Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2020, 03:39   #215
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Mayers jakby był biernym klocem to byłby kawał kloca do dźwigania. Co Lamia mogła odczuć gdy w pewnym momencie się nad nią przetoczył. Ale okazał się zwinny jak kot. Nawet w tej symulowanej walce co wynik ustalili przed chwilą. W końcu tak wyszło, że kobieta znalazła się na plecach mężczyzny i miała łatwy dostęp by wsunąć mu ramię za szyję, odchylić głowę do góry zaczynając to duszenie. Eve przyklękła obok sprawnie dokumentując ten moment.

- Już? - zapytał Krótki zezując trochę na blondynkę. Ta radośnie pokiwała głową na znak, że zrobiła co trzeba.

Mazzi za to łypnęła na niego podejrzliwie, równie podejrzliwie mrużąc oczy. Prawie widziała jak pod ulizaną kopułką przetaczają się trybiki, wchodząc na coraz wyższe obroty.
- Widzisz? Nic ci nie ubyło - mimo podejrzeń mruknęła pogodnie, całując go w skroń i puściła chwyt tylko po to, by przenieść dłonie za żebra. Tam rozpoczęła intensywne gilgotanie zanim jej chłopak wpadł na któryś ze swoich genialnych pomysłów.

Zrobiło się wesoło. Nagle podstępnie zaatakowany od frontu mięśniak zaczął się rechotać i wierzgać jak mały chłopiec w wojnie na gilgotki. Ale podjął wyzwanie!
- Taka jesteś!? No to masz! - zaśmiał się beztrosko i sam też zaczął sięgać pod żebra swojej dziewczyny gdy ta druga też się śmiała z widowiska. I tylko na chwilę przestawała aby zrobić jakieś ciekawsze ujęcie. A i pierwsze, mokre postacie wychodziły już spod pryszniców i zatrzymywały się by podziwiać te niecodzienne zmagania.

Z basenu za to rozległ się oburzony głos Mazzi, próbującej z całych sił się nie śmiać… co niestety szybko wzięło w łeb, bo podstępne łapska nie pozwalały zachować powagi.
- Ty Brutusie! - wydarła się, aby zaraz zacząć chichotać niekontrolowanie i równie niekontrolowanie wić się, byle tylko wyślizgać poza zasięg rażenia łaskotek. Zwinęła się w kulkę, podsuwając kolana pod brodę i nogami próbowała odepchnąć od siebie żołnierza, albo chociaż zasłonić przed dalszymi atakami.

Skończyło się na tym, że w końcu dał jej spokój zaległ obok niej na dnie pompowanego baseniku. Przytulił ją do siebie całując w śliski od owocowej galarety policzek. - No. To chyba czas w końcu wziąć ten prysznic. Ludzie zaczynają się na nas dziwnie gapić. - powiedział niby szeptem zerkając razem z nią na przewijające się obok sylwetki jakie ich mijały wychodząc spod prysznica. I zatrzymywali się na chwilę by zerknąć co się dzieje w tym baseniku jaki niedawno był areną zaciętych zmagań po jakich towarzystwo właśnie kończyło doprowadzać się do porządku.

Rzeczywistość zgrzytnęła, bajka spokoju prysła, a całokształt dobitnie przypomniał o czekających wciąż obowiązkach… trudno. Tego, co udało się im wyrwać dla siebie nikt im odebrać nie mógł.
- Bo się rozmazałeś - z kamienną twarzą saper puknęła byczka w lewą kość policzkową, tuż pod kącikiem oka - A mówiłam, użyj wodoodpornej mascary… ale musiałeś być mądrzejszy. Chodź… - z ciężkim westchnieniem usiadła w basenie, ciągnąc go za ręce aby uczynił to samo - Pomogę ci to poprawić, mam za dobre serce… a ty praktykę w wykorzystywaniu weteranów - parsknęła na koniec.

- Wodoodpornej maszkary? A to jest coś takiego? - zapytał rozbawionym tonem gdy całkiem sprawnie wrócił do pionu i objął z jednej strony jedną a po chwili z drugiej drugą swoją dziewczynę. Tylko ta druga musiała jeszcze szybko pstryknąć im parę fotek nim się przykleiła do zakiślowanego boku kapitana oddziału jaki po kawałku wraz ze swoimi towarzyszkami mijał ich po drodze do pryszniców. Tam zaś zrobiło się dużo luźniej a większość uczestników kończyła swoje ablucje albo była na etapie ręcznikowym tuż po. Humory i śmiechy dalej jednak im towarzyszyły.

We trójkę szybko doprowadzili się do porządku, pomagając i przeszkadzając sobie jednocześnie. Kleista maź ustępowała pod wpływem ciepłej wody, szamponu oraz ruchów zręcznych dłoni, aż ostatnie różowawe kleksy spłynęły do odpływu. Długo zabawić tam jednak nie mogli, rosnący hałas z głównej sali wzywał do ostatniego etapu zabawy, wypadało zebrać tyłki i wrócić do pozostałych.
- Musimy zamontować prysznic u nas - wycierając ręcznikiem plecy Eve, Mazzi rzuciła luźną myśl, na razie nie kłopocząc się technikaliami - Wtedy moglibyśmy się myć całą piątką i nikt by nie musiał czekać na swoją kolei.

- Oj ale to by trzeba hydraulikę i poprowadzić wodę, i chyba jakiś generator. - Eve zmarszczyła brwi i powiedziała jednym ciągiem jakby miała gotową odpowiedź albo już o tym myślała wcześniej.

- A jest gdzieś studnia głębinowa w pobliżu? Jakby była to by mogła pociągnąć wodę. - Steve też chyba na poważnie potraktował to luźne spostrzeżenie. Naga blondynka pod prysznicem skoncentrowała się chwilę nad tym zagadnieniem.

- Noo… Wiesz Lamia… Jak będziemy mieć to studio i pewnie jakieś garderoby no i jeszcze jakby działały prysznice to to byłby duzy plus. Nie wiem czy gdzieś jeszcze poza “Honolulu” ma ktoś prysznice co działają jak kiedyś. - fotograf pokiwała swoją mokrą głową i resztę prysznica zeszła im na rozmowie jak tu by można zorganizować coś takiego u nich. Nie wydawało się to takie “hop siup” na jedno popołudnie roboty byle majstra. Ale skoro i tak planowali remont studia to i mogli przy okazji pomyśleć o hydraulice. W wersji minimalnej stanęło na boilerze. Taki zbiornik czystej, nagrzanej wody to chociaż powinien starczyć na jeden czy dwa porządne prysznice jak nie dla całej ekipy filmowej no to chociaz na prywatny użytek. Bo z tą studnią głębinową to raczej była grubsza sprawa, Eve nie była pewna czy jakaś co działa jest w sensownej odległości od studia a bez tego by wykopać własną to już trzeba było mieć ciężki sprzęt lub sporo siły roboczej. Niemniej Steve chyba mógł pomóc zorganizować i jedno i drugie no ale właśnie musiał wiedzieć co, jak i na kiedy.
- Wybadamy co i jak, na przyszły weekend powiemy na czym stoimy - saper zapatrzyła się na tłumek przy basenie, uprzejmie czekający aż do nich dołączą, choć ciszy nie zachowywali przy owym czekaniu - Zawsze można z ratusza wyciągnąć plany miasta i sieci wodnej, potem w praktyce zobaczyć co z tego zostało… ale to potem, nie teraz. Chodźmy - przybrała czarujący uśmiech, biorąc oboje partnerów pod ramię - Mamy chyba jakieś nagrody do rozdania.

W końcu cała trójka, już pachnąca, czysta i względnie sucha wróciła do większości towarzystwa które podobny stan osiągnęło nieco wcześniej. I jakoś tak dziwnie wyszło, że wokół głównej organizatorki tej imprezy zaczęły się zbierać dziewczęta z rozochoconymi uśmieszkami i spojrzeniami.

- Lamia to teraz? Bo my już mamy wszystko gotowe. - Jamie ubrana jedynie w swoje długie ciemne włosy podeszła do całej trójki i wskazała spojrzeniem na stół gdzie z Karą przygotowały już tą umówioną i zamówioną wcześniej polewę. Koleżanka lodziary widząc, że na nią spoglądają pokiwała głową wskazując dłońmi na przygotowane pojemniki z obiecaną polewą.

- Wow… wygląda ekstra - sierżant rozpromieniła się na widok przygotowanych łakoci i błyskawicznie weszła w rolę, podnosząc palce do ust po czym gwizdnęła ostro.
- Uwaga, uwaga! Zapraszam zwycięzcę - wyciągnęła ręce do odpowiedniego Bolta - Chodź Tony, no chodź tutaj! - uśmiechała się szeroko, a oczy jej świeciły - Czas na twoją nagrodę - wskazała blat stołu, wyłożony białymi ręcznikami.

Lodziara i jej koleżanka jeszcze przez chwilę tłumaczyły co jest co. To karmelowa polewa, tam czekolada mleczna a tutaj ajerkoniak. Zupełnie jakby były na jakimś lokalnym festynie. Ale zaraz gwizd i ogłoszenie Lamii przykuło uwagę tłumu. I roznegliżowane panie i panowie, śmiejąc się i ciesząc z zaciekawieniem podeszli do stołu ciekawi co teraz się stanie. Najbardziej zaciekawiony był sam zwycięzca niedawno zakończonych zapasów.

- No to jestem. - powiedział Tony łypiąc okiem i uśmiechając się do Lamii i jej towarzystwa. Patrzył na nią, na lodziarę te garnki i menażki co miały obie na stole i ten stół z rozłożonymi ręcznikami chyba nie do końca wiedząc czego powinien się spodziewać. Widownia zresztą chyba też nie. Ale wszystkich bardzo ciekawiło jaka to będzie nagroda i co się teraz właściwie stanie.

- Nie da się ukryć - sierżant wymruczała niskim głosem, powoli ciągnąc go pod ławę. Tam obróciła blondyna plecami do celu i pchnęła, sugerując aby usiadł.
- Za wygraną w batalii gladiatorów należy się nagroda - nacisnęła jego ramiona, pchając do dołu, by się położył - Odpręż się, zrelaksuj i ciesz zwycięstwem - puściła mu oko, prostując plecy. Sięgnęła po czarkę z płynną czekoladą po czym przechyliła odrobinę nad brzuchem mężczyzny, a cienka, ciemna stróżka skapnęła na skórę i zaczęła poruszać wraz z ręką saper, zostawiając po sobie słodki, kwiatowy wzór.
- Chodźcie foczki, sama sobie z tym olbrzymem nie poradzę - zwróciła się do otaczających ich dziewczyn.

- O szlag… - mruknął Tony który dał się położyć i tylko nieco unosił głowę aby obserwować co tam się dzieje na jego brzuchu i torsie. I jak poza główną organizatorską zaczynają się do niego zbliżać nagie, wesołe i roześmiane ślicznotki. A ze swojej strony Lamia miała niezły widok. Nagi gladiator leżał na stole niczym bardzo apetyczne danie główne dla kobiet jakie bardzo miały ochotę właśnie na nie. Zaraz zgrabne rączki sięgnęły po kolejne czarki aby dołożyć swój wzór na tym umięśnionym ciele. Ale, że damskiego towarzystwa wokół stołu było więcej niż naczyń to pozostałe pozwalały sobie na radosne, kobiece chichoty i wesołą paplaninę wodząc po głównym daniu rozognionym wzrokiem. Szybko z etapu patrzenia przesżły do etapu próbowania, mazania i lizania, wchodząc na blondyna i obsiadając całkowicie. Wiły się na nim, dawały dotykać i same dotykały. Któraś w końcu wpiła mu się w usta, inna dosiadła co nie przeszkadzało reszcie w kontynuowaniu konsumpcji. Dopiero gdy Diane odepchnęła Crystal i usiadła żołnierzowi na twarzy, reszta jego kumpli nie wytrzymała. Pozgarniali wolne, bezpańskie kociaki i nagle na podłodze obok stołu całkiem sporo osób odkryło w sobie duszę artystów, malując słodkimi sosami na miękkiej skórze. Inne osoby za to pomagały w tym treningu, czyszcząc żywe płótna i tak aż do wyczerpania zapasów farb... tylko jakoś nikogo ten brak specjalnie nie przejął.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rEN_KJny6Bg[/MEDIA]


Niedzielny wieczór niósł ze sobą nie tylko zabawę, ale również obowiązki. Ot choćby bycia dobrą gospodynią: dbania o każdego gościa i jego potrzeby. Nie aby podobne zajęcia były Mazzi niemiłe, o nie. Znalazłszy wolniejszy moment zakręciła się wokół stołu z żarciem i spreparowała trzy drinki, jednocześnie kątem oka namierzając swój cel. Ten znalazła przy krawędzi basenu, oraz w nim. Rudowłosa fitneska siedziała na murku, mocząc nogi w wodzie i rozmawiała cicho z rozłożoną na dmuchanym flamingu Azjatką, odrobinę zbyt często odgarniajacą z twarzyczki mokre, czarne kosmyki. Denerwowała się, była trochę spięta, zaś Mazzi szybko zmniejszyła odległość między nimi, podchodząc z drinkami i szerokim, uroczym uśmiechem.
- Wybaczcie, że dopiero teraz - kucnęła przy rudzielcu, całując ją czule i wręczajac drinka. Drugiego podała Azjatce, wychylając się porządnie aby i ją pocałować - Widzicie, małe urwanie głowy i dupy dzisiaj, ale nie myślcie że o was ślicznotki zapomniałam - pogroziła im ze śmiechem palcem, unosząc własnego drinka - Bardzo się cieszę, że tu jesteście. Jak jasna cholera zrobiłyście wieczór… nie tylko mnie, ale i reszcie. Dobrze się bawicie, potrzeba wam czegoś? Denise słodziutka, masz ochotę zatańczyć? Jestem ci winna noszenie na rękach, jakiś wiersz też mogę powiedzieć, jeśli masz ochotę. A ty, Hale? - popatrzyła po twarzach obok i dodała do tej ostatniej już poważniej - Swoją drogą myślałam o tym plakacie Jane Fondy i to głupi pomysł - rzuciła lekko i po minimalnej przerwie podjęła - Papier szybko blaknie, da się go uszkodzić, porwać, zalać… i tyle - wzruszyła ramionami - Dlatego mam inną propozycję. Namaluję ci ją - wycelowała kubkiem w fitneskę - Mam już miniaturkę na wzór, farby. Ogarnę jeszcze grunt i parę małych pędzli… jeśli chcesz dostaniesz Jane naturalnej wielkości u siebie w domu, we własnej sypialni - wyszczerzyła się pogodnie - Mogę też walnąć twój portret, bo nadal uważam, że masz od Fondy o wiele lepszy tyłeczek.

- Naprawdę? - wysportowany rudzielec znacznie się ożywiła i ucieszyła z tego co mówiłą główna organizatorka tej imprezy. Aż chyba w pierwszej chwili nie wiedziała co i jak powiedzieć bo brwi uniosła do góry, zerknęła na Denise i w końcu się roześmiała.

- Nie wiem kim jest Jane Fonda ale zgadzam się, trudno by było o lepszy tyłeczek. - ekspert od łączności z Harmodon Park przebujała się na swoim nadmuchiwanym flamingu bliżej brzegu i na koniec wyciągnęła rękę w stronę rudzielca a ta ją doholowała ostatni kawałek.

- Jane Fonda to mój idol. Ona wymyśliła nowoczesny fitness i aerobik. Zawsze chciałam być taka jak ona. - krótko wyjaśniła Hale swojej nowej koleżance co ta pokiwała głową gdy już znalazły się wszystkie trzy razem by mogły swobodnie porozmawiać.

- Ale nie trzeba Lamia. Jak to tyle kłopotu to się tym nie przejmuj z tym zdjęciem czy obrazkiem. - cheerleaderka i zapaśniczka o wysportowanej, kobiecej sylwetce machnęła ręką jakby nie było o czym mówić z tym wizerunkiem Fondy i nie chciała robić niepotrzebnego kłopotu.

- Lamia! A ta impreza… - Denise jakby przypomniała sobie co miała powiedzieć bo pacnęła w kolano saper i wskazała na te grupki i podgrupki co stały, siedziały i integrowały się ze sobą na wszystkie rózne sposoby.

- Jest wspaniała! - dokończyła za nią Hale śmiejąc się a Azjatka jej zawtórowała. Po czym obie wzniosły za tą imprezę i organizatorkę niemy toast ze szkła jakie przyniosła.

- No! Ja przyznam, że miałam trochę stracha. Nie wiedziałam czego się spodziewać. I w “Honolulu” no i z boltami. Słyszałam o nich. Ale żadnego wcześniej nie znałam. Słyszałam, że są niebezpieczni. I na przepustkach… No… Odwalają różne rzeczy… Ale pomyślałam, że najwyżej wyjdę jak mi się nie będzie podobać. Ale jest świetnie! Oni są bardzo sympatyczni! I będą jeszcze jakieś tańce? Lubię tańczyć. - Azjatka przyznała się do swoich obaw i wątpliwości jakie miała po zaproszeniu od prawie obcej dziewczyny na imprezę z jeszcze bardziej obcym dla siebie towarzystwem. Widocznie wcale nie było tak całkiem pewne czy jednak przyjdzie. Ale gdy jednak przyszła to widocznie wcale nie żałowała. Wręcz przeciwnie! Teraz jej śmiech i radosny ton jakim mówiła wskazywał, że była zachwycona i gośćmi i imprezą.

- No! - Hale szybko jej zawtórowała energicznie kiwając głową na potwierdzenie. - Ja to się trochę obawiałam innych dziewczyn. Bo to czasem gdzieś przyjdę to zaraz jakieś głupie odzywki. Ale te tutaj są świetne! O! A tamta blondynka, ta z krótkimi włosami… - jakby się przypomniało jej o czymś to wskazała gdzieś gdzie przy stole Eve ładowała coś sobie na talerz. - Ona mi mówiła, że jest fotografem. Coś mi gadała o jakiejś sesji. Znasz ją? Naprawdę jest fotografem? - zapytała zerkając na Lamię jakby mogła coś jej pomóc w weryfikacji jednej z tej całej masy nowych dla siebie twarzy.

Niewidzialny kamień spadł saper z serca na te zapewnienia, zaśmiała się szczerze, mocniej przygarniając do siebie obie kobiety aby je krótko uściskać.
- Wiedziałam że takie fajne foczki szybko się odnajdą tutaj - powiedziała tonem jakby dzieliła się z nimi wielką tajemnicą. Do kompletu puściła im oczko - Pasujemy do siebie, nadajemy na podobnych falach. Wystarczajaco wielu smutasów i sztywniaków tu żyje, abyśmy musiały z nimi spędzać również weekendy. W końcu lepiej się bawić ze swoimi, prawda? A wy jesteście swoje - pocałowała krótko każdą w skroń. Temat blondyny ją zainteresował.
- Tamta? - wskazała na odpowiednią blondi i uśmiechnęła się z dumą - To moja dziewczyna, Eve. Pracuje jako reporterka dla Sioux Daily i tak, jest profesjonalnym fotografem. Nie bajeruje z tą sesją… wpadniesz do nas to zobaczysz, ma prawdziwe studio. - łypnęła na rudzielca i dodała - Chyba że byś chciała próbkę, wzięłyśmy ze sobą aparat żeby potem porobić pamiątkowe fotki… i daj spokój, żaden problem z Fondą. Lubię malować - zabujała pogodnie brwiami i popatrzyła na Azjatkę. Chwilę nad czymś dumała.
- A wiesz, że tu kogoś znasz, Kasztanku? - spytała wesoło i nie czekając na reakcję, wyprostowała się, szukając wzrokiem kogoś w tłumie. Dojrzawszy Willy, gwizdnęła krótko, machając ręką z zachęcającym uśmiechem.

- Ooo... To to twoja dziewczyna? I naprawdę jest fotografem? I to z tej gazety? - Hale trochę się chyba nie spodziewała, że Lamia potwierdzi słowa Eve. No i tego, że akurat z Eve to są coś więcej niż tylko koleżankami z widzenia. Ale przerwała gdy Lamia gwizdnęła i gdy parę głów się odwróciło z zaciekawieniem to ta konkretna podeszła do ich trójki.

- Co jest? - zapytała Wilma kucając przy nich na krawędzi basenu z kubeczkiem w dłoni i zerkając ciekawie na Lamię i jej dwie rozmówczynie.

- Lama mówi, że chyba możemy się znać. Ja jestem z Harmodon Park. Z łączności. - Denise zmrużyła oczy i wskazłą na siebie i na Lamię.

- O. Tak? Ja też jestem z Harmodon. - Wilma też się zdziwiła tą niespodziewaną znajomością. Dziewczyny chwilę wymieniały się uwagami i w końcu doszły do wniosku, że chyba osobiście to raczej się nie spotkały. Przynajmniej nie na tyle by ze sobą rozmawiac i się kojarzyć. Ale chyba mogły ze sobą rozmawiac przez radio. Gdy Denise siedziała za radiem w bazie a Wilma coś ogarniała sprawy w terenie. I nawet kojarzyły swoje sprawy z Green Gecon i reszty.

- Kojarzę! Zawsze masz taki ciepły i miły głos przez radio! Ale nie wiedziałam, że na żywo też jesteś taka ślicznotka. - zaśmiała się Wilma już na całego rozsiadając się po wolnej stronie Lamii.

- No ja też nie wiedziałam, że takich ładnych kierowców mamy. - Azjatka zrewanżowała jej się podobnym komplementem.

- A tak w ogóle laski to co tutaj knujecie? - zapytała Wilson pewnie domylając się, że nie tylko z tego powodu tutaj siedzą i gadają nad tą wodą.

- A tak różnie. O obrazku Jane Fondy, sesjach fotograficznych i takich tam. - Hale wesoło streściła nowej rozmówczyni o czym właśnie sobie rozmawiały.

- To właśnie Denise pomogła mi się z tobą skontaktować w poniedziałek - saper dorzuciła swoje bękarcie trzy gamble, odgarniając kumpeli włosy za ucho, aby w pełni widzieć buźkę - Wynalazła który konwój i połączyła ze Smokiem… a potem jeszcze była taka cudowna, że pomogła ogarnąć fotkę. Żebym wiedziała jak wyglądasz - wzruszyła ramionami odrobinę sztywno - Posłała do kadr, wpisała w twój rejestr gości, więc w sobotę od ręki powiedzieli nam, że jeszcze nie wróciliście. Taka jest kochana - wychyliła się, całując Azjatkę wdzięcznie w usta.
- Knujemy? - podjęła, przykładajac dłoń do piersi, jakby ją to uraziło i tragicznie zatrzepotała rzęsami - Nie knujemy, myślimy o tym aby poderwać kogoś do tańca. Kasztanek chce pofikać nóżkami, a Hale ma ochotę na parę fotek - zabujała brwiami, szczerząc się nagle wyjątkowo niewinnie. - Na szczęście pierwsze możemy załatwić od ręki i przy okazji trochę się zabawić. To jak drogie panie, macie ochotę wbić szpilę… znaczy zmotywować jednego podoficerka aby dał z siebie wszystko na parkiecie? - spojrzała po twarzach wokoło.

- O. To będą tańce? - Denis wyglądała na bardzo zadowoloną z tego punktu programu. Zresztą żadna z innych pań nie wyglądała by miała mieć coś przeciwko.

- Oj z tymi fotkami to może tak nie teraz. Teraz to chyba bym kiepsko wyszła. - rudzielec niczym rasowa modelka zaraz znalazła zastrzeżenie dla jakiego w tej chwili nie wyglądałaby swoim zdaniem tak dobrze jakby mogła kiedy indziej.

- Nie gadaj głupot. Schrupałabym cię od góry do dołu. Zresztą ciebie też. Właściwie to każdą z was. Tylko nie wiem czy na raz czy po kolei. - Wilma popatrzyła na nią niby krytycznym wzrokiem. Ale zaraz też i na drugą i trzecią z partnerek tej rozmowy wzbudzając ich wesołość. - Chociaż Denise tobie to chyba należy się jakiś gorący buziak czy coś takiego za tą pomoc. Co myślisz Rybka? Chyba powinnyśmy jakoś się odwdzięczyć naszej Denise co? - Wilson popatrzyła wesoło na Lamię gdy tak dowiedziała się dzięki komu udało się jej odzyskać kontakt między obiema bękarcicami.

- To idziemy? To pomóżcie mi wyjść z tego flaminga. - poprosiła Denise widząc, że towarzystwo zgodnie z sugestią ich liderki zbiera się do pionu. Więc dziewczyny pomogły jej wyjść na niezbyt suchy brzeg i już we cztery ruszyły razem.

Zgodnie i pogodnie przedreptały w bliższą wieży okolicę, z początku usuwając z siebie nadmiar wilgoci rzuconymi obok ręcznikami. Tym razem nie miały ani kiecek, ani obcasów, pozostając równie nagie co pełne entuzjazmu.
- Czekajcie, czekajcie! - śmiech Mazzi zlał się w jedno z klikaniem po sprzęcie grającym, gdy z długiej listy plików w formacie mp3 wybierała odpowiedni kawałek. Co prawda nie miał za wiele wspólnego z romantyczną otoczką, bardziej z epickim przyłożeniem, ale do tej chwili właśnie czegoś podobnego potrzebowały. Saper błyskawicznie doskoczyła do małej Azjatki, chwytając po drodze dłonie Hale i Wilmy. We trzy otoczyły łącznościowca, niczym trójka rekinów. Z tym, że zamiast zębami, atakowały ją swoimi dłońmi, ciałami. W rytm skocznej muzyki skakały ocierając się o siebie i tę w środku, wodząc po jej skórze rozgrzanymi dłońmi, lub ustami i wciąż krążyły, wirując podobne trzem ćmom wokoło wyjątkowo pociągającego płomienia świecy.

Chyba z początku żadna z pozostałej trójki dziewczyn nie była do końca pewna co planuje Lamia i jak to ma wyglądać. Ale szybko się odnalazły w tym kółeczku. Sama Denise szybko się dopasowała się do sytuacji i muzyki. Zaczęła kręcić ramionami, bioderkami czy robić do swoich zmieniających się partnerek kuszące czy wesołe miny. Ale wyglądała bardzo zachęcająco. A Hale chociaż się nie chwaliła to też okazała się całkiem zgrabną tancerką. Zupełnie jakby te godziny na siłowni, sali baletowej i paradach jednak nie poszły na marne. Popisowo wręcz zrobiła numer jak się ocierała plecami o przód czy tył Azjatki zupełnie jak tancerka go go o swoją rurkę. Albo jak tanecznym ruchem usunęła się powoli na dół aż wylądowała twarzą gdzieś w okolicach podbrzusza Denise po czym równie malowniczym ruchem wróciła do pionu. A łącznościowiec wydawała się najszczęśliwszą Azjatką na parkiecie tej imprezy mając takie cudowne partnerki do tańca.

No i nie były same. Już sama muzyka jaka rozbrzmiała w głośnikach przykuła zaciekawione spojrzenia widowni. A już taniec wokół Denise to wywołał uśmiechy, brawa i okrzyki zachęty. Zaraz obok nich wylądowały pierwsze osoby towarzyszące i impreza taneczna zaczęła się rozkręcać.

Temperatura zaczynała się podnosić, kobiece dłonie coraz śmielej sobie poczynały, tak samo jak usta. Oczy mętniały, wargi rozchylały kusząco…
- Co? - Mazzi nagle spytała głośno, prostując się trochę i poprzez muzykę zasmiała się głośno, kiwając głową jakby na zgodę - Masz rację, taki paralityk jak Darko nie powinien się pojawiać na parkiecie! - rzuciła niby przypadkiem nie patrząc na cel siedzący kilka metrów od nich, wygodnie na leżaku. Mówiła też na tyle głośno, aby gad ją usłyszał. Przypadkowo oczywiście.

Na reakcję najbezczelniejszego z boltowego oddziału nie trzeba było zbyt długo czekać. Lamia zdążyła się przgibać gdzieś z jednego boku Denise na jej tył gdy za swoimi plecami usłyszała znajomy, męski głos.

- Dobra, dobra leszcze, zróbcie miejsce dla mistrza parkietu. - oczywiście Darko musiał zrobić wokół siebie show. No ale był w tym całkiem skuteczny. Po paru chwilach wokół niego utworzył się pusty placyk gdy inni użytkownicy parkietu zrobili mu miejsce. A Donnie zaczął tańczyć. Ale tak pokracznie i przesadnie, że wyglądało to jak jakaś parodia tańca. Zupełnie jakby chciał potwierdzić, że ten okrzyk Lamii to był całkiem trafny. Ale jak zwykle zrobił to w tym swoim luzackim, bezczelnym stylu w jakim znów udało mu się rozbawić sporą część publiczności i zaskarbić jej śmiechy i rozbawienie.

- Nuuuuuuda! - saper zaśmiała się, a potem z premedytacją odwróciła się plecami do oficera, ignorując jego majestat, ani nie zaszczycając go nawet strzępem uwagi. Za to Azjatce oddała ją w pełni, kładąc dłonie na biodrach i dalej, w rytm muzyki, ocierając się swoimi o jej pośladki. Wychyliła się też, aby ponad jednym ramieniem czarnulki pocałować namiętnie tańczącą po prawo Hale, to samo zrobiła z Wilmą po lewej stronie. Dłonie z bioder przewędrowały do góry, po brzuchu i żebrach, aż do piersi. Lamia ujęła je od spodu, ściskając delikatnie, palcami zaś podrazniajac nabrzmiałe sutki wokół których kręciła drobne kółeczka.

Cała trójka tancerek okazywała sobie nawzajem coraz więcej atencji i sympatii. Denise która stała się ich małym słoneczkiem reagowała coraż żywiej. A gdy wszystkie były bez ubrań to te reacje zdawały się jeszcze wyraźniejsze i czytelniejsze. Skorzystała z momentu gdy Lamia była tuż przed nią i objęła jej szyję ramionami w końcu pełnoprawnie się z nią całując. Okazało się, że ma całkiem miękkie i przyjemne usta oraz zmyślny języczek.

- To ja też chcę! - jeszcze zanim skończyły się całować jako trzecia Hale objęła je obie więc ledwo Denis zdążyła przerwać by się roześmiać a już miały trzecią koleżankę do wycałowania. Najpierw z bliska Lamia widziała jak rudzielec całuje się z łagodną Azjatką. A zaraz potem sama całowała się z wysportowaną fanką fitnessu i aerobiku. Czuła ich smak, gorące oddechy i rosnący poziom podniecenia. A przecież nie były tylko we trzy.

- Chyba mnie tak nie rozgrzałyście aby teraz spławić co? - zapytała Willy patrząc na nich z ukosa jakby mimo pytania nie spodziewała się spławienia.

- No coś ty! Chodź do nas! - roześmiała się Denise i puściła szyję Lamii aby zrobić miejsce dla nowej partnerki. I zaraz potem jedna z bękarcic widziała jak teraz ta druga całuje się z sympatyczną panią łącznościowiec z Hormodon Park.

Szło zgodnie z planem, ciężko szło ukryć uśmiech zadowolenia. Zamiast się szczerzyć, saper przeszła za plecy rudzielca, przyklejając się torsem do mokrej, rozgrzanej skóry. Odgarnęła kręcone, miedziane pukle na bok dla pełniejszego kontaktu. Palce zacisnęła mocno na biodrach, pocierając podbrzuszem o pośladki przed sobą. Już nie przypominało to tańca, w żaden sposób. Dłonie chciwie badały ciało bękarcicy, a z zakamarków pamięci wyskakiwały strzępki wspomnień, mieszając się w jeden szalony pejzaż przed oczami. Dla spokoju sierżant przymknęła powieki, lecz niewiele to dało. I tak widziała bardzo dokładnie co właśnie badają opuszki jej palców. Na oślep całowała rudy kark, w sposób który najbardziej przyjaciółka lubiła: od tyłu, pod uchem wzdłuż linii wyznaczanej przez żyłę szyjną.

- Wiesz jak lubię… Coś chyba jednak pamiętasz. - Wilma z pomrukiem zadowolenia przyjęła te pieszczoty serwowane przez drugą bękarcicę. Ta zaś czuła jej przyjemny smak i zapach skóry i włosów. Dotyk jej dłoni kierujący jej dłoń na swoje piersi albo między swoje uda. Albo drugą dłoń jaką rudzielec próbowała objąć od tyłu jej głowę czy pośladki by przytulić mocniej do siebie. Ale nie były tutaj same.

Do tej rozmowy i wymiany językowej dołączyła Denise. Drobna Azjatka dość skutecznie odciągała usta Wilmy do swoich. A dłonie Lamii przyjemnie błądziły pomiędzy ich piersiami które tak przyjemnie ocierały się o siebie. A jeszcze była Hale. Hale z początku zajęła podobną pozycję jak Lamia. Tylko za Denise. I schodziła z pocałunkami wzdłuż karku i szyi pani łącznościowiec aż w końcu uklękła za nią zajmując się jej kuperkiem. Co zaowocowało tym, że Denise miała kłopoty z koncentracją i dzieleniem tej przyjemności zupełnie jak przed chwilą Wilma jaka została wzięta w dwa ognie między Azjatkę a swoją kumpele z wojska.

- A to pamiętasz? - pytanie saper poprzedziło wężowy ruch jej dłoni między uda drugiej bękarcicy. Palce wskazujacy i serdeczny zagłebiły się w gorące ciało, zginając się niczym dwa haki poruszajace się synchronicznie do kciuka, bładzącego przy drugim wejściu kochanki. Zbierał wilgoć spływającą po drobnych wargach i pchał prosto w odpowiednie miejsce, zagłębiając się delikatnie. Wpierw do połowy paznokcia, wycofując po więcej wilgoci i wracając już do pierwszego zgięcia. Wolną dłonią Mazzi wróciła na piersi Azjatki, ściskając lewą sutkę, to puszczając, aby zaraz skręcić ją delikatnie, czy uszczypnąć.

- O tak… - wyjęczała Wilma poddając się tym pieszczotom serwowanym przez kumpelę całkowicie. Aż przyjemnie było oglądać, słuchać i czuć jak jej jędrne ciało reaguje i wije się od tej stymulacji. Aż prawie oparła się o Denise by móc się utrzymać w pionie. Sama Denise też cichutko jęknęła gdy dłoń Lamii zajęła się jej piersią. Sapała też pewnie od tego jak nią od tyłu zajmowała się Hale.

- Chyba to lubisz co? - w pewnym momencie sportsmenka spojrzała do góry patrząc na pogrążoną w przyjemności twarz Azjatki. Jej zmrużone powieki i szybki oddech jasno wskazywały jak bardzo pozytywnie odbiera takie manewry.

- Oj tak… uwielbiam z tej strony… - wysapała Denise opanowując się na tyle by spojrzeć na nią w dół i uśmiechnąć się wesoło do jednego rudzielca. A potem do drugiego jakiego miała tuż przed sobą i Lamii jaką ta pierwsza bękarcica troszkę jej zasłaniała.

- Oh Rybka… Ty to zawsze miałaś rękę do takich rzeczy… - Wilma skorzystała z tego zamieszania by z wdzięczności ująć ową dłoń kumpeli i odwdzięczyć się pocałunkiem. Zaraz potem zaczęła ją ssać i lizać aż w końcu odwróciła się na ile mogła aby odszukać twarz i usta kumpeli.

Ich wargi zaatakowały z werwą, na wyścigi przekazując podniecenie przepalające wszystkie kontrolki. Nagle pion stał się zdecydowanie zbyt problematyczny, rozmowy o zmianie pozycji też wydawały się zbędnym marnowaniem czasu, więc saper chwyciła przyjaciółkę pod pachami, jednocześnie podcinając jej nogi i ciągnąc do tyłu. Obie zaczęły lecieć, podłoga powitała je zimnym szarpnięcie, atakującym plecy Mazzi, która wykorzystała siebie jako amortyzator dla drugiej kobiety, przez co spadła na miękkie tkanki, zamiast twarde płytki.
- No patrz, masz mnie. - Lamia roześmiałą się przyjemnym, ciepłym śmiechem, patrząc w ciemne oczy tuż nad swoją twarzą - Co tym miałaś mi zrobić, gdy już… mnie złapiesz?

Nagłej relokacji z pionu do poziomu towarzyszył nagły pisk zaskoczenia. I zaraz potem śmiech gdy okazało się, że to nic strasznego. Wilma też przyjęła zmianę pozycji z aprobatą.

- Jak cię złapię? No myślę, że takie coś byłoby w sam raz. - zaśmiała się druga z bękarcic gdy odwróciła głowę do tyłu aby pocałować usta kochanki. Zanurzyła przy tym dłoń w jej czarne włosy gdy ich usta i języki spijały się chciwie nawzajem. Zaś drugą dłoń Lamii skierowała na swój brzuch co oddychał w szybkim tempie jakby tam było uwięzione jakieś żywe stworzenie. A potem jeszcze niżej. Do tego najgorętszego i najwrażliwszego miejsca. A gdy już się upewniła, że kumpela trafiła pod właściwy adres sama po omacku odnalazła wolną dłonią jej odpowiednik przy okazji nieco schodząc dołem z ud i bioder leżącej pod spodem kobiety.

- Można się dołączyć? - zapytała Denise która też uklękła i patrzyła na nie obie tym charakterystycznym, uprzejmym uśmiechem azjatyckich kobiet.

- Pewnie. - Wilma zachęciła ją słowem i machnięciem ręki więc Denise pochyliła się i zaczeła używać na niej swoich ust i rączek co Lamia też czuła na goszczącej tam dłoni. Nawet to jak pani łącznościowiec całkiem zgrabnie ustami zajęła sę jej mokrymi palcami.

- To ja też poprosze. - roześmiała się Hale która uklękła obok azjatyckiej koleżanki i przyjęła podobną rolę. Tylko ona zajęła się gościnnymi udami leżącej pod Wilmą Lamii. Oczka jej się śmiały gdy spoglądała to na klęczącą obok Denise to na te dwie bękarcice które łączyły się ustami trochę wyżej.

Parkiet zmienił się w łóżko, albo podest pod scenę, gdzie cztery kobiety wiły się, całowały i pieściły, dotykając z coraz większą pasją i ogniem w oczach. Reszta towarzystwa dała im wolną przestrzeń, nie wchodząc między zajęte sobą kochanki, badajace dłońmi i ustami każdy kawałek swoich ciał. Chichoty i westchnienia przechodziły w mruczenie i coraz głośniejsze pojękiwanie, w miarę jak sytuacja się zaogniała, a żądza zmieniała krążącą żyłami krew w płynną lawę. Bękarcice pierwsze doszły do szczytu, trzymając się kurczowo i przy samym finale patrząc sobie głęboko w oczy, a ledwo ich oddechy się uspokoiły, przystąpiły do kontrataku, przewalając Azjatkę i odwdzięczając za tak uroczą uwagę. Hale skorzystała z okazji i przysiadła czarnulce na twarzy, do kompletu bawiąc się piersiami jej, albo swoimi. Przygryzała przy tym uroczo wargę, odchylając głowę do tyłu. Znów rozległy się zduszone, ciężkie oddechy i sapnięcia, dłonie zaciskały się na miękkich kształtach coraz bardziej niecierpliwie, aż nagle przez ciało Denise przeszedł charakterystyczny spazm i już na jej miejscu wylądowała ruda fitneska, która przy finale wygięła się w piękny łuk, dotykając podłogi potylicą i pośladkami, a gdy w końcu ustały ostatnie jęki, cała czwórka padła spocona na płasko, obejmując się przytulając. Głaskały niemrawo co dały radę sięgnąć, a każdą twarz zdobił zadowolony, zmęczony uśmiech.

- Oo… zobaczcie… - w końcu gdy emocje opadły na tyle by czwórka dziewczyn mogła coś ogarniać poza sobą mogły się nieco podnieść z podłogi jaka stała się sceną ich wzajemnej integracji. I wciąż zwartą grupką dobiły do stołu jaki już był mocno przetrzebiony z dań i drinków. A jednak wciąż zostało jeszcze tego mnóstwo. Więc mogły się częstować i chichotać do woli pozwalając sobie na sprośne uwagi na temat siebie czy inne wyznania gdy było tak miło i błogo tuż po z kimś z kim się właśnie dzieliło tą przyjemność.

- Lubię być na górze. I coś ujeżdżać. Albo kogoś. - wyznała Wilma nakładając sobie jakąś kanapkę na talerzyk na którym już była kupka kolorowej sałatki.

- A ja lubię w tą tylną dziurkę. Dlatego jak mi tam zaczełaś buszować to o rany! - drobna Azjatka o kasztanowych włosach zachichotała dzieląc się swoimi refleksjami na temat preferencji i właśnie zakończonych manewrów. Spojrzała wdzięcznie na rudowłosą Hale która wgryzała się właśnie w kanapkę.

- Naprawdę? No to cudownie! Tak próbowałam się gdzieś wcisnąć. A mnie się strasznie podobało jak mnie obrabiałaś tam od dołu pod koniec. Uwielbiam tak siedzieć na kimś jak ktoś mnie tak obrabia. - z powodu pełnej buzi mówiła trochę niewyraźnie ale i tak wydawało się, że bawiła się świetnie. Zupełnie jakby przypadkiem cała czwórka całkiem trafnie wstrzeliła się we własne preferencje.

- No to wychodzi na to, że znów musimy się spotkać razem i to powtórzyć. - Wilma podsumowała wesoło te wszystkie wrażenia i wnioski co pozostałe dziewczyny przywitały z uśmiechami zachęty i aprobaty dla takiego pomysłu. No ale właśnie wtedy Hale zwróciła ich uwagę na to co się dzieje na parkiecie jaki właśnie zostawiły za sobą. Ale spod stołu był całkiem dobry punkt widokowy.

A w międzyczasie chociaż gdy były zajęte tylko sobą to trudno to było rejestrować ale wciąż grała muzyka włączona wcześniej przez Lamię. Muzyka zdążyła zdryfować na całkiem inny kawałek podobnie jak na scenie towarzystwo się wymieniło. Na środek wyszedł teraz oficer o hiszpańskim typie urody. Wyszedł i zaczął obchodzić tą scenę. Klaszcząc w dłonie przy swoim uchu. Wyglądało to jak początek do jakiegoś tradycyjnego, latynoskiego tańca. Instyntkownie dało się wyczuć mężczyznę który rzuca wybrance wyzwanie. Takie w jakim obie strony mogą być równe. Na parkiecie, w tańcu. Chyba wszyscy to wyczuwali i chociaż nie tylko panie patrzyły z rosnącym zainteresowaniem na to co się teraz stanie to jakoś żadna nie kwapiła się przyjąć wyzwanie tancerza. A on chodził krok po kroku, czasem stukał gołą piętą w kafelki podłogi i klaskaniem wybijał żwawy, porywczy rytm. Patrzył przy tym wzrokiem na twarze mijanych kobiet aż wreszcie znalazła się odważna która podjęła to wyzwanie.

- Oo jaa… zobaczcie… będzie tańczył z Betty… - jęknęła cicho stojąca nieopodal koleżanka. I rzeczywiście okazało się, że sama królowa przyjęła wyzwanie śmiałka. Wyszła na środek sceny ubrana w same szpilki i okulary. Ale zamiotła niewidzialną spódnicą tą arenę na znak, że jest gotowa się zmierzyć.

- Ole! - zawołał rozradowany Hiszpan stając w szranki. Po czym podszedł do wybranki, szarmanckim gestem pocałował jej dłoń czym sobie zaskarbił całą serię ochów i achów damskiej części widowni po czym oboje zaczęli taniec.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline