Administrator | Czy pomysł, by rozwalić ścianę, był lepszy niż przebicie się przez dach? Jako że zrealizowany był ten pierwszy, Billy nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. A przecież i tak najważniejsze było to, że zapas amunicji został uzupełniony. Z dwoma kolejnymi magazynkami pełnymi amunicji, tudzież paroma dodatkowymi granatami, można było z pewnym optymizmem spojrzeć w przyszłość.
A potem nawet poczęstowani zostali cudownym specyfikiem.
Billy spokojnie ale bez entuzjazmu dał sobie zrobić zastrzyk, który miał ich przerobić na herosów rodem z filmów... a prawdę i po prostu mówiąc sprawiał, że znikało zmęczenie, a człowiek miał wrażenie, że przespał parę dobrych godzin snem sprawiedliwego.
Czy paskudztwo miało skutki uboczne? Oficjalne nie... i jak na razie nie było podstaw, by w to nie wierzyć. Nie mówiąc już o tym, że Xeno zabiłby człowieka natychmiast, a potencjalne uboczne skutki dopiero za jakiś czas.
No czy ktoś powiedział, że Marine ma żyć wiecznie?
- Nie narzekaj - odparł Francisowi. - Dach nad głową, woda w butach nie chlupie, zadek masz suchy, a i do gardła masz co włożyć.
- Larry, James - spojrzał na jednego z wojaków z plutonu Charlie - macie przerwę na kolację - powiedział. - Jeść trzeba, bo wbrew propagandzie nie samą walką żyje Marine, ale i smakołykami, które załatwia nam kwatermistrzostwo - zażartował. - My dopilnujemy, by wam nie przeszkodziły Xenusie, gdyby zdecydowały się wpaść do nas na poczęstunek.
- Jakoś apetyt nie dopisuje… a zresztą kto jada kolację o północy? - Odpowiedział z krzywym uśmiechem James. Do tego wszystkiego zaś, na "pierwszym froncie" nie było raczej warunków do biwakowania.. Co najwyżej można było przegryźć jakiś baton energetyczny z MRE i to wszystko.
- Wiesz coś, co dalej? - Spytał Singa Francis -Gadali ci coś?
- Za wysokie progi jak dla mnie - odparł. - Góra na razie otacza swe plany mgłą tajemnicy, ale... Skoro dali nam amunicję, to będziemy bronić tego, co mamy. - Machnął ręką wokół siebie. - A kolację o północy jada ten, kto będzie czuwać do rana. Czyli my. - Uśmiechnął się krzywo. - Więc jedz, korzystając z okazji, że Xeno zajęte są gdzie indziej. - Wpatrując się w wylot korytarza sięgnął po baton energetyczny. - Dopóki Motion Tracker śpi, trzeba korzystać z uroków życia i dóbr materialnych. - Spróbował rozluźnić atmosferę.
-A jak przyjdzie sierżant i zobaczy nasze leserstwo, to nam nogi z dupy powyrywa - Powiedział Francis, i razem z Pitsem się zaśmiali.
- Dostaniecie wtedy sztuczne nogi i będziecie mogli szybciej i dłużej biegać - odparł Billy z lekkim uśmiechem. - Czysty zysk i dla was osobiście, i dla całego plutonu. A do tego czasu bardziej wypatrujcie Xeno, niż sierżanta. Jak robale nas zaskoczą, to Reynolds będzie najmniejszym naszym problemem.
- Nasz sierżant to… ciota - Powiedział James, po wcześniejszym rozejrzeniu się po okolicy, a Harry, drugi wojak z Charlie, jemu przytaknął. Wychodziło więc na to, że w każdym plutonie była jakaś "łamaga", i to o różnym stopniu wojskowym.
- Nasz, dzięki bogom, nie - odpowiedział Billy, na wszelki wypadek sprawdzając, czy nie powinien zareagować na niepochlebne opinie o kimś wyższym stopniem. - W żadnym tego słowa znaczeniu - dodał, z nieco krzywym uśmiechem. - Wie, co robi, więc pod jego skrzydełkami jesteście bezpieczni - zapewnił.
- To ten poparzony na gębie? - Spytał Harry -Ślintał się z Xeno, czy jak?
- Nie było mnie przy tym, a plotki różnie głoszą - odparł Billy. - Ważne, że to przeżył, a Xeno nie, prawda?
- No w sumie tak… - Przytaknął jeden z drugim.
- Wygląda, jakby co najmniej jednego z nich zeżarł żywcem - Wtrącił jeszcze Harry.
- Stul już mordę - Burknął James.
- Spokojnie... Jeśli cię sierżant usłyszy z tymi komplementami, to najwyżej w dupsko kopnie - stwierdził Billy. Spojrzał na żołnierzy z plutonu Bravo. - Mam rację?
- Reynolds do Singa i Winters, odbiór? - Odezwał się nagle w komunikatorze sierżant, a Billy'ego… aż jakoś tak ścisnęło w żołądku. Ki diabeł?
- Przeprowadzamy naradę oficerów i podoficerów, przejmujecie na ten czas dowodzenie plutonem, wspólnie z Winters. Tak góra na 30 minut. Zrozumiano?
- Tak jest - Odezwała się na łączu kapral.
- Tak jest - odparł w ten sam sposób Sing. Przeniósł wzrok na 'swój' kawałek plutonu. - Kończymy powoli jedzenie - powiedział. - Nawet jeśli nie jesteście głodni, to zjedzcie coś na zapas. Diabli wiedzą, kiedy będzie następna okazja. |