Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2020, 16:12   #58
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 - Dzień 09 15:15

Czas: Dzień 09; 15:15
Miejsce: “Archimedes”; seg. 12
Skład: Tony, Vicente, Ryan i Alice


Tony, Vicente, Ryan i Alice



Praca w próżniowym skafandrze na pewno było trudniejsza niż w zwykłym kombinezonie roboczym. Niby standard BHP kosmicznych konstrukcji i narzędzi przewidywał, że wszystkie procedury powinny być możliwe do wykonania także w próżniowym skafandrze no ale tak po ludzku było to po prostu trudniejsze. Delikatne operacje trudniej się przeprowadzała przez rękawice kombinezonu, przez szybę hełmu nie wszystko było tak wyraźne, zwłaszcza małe detale, jak oglądane własnymi oczami a plecak tlenowy po dłuższym czasie zaczynał po prostu ciążyć i przygniatać do ziemi. Niemniej każdy kto przeszedł kurs astronauty choćby na poziomie podstawowym musiał takie manewry zaliczyć.

Przez ostatnie kilka godzin nie dało się ukryć, że mózgiem i sercem zespołu stała się wytatuowana inżynier pokładowa. To wokół niej skupiali się trzej koledzy którzy wykonywali jej polecenia. W końcu chodziło o naprawy a było jasne, że Alice ma tutaj największe kwalifikacje nie tylko z ich czwórki ale z całej załogi “Aurory”.

- No chyba się da. Nie wygląda tak tragicznie. Ale będę musiała przy tym pogrzebać. - tak to ze trzy godziny temu oszacowała Alice gdy w końcu spotkali się w maszynowni 12-ki i sobie mogła w świetle latarki i lighsticków obejrzeć tą maszynownie. Nie wyglądała źle. Mimo panującego chłodu i ciemności nie dostrzegła gołym okiem żadnych krytycznych uszkodzeń. Przydałaby się diagnostyka od programu serwisowego. No ale program serwisowy nie działał bez działających komputerów a komputery bez energii jaka płynęła z mini reaktora. I tak dzięki tej kwadraturze koła musieli zacząć od podstaw czyli własnoręcznie i na oko.

No i tak to zeszło. Na Alice spadła ta najprecyzyjniejsza część roboty. Gdzie potrzeba było ręki inżyniera pokładowego. No ale z trójką pomocników było łatwiej, szybciej, jaśniej i raźniej. Co by nie mówić po ciemku ten cichy, mroczny kombinat mocy przypominał jakiś kosmiczny grobowiec. Tylko cisza, bezruch i jakieś masywne kształty wyłaniające się w świetle latarki albo oświetlone bladym światłem lighsticków. Więc czyjeś towarzystwo, jakaś przyjazna sylwetka w podobnym kombinezonie na pewno dodawała otuchy. Pewnie po części dlatego kosmiczne BHP zalecało pracę przynajmniej w duetach o ile to tylko możliwe.

A przez ostatnie 3 godziny koledzy Alice musieli odkrywać jakieś panele, wymieniać jakieś komponenty, sprawdzać czy kontrolki się świecą, czy prąd płynie albo coś odblokować, czasem nawet siłowo. W większości wydawało się, że takie manewry nie przynoszą żadnego wymiernego efektu ale jednak według Alice posuwali się w pracach do przodu.

- Długo wam jeszcze zajmie? Tak pytam bo trochę się zbliża termin powrotu. - z kwadrans temu Chris delikatnie przypomniała o sobie i planowanym powrocie na frachtowiec. Faktycznie zużyli już większość zaplanowanego na eksplorację czasu. Planowy czas odlotu ze zdewastowanej stacji kosmicznej się zbliżał. Ale według inżynier pokładowej zbliżał się też moment ponownego uruchomienia generatorów.

Z jakąś godzinę wcześniej do Vicente’a wrociły drony. Wykonały skan 12-ki. Dalej było sporo białych plam, tam gdzie małym dronom nie udało się wlecieć choćby z powodu zamkniętych drzwi. Ale i tak zmapowany sektor dawał pojęcie jak rzeczywiście on wygląda. Co prawda bez świateł i gwaru głosów, ludzkich sylwetek to każdy fragment kosmicznej konstrukcji wydawał się pusty, bezludny i przyprawiający o gęsią skórkę. Ale poza tym ta 12-ka chyba wyglądała całkiem nieźle. Te szacunki z sond jakie od zewnątrz skanowały stację wydawały się trochę przesadzone. O ile w tych niedostępnych dla ADR rejonach nie kryły się jakieś katastrofalne zniszczenia to ta dostępna część wyglądała nieźle. Prawie nie było śladów pożarów, eksplozji czy osuwisk. Owszem, te sale i korytarze wyglądały jak pobojowisko po jakichś zamieszkach. Pozostawione same sobie na całe lata albo i dekady. Ale mimo wszystko wyglądało to całkiem przyzwoicie. No i do symulacji jakie wcześniej informatyk przeprowadzał na mostku “Aurory” to już miał całkiem dokładne dane chociaż z jednego segmentu. Jak na razie system łączności przy pomocy kabla sprawdzał się bardzo dobrze. Nie mieli problemów porozumiewać się między sobą czy z Chris jaka była na pokładzie “Black Hawka”.

- No to uwaga. Trzymajcie kciuki. - mruknęła Alice przywołując trójkę kolegów na ten moment. Wydawało się, że co się dało zrobić to zrobili, co się dało naprawić, sprawdzić, odblokować, wymienić no to zrobili. Czas było na próbę czy to przyniosło jakiś efekt i tak jak prosiła Alice, trzymac kciuki by jednak przyniosło. A AJ zostało szarpnąć za dźwignię i też mieć nadzieję, że ostatnie 3 godziny nie spędzili w tych katakumbach na darmo.

I stała się światłość!

Najpierw coś tam zamruczało w ciemnościach. Jakby budził się z hibernacji jakiś mechaniczny golem. Potem coś bliżej. Energia z lokalnego generatora niczym serce zaczęło pompować energetyczną krew po energetycznych żyłach ożywiając ponownie kolejne elementy. Jakiś panel zaczął świecić bladym światłem. Jakaś diodka. Ale w parę chwil stała się światłość. I chaos.

Uwaga! Cała załoga opuścić pokład! Krytyczna awaria! Cała załoga opuścić pokład! Proszę zachować spokój i postępować zgodnie z procedurami ewakuacji!

W ciągu paru sekund jakich generator potrzebował na ożywienie okolicznych systemów stała się światłość. Zapaliły się lampy więc wreszcie maszynownię dało się oglądać w naturalnych barwach a nie tylko przy latarkach i light stickach. Ale też ożyły alarmujące żółte koguty zwiastujące sytuację alarmową a przez głośniki dobiegł skoncentrowany, kobiecy głos lektora jaki widocznie odtwarzał ostatnią wiadomość i sytuację.



Czas: Dzień 09; 15:15
Miejsce: mostek
Skład: Agnes


Agnes



Na mostku przez ostatnie godziny panowała cisza i spokój. Nikt i nic nie przeszkadzało Agnes w pełnieniu dyżuru. Może poza humorzastym sierściuchem jakiemu chyba mostek się znudził bo drapał drzwi i miauczał pod nimi aby go wypuścić. Ale nomen omen coś zaczęło się dziać. Na “Archimedesie”. Skanery sond a zaraz potem i frachtowca wykryły zwiększona emicję fal elektromagnetycznych w widzialnym dla ludzkich zmysłów paśmie. Okazało się, że segment oznaczony na schemacie jako 12-ty rozjarzył się światłem. Na tle dominujących zniszczeń i ciemności jaki to od paru godzin przekazywały sondy to była zauważalna odmiana. A właśnie do 12-ki był przycumowany “Black Hawk” gdzie czwórka załogantów wysiadła by przeprowadzić rekonesans na zdemolowanej stacji.

A póki co sondy mapujące Antaresa 99 wykonały większość roboty. Za jakieś 2, może 3 godziny powinny przedstawić komplet map tego satelity gazowego giganta. Ale już teraz było co oglądać i analizować. Okazało się, że glob ma całkiem bogatą geologicznie powierzchnię. Sporo kraterów uderzeniowych, zapewne starych z epoki gdy kształtował i porządkował się ten system gwiezdny. Do tego mimo, że glob był o wiele mniejszy od Ziemi to musiał być aktywny geologicznie. Widać było zaschnięte potoki lawy. Chociaż to musiało być dawno temu. Satelita mógł mieć też zapewne żelazne jądro przez co geologicznie był miniaturką Ziemi i wytwarzał słabe ale jednak własne pole elektromagnetyczne co poniekąd powinno chronić powierzchnię przed szkodliwym, kosmicznym promieniowaniem. Zwłaszcza na biegunach. Ale nie aż w takim stopniu jak to miało miejsce na trzeciej planecie od Słońca. Sam księżyc był jednak na tyle blisko gazowego giganta wokół którego krążył, że kąpał się w energetycznej tarczy ochronnej jaki ten roztaczał daleko wokół siebie co też pomagało chronić powierzchnię Antares 99 przed szkodliwym promieniowaniem.

Skan z orbity pokazywał, że na dnie kraterów, szelin i kanionów atmosfera była gęstsza niż na wyższych, bardziej wystawionych na działanie wiatru słonecznego powierzchniach. Nadal to było bardzo rozrzedzone powietrze, takie jakie na Ziemi było w stratosferze ale jednak gęstsze niż na wyższych rejonach tego księżyca. Atmosfera była bardzo pierwotna. Amoniak, metan i inne proste związki. Ale też i woda która również była jednym z najprostszych i najpowszechniejszym związków chemicznym w kosmosie. Chociaż w takich temperaturach i rozrzedzonym powietrzu to nawet na dnie kanionów musiała występować w postaci śniegu i lodu. Niemniej komputer przypuszczał, że pod powierzchnią, dzięki mechanizmom pływowym planety, prawdopodobnie występuje ona w stanie płynnym. Tylko na razie nie było wiadomo jak głęboko pod powierzchnią. Może jakieś odwierty albo jakby pobrać próbki z jakiejś głębokiej jaskini…
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline