Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2020, 03:48   #216
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Cóż to był za taniec! Nawet gdyby oboje byli w ubraniach to też by to wyglądało namiętnie. Oboje wirowali wokół siebie prawie cały czas patrząc sobie w oczy. Ilekroć on wypuścił ją z objęć w jakimś piruecie to ona do niego wracała. Tak samo jak wówczas gdy on stukał piętami w kafelki drobiąc wokół niej jak wokół swojej gwiazdy. Albo jak przekładał ją w pół gdy włosy brunetki prawie zamiatały podłogę a jej kolano lądowało prawie na wysokości jego łopatek. O tak, było na co popatrzeć. W samym tańcu dało się odkryć gorący temperament obojga. Co mogło zaskakiwać zwłaszcza jak ktoś znał okularnicę tylko jako stoicką królową albo co gorsza oschłą siostrę przełożoną. A teraz gdy tańczyli ze sobą widać było klasę równych sobie partnerów. Erotyczne napięcie zdawało się elektryzować powietrze między nimi mimo, że kontakt fizyczny miał bardzo ograniczone miejsce. Dlatego gdy skończyli on znów elegancko podziękował swojej partnerce za taniec całując ją ponownie w dłoń a ona z rumieńcami na twarzy i troszkę zdyszana podziękowała mu całusem w policzek.

- O rany… widziałyście to? - Hale była pod wrażeniem tego popisu. Ale pewnie nie tylko ona bo widownia klaskała, zwłaszcza ta damska część widowni i to klaskała z pełnym zaangażowaniem.

- Łaskawa pani - saper westchnęła z rozmarzeniem, odprowadzając kasztankę wzrokiem pełnym miłości oraz oddania - Jest cudowna, gdy tańczy. Gdy nie tańczy również… ale to jak się rusza. Prawdziwa pajęczyca - zaśmiała się - Łapie cię w sidła, omotuje i sam nie wiesz, gdy przepadłeś. Jest magiczna… ale myślę, że po takim tańcu z pewnością mogą ją boleć nogi, więc jeśli macie ochotę… - zostawiła niedopowiedzenie, razem z wesołym, bardzo zębatym uśmiechem.

- Oj no tak, jej ona jest, noo… - cała trójka koleżanek w pełni się zgadzała z taką opinią o ich królowej. I dały wyraz pełnej aprobaty i zrozumienia, że Księżniczce śpieszno do swojej Królowej. Podobnie były pod wrażeniem jak Lamia opisywała okularnicę w szpilkach. Po takim popisie na parkiecie brzmiało to jak najbardziej prawdopodobnie nawet jak ktoś spotkał Betty dopiero tego wieczoru.

- Oh Księżniczko… Ale mnie ten drań wymęczył. - Betty pozwoliła sobie na odrobinę ochłody z plastikowej szklanki i spojrzała wesoło na zbliżającą się faworytę. Była jednak zdrowo zarumieniona i ewidentnie szczęśliwa więc taniec z “tym draniem” musiał jej sprawić taką przyjemność na jaką to wyglądało. Nawet “ten drań” to powiedziała jakoś tak miękko i czule.

- Jeśli mogę wyrazić swoja opinię… patrzenie na to męczenie było najbardziej ekscytującą rzeczą, jaką tu dziś widziałam - saper podeszła do kasztanki, zakładajac ciepły, pożądliwy uśmiech na mokrą od wody, potu i kobiecych soków twarz. Przyklękła na kolano, ujmując dłoń okularnicy.
- Czy łaskawa pani życzy sobie, aby po tym męczącym zdarzeniu odpowiednio zająć się jej nogami? - spytała, składając na wierzchu dłoni kurtuazyjny pocałunek - Nie dość, że cały ciężki tydzień są w ciągłym ruchu, to i na wolnym nie mają spokoju. Jestem i służę… cała sobą i jak tylko trzeba.

- Oh Księżniczko… - Betty wydawała się być rozczulona takim oddaniem i troską. Pozwoliła aby jej ulubienica mogła pocałowąć jej królewską dłoń obdarzając ją uśmiechem zadowolenia.

- Myślę, że twoja sugestia jest jak najbardziej trafna. Z wszystkich służek z tobą zawsze mam najwięcej przyjemności. - wyznała z zadowoleniem zanurzajac dłonie w ciemne włosy klęczącej kobiety.

- Może pozwolisz, że tam spoczniemy? - wskazała na jedno z krzeseł jakie były pod ścianą. Gdy tam podeszły pozwoliła sobie na nim spocząć. - Czy mogę cię prosić o ściągnięcie butów? Moim nogom chwila się coś dla odpoczynku i relaksu. - zapytała grzecznie jak najwytworniejsza dama i nawet polecenie potrafiła widać tak, że brzmiało jak najuprzejmiejsza prośba.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - Lamia odpowiedziała dokładnie to, co im obu chodziło po głowach. Klęknęła przy długich nogach pielęgniarki, ujmując jedną za łydkę bardzo delikatnie, jakby obchodziła się z kruchym szkłem.
- Nie przejmuj się niczym, ja się wszystkim zajmę - wyszeptała, patrząc okularnicy głęboko w oczy i pocałowała lśniącą powierzchnię buta, zaczynajac od kolana i schodziła powoli aż do kostki. Dopiero wtedy, równie powoli zaczęła rozpinać suwak z boku, kawałek po kawałku wydobywając obolała nogę z okowów, a gdy skończyła pocałowała podbicie, aby płynnie przejść do ssania palców po kolei. Zaczęła od najmniejszego, masując go językiem i wargami, podczas gdy dłonie uciskały skórę śródstopia, pięty aż do kostki.

- Wiedziałam, że zajmiesz się tym jak należy Księżniczko. - Betty wydała z siebie westchnienie ulgi i uśmiechnęła się z aprobatą gdy dłonie i usta jej faworyty zajęły się jej roztańczonymi nogami. Patrzyła w dół jak twarz Lamii błądzi wokół jej stopy.

- Cudowna impreza Księżniczko. Naprawdę cudowna. Wspaniali goście i wspaniała atmosfera. - Betty skorzystała z okazji by pochwalić tą imprezę jaką zorganizowała kobieta jaka właśnie klęczała u jej stóp.

- Tu może na razie wystarczy. Może teraz zajmiesz się drugą? - poprosiła okularnica gdy już cała jej stopa błyszczała od tego osobistego nawilżenia przez Księżniczkę. Podała jej w dłonie tą jeszcze obutą stopę a ta mokra zaczęła sobie niespieszną wędrówkę po szyi faworyty zatrzymując się na dłużej na jej piersiach. Tu spoczęła ugniatając te jędrne poduszeczki ku ich wzajemnej satysfakcji.

- Dziękuję ci pani za dobre słowo, będące najlepszą nagrodą za trud przygotowań… zaprawdę jeden twój uśmiech aprobaty wart jest więcej niż tysiąc pisków i oklasków całej reszty - sierżant zmieniła zgodnie z zaleceniem cel masażu, zaczynając całą zabawę od nowa i tylko mruczała co jakiś czas przy mocniejszym dotyku na torsie - Trochę się obawiałam… chyba niepotrzebnie - przyznała nagle, błądząc wargami przy kostce - Cieszę się, że przyszłaś i wybacz mnie, niegodnej, ten brak odpowiedniego hołdu do tej pory. - pocałowała piętę kasztanki, zerkając ufnie do góry na jej twarz - Bardzo się wydurniłam na początku z tym martini?

- Nonsens. Wyszłaś prześlicznie. Jak prawdziwa gwiazda wieczoru. A i potem jak dobra gospodyni co dba o każdego gościa. - Betty schyliła się i pogłaskała czule policzek swojej faworyty. A mówiła trochę jak królowa - matka która z dumą odkrywa, że jej ulubiona córka poszła w jej ślady i może ją godnie zastąpić.

- Może spoczniesz sobie tutaj? - zaproponowała miejsce obok siebie.

Tylko głupi by nie skorzystał, więc Bękarcica raźno klapnęła we wskazanym punkcie, prostujac dumnie plecy i szczerząc klawiaturę zębów. Wszak wygrała los na loterii, no nie?
- Wyglądasz na spiętą - wyszeptała czule, kładąc kasztance dłonie na ramionach i delikatnie zasugerowała aby obróciła się do niej plecami - Dobrze się bawisz, potrzebujesz czegoś? Coś podać, przynieść… na przykład w zębach? - dorzuciła, rozpoczynając delikatny masaż barków, karku i łopatek.

- Oh Księżniczko. - Betty uśmiechnęła się pogodnie i w ramach odpowiedzi ustawiła się nieco bardziej plecami by jej ulubienica miała swobodniejszy dostęp do jej karku, pleców i łopatek.

- Muszę przyznać, że wyrosłaś na prawdziwą Księżniczkę. Spójrz na swoje królestwo. - okularnica wymownym gestem wskazała na tą salę basenu wypełnionego różnorodnymi gośćmi. A wszyscy wydawali się tak samo nadzy, weseli i nieskrępowani. Do tego bawili i integrowali się ze sobą jakby mieli za sobą nie wiadomo ile spotkań.

- To wszystko twoje. I twoja zasługa. - dodała z królewskim uznaniem. Odwróciła przy tym głowę by spojrzeć bardziej na twarz swojej Księżniczki.

- A to noszenie w zębach to bardzo zapraszam do mnie. Ale tutaj nie wypada godzić w majestat Królowej i jej Księżniczki. Nawet Królowej i Księżniczce. - dodała słodkim tonem delkiatnie ujmując dłoń Lamii i całując ją z iście królewskim taktem.

Przy tym geście pierś sierżant urosła o parę rozmiarów, a wątpliwości wszelakie odpłynęły w siną dal, nawet nie machajac na pożegnanie, gdyż brakło im czasu.
- Och Betty - dziewczyna westchnęła, obejmując drugą kobietę z całej siły, całując namiętnie w przypływie wzruszenia.


Zaczęło się jak zwykle - niewinnie i niespodziewanie. Ledwo Lamia zdążyła wrócić na salę po szybkim doprowadzeniu do porządku pod prysznicem, wycierając się symbolicznie ręcznikiem, gdy znowu przez przypadek wpadła na jednego nadpobudliwego, irytujacego oficera i nie byłoby żadnej dramy, gdyby nie fakt, że dupek ją sprowokował. Nie dało się tak przejść obok, gdy ściągał uwagę swoim istnieniem, szczekając coś zapamiętale do Tony’ego i Cichego, którzy mieli miny jakby najchętniej wepchnęli go do basenu i wrzuli w ślad za nim toster. Zamroczona niedawnymi ekscesami saper nie rejestrowała co tam łajza nawija, za to złapała spojrzenie Ricky’ego, pijacego drina jakoś obok całej zgrai. Widząc że dziewczyna się na niego gapi, przewrócił teatralnie oczami, przepijając krzywy uśmieszek drinkiem. To wystarczyło, aby ręcznik Lamii przestał wycierać brzuch z wody. Zwinął się, podobny wężowi, w mocny, mokry splot i podobny do niebezpiecznego gada, wyprysnął jedną końcówką w powietrze, celując w tyłek sani. Po całej sali rozległ się głośny plask, z jakim wilgotny materiał zetknął się z nagą skórą, posyłając cel dobre pół stopy do góry.
- Znowu farmazony sprzedajesz? - sierżant spytała słodkim głosem, przywołując frottowego gada z powrotem do siebie i znów poczęła go zwijać - Jeszcze ktoś pomyśli, że zaliczyłes tu coś samodzielnie, a nie bo się foczki zlitowały! - ręcznik wystrzelił po raz drugi.

- Ej! Przestań! A laski no nie rozśmieszaj mnie. Aż musiałem sobie zrobić przerwę bo się nie mogłem od nich opędzić. - Donnie syknął od tego trzaśnięcia ręcznikiem ale nawet przy tym nie ulał zbyt wiele ze swojej plastikowej szklanki. Za to prawie z miejsca odzyskał werwę i pewność siebie, że wszystkie laski na niego lecą.

- Pokaż mi to na chwilę co? - Cichy wyciągnął dłoń po ręcznik jaki trzymała Lamia. Ten ruch nie uszedł uwadze plutonowego sanitariusza.

- Daj spokój, nie można zaprzeczać faktom. - Darko spojrzał czujnie na ten ruch a przechodząca obok Crystal zatrzymała się patrząc na nich z zaciekawieniem co tu się zaraz będzie działo. Ricky bowiem jakby nic wstał ze swojego leżaka i tak spacerkiem i przypadkiem zaczął zbliżać się do pleców pewnego siebie kolegi który śledził z uwagą ręcznikowe manewry.

- Mówisz że ledwo uciekłeś przed tłumem… z widłami i pochodniami - starsza sierżant pokiwała głową, gładko zgadzając się z opinią sani. Zrobiła krok w kierunku Cichego, powoli sunąc mokrym ręcznikiem po nagich piersiach i mrucząc do tego wymownie. Na skradajacego się Bolta nie patrzyła w ogóle, aby nie spalić jego pozycji i tego, co sobie w tej krótko ogolonej główce umyślił, ale zapowiadało się ciekawie… oczywiście zależy dla kogo.
- Proszę skarbie - podała ręcznik kierowcy, wieszając mu się na ramieniu w pozie wdzięczącej foczki i patrząc saniemu w oczy powoli jej dłoń spoczęła Cichemu na klacie, ugniatając, głaszcząc i pieszcząc palcami skórę w okolicach mostka - Faktom? Jakim faktom, Donnie? Że ktoś ci bzdur naopowiadał? Oj kochanie… jesteś już na tyle duży, aby nie musieć wierzyć we wszystko, kto ci coś powie - powachlowała rzęsami.

- Dziewczyno do kogo ta mowa? - Don był iście w swoim żywiole. Nie dał sobie jakiejś ciemnoty wcisnąć. Chociaż uważnie śledził ręcznik jaki znalazł się w dłoniach kolegi nie dając sobie zamydlić oczu zmianą tematu.

- A te stada foczek co na ciebie lecą to gdzie masz? - zapytał uprzejmie Cichy wymownie władczym ruchem przyciągając do siebie Lamię i kładąc wolną dłoń na jej pośladkach kompletując pozę zdobywcy i jego wdzięcznej zdobyczy.

- Pytanie! - Don prychnął i gestem przywołał do siebie Crystal która to od paru chwil z zaciekawieniem oglądała tą dyskusję. Czarnulka ruszyła w jego stronę jakby chciała przyjąć pozę podobną jak Lamia z Cichym no ale gdy na nich spojrzała dostrzegła jak kierowca wymownie kręci głową na znak niemego protestu. Więc niezdecydowana zatrzymała się o pół kroku przed wyciągniętą dłonią Darko i niestety zdradziła Ricka bo ten już prawie do nich dotarł a kelnerka spojrzała w jego stronę. Co ostrzegło sanitariusza.

- A ty co?! - warknął do niego sani odwracając się do niego twarzą czujny jak lis mimo tego wszystkiego co wlał w siebie od początku imprezy. Ale Cichy dłużej nie czekał. Puścił Lamię i zaatakował ręcznikiem Dona korzystając, że ten jest do nich plecami. Don jeszcze jakimś fartem zdołał uniknąć zdzielenia ręcznikiem ale to wystawiło go na podstępny atak Ricka. Ten pchnął go w plecy wpychając go do basenu w akompaniamencie głośnego plusku.

- Ej! - zawołał zdziwiony Rick gdy Donnie pociągnął go na tyle za sobą, że spychacz stracił równowagę i wpadł do basenu zaraz za nim. Cichy i Crystal roześmiali się wdzięcznie i chętnie z tej komicznej sytuacji. Przechodząca obok Kara zatrzymała się też ciekawie przyglądając się widowisku.

Mazzi zarechotała, aby nagle wyprostować się czujnie i rozejrzeć dookoła.
- Bierzcie ręczniki! - zawołała, podbiegając do krawędzi basenu i zgarniając po drodze bezpańską płachtę. Próbnie strzeliła nią w powietrzu, świsnęła aż miło. Zadowolona z efektu odwróciła się do Cichego, machając zachęcajaco - Co tam chłopaki, nie mówcie że u was w tej tajnej i poufnej jednostce nigdy nikomu nie robiliście kocówy?! - zarechotała, wskakując żywo do basenu. Podpłynęła do wynurzajacych się mężczyzn z miną bardzo wrednego rekina.

- O! Kocówa! Heejj! Chodźcie! Robimy kocówę! - Cichy z miejsca podłapał pomysł i wydarł się na cały basen. A już wcześniej te pluski i krzyki wzbudziły zainteresowane spojrzenia imprezowiczów. To teraz niewiele było trzeba by rzucona iskra rozpaliła ogień. Pojedynczo i grupkami roześmiane towarzystwo zaczeło szukać ręczników albo po prostu biec do basenu. Zaraz potem obok pierwszej trójki do basenu z głośnym pluskiem zaczęli wskakiwać kolejni uczestnicy tej zabawy.

Saper wykorzystała zamieszanie, zbliżając się bezpośrednio pod plecy saniego. Wyprostowała się, wzięła zamach i z całej siły przywaliła mężczyźnie między łopatki mokrą szmatą.
- Ricky! Bierzemy go w okrążenie! - wydarła się wesoło do drugiego żołnierza, robiąc nowy zamach - Dajcie jeszcze jeden ręcznik!

- Aua! - zdzielony przez plecy Donnie syknął i trochę się skulił. Odchylił się przed kolejnym ciosem gdy ktoś z góry rzucił do wody jakiś ręcznik. Chyba miał być dla Lamii o jaki ta wołała. Ale wyższy sani sprawnie go przejął w locie. - Ha! Teraz zobaczymy! - zawołał Don bojowo. Ale Cichy nie próżnował.

- Ricky! Łap! - kierowca zwołał do kumpla i cisnął mu swój ręcznik. Ricky szybko po niego skoczył ale Donnie był jeszcze szybszy. Zostawił Lamię i rzucił się jak zapaśnik na kolegę udaremniając mu chwycenie ręcznikowej broni i obaj skotłowali się w wodzie tak bardzo, że widać było tylko jakieś ciała ale trudno było ogarnąć który jest który.

- Dawajcie ręcznik! Dawajcie ręcznik! - na brzegu pojawiła się Di i widać było, że nowa dziedzina sportów wodnych bardzo jej się spodobała. Aż podskakiwała z radości machając do wszystkich dookoła na ten ręcznik. Ktoś jej go rzucił a gdy Indianka go sobie przerabiała na marchewę przechodzący obok Tony jakby nigdy nic wepchnął ją do wody.

- Co ty sobie myślisz? Że możesz sobie tak po prostu spychać moje koleżanki do wody? - Karen która go na tym przyłapała wzięła się pod boki patrząc wyzywająco na kolegę z oddziału.

- Tak? To leć za nią. - mruknął Tony i albo Karen się nie spodziewała tak szybkiego ruchu albo jej aż tak na tym nie zależało bo ten bez większych trudów wepchnął ją do wody tak, że wylądowała obok Indianki. Ale mistrz kiślowych zapasów zbyt długo się nie cieszył zwycięstwem bo Jamie i Kara przy wtórze porozumiewawczych uśmiechów z impetem wpadły w niego i cała trójka z wrzaskiem i głośnym pluskiem wylądowała w basenie.

- Bierz dziada, gryź go! - Lamia rechotała w najlepsze, patrząc z fascynacją małej dziewczynki na dwójkę tłukących się trepów i tylko kręciła głową, nie mogąc wyjść z podziwu nad tym jak szybko się złapali za łby. Po przyjacielsku na szczęście, ale i tak robiło wrażenie.
- Ej co jest?! Żadnego macania po byndolach, to porządny lokal! - wydarła się, unosząc ręcznik w górę. Przeskoczyła parę razy, aby znaleźć się bliżej pozostałej dwójki i zaczęła ich równo, solidarnie, lać obu na tyle, na ile sięgnęła przez wodę.

- Ej, ej, uważaj! - dał się słyszeć głos Ricka. Chociaż Donna też. Właściwie to już nie była pewna kto tam właściwie obrywa i od kogo. Chociaż to zeszło na dalszy plan jak sama oberwała trzepnięcie ręcznikiem w bark. Na szczęście był słabo zwinięty to nawet specjalnie nie bolało. A już chwilę potem trudno było się zorientować co jest co i kto jest kto. Woda w basenie spieniła się, skotłowała i skutecznie przesłaniała widok. Była wszędzie, na mokrych ciałach, w ustach, oczach i nosach. Co chwila ktoś się darł, że kogoś trafił albo, że od kogoś oberwał. Lamia też zaliczyła jak ktoś ją popchnął i jej udało się kogoś popchnąć czy odepchnąć po to by zaraz ktoś wpadł na nią. Raz wpadła w objęcia Di która była tak samo zaskocozna tym spotkaniem co ona bo ją też chyba właśnie ktoś popchnął.

- Świetna impreza! Mówiłam ci, że zostanę gwiazdą porno?! Będe zaliczać laski! Na planie! I po! - Indianka darła się jak opętana zupełnie jakby się wieki nie widziały i musiała na szybko obwieścić kumpeli swoje plany. A potem znów był magiel. Wpadła na któregoś z chłopaków, oberwała ręcznikiem od którejś z dziewczyn, sama sieknęła kogoś chyba Karen. Bo ta się do niej odwróciła ale udało jej się wskazać na szybko innego winnego. Czy snajper uwierzyła czy nie to chętnie smagnęła swoim ręcznikiem któregoś z kolegów.

Kotłująca woda i żywy ruch w nim był nie do przebicia przez oczy. Niczym na punkowym koncercie saper obijała się od ludzi, lejąc białą szmatą na lewo i prawo, rycząc przy tym z uciechy i całkowicie zgadzając z Di. Tak, to była świetna impreza, musieli ją powtórzyć jeszcze kiedyś. Na razie jednak jeszcze trwała, wciąż się bawili, chwytając dzień i nie pozwalajac mu uciec w nowy poranek.
- Dingo! Dingo - wykrzyczała, widząc rosłą sylwetkę nie tak daleko. Machajac do niego rękami, zwróciła uwagę, a potem zanurkowała, przepływając dystans który ich dzielił bez konieczności narażania pleców na cios ręcznikiem.
- Weź mnie na barana, stąd kiepsko widzę! - rzuciła mu, klepiąc po szerokich barach - Będziemy mieć większy zasięg!

- Dobra! - indiańskiemu wojownikowi nie trzeba było powtarzać. Trochę się schylił, przełożył sobie nogę pasażerki przez bark i już chwilę potem wywindował ją o poziom w dół a ona mogła czuć pod sobą jego gorący, żywy i mokry kark. A z góry był zdecydowanie lepszy zasięg. Zwłaszcza, że indiańskiego berserkera trudno było powstrzymać. Parł przez wodę i kotłujące się tam ciała jak taran dzięki czemu jego amazonka mogła rozdzielać ręcznikowe razy na lewo i prawo. Ale pozostali szybko podchwycili ten pomysł. I kolejne dziewczyny zaczęły lądować na barkach swoich mokrych ogierów i zabawa przeszła na wyższy poziom.

- Lamia! Dawaj! Na nich! - darła się znów Diane dosiadająca któregoś z chłopaków. Chyba Italiano. Akurat znaleźli się z Dingo obok siebie. A krzyki motocyklistki sprowokowały pojedynek z Crystal i Kim które też zdążyły dosiąść swoich rumaków. Zaraz potem obie strony ruszyły na siebie przy wtórze pisków i krzyków oraz spienionej wody co sięgała nawet na wysokość głów szarżujących amazonek.

Mazzi nie trzeba było długo namawiać, wystarczyło krótkie wołanie i już z wrzaskiem na ustach dołączyła do Indianki, wywijając ręcznikiem bojowo.
- Deeesnat! - darła się, z żądzą mordu w oczach poganiając piętami swojego ogiera. Atmosfera w basenie prawie doprowadzała wodę do wrzenia, między ludźmi zacierały się granice. Już nie chodziło o ugrupowania, zespoły, oddziały. Liczyła się tylko zabawa.
- Potem szukamy tego kurwia z apteczką! - krzyknęła krótko do Di - Zrobimy mu z dupy jesień średniowiecza, ale to zaraz. Teraz napieeeerdalaaaj!

Ani chłopakom ani dziewczynom nie trzeba było więcej zachęty. Dingo trzymając Lamie na barana ruszył z impetem na siebie i zaraz potem para starła się z drugą parą. Dziewczyny piszczały, krzyczały i śmiały się okładając się ręcznikami a piętro niżej panowie się przepychali, szturchali i dźgali. Coraz częściej ktoś tracił równowagę i wóczas taka dwuosobowa wieża spadała z głośnym pluskiem i jeszcze głośniejszym krzykiem na dół. Lamia też w pewnym momencie poczuła jak razem ze swoim partnerem przewraca się w spienioną taflę wody. Gdy wynurzyła się z wody ocierając z jej nadmiaru twarz to tylko po to by znów na kogoś wskoczyć i wrócić do tych wodno - ręcznikowych zmagań. Towarzystwo się wymieszało i trudno było zliczyć kto, z kim, na kim, pod kim, kogo zdzielił ręcznikiem a od kogo oberwał. W końcu zmęczenie powoli zaczynało brać górę tak samo jak plecy i ramiona co najbardziej ucierpiały od ręcznikowych razów więc coraz więcej uczestników tej zabawy robiło sobie przerwę na brzegu basenu by złapać oddech albo poszukać czegoś do picia.

Pośród fali napływowej dwie bękarcice jakoś tak zakotwiczyły w tym samym rogu basenu, z ulgą opierając się plecami o krawędź i łapiąc oddech. Obok zadekowała Di, dysząc ciężko ale cały czas się uśmiechała.
- Crys kochanie, kopniesz nam 4 driny w drodze powrotnej? - widząc czarnulkę idącą w odpowiednim kierunku, krzyknęła za nią po prośbie. W międzyczasie obok nich zacumował koleś z blizną, wielki Mike. Mniej więcej w ich kierunku płynęła też sfochana primadonna, obracając głowę w kompletnie inną stronę, aby pokazać że w ogóle nie zauważa podstępnych harpii. Więc podstępne hapie pomachały rączkami do Ricka, posyłając mu całusy i dziękując za świetną zabawę.
- A to znacie? - w międzyczasie saper popatrzyła na laski i zaczęła nawijać. Przychodzi lekarz do pacjenta w szpitalu po operacji i mówi: Mam dla pana dwie wiadomości: dobrą i złą. Od której mam zacząć? Na to pacjent: Niech będzie od tej złej. Musieliśmy Panu amputować obie nogi. A jaka jest ta dobra wiadomość? - pyta. Lekarz odpowiada: Pacjent z łóżka obok chce kupić pana kapcie.

- Ale suchar! Uwielbiam suchary! Zawsze wiem w którym momencie się śmiać! - zaśmiała się Wilma ale widząc po tym jak się śmieje to chyba ten suchar jakoś podejrzanie ją rozbawił. Chłopaki też się roześmiali i pokiwali głowami.

- Klasyk. No i jakoś trzeba sobie radzić w życiu. Po co komu kapcie jak już nóg nie ma? - Mike wzruszył ramionami zgadzając się z tą filozofią przedstawioną w dowcipie a Wilma skorzystała z okazji by czule objąć swoją kumpelę z wojska by nie czuła się taka zagubiona i samotna.

- A to znacie? Kto najlepiej robi laski? - Don odwrócił się do nich skoro wypłynął motyw dowcipów i sucharów i klasyków to też postanowił błysnąć.

- No? - Mike spojrzał na niego z zaciekawieniem Wilma zresztą też chyba tego nie znała bo przybrała wyczekującą minkę.

- Laski! - zarechotał sani i Mike też się roześmiał a Wilma uśmiechnęła zerkając z zaciekawieniem na przyjaciółkę jaką obejmowała.

- Jakie suche! - Mazzi parsknęła z uznaniem, rechocząc ledwo skończyła gadać. Udała że ociera oko z łzy wzruszenia, po czym pstryknęła ją gdzieś do basenu. W pewnym momencie nagle zamilkła, gapiac się martwo w wodę gdzieś przed sobą i trwała tak, póki równie nagle nie potrząsnęła głową, odganiając coś co w niej siedziało.
- Rybki. Bo nie muszą oddychać - posłała drugiej bękarcicy całusa.

- Rybki? No co ty. Rybki są zimne i obślizgłe. - Donnie skrzywił się jakby coś tutaj kompletnie mu się nie zgadzało a w ogóle to było z innej kategorii konkursowej.

- Oj Donnie, kompletnie się nie znasz na Rybkach. - Wilma uśmiechnęła się do niego z politowaniem i powoli zbliżała swoje usta do policzka swojej Rybki aż go pocałowała.

- To co dla kogo? - zapytała Crystal kucając przy ich kawałku brzegu basenu z tacą pełną zamówienia po jaką posłała ją Lamia.

- Bierzciei pijcie z tego wszyscy! - gestem i słowem saper zachęcała do częstowania, samej wybierając rum z colą, bo nie piła go z dobry kwadrans. Poklepała przy tym Willy po ramieniu współczującym gestem i tym razem ona wyszła z całusną inicjatywą.
- Szkoda zachodu, i tak do niego nic nie dotrze - dorzuciła z udawanym smutkiem, wzdchajac dla lepszego efektu, ale szybko wróciła do ogólnej wesołości - Może gdyby był normalny pokazałabym co rybki potrafią, no… ale jeśli ma mieć potem traumę czy coś - powachlowała rzęsami na saniego, by po chwili zwrócić się do towarzystwa ogólnie - Żołnierz pisze kartkę do ojca: tato dostałem syfilisa! Po tygodniu przychodzi odpowiedź: ja tam się nie znam na tych wojskowych odznaczeniach, ale NOŚ TO Z DUMĄ!

Kolejny żarcik saper rozbawił towarzystwo. Roześmiali się wszycy łącznie z Crystal. Każdy też wzniósł swój kubeczek z kolorowym drinkiem w toaście za ten żarcik i zdrowie jego autorki.

- Znaczy no coś może być z tymi rybkami. Bo wiadomo. Sa ryby i ryby. I jeszcze rybki. No i niektóre mogą być całkiem ciekawe. No ale takie zwykłe to nie, to wiadomo, zimne i obślizgłe no ale i niekoniecznie wszystkie takie muszą być. - Donny skorzystał z okazji by nieco zmienić płytę. Zwłaszcza jak chyba zaczynał rozumieć pantonimę Wilmy wskazującą na to z jaką rybką tutaj sobie stoją i gawędzą. Więc sani całkiem sprytnie, trochę po omacku ale jednak zdawał się obierać właściwy kurs w tej dyskusji.

- A to takie specjalne rybki to na przykład co potrafią? - Tony zapytał obu dziewczyn też już chyba domyślając się co i jak z tym rybim tematem.

Lamia spojrzała na Wilmę, naradzajac sie spojrzeniami, a potem synchronicznie pokiwały głowami, dzieląc się wspólną, milczącą zgodą. Sierżant przesunęła się odrobinę, tak, aby móc objąć drugą bękarcicę ramieniem i ją przytulić.
- Potrafią na ten przykład długo wstrzymywać oddech - wyjaśniła blondynowi, wachlując rzęsami.

- O. Doprawdy? Wstrzymywać oddech? A to ciekawe. - Don jak zwykle okazał się bardziej wygadany niż jego rozmówcy.

- Bardzo. - Wilma odstawiła swój kubeczek na krawędź basenu i powoli zaczęła się osuwać wzdłuż ciała kumpeli. Usta zaczęły zbliżać się do jej brzucha aż zeszły do podbrzusza. A po drodze jej głowa zanurzyła się poniżej poziom wody. Zaś towarzystwo mogło obserwować nieco rozmyty obraz jej twarzy ale jednak czytelny. I to jak pod wodą zaczyna całować i stymulować swoją koleżankę. No a ta w przeciwieństwie do męskiej części widowni mogła do także poczuć. Ruda specjalistka od elektroniki wynurzyła się wreszcie ociekając wodą i rozczesując palcami swoje ciemne w tej chwili włosy po czym zaprezentowała samą siebie i swoje możliwości.

- No ja niestety nie jestem taka jak Rybka. - wskazała na kumpelę z niewinnym uśmiechem. A panowie spojrzeli na nią, na nie obie i na siebie nawzajem.

- Ciekawe, ciekawe… Chciałbym przeprowadzić to doświadczenie. Dla dobra nauki oczywiście. - sanitariusz dość szybko podłapał jak można wykorzystać te podwodne talenty koleżanki i szybko starał się przejąć inicjatywę w tych wodnych manewrach.

- Skoro dla dobra nauki, zrób to porządnie - Mazzi z czułością przygarnęła do siebie Wilmę, kładąc jej brodę na ramieniu i uprzejmie patrząc na sani - Opisz problem badawczy, przedstaw hipotezę docelową, którą będzie próbował obalić, bądź udowodnić. Podaj w punktach organizację doświadczenia, użyty sprzęt, warunki, określ czas oraz ustal próbę badawczą, kontrolną. Na koniec zbierz wyniki i podaj wnioski - puściła mu oko. - ja w tym czasie zapoznam się z chemizmem przemiany alkoholu w moim organizmie.

- Papierologię zostawię tobie skoro jest ci tak niezbędna. Ja preferuję namacalne doświadczenia. Twarde dowody. - Don machnął reka jakby Lamia mówiła o jakiś drobnostkach jakim powinien się zająć personel pomocniczy a nie tacy wielcy gracze nauki jak tutaj zebrani. Tony spojrzał na niego, na obie bękarcice i też zagadnął nieco bardziej.

- No jakby to miały być takie badania to chyba bym mógł spróbować. Ale jak jakieś papiery to nie dla mnie. - wskazał plastikową szklanką na tors Lamii jakim dopiero co zajmowała się Wilma.

- No popatrz Lamia jacy ludzie oddani twardej nauce się nam trafili. - zachichotała specjalistka od elektroniki szepcząc do ucha swojej kumpeli i zerkając na dwie mokre sylwetki rozmówców.

- Jeden z pewnością, ale ten drugi nie wiem - szepnęła teatralnie, wskazując na towarzyszy ruchem głowy - Nie ogarnia jak poprawnie przeprowadzić eksperyment naukowy - pokiwała smutno głową, przy okazji wodząc dłońmi po ciele drugiej bękarcicy. Dotykała jej żeber, ramion i piersi, czasem szyi albo twarzy.
- Jeśli mamy rozwiązać ten problem, musimy rozmawiać z tym bystrzejszym, bardziej odpowiedzialnym… dobrze że przy okazji też przystojniejszym - pogłaskała rudzielca po policzku i zaraz przykleiła do niego swój własny, gdy dwie kobiece twarze zwróciły się ku mężczyznom. Powachlowała rzęsami aby po chwili oderwać się od kumpeli i przepłynąć niewielki dystans jaki ich dzielił.
- Dobrze Tony, zostawimy opis całego eksperymentu na później. Myślisz, że twój stażysta sobie poradzi z odtworzeniem go z pamięci? - Z miejsca też zaczęła od badania, zaczynając od delikatnego ugniatania barków i ramion dzielnego naukowca z blizną. Szybko jednak zaczęła schodzić w dół, daleko pod powierzchnię wody.

- Jej chodzi o twojego wspólnika. - Darko nie zamierzał dać się wysiudać z interesu ani zepchnąć do jakiejś pobocznej roli. Szepnął więc poufale do kolegi aby mu przetłumaczyć z kobiecego na nasze. A przy okazji stanał tuż obok niego tak by koleżankom nie było tak łatwo go ignorować.

- A wiesz co Don? Wersja dziewczyn jakoś bardziej do mnie przemawia. - Tony dał się oglądać i badać uczestniczkom tego wodnego eksperymentu i pokiwał głową jakby na poważnie przyjął zdanie kolegi ale jednak to co dziewczyny mowiły przekonywało go bardziej.

- No ja myślę, że tutaj największe doświadczenie i ekspertem to jest Rybka. To chyba ona powinna zarządzać tym projektem. - Wilma stanęła obok Lamii flankując zwycięzcę śliskich, męskich zapasów. A przy okazji powtarzała jej badawcze zabiegi jakie ta przeprowadzała na tym bystrzejszym i przystojniejszym z ich partnerów.

- Dobrze… skoro powodzenie projektu od tego zależy. Nie można nie szanować nauki - saper pokiwała mądrze głową, przybierając poważną minę, a pod wodą obie jej dłonie zabawiały się na terenie lędźwi kochanka, pobudzając go i drażniąc delikatnie. Dona za to dziewczyna idealnie ignorowała, aż do czasu, gdy nagle odepchnęła się od Anthona, wypływając dalej od brzegu basenu, gdzie woda była głębsza.
- Willy, przyprowadź cele badawcze - wydała krótkie polecenie, puszczając kumpeli oko.

- Cele badawcze? - Don zmrużył oczy jakby trochę był zaciekawiony tym manewrem koleżanki a trochę zastanawiał się czy nie wziąć do siebie takiego traktowania. Ale dalej Wilma przejęła inicjatywę.

- Chodźcie. Będzie fajnie. Poćwiczymy sporty wodne. - roześmiała się druga z bękarcic biorąc ich obu za ręce i ciągnąc w stronę Lamii buszującej na środku basenu.

- Aaa! Sporty wodne! No to dobra. - Tony miał minę jakby “sporty wodne” kojarzyły mu się całkiem przyjemnie. No i po paru chwilach Lamia znów była w towarzystwie całej trójki czekającej z zaciekawieniem jak te badania i sporty mają wyglądać bo zapowiadało się ciekawie.
Mazzi wyszczerzyła się bezczelnie, a potem zanurkowała i wytrzymała tak całkiem długo, gdy dwaj Bolci zatykali ją szczelnie interesami z obu końców, trzymając pod wodą za biodra i ramiona.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IPSHQqCY6NI[/MEDIA]

Wieczór zmienił się w późny wieczór, a ten powoli przeszedł w północ, zaczynajac nowy dzień. Na sali błękitnego basenu zapanowała chwila przerwy. Półtora plutonu ludzi zaległo zgodnie i wygodnie, zapanował bezruch. Integracja ograniczyła się do rozmów, śmiechów i jedzenia. Czasem niewiele wystarczyło, aby zmienić dorosłych ludzi w dzieci.
Czasem wystarczyła ogromna porcja lodów z najlepszej lodziarni w mieście.
Siedząc w jacuzzi na kolanach Cichego, Lamia z zaangażowaniem pałaszowała swoją porcję, milknąc solidarnie i tylko parskała wesoło, patrząc na resztę stłoczonych w wannie osób. Znów dziewczyny musiały usiąść chłopakom na kolanach, aby więcej dusz wlazło do musującej wody, nikt jednak nie narzekał. Obok Eve zalegała na kolanach ich chłopakowi, po drugiej stronie saper Denis nawijał coś do trzymanej podobnie Madi. Jamie dosłownie wisiała na Karen, a Tony trzymał obie kurierki na swoich nogach, podobnie jak Dingo gościł Hale i Anitę. Gdzieś w całym tym zamieszaniu jedynie Betty wydawała się na tyle dostojna, by nawet mimo nagości roztaczać wokół siebie aurę władzy oraz dominacji. O dziwo Don też skleił jadaczkę, co już samo w sobie zakrawało o cud.
- Zróbmy sobie pamiątkowe foty - sierżant rzuciła niezobowiązująco, pakując zaraz do ust nową łyżkę mrożonych słodkości.

- O tak! Foty! To ja polecę po aparat! - Eve wydawała się mieć wręcz nadnaturalny refleks gdy chodziło o robienie fotek i filmików. Zwłaszcza takich pamiątkowych, roznegliżowanych i to z osobami jakie się lubiło. Zerwała się z wody i wyskoczyła z jacuzzi całując Steve’a i Lamię na pożegnanie no a przy okazji także szczeciniasty policzek Cichego. A potem pobiegła drobiąc nóżkami i zostawiając na podłodze mokre ślady. Ale musiała zatrzymać się przy Soni aby ta pomogła jej nawigować gdzie jest jej torba w jakiej zostawiła swoje rzeczy w tym także aparat. Rudowłosa kelnerka okazała się na szczęście niezawodna jak zwykle. Najpierw chyba słowami i gestami próbowała wytłumaczyć w jakich szafkach i zakamarkach jest ta torba a w końcu skończyło się na tym jak obie poszły i zniknęły z widoku za tą ścianą z szafek na rzeczy osobiste.

- Co ją tak pogoniło? Stało się coś? - zapytał Cesar jaki prawie minął się z drobiącą nóżkami blondynką i rudzielcem. Obserwował je chwilę nim podszedł do brzegu jacuzzi i umościł się na jednym z wolnych leżaków obok.

- Ugryzła ją mucha… taka hiszpańska - saper zwróciła się do niego, pokazując mu język i chichocząc chwilę, zanim nie dodała - Nie, spokojnie. Nic się nie stało. Kociaczek poleciał po aparat, żebyśmy mogli zrobić sobie zdjęcia. Fajnie będzie mieć pamiątkę po tak miłym wieczorze, nie sądziesz? - spytała, a brew jej podjechała trochę powyżej zwyczajowej pozycji. Uśmiechała się przez moment, aby na koniec odwrócić się do swojego Bolta i to na jego kolana się przenieść.
- Tygryskuu… - zaczęła cicho, obejmując ramionami za szyję, choć minę miała smutną i pociągnęła nawet trochę nosem - Obiecałeś mi coś…

- O. Macie aparat? Taki co robi zdjęcia? - Hiszpan spojrzał z zaciekawieniem na szafki za jakimi zniknęła ruda i blondynka. W końcu to nie chodziło o jakaś splówę czy nóż co miał pewnie każdy.

- Eve jest fotografem. Zawodowo. - wyjaśnił Krótki koledze pocierając plecy Lamii w przyjemnym geście.

- Ano tak, racja, mówiłeś. - Cesar pokiwał głową jakby sobie przypomniał co wcześniej kolega mu mówił.

- A co takiego? - skoro sprawa aparatu i jego operatorki się wyjaśniła to Mayers wrócił do tego o co pytała pierwsza z jego dziewczyn.

Ta popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek, łasząc się do jego ręki i mrucząc niczym bardzo zadowolony kot.
- Już nie pamiętasz - gdy się odezwała, głos ała smutny i zawiedziony. Westchnęła cichutko, wyginając usta w podkówkę i wyjaśniła - Obiecałeś mi kanapkę, Tygrysku…

- Aaa… no tak… - Krótki pokiwał głową na znak, że teraz już wie o co chodzi. Rozejrzał się, skrzywił usta, pokiwał głową nim znów wrócił słowem i spojrzeniem do mokrej czarnulki siedzącej obok. - A o jakich dodatkach myślisz do tej kanapki? - zapytał równie cicho jak ona jego.

- Hmm… - teraz to saper rozejrzała się po okolicy, zatrzymując uwagę przez chwilę na każdej męskiej sylwetce. Wpierw myślała o Rickym, ale jego już sprawdzała i to całkiem niedawno, więc przeskoczyła dalej. Skupiła uwagę na tych z którymi nie poznała się jakoś bliżej, aż westchnęła dość rozbawiona. Wróciła do twarzy kapitana, ujmując ją w dłonie.
- Mam ochotę na coś śródziemnomorskiego - wyszeptała mu w uchylone usta, kwitując całą sprawę namiętnym pocałunkiem. Na dobrą sprawę tylko on nie został bliżej poznany.

- Tak? - Steve przyjął pocałunek ciepło i chętnie. Zaraz potem otarł nosem o policzek swojej dziewczyny i zerknął pytająco na rozłożonego na leżaku kolegę kapitana. Który leżakował prawie po sąsiedzku ledwo może krok czy dwa od nich.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline