Gustaw przeciągał rokowania jak się długo dało i nie zamierzał przepuścić Granicznych.
W końcu wpadł mu do głowy pomysł. Coś mu się nie podobało w rozkazach z góry. Nie były takie jak powinny. Gustaw widział Elektorkę i wydawało mu się, że tak cudowna dusza i cała osoba nie może takich rozkazów dawać. Ktoś musiał manipulować co najmniej w tym temacie.
- Pośle.- Odezwał się gdy pojawiły się na horyzoncie krasnoludy.
- Wydaje mi się, że sytuacja się lekko zmieniła. No, ale zapraszam dowództwo na spotkanie. Tylko, że nie mam odpowiednich win na ugoszczenie takich gości.- Po czym postarał się by poseł szybko ruszył do swoich a sam mógł się rozeznać wśród krasnoludów.
Gdy poseł zniknął za linią obrony sierżant ruszył spiesznie do Detlefa i Galeba.
- Witam przyjaciele. Chwała, że już jesteście. Potrzebna nam Wasza pomoc. Jesteście mistrzami w obronie i Wasza wiedza, oraz umiejętności są na wagę złota.- Mówił to dość cicho by najemnicy czy uratowani ludzie nie słyszeli a sam poprowadził ich do jednego z namiotów.
- Tyle razem przeszliśmy i nie raz życie mieliśmy na włosku. Nie chcę rozkazywać bo tu nie o to chodzi. Czas jakiś ustaliliśmy, że jak przyjaciele Ostatni będą ze sobą współpracować. Tylko w oficjalnych sytuacjach pozostaniemy przy zależności wojskowej.- Gustaw mówiąc przyglądał się wojownikom. Na ich rany, otarcia i ślady na pancerzach.
- Może powiecie co Was starało się zatrzymać? No i mam bardzo poufną rozmowę z Wami do przeprowadzenia a mianowicie jaki jest stosunek Władcy Gór do sytuacji obecnej w którą jesteśmy wplątani?- Grunnenberg nie krył pośpiechu gdyż liczył na wprawne oko krasnoludów przy obronnych zasiekach. Zastanawiał się także czy wśród khazadów jest ktoś kto by umiejętnie zerknął na Brocka a w ogóle to chodźmy do niego. Sami zobaczycie.
Na koniec wezwał Roz z prośbą by wybadała czy wśród uchodźców jest ktoś znający się na ziołach czy innych specyfikach by zneutralizować truciznę Brocka. Chłopi często się na takich rzeczach znali a świadectwem nie raz był sam Oleg, teraz leżący w ciężkim stanie. Zamierzał także oddelegować do niego kogoś by się nim zajął by stan co najmniej mu się nie pogorszył.