Ustalenia ustaleniami, ale zawsze znajdzie się ktoś wyrywny. Niby Draugdin miał iść na czele podczas eksploracji labiryntu jednak w ostatniej chwili przed niego wślizgnął się Mihael. Było na tyle wąsko, że trudno było by się wyminąć a nie zamierzali tracić czasu na spory i cofać się by ponownie wejść do labiryntu. Ruszyli do przodu. Na szczęście nie napotkali żadnych przeszkód w dziwnym lodowym labiryncie. Poza pokazem drastycznych i okropnych scen na lodowych ścianach niczego innego nie dane im było doznać. Draugdin wiele rzeczy już widział. Nie był całkowicie odporny na niepotrzebne okrucieństwo i zadawanie bólu jednak wystarczająco potrafił zapanować nad sobą. Astrid jednak nie miała tak silnego... żołądka.
Wyszli z labiryntu na niewielką polankę, na której stała oświetlona chata. I nie było by w tym może nic dziwnego gdyby nie raz że było to w środku leśnej głuszy, a do tego w ciągu jednej chwili z dnia zrobił się wieczór. Tak po prostu i już. Robiło się co raz dziwniej i mroczniej. To musiała być magia to bardzo mroczna magia.
- Nie wiem czy najlepszym pomysłem jest spalenie całej chaty tym bardziej w środku lasu, ale zgodzę się na każde rozwiązanie. Z magią, a szczególnie nekromancką nie ma żartów. Chyba nie jesteśmy na to przygotowani. - Powiedział kapłan.