Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2020, 18:16   #104
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy pomysł, by rozwalić ścianę, był lepszy niż przebicie się przez dach? Jako że zrealizowany był ten pierwszy, Billy nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. A przecież i tak najważniejsze było to, że zapas amunicji został uzupełniony. Z dwoma kolejnymi magazynkami pełnymi amunicji, tudzież paroma dodatkowymi granatami, można było z pewnym optymizmem spojrzeć w przyszłość.
A potem nawet poczęstowani zostali cudownym specyfikiem.

Billy spokojnie ale bez entuzjazmu dał sobie zrobić zastrzyk, który miał ich przerobić na herosów rodem z filmów... a prawdę i po prostu mówiąc sprawiał, że znikało zmęczenie, a człowiek miał wrażenie, że przespał parę dobrych godzin snem sprawiedliwego.
Czy paskudztwo miało skutki uboczne? Oficjalne nie... i jak na razie nie było podstaw, by w to nie wierzyć. Nie mówiąc już o tym, że Xeno zabiłby człowieka natychmiast, a potencjalne uboczne skutki dopiero za jakiś czas.
No czy ktoś powiedział, że Marine ma żyć wiecznie?

- Nie narzekaj - odparł Francisowi. - Dach nad głową, woda w butach nie chlupie, zadek masz suchy, a i do gardła masz co włożyć.
- Larry, James
- spojrzał na jednego z wojaków z plutonu Charlie - macie przerwę na kolację - powiedział. - Jeść trzeba, bo wbrew propagandzie nie samą walką żyje Marine, ale i smakołykami, które załatwia nam kwatermistrzostwo - zażartował. - My dopilnujemy, by wam nie przeszkodziły Xenusie, gdyby zdecydowały się wpaść do nas na poczęstunek.
- Jakoś apetyt nie dopisuje… a zresztą kto jada kolację o północy? - Odpowiedział z krzywym uśmiechem James. Do tego wszystkiego zaś, na "pierwszym froncie" nie było raczej warunków do biwakowania.. Co najwyżej można było przegryźć jakiś baton energetyczny z MRE i to wszystko.
- Wiesz coś, co dalej? - Spytał Singa Francis -Gadali ci coś?
- Za wysokie progi jak dla mnie - odparł. - Góra na razie otacza swe plany mgłą tajemnicy, ale... Skoro dali nam amunicję, to będziemy bronić tego, co mamy. - Machnął ręką wokół siebie. - A kolację o północy jada ten, kto będzie czuwać do rana. Czyli my. - Uśmiechnął się krzywo. - Więc jedz, korzystając z okazji, że Xeno zajęte są gdzie indziej. - Wpatrując się w wylot korytarza sięgnął po baton energetyczny. - Dopóki Motion Tracker śpi, trzeba korzystać z uroków życia i dóbr materialnych. - Spróbował rozluźnić atmosferę.
-A jak przyjdzie sierżant i zobaczy nasze leserstwo, to nam nogi z dupy powyrywa - Powiedział Francis, i razem z Pitsem się zaśmiali.
- Dostaniecie wtedy sztuczne nogi i będziecie mogli szybciej i dłużej biegać - odparł Billy z lekkim uśmiechem. - Czysty zysk i dla was osobiście, i dla całego plutonu. A do tego czasu bardziej wypatrujcie Xeno, niż sierżanta. Jak robale nas zaskoczą, to Reynolds będzie najmniejszym naszym problemem.
- Nasz sierżant to… ciota - Powiedział James, po wcześniejszym rozejrzeniu się po okolicy, a Harry, drugi wojak z Charlie, jemu przytaknął. Wychodziło więc na to, że w każdym plutonie była jakaś "łamaga", i to o różnym stopniu wojskowym.
- Nasz, dzięki bogom, nie - odpowiedział Billy, na wszelki wypadek sprawdzając, czy nie powinien zareagować na niepochlebne opinie o kimś wyższym stopniem. - W żadnym tego słowa znaczeniu - dodał, z nieco krzywym uśmiechem. - Wie, co robi, więc pod jego skrzydełkami jesteście bezpieczni - zapewnił.
- To ten poparzony na gębie? - Spytał Harry -Ślintał się z Xeno, czy jak?
- Nie było mnie przy tym, a plotki różnie głoszą - odparł Billy. - Ważne, że to przeżył, a Xeno nie, prawda?
- No w sumie tak… - Przytaknął jeden z drugim.
- Wygląda, jakby co najmniej jednego z nich zeżarł żywcem - Wtrącił jeszcze Harry.
- Stul już mordę - Burknął James.
- Spokojnie... Jeśli cię sierżant usłyszy z tymi komplementami, to najwyżej w dupsko kopnie - stwierdził Billy. Spojrzał na żołnierzy z plutonu Bravo. - Mam rację?
- Reynolds do Singa i Winters, odbiór? - Odezwał się nagle w komunikatorze sierżant, a Billy'ego… aż jakoś tak ścisnęło w żołądku. Ki diabeł?
- Przeprowadzamy naradę oficerów i podoficerów, przejmujecie na ten czas dowodzenie plutonem, wspólnie z Winters. Tak góra na 30 minut. Zrozumiano?
- Tak jest
- Odezwała się na łączu kapral.
- Tak jest - odparł w ten sam sposób Sing. Przeniósł wzrok na 'swój' kawałek plutonu. - Kończymy powoli jedzenie - powiedział. - Nawet jeśli nie jesteście głodni, to zjedzcie coś na zapas. Diabli wiedzą, kiedy będzie następna okazja.
 
Kerm jest offline