Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-08-2020, 21:55   #51
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Po dokładnym sprawdzeniu, czy broń krótka i długa jest właściwie zabezpieczona i czy dodatkowe ogniwa plazmowe, kolimator czy wskaźnik laserowy nie są zbyt luźno przymocowane do karabinu, Ryan siadł na swoim miejscu w dropshipie, zapiął pasy i poprosił Chris o streaming obrazu z sond, które badały Archimedesa. Stacja była ogromna, kilkukrotnie większa niż jakakolwiek podobna instalacja, którą widział, czy o której czytał. – Mają rozmach, skurwysyny… - mruknął przyglądając się kilometrom plastalowych ścian. Nie rozmiar go jednak interesował, nie ogólny wygląd czy projekt. Jego czujne oczy wypatrywały kilku detali. Każda korporacja umieszczała na swoich stacjach loga. Zazwyczaj przy każdym lądowisku czy miejscu dokowania. W razie gdyby ktoś chciał budować stację w tej samej lokalizacji, emblematy z logiem mówiły jasno: Siemanko frajerzy, byliśmy tu pierwsi, lećcie sprawdzić, czy nie ma was w innej części kosmosu. Sayonara!
Oczywiście zdarzało się, że stację robiła jedna korporacja a użytkowała druga – po fuzji, wykupie akcji czy innym agresywnym przejęciu jednej firmy przez drugą. Jednak Ryanowi zależało na jakiejś podstawowej informacji, kto był zamieszany w budowę Archimedesa. I czy była to znana mu korporacja, czy jakiś nowy, nieznany gracz, który wybił się na rynku. A kto użytkował stację, tego zamierzał się dowiedzieć już w środku.

Dokowanie odbyło się bez przeszkód. Ryan założył hełm i uszczelnił kombinezon, następnie odpiął pasy i podniósł się z miejsca. Kiedy Alice otworzyła zewnętrzne wrota, zaproponował, że pójdzie z nią do śluzy i otworzy wewnętrzne. Ruszyli do małego, ciemnego pomieszczenia. Ochroniarz włączył lampę będącą na wyposażeniu hełmu a następnie aktywował kamerę.
- Vicente, test kamery. Masz wyraźny obraz? – nadał na wewnętrznym.
Przyjrzał się odczytom z czujników kombinezonu, które były wyświetlane na HUDzie. Mroźno, brak ruchu ale powietrze jakieś jest.
- Zamykamy wewnętrzne – zameldował i zabrał się za małą kierownice zamykającą właz, taką samą, jaką posłużyła się Alice, tylko będącą w śluzie. Co było za wewnętrznymi drzwiami? Ochroniarz nie spodziewał się niebezpieczeństwa, ale wolał być ostrożny. Nie chciał się nadziać na system strażniczy, który jakiś cudem miał jeszcze zapasy energii.
- Otwórzmy wewnętrzne częściowo, zerknę co jest w korytarzu. Potem otworzymy do końca i można ruszać na zwiady – zaproponował Alice.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 22-08-2020, 07:13   #52
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 09 - Dzień 09 11:00

Czas: Dzień 09; 11:00
Miejsce: “Archimedes”; seg. 12
Skład: Ryan i Alice


Ryan i Alice






Trochę creepy. Tak to wyglądało po drugiej stronie włazu. Obu. Ciemność jaka niczym niewidzialny atrament nocy pochłaniała wątłe promienie latarek. Ale jednak nie całkowicie. Coś jednak widać było w tych plamach światła. A przede wszystkim widać było światła drugiej sylwetki. Co zdecydowanie dodawało otuchy w tym obcym świecie.

Gdy pierwsza dwójka załogantów z “Aurory” znalaza się w śluzie musieli zamknąć zewnętrzny właz. Ten metaliczny odgłos miał w sobie coś szarpiącego nerwy. Niby tylko zamknięcie włazu. A jednak jakoś trudno było nie wiedzieć, że reszta znajomego świata jest za grubymi blachami plaststali i ogranicza się do wątłych promieni światła wpadających przez małe okienko we włazie. Poza tym byli sami. I mieli swoją robotę do zrobienia.

Wnętrze śluzy wyglądało skromnie. Co nie było dziwne. To było przecież typowo funkcjonalne pomieszczenie w jakim załoga czy goście mieli spędzać tylko chwilę. Tylko normalnie wszystkim powinny się zająć komputery i automaty. Teraz zaś wszystko tonęło w zmrożonej ciemności strasząc ponurym bezwładem. No ale nie mieli za zadanie zwiedzać samej śluzy.

Tym razem do kolejnego włazu podszedł Ryan. Zawodowy kontraktor wydawał się bardziej predysponowany do zmagania z mechanizmem ręcznego otwierania włazu. Gdy otworzył klapkę za jaką było metalowe koło pokryte gumiastą powłoką antypoślizgową światło latarki dostrzegło na instrukcji w czterech językach i obrazkowej coś co wyglądało na logo firmy. Chociaż nazwa “Zeus Co.” nic mu nie mówiła. Sam mechanizm otwierania drzwi stawił mu opór ale tylko na parę chwil sapania napierania ramionami na małe koło sterowe. A właz kawałek po kawałku przesuwał się w bok chowając się w ścianę. Kiedyś jak działały te wszystkie automaty i była energia to się nawet czegoś tak nudnego jak drzwi to nie zauważyło. Ale wystarczyło wyłączyć prztyczek i te same włazy robiły się nagle zauważalną przeszkodą.

W końcu jednak mięśnie Ryana pokonały bierny opór mechanizmów drzwi wewnętrznych i droga do trzewi stacji stanęła otworem. Na samym początku w światłach latarek ukazał się krótki korytarz. Taki na kilka kroków. Potem były krzyżówki. No i droga prosta dalej i każda kolejna w lewo lub w prawo. Te boczne pewnie biegły wzdłuż obwodu stacji a ta na wprost powinna biec ku jej wewnętrznym sektorom.

Widząc jak najpierw ona sama a potem Ryan się mocują z tymi opornymi mechanizmami włazów Alice zorientowała się, że mogłaby chyba nieco spróbować to usprawnić. Trochę musiałaby pogrzebać i zostać przy tych włazach no ale mogła spróbować zdjąć panele przy framugach włazu i psiknąć trochę tu i tam odrdzewiaczem i odmrażaczem. Może by pomogło. Bo w krytycznej sytuacji ktoś mógł nie mieć czasu albo siły by mocować się z tymi kółkami do włazów. Sama ledwo dała radę z zewnętrznym włazem a i Ryan chociaż wydawał się silniejszy od niej też dobrą chwilę mocował się z tym drugim włazem.

Ryan zaś miał przed sobą dziewiczy teren. Na razie wyglądało to jak jakiś korytarz podczas awarii zasilania. Cisza, ciemność i bezruch. No i mróz. Widział oszronione ściany, podłogi i właściwie wszystko. Widocznie atmosfera była czyli ten sektor nie utracił hermetyczności. Ale według czujników skafandra temperatura sięgała -125*C. Taki mróz mógł zamrozić człowiekowi płuca. Jak nie za pierwszym haustem, to drugim, trzecim i w końcu zamroziłby człowieka od środka albo go udusił. Niemniej mimo wszystko to nie była temperatura próżni więc i tak było cieplej niż na zewnątrz chociaż na ludzkie standardy to panowało śmiertelne zimno.

No i efekt porzucenia. W na podłodze leżały jakieś ubrania. But. Zdeptany kubek z automatu. Jakiś flak chyba starej reklamówki. I tego typu śmieci po ludziach którzy tu przebywali. Mieszkali, żyli, chodzili, rozmawiali po tych korytarzach. A teraz była cisza, ciemność, mróz i bezruch. Aż ciarki przechodziły po plecach.


---


Mecha 09

Otwieranie włazu (Siła): Kostnica 6 > (8+1) = 3 suk > m.suk


---



Czas: Dzień 09; 11:00
Miejsce: dropship
Skład: Tony i Chris (kabina); Vicente (ładownia)


Tony, Chris i Vicente



Tony siedział obok Chris w kabinie i mógł obserwować to samo co ona. Kabina pilotó w porównaniu do ładowni dropshipa była istnym, mobilnym centrum dowodzenia. Można było zarówno odbierać to co skanery i radio z zewnątrz jak i to co było widać z wewnątrz ładowni no albo kamer w skafandrach. Więc chociaż obraz przekazywany od pierwszej dwójki jaka znalazła się na stacji trochę się trząsł wraz z ich ruchami to jednak dość dobrze przekazywał co tam się dzieje. Na razie widać było głównie ciemność. I ściany czy podłogi. Widocznie weszli do śluzy a potem do pierwszego korytarza za nią. Poza tym jakoś nic strasznego się nie stało. Nic nie wybuchło, nic ich nie zaatakowało, nikt nie wysłał im żadnych nowych sygnałów zdradzających zainteresowanie drużyną gości.

Vicente został w ładowni. A raczej w kołnierzu jakim był połączony dropship i zewnętrzny właz stacji. Przez małą szybkę włazu widział jak pierwsza dwójka najpierw zamyka od środka zewnętrzny właz. Potem rozgląda się po śluzie by zacząć zmagać się z kolejnym mechanizmem ręcznego otwierania drzwi. No i jak te powoli odsuwają się w bok framugi. Wreszcie jak dwie sylwetki w skafandrach i z plecakami przechodzą do wewnętrznych rejonów stacji. Gdzieś tu już zaczął bardziej widzieć odbicie własnych świateł skafandra niż światła tej pierwszej dwójki.

No ale miał na swoim holo ekranie obraz przekazywany z kombinezonów innych. Widział może nie to samo co oni ale raczej co ich nahełmowe kamery przekazywały na pokład dropshipa. Na razie obraz i reszta sygnałów przychodziły bez zakłóceń. Ale w końcu w linii prostej dzieliło ich może tuzin czy dwa kroków. Chociaż zorientował się, że budowa stacji będzie im utrudniać komunikację. Czekając na to co się stanie dojrzał tabliczkę informującą o zwiększonym bezpieczeństwie dzięki użyciu nowoczesnych materiałów w tym nanokryształów. Słyszał o tych nanokryształach. Dość cienka warstwa natryskiwana na coś, dajmy na to na grodzie czy poszycie statku czy stacji albo nawet skafandrów próżniowych. Skutecznie miała chronić przed kosmicznym promieniowaniem jonizującym co pozwalałoby zaoszczędzić na masie i grubości samych konstrukcji. Same plusy. Chociaż technologia była dość nowatorska a więc i droga. Mało kto mógł sobie na to pozwolić. A tu proszę. Jeśli to nie był jakiś slogan reklamowy to ktoś tu sobie walnął nanokryształową warstwę po całości. Na całe te 3-km kółko kręcące się w bezimiennym kosmosie. Droga sprawa. Ale skutkiem tego było słabsze przenikanie wszelkich sygnałów, także radiowych co mogło właśnie dodatkowo utrudnić komunikację. A co do komunikacji to o ile widział na jednym z wyświetlanych ekranów na swoim tablecie to skanery dropshipa nadal nie wyłapywały żadnej aktywności. Cisza, mróz i bezruch.


---



Czas: Dzień 09; 11:00
Miejsce: mostek
Skład: Agnes


Agnes



Trzy sondy robiły swoje i niestrudzenie szybowały 300 km nad powierzchnią Antaresa 99 kawałek po kawałku mapując jego powierzchnię. Agnes więc miała przyjemność oglądać jak człowiek mapuje pierwszy obiekt w tym systemie i to położonym tak daleko od macierzystej cywilizacji. Gdyby jakoś udało się przesłać te dane w stronę najbliższych skolonizowanych światów pewnie by to było coś. No ale jednak dopiero za jakieś dwa czy trzy stulecia gdy sygnał tam dotrze. I będzie wciąż czytelny. Na razie sondy według przewidywanego grafiku powinny skończyć skan księżyca za kilka godzin. Trochę po tym jak Tony planował najpóźniej wrócić na “Aurorę”.

Na dropshipie chyba na razie wszystko było dobrze. Widziała na ekranach skanów jak niewielki symbol pulsował prawie w tym samym miejscu co sygnatura “Archimedesa”. No i z kwadrans temu Chris przysłała komunikat, że zadokowali i przymierzają się do otwarcia pierwszego włazu. Z sond jakie krążyły wokół stacji widziała smukłą bryłkę “Black Hawka” przycumowanego do burty stacji no ale sondy już nie pokazywały co tam się dzieje w środku. Chyba, żeby poprosić obsadę wycieczki by dokleili sygnały z kamer skafandrów pod nadajnik “Black Hawka”. To by dropship wysyłał je razem z resztą komunikacji i na mostku “Aurory” można by oglądać to co pokazują kamery skafandrów wycieczkowiczów.

Sama jednak mogła skorzystać z jednej z czterech sond by zwiedzić sobie profil poprzeczny przez stację jaki można było podziwiać po wyrwanych segmentach 2-gim i 10-ym. Wyrwy były spore. Na tyle duże, że sonda wielkości nieco zdeformowanej torpedy mogły na spokojnie tam wlecieć. Opóźnienie sygnałów było minimalne więc obraz był przekazywany praktycznie na bieżąco. Podobnie w razie potrzeby sytuacja wyglądała w odwrotną stronę gdyby ktoś chciał z frachtowca sterować sondami.

Już wcześniejsze obrazy przesłane przez sondy pokazywały sporo z tego obrazu zniszczeń. Ale dopiero jak Agnes przejęła kontrolę nad jedną z sond mogła skierować ją do wnętrza wyrwy. Przypominało to sterowanie modelem latającym. Tylko takim dłuższym niż wzrost dorosłego no i z odległości liczonej w paru tysiącach kilometrów. A na wyświetlanych ekranach te tysiące kilometrów kosmicznej próżni dalej widziała jak latający dron powoli wlatuje w przestrzeń wyrwy i przesyła obraz.

Obrazy były o tyle fascynujące co niepokojące. Nie licząc budowy w orbitalnych stoczniach to wewnętrzna struktura stacji czy statku nie była widoczna z zewnątrz. No chyba, że właśnie zdarzyła się jakaś katastrofa co odsłoniła całe sektory takiej budowy wewnętrznej. I widocznie na “Archimedesie” się zdarzyła taka katastrofa. Jakaś siła wyrwała potężne kęsy z kołowej struktury stacji odsłaniając jej przekrój. I w ten przekrój właśnie zaglądały elektroniczne oczy i uszy sondy a na mostku nawigator frachtowca mogła je oglądać własnymi oczami.

Widziała kolejne poziome, mniej więcej równe linie pokładów. Rozszarpane ściany, podłogi, przewody, obecna połowa na zawsze rozerwana z oderwaną połową. Czasem przelatywał jakiś kosmiczny śmieć z resztek tej stacji. Czasem wielkości paznokcia, tych było pełno. A czasem to był jakiś cholerny dźwigar jakby mógł nieźle namieszać gdyby trafił taką sondę czy dropshipa. Ale skany, systemy alarmowe i manewrowe operatora pozwalały zawczasu dostrzec takie potencjalne zagrożenie. A większość przelatywała sobie gdzieś dalej poza marginesem bezpieczeństwa.

Wśród tych zniszczeń sonda znalazła dwa miejsca które mogły prowadzić do trzewi stacji. Jedna to była w rozerwanym 2-gim segmencie. Jakaś wyrwa w większym pomieszczeniu. Na ile wskazywał pomiar to na tyle duża, że człowiek w skafandrze chyba powinien móc w nią wlecieć. A tam wewnątrz już było zdehermetyzowane ale jakieś większe pomieszczenie. Może magazyn, może sala gimnastyczna czy cos takiego większego niż standardowe kajuty i pokoje. Jak nie było zdewastowane to może tam były jakieś włazy co dałyby się otworzyć i nimi można było dostać się do środka w stronę 1-go segmentu.

Drugim był jakiś korytarz w resztkach rozerwanej 10-ki. Właściwie to nawet jakiś większy tunel jakby jakieś metro czy inna kolejka. Na swobodnie człowiek w skafandrze powinien móc tam wlecieć. Tunel prowadził w stronę 11-ki. Kto wie? Może dało się tamtędy dotrzeć w trzewia stacji albo ewakuować gdyby zaszła taka potrzeba a inne drogi były odcięte.

Jak w tych wyrwach poradziłby sobie dropship to już pewnie lepiej wiedziałaby jego pilot. Jak blisko dałoby się podlecieć. W samą wyrwę chyba powinien móc wlecieć chociaż jak blisko tych poszarpanych krawędzi to nie była pewna. Ale pewnie nawet jak niezbyt blisko to zawsze można było wysadzić załogę i mogła ona podlecieć “pieszo” na wskazany adres.

Właściwie mogła nawet spróbować wysłać tam drona. I w tą szczelinę i tunel. Chociaż to już była bardzo precyzyjna robota. Mogła ryzykować uszkodzenie, może nawet utratę sondy. Albo to, że się zaklinuje czy nie będzie się mogła odwrócić czy zawrócić co też może zaowocować tym, że sonda nie wydostanie się samodzielnie. Z drugiej strony nawet wokół stacji miała jeszcze trzy inne sondy, wokół księżyca mapowały trzy kolejne a w zapasie w hangarze “Aurory” miała kolejne trzy. Rozważania nad dalszymi krokami przerwało jej ciche miauknięcie i ocieranie się czegoś ciepłego i puchatego o nogi.


Czas: Dzień 09; 11:00
Miejsce: ogród
Skład: Seth



Seth



Właściwie obserwowanie jak rośnie trawa było mało interesujące. Albo patrzeć jak usycha. Po śniadaniu udało mu się załadować znalezionego z Agnes “Green Killera” na automatycznego ogrodnika. Robot wielkości mobilnej pralki ruszył do pracy z robocią obojętnością. Przez drzwi ogrodu widać było jak się klekocze na boki rozpylając zielonkawą mgiełkę. To co wcześniej oczyściła Zeeva, Ryan i Jericho wystarczyło by robot jeździł po tych wyciętych i wyrąbanych ścieżkach i robił swoje.

Bez Alice nie bardzo było co liczyć, że ktoś będzie umiał wymienić tą instalację pod podłogą. No ale rozpylenie pestycydu powinno wytruć całą drobnicę w ciągu kilku dni. Pierwsze widoczne gołym okiem efekty powinny być widoczne już w obiad a najpóźniej w czasie kolacji. Chociaż środek pełnię mocy powinien objawić za dwie, trzy doby gdy zielsko już powinno schnąć na potęgę. Ale na razie to było widać pracującego ogrodnika.

Na razie do ogrodu nie bardzo był sens wchodzić. Temperatura nadal oscylowała wokół 55-60*C i panowały tropiki podobne do sauny. No a robot rozpylał trujące opary. Wejście do środka bez skafandra byłoby teraz mało rozsądne. Dlatego też przepisy wymagały by odciąć takie wytruwane pomieszczenie od reszty co w praktyce oznaczało zamknięcie ogrodu na cztery spusty. Trochę problematyczne robiło się wywietrzenie tych trujących oparów po skończonych opryskach. Bo normalnie zajmowała się tym ta aparatura jakiej wciąż nie zdążyli wymienić na nową. Być może jakoś dałoby się manipulując klimatyzacją na korytarzach by to jakoś przedmuchać no ale lekarz nie bardzo był w tym ekspertem. Pewnie najlepiej w tym orientowałaby się Alice. No ale inżynier poleciała na “Archimedesa”. By z nią nawiązać kontakt trzeba by z mostku albo poczekać aż wróci. Chociaż to nie było nic pilnego bo według instrukcji pestycydy i tak powinny bez skrępowania działać przez 12 do 24 h nim się je usunie. Tyle czasu powinny działać by osiągnąć pełnię mocy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 22-08-2020 o 07:52.
Pipboy79 jest offline  
Stary 26-08-2020, 21:25   #53
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Nawigatorka postanowiła skorzystać z nowej sytuacji i ulokowała się wygodnie na mostku. Plusem zostania na miejscu była większa ilość miejsca oraz dowolność w wykorzystaniu czasu.
Sondy przekazywały obraz z kilku miejsc naraz, co było dezorientujące, więc Agnes postanowiła skupić się na jednej rzeczy naraz. No może dwóch, jeśli coś ciekawego się pojawi. Powiększyła widok stacji, zastanawiając się przez chwilę, co wybrać.
"Wycieczka" chyba radziła sobie na razie dobrze, przynajmniej tak wynikało z komunikatów i Agnes postanowiła im nie przeszkadzać. Skierowała sondę w stronę większej wyrwy-korytarza. Sądziła, że tam może znaleźć więcej wskazówek. Może maszyny... Może rzeźby... Może... Ciała...
Wzdrygnęła się. Nigdy nie lubiła takich rzeczy. Niby każdy musi pewnego dnia odejść, ale lepiej później niż wcześniej.
Wzięła łyk kawy, poprawiła poduszkę i skupiła się na ekranach.
Początkowo nawet nie zwracała uwagi na miauczenie, ale ostatecznie postanowiła pogłaskać stworzenie, które przypałętało się do tej części statku.
- Jak coś się stanie, to będzie na ciebie. - uśmiechnęła się. - Masz mi przynieść szczęście, bo jak nie, to będę zła.
Przeciągnęła się ostatni raz i z ostrożnością zaczęła sterować sondą.
 
BG jest offline  
Stary 28-08-2020, 21:48   #54
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Post wspólny - gracze i MG

Dropship / Archimedes

- Proszę o pozwolenie na przejście na stację - odezwał się informatyk, przyklejony teraz do włazu Archimedesa. - Chris, wyszukaj w bazie, czy coś wiemy na temat “Zeus co”.

- Alice, Ryan... Zamknijcie tamten właz i otwórzcie nasz - powiedział Tony. - Dołączymy do was. Chris, przekaż na Aurorę, że dostaliśmy się do środka.

- Na pierwszej krzyżówce i w widocznych korytarzach czysto. Brak ruchu - Ryan podzielił się na kanale wewnętrznym obserwacjami z wstępnego rekonesansu. - Zaraz wam otworzę - dodał biorąc się za mechanizm zamykający wewnętrzne drzwi.

- Dobrze. - pilot skinęła swoją blond głową i zaczęła coś majstrować przy pulpicie pewnie wstukując odpowiednie hasło do wyszukiwania.

Gdy tylko Alice i Ryan zamknęli się w śluzie Vicente naparł na pokrętło włazu ze swojej strony. Mechanizm włazu stawił informatykowi zauważalny opór. Ale udało mu się go przezwyciężyć chociaż musiał się postarać. Ale chwilę potem metalowe koło stopniowo odsunęło właz ukazując dwie sylwetki w skafandrach próżniowych. Zaś Ryan i Alice mogli dostrzec podobną sylwetkę Vicente stojącą w giętkim łączniku prowadzącym do dropshipa.

Vicente wsunął się do śluzy i czekając na Tony'ego wyjął z plecaka trzy ADR’y.

- Puścimy je przodem, zmapują korytarze - wyjaśnił.

- Dobra. Warto mieć jakąś orientację i wiedzieć gdzie będziemy się poruszać - zgodził się Ryan.

Gdy Tony zamknął za sobą przejście do śluzy, Ryan otworzył ponownie wejście na Archimedesa. Informatyk wziął do ręki po kolei każdego z ADRów, okrągłą, gładką i zimną kulę zamkniętą w gładkim pancerzu, naszpikowaną elektroniką, wielkości piłeczki do tenisa ziemnego, i szepcząc coś do nich czule puścił w powietrze. ADRy zabuczały cicho polem magnetycznym i pomknęły w otwarty korytarz, rozdzielając się w trzy strony na jego rozdrożu. Na holo rzucanym przez opaskę na dłoni Vicente zaczęła się tworzyć mapa 3D. Drony miały wbudowany system autopowrotu w razie wykrycia zagrożenia, czy straty sygnału ale mimo tego informatyk obserwował ich poczynania, żeby móc zareagować w porę i je odwołać.

No to ADR poleciały. I na swoim ekranie Vicente widział jak powoli pojawia się mapa bazy. Owalny kształt korytarzy zgodny z obłą linią stacji. Schody na górę i na dół. Tam się drony rozdzieliły gdy jeden poleciał na górny poziom, drugi na dolny a trzeci dalej kontynuował przelot obecnym poziomem.

Z tego co było widać na tych pierwszych krzyżówkach to byli na poziomie równikowym jaki zazwyczaj oznaczano jako “poziom 0”. No i tutaj widocznie też tak było. Nie było to zbyt dziwne, często na tym poziomie umieszczano miejsca do dokowania. I musieli być na pograniczu segmentów 12 i 11-go. Ten 12-y to chyba był poziom mieszkalny i rekreacyjny sądząc po napisach kierujących do różnych miłych, słonecznych nazw jakimi często nazywano właśnie takie osiedla mieszkalne. A do 11-ki kierowały strzałki na jakieś kluby, restauracje, siłownie i tam gdzie pewnie mieszkańcy mogli spędzić wolny czas po pracy.

Vicente wpatrywał się zafascynowany w tworzący się schemat połączeń.

- Któryś obszar nas interesuje szczególnie? - spytał. - Skanowanie może trochę potrwać. Jeden sektor nawet do kilku godzin, w zależności od napotkanych przeszkód i stopnia skomplikowania korytarzy.

- Powinniśmy jak najszybciej dotrzeć do głównego ośrodka sterowania Archimedesem - powiedział Tony. - Interesuje nas zasilanie i historia stacji - dodał. - W centrum powinniśmy też znaleźć cały schemat Archimedesa. Reszta jest, w tym momencie, mniej ważna.

Informatyk oderwał wzrok od holo i spojrzał na kapitana.

- Czyli gdzie? - w jego głosie dało się wyczuć lekką irytację. - Zasilanie zapewne jest w centrum stacji. Może trzeba było tam zadokować? Chyba, że chcesz tam się dostać przez dziesiątkę...

Sanchez przekierował drony, dwa żeby w pierwszej kolejności zeskanowały obszar przyległy do jedenastki, ostatniego puścił aby odszukał drogę do jedynki. Jednocześnie odpalił drugie holo, które pokazywało live trzy obrazy z kamer. //

- Jak chcemy dojść do centrum dowodzenia, to raczej nie tutaj. No chyba, że jest zakamuflowane gdzieś jako ‘Osiedle lawendowe’ czy ‘Nagietkowy sen’ - Ryan analizował obraz z kamer jak i drogowskazy umieszczone na ścianach. - Możemy się przejść do części mieszkalnej i rzucić okiem. Można będzie wydedukować, czy ewakuacja stacji była uporządkowana, czy też nagła i bezładna. Może znajdziemy na jakiejś ścianie uproszczony schemat Archimedesa i będziemy wiedzieli w którym segmencie była stacja dowodzenia. A co do centrum, to lepiej polecieć dropshipem w okolice reaktora, wylądować na bezpiecznej części ramienia, wypalić otwór i przejść do interesującej nas części. Albo skorzystać ze śluzy, jak będzie działała. Nie ma gwarancji, że tam jest mostek, ale i tak zyskamy więcej informacji niż tu. No i Alice będzie mogła ocenić sprawność stacji i spróbować przywrócić zasilanie.

- Możnaby sprawdzić co mamy w jedenastce - bąknął hacker. - Jest blisko. Zostanę w śluzie, będę monitorował ADRy. Będziemy w kontakcie.

Spojrzał na kapitana, czy zaakceptuje pomysł.

- Chętnie się przejdę na mały rekonesans - Ryan zgłosił gotowość działania. - Ale lepiej najpierw sprawdzić dokładnie mieszkalną 12 a potem odwiedzić kluby i kawiarnie 11.

- Na logikę biorąc - powiedział Tony - każdy segment powinien mieć swoją centralę i jakieś awaryjne zasilanie. Ryan, idźcie razem z Alice na szybki przegląd jedenastki. Idźcie tak daleko, jak daleko sięga łączność. Ja się rozejrzę tutaj. Również w granicach łączności z Vicentem.

- Dobra, ruszam - Ryan zaczął iść w stronę miejsc relaksu, które reklamowały drogowskazy.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 28-08-2020 o 22:18.
Azrael1022 jest offline  
Stary 30-08-2020, 12:46   #55
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10 - Dzień 09 12:00

Czas: Dzień 09; 12:00
Miejsce: mostek
Skład: Agnes


Agnes



To chyba było jakieś biuro. Tak to wyglądało z góry. Pewności nie było bo wyglądało jakby przez to biuro przeszło jakieś tornado. Właściwie to pewnie przeszło z okazji dekompresji. Tej samej co wyrwała dziurę przez jaką sonda wleciała do środka. Co się dało do wyleciało w przestrzeń gdy tylko gęstsze powietrze znalazło sobie ujście i “wylało się” w rzadszą pustkę kosmosu. A wraz z nim pewnie cała masa drobniejszych lub słabiej przymocowanych rzeczy. To co przetrwało ten błyskawiczny huragan widocznie opadło z powrotem na podłogę. Więc teraz wyglądało to jak wnętrze domku dla lalek który ktoś upuścił z dużej wysokości. Chaos.

Na podłodze wszystko zalegało bezkształtną warstwą poturbowanych resztek. Jakieś biurka, komputery, nieśmiertelne przegródki jakie pewnie pierwotnie oddzielały poszczególne stanowiska by zapewnić pracownikom choćby minimmum spokoju i prywatności skoro nie byli tak wysoko w hierarchii by mieć własny gabinet. Teraz to wszystko leżało na ziemi jakby ktoś włączył i wyłączył mikser. Trudno było się zorientować co jest co. Wszystko to leżało ciche, nieruchome i zmrożone oddechem kosmicznej próżni.

Z tego wszystkiego najczytelniejsze zostały ściany. Ściany, poza tą co miała wyrwę na pograniczu z sufitem wciąż stały. Tam i tu nawet utrzymała się aparatura do holo projekcji. Chociaż teraz była cicha i nieruchoma. Dawniej pewnie służyła do różnych prezentacji. Teraz wątpliwe by działała nawet gdyby przywrócić zasilanie. Nie wiadomo jak długi czas wystawienia na kosmiczny mróz i promieniowanie jonizujące pewnie załatwił tak delikatny sprzęt na dobre.

Ale były też tablice. Klasyczne białe tablice do mazania markerami. Same markery pewnie wywiało w chwili dekompresji pomieszczenia a drobny szron i uszkodzenia zatarł część drobniejszych napisów. Ale dwa były napisane na tyle duże, że kamery sondy wciąż były w stanie coś odczytać. Pierwszy głosił “Nasze cele na rok 2591”. Wyglądało jak jakiś zapis mający pobudzić motywację i ambicje wśród pracowników i zespołów biura. Tak by wszyscy w zespole mieli świadomość jaki jest wspólny cel do jakiego dążą. Tylko, że w chwili gdy “Aurora” odlatywała z Pegasusa był rok 2523.

Drugi napis był jeszcze czytelniejszy. Ktoś się postarał w wielkość i czytelność przekazu bo litery musiały być widoczne z każdego miejsca w pomieszczeniu z jakiego była widoczna tablica. W tej chwili po tym tornado gdzie nic właściwie nie ostało się w pionie na tyle by zasłaniać tablice to była pewnie widoczna z każdego miejsca. “Ewakuacja od 20:00, zbiórka w stołówce głównej”.

Gdy nawigator wspierana przez czarnego kota skierowała sondę z powrotem w przestrzeń udało znów jej się ominąć poszarpane krawędzie szczeliny jakie mogły uszkodzić maszynę. Niewiele brakowało by jakieś zębiaste kawałki poszycia zahaczyły o drona ale widocznie się udało bo robot nie meldował żadnych uszkodzeń. Anubis widocznie uznał zainteresowanie człowieka za dobrą monetę bo w końcu wskoczył Agnes na kolana i zaczął się ocierać o nią łepkiem by podkreślić swoje prawa własności. A tymczasem sonda przeleciała ponad centralnym rejonem “Archimedesa” i nawigator zatrzymała ją przed wlotem do tunelu który wyglądał obiecująco pod kątem eksploracji. Tylko trzeba było tam wlecieć. Proste jak parkowanie w garażu. Tylko takim bardzo długim garażu.

Sonda powoli zbliżyła się do czerni tunelu rozświetlanej przez reflektory sondy. Na dalszy zasięg przydawał się obraz radarowy który powinien przestrzec przed ewentualnymi zawalidrogami. Im coś było większe, masywniejsze, bardziej kanciaste, gęstsze no to to powinno dawać silniejszy obraz radarowy.

Tunel musiał należeć do kolejki magnetycznej. Co jasno wskazywała szyna jaka wytwarzała owo pole po jakim ślizgała się kolejka i pewnie pełniła na stacji rolę metra w wielkich, naziemnych molochach. Pozwalała na szybki transport mieszkańców wzdłuż owala stacji. Tutaj jednak trasa dość szybko się skończyła. Najpierw radar sygnalizował potężną zawalidrogę na drodze a gdy powoli robot się zbliżył na tyle by ta weszła w zasięg kamer i reflektorów okazało się, że to zamknięta gródź. Pewnie automaty ją zamknęły gdy doszło do dekompresji i tak została. Wielka 11 wymalowana na grodzi sugerowała, że już musi należeć do 11-segmentu. Chociaż pewnie wciąż gdzieś blisko pogranicza z 10-ką skąd wlatywała sonda. Z 10-ki zostało tak niewiele, że właściwie to jej nie było. Dlatego można było wlecieć na jej miejsce i oglądać przekrój poprzeczny bazy.

Po obu stronach zamkniętej grodzi sonda wykryła osobowe wejścia. Takie którymi w razie awarii czy katastrofy mogła dotrzeć pomoc albo pasażerowie mogli spróbować ewakuować się samodzielnie. No ale czy te przejścia działają to już sonda która nie miała chwytnych dłoni ani manipulatorów już nie była w stanie ocenić. Jakby się dało uruchomić te drzwi może dałoby się skorzystać z tego tunelu by dostać się do 10-ki albo się z niej tędy wydostać gdyby była taka potrzeba.


---


Mecha 10:

sterowanie sondą - pomieszczenie: Kostnica 8,3 > 3 = 9-4=5 / 5-3=2 suk > m.suk > udało się

sterowanie sondą - tunel: Kostnica 4,4 > 4 = 9-2=7 / 7-4=3 suk > m.suk > udało się

---



Czas: Dzień 09; 12:00
Miejsce: “Archimedes”; seg. 11
Skład: Ryan i Alice



Ryan i Alice


No i znów byli razem w parze. I znów jako pierwszy zespół który badał dziewiczy i nowy ląd. Bo Tony i Vicente wzięli na siebie sprawdzenie 12-ki. Niestety ląd jaki badali nie wyglądał na krainę mlekiem i młodą płynącą. Właściwie to nosił wszelkie znamiona katastrofy jaka go spotkała. Zaczynając od ciemności. Ciemność była spowodowana brakiem zasilania. Zapewne. A bez zasilania właściwie nie działało nic co zwykle uznawało się za cywilizację i komfort. Było widać tyle co się wyłoniło w promieniach latarek.

Okiem inżyniera to wyglądało to na to, że bez zasilania za bardzo nie było co liczyć na zmianę tej sytuacji. Będą skazani na latarki i napędzania wszystkiego ręcznie. Chociaż tak jak wspomniał Tony powinna gdzieś był lokalna siłownia gdzie w razie awaryjnej sytuacji generatory powinny móc chociaż na jakiś czas zastąpić główny reaktor chociaż na lokalne potrzeby. Tylko trzeba było ją znaleźć, dotrzeć, sprawdzić w jakim jest stanie i uruchomić jeśli się da. Proste. Jeśli się to robiło na własnym statku czy stacji.

Sama 11-ka sprawiała dość rozrywkowe wrażenie. Sądząc po barwnych napisach, zgaszonych neonach, wystrojach jakie widać było w mijanych pomieszczeniach to chyba była dzielnica rozrywki. Bary, kluby, nawet kina. Gdzieś gdzie ci wszyscy pracownicy biur, doków, serwisów mogli przyjechać po swojej zmianie i bezrefleksyjnie spuścić trochę pary. Nawet w promieniu latarek dało się wyczuć echo splendoru dawnych świateł, barw, swobody i rozrywki. Tam bar gdzie na półkach i podłodze wciąż leżały oszronione butelki, niektóre wciąż pełne. Na stojaku nad hełmami wciąż utrzymało się sporo kieliszków gotowe aż barman po nie sięgnie by przygotować drinka gościowi. Albo scenka i wybieg dla zgrabnych tancerek jakie dawniej musiały w diabelskim świetle neonów prezentować gościom swoje wdzięki. Czy coś z innej beczki, skórzane fotele, gruby dywan, meble wyglądające jak ze starego, ciemnego drewna. Lokal tak bardoz stylizowany na wiktoriańską epokę, że można było się spodziewać, że zaraz Sherlock Holmes usiądzie na jednym z foteli i zacznie rozmyślać nad nowym śledztwem. Albo “Arena” gdzie w centrum był oktagon z siatki w której mogli walczyć zawodnicy ku uciesze widowni dla jakiej miejsca były rozstawione półkolem. A nieco w głębi różnorodny tor przeszkód gdzie zawodnicy mogli się wspinać, skakać, łapać się lin rozwieszonych niczym liany by przelecieć nad przeszkodą czy włazić po drabinkach sznurowych. Przy takim torze to taka zwykła siłownia wydawała się ubogim krewnym. Bardzo ubogim.

Tak, to musiała być liczna, bogata stacja. Taka nastawiona na długotrwałe przebywanie dużej liczby mieszkańców jakim poza chlebem i codziennym znojem rutyny potrzebne też były igrzyska. Czyli właśnie takie miejsca jak to w jakim byli obecnie. Rejon przez jaki przechodzili odstręczał swoją ciemnoscią i bezludnością. Jakby chodzili po jakimś wielkim cmentarzysku dawnego świata. Ale ostatecznie jakby było zasilanie to chyba nie był aż tak zniszczony. Panowała cisza, pustka i bezruch nadający mu martwe wrażenie. Każdy ruch i dźwięk wydany przez dwie samotne postacie w skafandrach wydawał się niestosowny i przesadnie głośny. Ale jednak powietrze nadal tu było. Tak pokazywały skafandry. Chociaż lodowate. Skafandry pokazywały iście syberyjskie temperatury. Niemniej już chyba dałoby się tym ostatecznie oddychać chociaż nie byłoby to pewnie zbyt przyjemne. Gdzies trafiło się ślady małego pożaru i również ślady gaszącej pianki więc pewnie jeszcze coś próbowało się palić jak jeszcze było zasilanie. No i wszelkie włazy i przejścia trzeba było za każdym razem otwierać ręcznie za pomocą dźwigni i tych mechanizmów co kawałek po kawałku odsuwały drzwi w bok. Ale mimo to jakichś krytycznych zniszczeń nie dostrzegli. Przynajmniej w tym wątłym kawałku 11-ki jaki zwiedzili. W końcu segment miał z 10 poziomów, im bliżej równika tym większe. A pewnie jeden taki poziom był zbliżonej wielkości co ich przedział załogowy na “Aurorze”. W końcu stanęli przed alternatywą czy zwiedzać dalej czy wracać do reszty. Co się dało zwiedzić na tych kilku najbliższych poziomach włazu przez jaki tu weszli z 12-ki to zwiedzili. Chociaż tak by złapać orientację co tutaj jest i w jakim stanie. Dalej to już było ryzyko, że łączność zacznie się rwać chociaż pewnie nie aż tak od razu.



Czas: Dzień 09; 11:00
Miejsce: “Archimedes”; seg. 12
Skład: Vicente


Vicente



No i został sam. Ryan i Alice poszli zwiedzać okolicę u sąsiadów, Tony sprawdzić jak wygląda tutejsza okolica a informatyk został sam w ciemnej, bezludnej śluzie. Jedynym światłem padającym z zewnątrz było to jakie wpadało z wnętrza ładowni zacumowanego “Black Hawka”. Wabiło spojrzenie domowym ciepłem i znajomym wnętrzem i krzesełkami które do siedzenia pewnie były wygodniejsze niż podłoga w śluzie. W samej śluzie nie było do siedzenia nic prócz podłogi bo w końcu to była śluza a nie poczekalnia.

Więc informatyk z załogi “Aurory” miał do dyspozycji czy woli siedzieć na podłodze czy może stać albo chodzić po tej podłodze. A czas jaki spędzał w samotności przedłużał się. Minął jeden kwadrans odkąd pozostała trójka zniknęła za wewnętrznym włazem śluzy, kolejny i znów kolejny. I na razie nikt z tej trójki nie wrócił. Chociaż nikt też nie wzywał pomocy ani nie zgłaszał żadnej awaryjnej sytuacji to chyba nic im się złego nie działo.

Plusem tej samotności w śluzie było to, że mógł się skupić na swojej pracy. Czyli podglądaniu jak trzy ADR minuta po minucie przesyłają kolejne elementy układanki. Ten każdy metr przesłanego obrazu korytarza, schody, przejścia dokładały nowy puzzel by wyłonić obraz całości. Obraz był jednak złożony i wielopoziomowy. W końcu tu oprócz poziomu równikowego na jakim się teraz znajdował było po 10 poziomów ponad i pod nim. Obraz niestety był dziurawy bo ADR miały swoje ograniczenia. Na przykład brak chwytnych kończyn. Przez co zwykłe, zamknięte drzwi jakie człowiek mógł otworzyć ręcznie po paru chwilach mocowania się z dźwigniami były dla nich przeszkodą nie do sforsowania. Więc obraz był z założenia niepełny. Zwłaszcza, że jak powoli wyłaniał się obraz na produkowanym przez te małe sondy mapie to całkiem sporo takich zamkniętych drzwi spotkały sondy. Do tej pory zmapowały gdzieś 1/3 kubatury 12-ki. Zaczynało więc już coś być widać.

Widać było całe segmenty mieszkalne. Taki typowy kosmiczny odpowiednik blokowisk, przedmieść i mieszkalnych molochów z powierzchni planet. Nawet bez żadnych napisów dało się rozpoznać ten typ mieszkalnych struktur obliczony na całe rodziny. Mieszkania, szkoły, place zabaw, stołówki, parki rozrywki, restauracje. Gdzieś gdzie mieszkaniec tej stacji mógł mieszkać, wysłać dzieci do szkoły czy zabrać rodzinę do restauracji albo piknik. Nawet parki były by zapewnić mieszkańcom kontakt z naturalną, ziemską roślinnością. Chociaż w świetle reflektorów sond niewiele z tych parków zostało. Zmarniałe, suchnięte gałęzie, trudno było stwierdzić czy coś tam jeszcze żyje. Przynajmniej na oko informatyka tak to wyglądało.

Wszystko co rejestrowały sondy wyglądało jednak obco. Te wszystkie korytarze, mieszania, szkoły, restauracje powinny być pełne świateł, głosów i ludzi. A tymczasem straszyły pustką, ciszą i ciemnością. Powinno być pełno mieszkańców. A po przeskanowaniu sporego kawałka 12-ki sondy nie spotkały żadnego. Ani żywego ani martwego. Za to mnóstwo śladów po nich. Porzucone ubrania, plecaki, tablety, przewrócone krzesła, otwarte szafki. Ale żadnego mieszkańca który by miał zostawić czy zgubić coś z tych rzeczy.

---


Mecha 10:

skan 12-go sek ADR-ami: Kostnica 15 > 15x10 min = 150 min > ocp 11:15 - 13:45

---


Czas: Dzień 09; 12:00
Miejsce: “Archimedes”; seg. 12
Skład: Tony


Tony





No i został sam. Odkąd na krzyżówkach przy śluzie rozstał się z Ryanem i Alice to nie spotkał żadnego człowieka. Ani żywego ani martwego. Co w tych ciemnościach bezludnej stacji wydawało się mało budujące. Pewną otuchą było to, że Vicente posłał do przodu swoje drony. Więc była nadzieja, że jak coś by było niebezpiecznego no to te ADR to wykryją zanim Tony by doszedł do tego czegoś. Jak szło to rozpoznanie tym latającym dronom to nie wiedział, na razie informatyk nie zgłaszał niczego alarmującego.

Zaś kapitan “Aurory” samotnie przemierzał ten obcy teren. Często musiał zmagać się z zamkniętymi włazami ale większość dawała się otworzyć po chwili zmagania z dźwigniami ręcznego ich otwierania. I trudno było się oprzeć wrażeniu, że jest pierwszym człowiekiem jaki chodzi po tych korytarzach i uruchamia te włazy od nie wiadomo kiedy. Wszystko tutaj zdawało się straszyć swoją bezludnością. Powinien być w samym sercu oświetlonego osiedla przyjaznego ludziom, pełnego gwaru i głosów. A przechodził z jednego pustego korytarza do kolejnego. Wszędzie tak samo cicho, ciemno i pusto. Żadnego człowieka. Ani żywego ani martwego. Chociaż mnóstwo ślady po ich obecności.

Nie licząc tej szarpiącej nerwy ciemności i samotności to właściwie rejon jaki zwiedzał nie był w takim złym stanie. Nie było widać jakiś dużych zniszczeń strukturalnych, wielkich pożarów czy zdehermetyzowanych pomieszczeń. Ot, jakby siadło zasilanie a ktoś dał sygnał by opuścić okręt. Czy tam stację. Był bałagan jak po jakichś zamieszkach albo ewakuacji. Ale jakby przywrócić zasilanie to kto wie? Może sporą część tych różnorakich mechanizmów nadawałoby się do użytku? W końcu był to rozbudowany sektor mieszkalny gdzie po dostarczeniu energii powinny panować całkiem znośne warunki do życia.

Samą energię powinien dostarczyć reaktor jaki był w rdzeniu stacji. Ale tak jak przypuszczał kapitan powinny być też lokalne siłownie które powinny móc go zastąpić w razie awarii. W końcu na jednym z korytarzy trafił na wejście do centrum informacyjnego. Jedno z takich co zwykle informowało nowych albo po prostu turystów czy przygodne złogi dokujących statków co, jak i gdzie. Zdecydowana większość informacji była pewnie udzielana za pomocą ładnych, czytelnych wizualizacji na ekranach holo gdzie można było wyświetlić nawet szkic 3d. Ale bez zasilania były bezużyteczne. Niemniej na ścianie znajdował się też odporny na takie niedogodności szkic schematu stacji. Przynajmniej tego sektora. Na niej była schematycznie rozrysowane te 21 poziomów 12-ki. Równikowy no i po 10 nad i pod nim. Im dalej równika tym coraz węższe w miarę jak zmniejszała się średnica torusa na jakiej była wybudowana stacja. Teraz był w tym najszerszym, równikowym poziomie, wciąż w pobliżu pogranicza z 11-ką. Było też zaznaczone miejsce gdzie powinna być taka lokalna siłownia z generatorami na ten sektor. I nawet była na tym samym, równikowym poziomie. Ale bliżej centrum tam gdzie już była realna szansa, że nie będą mieć łączności z pogranicznymi rejonami.



Czas: Dzień 09; 12:00
Miejsce: “Black Hawk” cumujący przy “Archimedesie”; seg. 12
Skład: Chris (głos)


Chris (głos)



- Sprawdziłam te dane o “Zeusie”. - w pewnym momencie cała czwórka rozsypana po dwóch segmentach stacji usłyszała w słuchawkach głos blondynki jaka została za sterami zacumowanego dropshipa. Wątpliwe by pokładowych bankach pamięci promu były dane z żółtej książki telefonicznej o federacyjnym zasięgu. Więc pilot pewnie musiała zdalnie sięgnąć po pomoc z głównego komputera frachtowca.

- To jakiś moloch. Konglomerat wielu różnych firm. Ale główna dziedzina to nowoczesne technologie miniaturyzacji i medycyny. Nowoczesne procesory, obwody, nanorurki, nanotechnologie. Sporo tego. Nawet u nas na pokładzie mamy trochę ich produktów, głównie procesory. Ja też mam trochę od nich. - brzmiało jakby Chris czytała z ekranu przeglądając dane przysłane przez główny komputer frachtowca. Przez co głos sprawiał wrażenie nieco zamyślonego jakby właścicielka nie mogła się zdecydować co z tej masy danych ma przekazać słuchaczom. A to, że w toku ewolucji jedne korporacje łączyły się z innymi w konsorcja i holdingi, wchłaniały inne, dokonywały fuzji z jeszcze innymi to nie było dziwne, to był odwieczny standard sięgający czasów pierwszych lotów ludzi w kosmos. Przez co czasem profil firmy był całkiem odmienny od pierwotnego albo oryginalny był tylko jednym z elementów czasem całkiem odmiennych. Więc nie było dziwne jak jedno biuro z tym samym logiem na jednym globie zajmowało się usprawnianiem produkcji marchewek a inne na sąsiednim globie czy systemie robiło reaktory na statki. Niemniej zwykle te różne firmy i podfirmy zwykle jako całość miały jakieś jedno czy dwa główne pola zainteresowań jakie nadawały im charakteru.

- Główna siedziby firmy mieści się w systemie Zeus. Stąd nazwa. To w północno wschodnich sektorach Federacji. W tamtych rejonach to jedna z bardziej rozwiniętych firm. - dodała jeszcze na koniec. W skali galaktyki 3d to ziemskie kierunki jak wschód czy południe jakie były raczej dwuwymiarowe nie bardzo się przydawały. Ale galaktyka Drogi Mlecznej, była mocno spłaszczona wskutek ruchu wirowego. Przec co w pewnym uproszczeniu można było uznać, że jest płaska. Więc ludziom ze zwykłego antropocentryzmu łatwiej było nawigować w przestrzeni jak się mówiło, że coś jest na północ czy południe. Podobnie i ta drobina zamieszkałego przez ludzi fragmentu jednego z ramion galaktyki tradycyjnie była dzielona na te podstawowe ziemskie kierunki albo klasycznej tarczy zegarowej. Więc ten Zeus miał się mieścić w północno - wschodnich rejonach i patrząc od Układu Słonecznego to był gdzieś między 1 a 2. Kompletnie gdzie indziej niż Pegasus który znajdował się gdzieś w okolicach 10-tej, całe setki lat świetlnych gdzie indziej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 04-09-2020, 14:35   #56
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- Skany bez zakłóceń - rzucił Vicente w eter, - przewidywane zakończenie mapowania dwunastki, do dwóch godzin.


- Mam tu coś ciekawszego - powiedział Tony. - Mam przed sobą cały schemat dwunastki - sprecyzował, równocześnie przesyłając do Chris sfilmowany schemat. - Pokazują tu, gdzie znajduje się siłownia i generatory, zasilające ten sektor. Musimy zorganizować porządną łączność, tę z kablem, nad którym pracowała Alice.


- Chris - wtrącił Sanchez,- porównaj ze skanami i wyznacz optymalną trasę.


- Dobrze. - blondynka jaka pozostała w kabinie dropshipa potwierdziła najpierw odebranie nagrania od kapitana a potem prośbę od skanera. Obaj nie czekali zbyt długo. Już po paru chwilach Chris wysłała im odpowiedź zwrotną. Czyli aktualny schemat zmapowanego fragmentu 12-ki z zaznaczoną trasą od dropshipa do siłowni jaką na schemacie namierzył Tony. Trasa nie odbiegała za bardzo od tej jaką do tej pory przeszedł kapitan samodzielnie. Jeśli oczywiście od początku by wiedział jak dotrzeć do tego centrum informacyjnego. Teraz jakby chciał wracać albo ktoś z załogi chciał pójść jego śladem to z tym szkicem od Chris było to dużo prostsze.


Dalsza droga do lokalnej siłowni i jej generatorów też na tym schemacie nie wyglądała jakoś skomplikowanie. Trzeba było iść dalej prosto, wzdłuż tego głównego korytarza co biegł po środku tego wycinka okręgu a potem skręcić w prawo czyli do wnętrza okręgu. Tam jak iść znów prosto powinno się dojść do tej siłowni. Z tymże symulacja pokazywała, że z siłowni to już może być kłopot by się porozumieć bezpośrednio. Mapowanie ADR w tym rejonie nie było kompletne bo liczne zamknięte drzwi nie pozwalały im wlecieć w te odcięte dla nich rejony korytarzy i pomieszczeń. Ludzie też nie byli w tej chwili pewni czy te wszystkie drzwi zaznaczone na szkicu da się otworzyć czy niekoniecznie.


- Dzięki Chriss - odpowiedział informatyk.


- Vicente, przywołaj Alice i Ryana - polecił Tony. - Potem zabierz kabel z dropshipa. Chris ci pomoże go wynieść. Wracam do ciebie i ruszamy z kablem do sterowni.


- Hmmm… - chrząknął Sanchez, lecz po chwili zdał sobie sprawę, że mógł zostać nie usłyszany, więc dodał jeszcze. - Ta je! Ryan, Alice, słyszeliście?


- Tu Ryan. Przyjąłem. Wracamy - odpowiedział informatykowi.


Informatyk rzucił raz jeszcze okiem na holo z kamer ADRów, po czym wyłączył je i zaczął zamykać właz do Archimedesa.


- Chris! - powiedział, gdy już się z tym uporał i podszedł do drugiego włazu. - Pomożesz mi z tym?


- Dobrze. - pilot zgodziła się łagodnie i pogodnie jak to miała w zwyczaju. Wyszła z kabiny pilotów do ładowni i tam pomogła informatykowi wypakować potrzebny kabel łączności. We dwójkę to nawet nie wydawał się taki ciężki ani nieporęczny. - Mam zostać czy iść z tobą? - zapytała gdy już znaleźli się w kołnierzu jaki łączył “Black Hawka” ze stacją kosmiczną.


- Zostań w dropshipie. Tony mi pomoże - wyjaśnił. - Powinien za chwilę być.


I faktycznie - po paru chwilach Tony zjawił się, gotów pomagać Vicente w noszeniu i układaniu kabla, mającego pomóc w rozwiązaniu kłopotów z łącznością wewnątrz Archimedesa.


Syntek wrócił na dropshipa, Vicente sprawdził po raz ostatni coś w komputerze i po wyjściu ze śluzy i zamknięciu drugiego włazu zaczęli, idąc w kierunku siłowni, rozwijać kabel ze szpuli. Informatyk zdążył się już zsapać gdy zza zakrętu wyłonili się Ryan z Alice. Spojrzał na tego pierwszego z nadzieją.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 04-09-2020, 23:15   #57
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Korytarze jedenastki były niepokojąco ciche, tak samo zresztą kasyna, puby, kina, teatr i kilka sal treningowych jakie Alice i Ryan zwiedzili. Wszystko ciemne, pogrążone w bezruchu, martwe sprawiało bardzo ponure i przygnębiające wrażenie. Może dlatego, że istniał tak mocny dysonans między tym, ze wszystkie te miejsca powinny tętnić życiem, gwarem, hałasem i nieustającą imprezą a obecnie były martwe. Snopy światła z latarek, omiatające opuszczone wnętrza, wciskające się we wszystkie zakurzone kąty pomieszczeń, rozpraszające na zamarzniętych butelkach z alkoholem, wydawały się zakłócać spokój uśpionej stacji, jakby były nie na miejscu. Dwójka zwiadowców także nie pasowała do tej mrocznej, zimnej i cichej scenerii.
Ryan szedł pierwszy, w każdej chwili gotów do podjęcia walki - trzymał w pogotowiu karabin, ale zerkał także na czujnik ruchu. Ten jednak nic podejrzanego nie wykrył. Żadnych dronów naprawczych, robotów sprzątających czy droidòw obronnych. Żadnych przykrych niespodzianek.
Sektor 11. nie był mocno zniszczony. Wciąż mógł nadawać się do zamieszkania, gdyby tylko włączyć energię i ogrzewanie. Bo z tego, co pokazywały czujniki, to pod względem składu chemicznego, atmosfera była zdatna do oddychania. Co tu się mogło wydarzyć? Ciężko było wywnioskować. Ryan oglądał z zaciekawieniem wnętrza, usiłując znaleźć jakiś punkt zaczepienia do przeprowadzenia dedukcji. Dlaczego załoga stacji została zmuszona do opuszczenia jej. Przegrana bitwa? Zniszczenie SPŻ? Coś innego?
Ochroniarz był zainteresowany zwiadem części mieszkalnej, aby sprawdzić czy są ślady po nagłej ewakuacji.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 05-09-2020 o 07:03.
Azrael1022 jest offline  
Stary 07-09-2020, 16:12   #58
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 - Dzień 09 15:15

Czas: Dzień 09; 15:15
Miejsce: “Archimedes”; seg. 12
Skład: Tony, Vicente, Ryan i Alice


Tony, Vicente, Ryan i Alice



Praca w próżniowym skafandrze na pewno było trudniejsza niż w zwykłym kombinezonie roboczym. Niby standard BHP kosmicznych konstrukcji i narzędzi przewidywał, że wszystkie procedury powinny być możliwe do wykonania także w próżniowym skafandrze no ale tak po ludzku było to po prostu trudniejsze. Delikatne operacje trudniej się przeprowadzała przez rękawice kombinezonu, przez szybę hełmu nie wszystko było tak wyraźne, zwłaszcza małe detale, jak oglądane własnymi oczami a plecak tlenowy po dłuższym czasie zaczynał po prostu ciążyć i przygniatać do ziemi. Niemniej każdy kto przeszedł kurs astronauty choćby na poziomie podstawowym musiał takie manewry zaliczyć.

Przez ostatnie kilka godzin nie dało się ukryć, że mózgiem i sercem zespołu stała się wytatuowana inżynier pokładowa. To wokół niej skupiali się trzej koledzy którzy wykonywali jej polecenia. W końcu chodziło o naprawy a było jasne, że Alice ma tutaj największe kwalifikacje nie tylko z ich czwórki ale z całej załogi “Aurory”.

- No chyba się da. Nie wygląda tak tragicznie. Ale będę musiała przy tym pogrzebać. - tak to ze trzy godziny temu oszacowała Alice gdy w końcu spotkali się w maszynowni 12-ki i sobie mogła w świetle latarki i lighsticków obejrzeć tą maszynownie. Nie wyglądała źle. Mimo panującego chłodu i ciemności nie dostrzegła gołym okiem żadnych krytycznych uszkodzeń. Przydałaby się diagnostyka od programu serwisowego. No ale program serwisowy nie działał bez działających komputerów a komputery bez energii jaka płynęła z mini reaktora. I tak dzięki tej kwadraturze koła musieli zacząć od podstaw czyli własnoręcznie i na oko.

No i tak to zeszło. Na Alice spadła ta najprecyzyjniejsza część roboty. Gdzie potrzeba było ręki inżyniera pokładowego. No ale z trójką pomocników było łatwiej, szybciej, jaśniej i raźniej. Co by nie mówić po ciemku ten cichy, mroczny kombinat mocy przypominał jakiś kosmiczny grobowiec. Tylko cisza, bezruch i jakieś masywne kształty wyłaniające się w świetle latarki albo oświetlone bladym światłem lighsticków. Więc czyjeś towarzystwo, jakaś przyjazna sylwetka w podobnym kombinezonie na pewno dodawała otuchy. Pewnie po części dlatego kosmiczne BHP zalecało pracę przynajmniej w duetach o ile to tylko możliwe.

A przez ostatnie 3 godziny koledzy Alice musieli odkrywać jakieś panele, wymieniać jakieś komponenty, sprawdzać czy kontrolki się świecą, czy prąd płynie albo coś odblokować, czasem nawet siłowo. W większości wydawało się, że takie manewry nie przynoszą żadnego wymiernego efektu ale jednak według Alice posuwali się w pracach do przodu.

- Długo wam jeszcze zajmie? Tak pytam bo trochę się zbliża termin powrotu. - z kwadrans temu Chris delikatnie przypomniała o sobie i planowanym powrocie na frachtowiec. Faktycznie zużyli już większość zaplanowanego na eksplorację czasu. Planowy czas odlotu ze zdewastowanej stacji kosmicznej się zbliżał. Ale według inżynier pokładowej zbliżał się też moment ponownego uruchomienia generatorów.

Z jakąś godzinę wcześniej do Vicente’a wrociły drony. Wykonały skan 12-ki. Dalej było sporo białych plam, tam gdzie małym dronom nie udało się wlecieć choćby z powodu zamkniętych drzwi. Ale i tak zmapowany sektor dawał pojęcie jak rzeczywiście on wygląda. Co prawda bez świateł i gwaru głosów, ludzkich sylwetek to każdy fragment kosmicznej konstrukcji wydawał się pusty, bezludny i przyprawiający o gęsią skórkę. Ale poza tym ta 12-ka chyba wyglądała całkiem nieźle. Te szacunki z sond jakie od zewnątrz skanowały stację wydawały się trochę przesadzone. O ile w tych niedostępnych dla ADR rejonach nie kryły się jakieś katastrofalne zniszczenia to ta dostępna część wyglądała nieźle. Prawie nie było śladów pożarów, eksplozji czy osuwisk. Owszem, te sale i korytarze wyglądały jak pobojowisko po jakichś zamieszkach. Pozostawione same sobie na całe lata albo i dekady. Ale mimo wszystko wyglądało to całkiem przyzwoicie. No i do symulacji jakie wcześniej informatyk przeprowadzał na mostku “Aurory” to już miał całkiem dokładne dane chociaż z jednego segmentu. Jak na razie system łączności przy pomocy kabla sprawdzał się bardzo dobrze. Nie mieli problemów porozumiewać się między sobą czy z Chris jaka była na pokładzie “Black Hawka”.

- No to uwaga. Trzymajcie kciuki. - mruknęła Alice przywołując trójkę kolegów na ten moment. Wydawało się, że co się dało zrobić to zrobili, co się dało naprawić, sprawdzić, odblokować, wymienić no to zrobili. Czas było na próbę czy to przyniosło jakiś efekt i tak jak prosiła Alice, trzymac kciuki by jednak przyniosło. A AJ zostało szarpnąć za dźwignię i też mieć nadzieję, że ostatnie 3 godziny nie spędzili w tych katakumbach na darmo.

I stała się światłość!

Najpierw coś tam zamruczało w ciemnościach. Jakby budził się z hibernacji jakiś mechaniczny golem. Potem coś bliżej. Energia z lokalnego generatora niczym serce zaczęło pompować energetyczną krew po energetycznych żyłach ożywiając ponownie kolejne elementy. Jakiś panel zaczął świecić bladym światłem. Jakaś diodka. Ale w parę chwil stała się światłość. I chaos.

Uwaga! Cała załoga opuścić pokład! Krytyczna awaria! Cała załoga opuścić pokład! Proszę zachować spokój i postępować zgodnie z procedurami ewakuacji!

W ciągu paru sekund jakich generator potrzebował na ożywienie okolicznych systemów stała się światłość. Zapaliły się lampy więc wreszcie maszynownię dało się oglądać w naturalnych barwach a nie tylko przy latarkach i light stickach. Ale też ożyły alarmujące żółte koguty zwiastujące sytuację alarmową a przez głośniki dobiegł skoncentrowany, kobiecy głos lektora jaki widocznie odtwarzał ostatnią wiadomość i sytuację.



Czas: Dzień 09; 15:15
Miejsce: mostek
Skład: Agnes


Agnes



Na mostku przez ostatnie godziny panowała cisza i spokój. Nikt i nic nie przeszkadzało Agnes w pełnieniu dyżuru. Może poza humorzastym sierściuchem jakiemu chyba mostek się znudził bo drapał drzwi i miauczał pod nimi aby go wypuścić. Ale nomen omen coś zaczęło się dziać. Na “Archimedesie”. Skanery sond a zaraz potem i frachtowca wykryły zwiększona emicję fal elektromagnetycznych w widzialnym dla ludzkich zmysłów paśmie. Okazało się, że segment oznaczony na schemacie jako 12-ty rozjarzył się światłem. Na tle dominujących zniszczeń i ciemności jaki to od paru godzin przekazywały sondy to była zauważalna odmiana. A właśnie do 12-ki był przycumowany “Black Hawk” gdzie czwórka załogantów wysiadła by przeprowadzić rekonesans na zdemolowanej stacji.

A póki co sondy mapujące Antaresa 99 wykonały większość roboty. Za jakieś 2, może 3 godziny powinny przedstawić komplet map tego satelity gazowego giganta. Ale już teraz było co oglądać i analizować. Okazało się, że glob ma całkiem bogatą geologicznie powierzchnię. Sporo kraterów uderzeniowych, zapewne starych z epoki gdy kształtował i porządkował się ten system gwiezdny. Do tego mimo, że glob był o wiele mniejszy od Ziemi to musiał być aktywny geologicznie. Widać było zaschnięte potoki lawy. Chociaż to musiało być dawno temu. Satelita mógł mieć też zapewne żelazne jądro przez co geologicznie był miniaturką Ziemi i wytwarzał słabe ale jednak własne pole elektromagnetyczne co poniekąd powinno chronić powierzchnię przed szkodliwym, kosmicznym promieniowaniem. Zwłaszcza na biegunach. Ale nie aż w takim stopniu jak to miało miejsce na trzeciej planecie od Słońca. Sam księżyc był jednak na tyle blisko gazowego giganta wokół którego krążył, że kąpał się w energetycznej tarczy ochronnej jaki ten roztaczał daleko wokół siebie co też pomagało chronić powierzchnię Antares 99 przed szkodliwym promieniowaniem.

Skan z orbity pokazywał, że na dnie kraterów, szelin i kanionów atmosfera była gęstsza niż na wyższych, bardziej wystawionych na działanie wiatru słonecznego powierzchniach. Nadal to było bardzo rozrzedzone powietrze, takie jakie na Ziemi było w stratosferze ale jednak gęstsze niż na wyższych rejonach tego księżyca. Atmosfera była bardzo pierwotna. Amoniak, metan i inne proste związki. Ale też i woda która również była jednym z najprostszych i najpowszechniejszym związków chemicznym w kosmosie. Chociaż w takich temperaturach i rozrzedzonym powietrzu to nawet na dnie kanionów musiała występować w postaci śniegu i lodu. Niemniej komputer przypuszczał, że pod powierzchnią, dzięki mechanizmom pływowym planety, prawdopodobnie występuje ona w stanie płynnym. Tylko na razie nie było wiadomo jak głęboko pod powierzchnią. Może jakieś odwierty albo jakby pobrać próbki z jakiejś głębokiej jaskini…
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-09-2020, 07:36   #59
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Archimedes. Dwunastka.

- Kurwa jego jebana mać! - hacker odruchowo skulil się w sobie, gdy rozwrzeszczany komunikat oznajmił o ewakuacji. - Ja pierdolę!


Teraz gdy wróciło zasilanie mógł podłączyć się do systemu i zczytać informacje zapisane w SI systemu. A przede wszystkim wyłączyć to wrzeszczące kurestwo.


- Niech to diabli... - Tony się skrzywił, gdy głośnik się rozwrzeszczał. - Alice, zdołasz to wyłączyć? - spróbował przekrzyczeć głos ogłaszający alarm.


Wykorzystując chwilę zawahania dziewczyny, wbrew poleceniu kapitana, a może nie do końca go słysząc poprzez wrzask komunikatu, Vicente zajął miejsce za pulpitem, w pierwszym odruchu szukając sposobu na wyłączenie dźwięku.


Vicente całkiem sprawnie orientował się co widzi na pulpicie sterowniczym maszynowni. W parę chwil udało mu się odnaleźć system sterujący głośnikami i go wyłączyć. W maszynowni nastała błoga cisza. Wyłączyły się też alarmowe koguty więc zrobiło się dość “normalnie” czyli gdy maszynownia była oświetlana przez standardowe lampy z których większość wciąż działała. Ale zza drzwi i z korytarza dobiegał wytłumiony dźwięk syren i komunikatów o ewakuacji i krytycznej awarii. To już jednak było niczym tło jakie dało się ignorować a wewnątrz maszynowni znów można było swobodnie rozmawiać


Wreszcie ustał wrzask i informatyk mógł skupić myśli. Wyciągnął laptopa i podpiął się pod lokalny system. Odnalazł dane nadajnika i skonfigurował jego częstotliwość z odbiornikiem, który przymocowali już na końcu kabla. Taszczenie go tutaj, jednak okazało się wcale niegłupim pomysłem. Po sprzężeniu jednego i drugiego mógł w dość swobodny sposób przesyłać dane z Archimedesa do Aurory a nawet w drugą stronę, przez system komunikacji, który zbudowali. Odszukał gdzie zaszyte były informacje z “czarnej skrzynki” i rozpoczął transfer. Uśmiechnął się zadowolony z siebie.


- Możemy się zbierać - rzekł do ekipy wstając z krzesła i zabierając swój sprzęt. - Zrzucam dane do analizy na Aurorę. Chcę je przeanalizować bez tego - wyciągnął dłonie w rękawicach - u nas.


- Jeśli wszystko masz, to możemy wracać - powiedział Tony. - Chris, zaraz u ciebie będziemy - przekazał do dropshipa, po czym wyłączył część oświetlenia.


Musieli trochę poczekać bo mimo wszystko informatykowi podpięcie swoich zabawek i zorientowanie się w nowym systemie trochę czasu zajęło. Na pewno więcej niż wyłączenie alarmu. A i system był nowy. Całkiem nowy. Vicente kompletnie go nie znał. Na szczęście działał na dość utartych schematach więc nie było tak strasznie. Koniec końców udało mu się odnaleźć zapis z czarnej skrzynki i program diagnostyczny. A potem bez sprawdzania co tam właściwie jest wysłać dane na odbiornik przy kablu, po kablu na dropshipa, z dropshipa do którejś z krążących dookoła sond a stamtąd przez kosmiczną pustkę do skanów “Aurory”. Oczywiście póki przesył danych trwał to lepiej było nie ruszać któregoś z tych elementów systemu przekaźnikowego aby nie urwać transferu.


Ostatecznie na pokład “Black Hawka” wrócili prawie dwa kwadranse później gdy do tej 16 został może kwadrans. Ale z parę minut później skończył się transfer danych z maszynowni więc mogli odbijać. Chris jeszcze czekała na rozkaz kapitana na wypadek gdyby miał jeszcze jakieś inne plany w zanadrzu ale zgłosiła gotowość do odlotu.


- Chris, znikamy stąd - powiedział Tony, gdy tylko dane zostały przesłane. - Nie należy kusić losu... ani denerwować Agnes - dodał z uśmiechem.


- Dobrze. No to odbijamy. - powiedziała pilot, kiwając głową. Wyświetliła komunikat by zapiąć pasy i zaraz potem dało się słyszeć i wyczuć drżenie uruchamianych silników. Chwilę z boku coś bzyczało gdy mechanizm odcumowywał kołnierz i jeszcze chwilę potem pojazd zaczął się unosić w pustce. Póki silniki nie nakierowały go na pożądany przez pilota kurs.


Vicente ich już nie słuchał. Siedział z laptopem w dłoniach przeglądając skany ADRów, śledząc ich nagrania, wyszukując szczegółów, które mogły odpowiedzieć na pytania, które miał w głowie.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 11-09-2020, 20:07   #60
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Grobową cisze przerwało głośne wycie alarmu i mocny głos sugerujący natychmiastową ewakuację. Dobrze. Działały generatory, działały systemy, a nadawany komunikat nie był wezwaniem do walki z jakimś przeciwnikiem, tylko formą ostrzeżenia. Może trochę irytującą i o kilka tonów za głośną, ale mimo wszystko, nie zwiastującą zagrożenia ze strony ewentualnych mechanicznych systemów obrony. Choć to nie zwalniało akurat Ryana z powierzonych mu obowiązków.

Kończył się czas jaki był przeznaczony na eksplorację Archimedesa, wiec udali się do Black Hawka, do którego zresztą od jakiegoś czasu wzywała ich Chris. Ryan szedł na szpicy, jak zwykle z karabinem w gotowości bojowej. Jeżeli miały nastąpić komplikacje, wolał być gotowy. Od czasu do czasu zerkał kto gdzie jest i czy zbytnio nie oddala się od grupy.
 
Azrael1022 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172