trop doprowadził rycerzy dosłownie pod kamienną ścianę i nikt dalszego tropu podjąć nie umiał. Ślady stóp Sasinów znikały tuż przed wielkim głazem, który w zbocze wzgórza był zanurzony. Na różne sposoby wyjście z tej sytuacji znaleźć próbowano, ale z mizernym skutkiem.
Wiele czasu stracili braci, coby zagadkę tę rozwiązać. Żadnym jednak sposobem rozwiązania znaleźć nie umieli.


Dnia następnego, poszukiwania podjęto. Rezultat jednakowoż takoż samy był. WObec takie stanu rzeczy pośród służebnych plota się rozeszła, że poganie magią władają i w powietrzu rozpływać się umieją.
Zaiste źle to na morale i wydajność pracy wpłynęło. Każden jeden bowiem bardziej na swoje bezpieczeństwo zerkał niż rozumną pracą się zajmował.

Kolejne inspekcyje miejsca, gdzie ślad się urwał nic, a nic nie dały. Po prostu kamień w wodę. Jeszcze większą trwogę w szeregach służebnych to spowodowało, a i czcigodne siostrzyczki zaczęły przebąkiwać, że miejsce na siedzibę zakonu źle wybrane zostało.

Dni mijały z wolna i dzięki Bogu, Sasiny na kolejny atak nie zdecydowały się. Mimo to lęk duży wśród wartowników panował. Mistrz Andreas starał się nad budowniczymi i posługaczami zapanować, ale nawet on przemówić im do rozsądku nie mógł. Legenda o kosmatym diable, co ludzi porywa coraz większą estymą się cieszyła.

Bracia, co przez komtura do zarządzania siedzibą wyznaczeni zostali, nie lada orzech do zgryzienia mieli.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 03-09-2020 o 01:00.
Pinhead jest offline