Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2020, 21:51   #72
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
- A może wcisnąć im bajkę, że Norma jest w tak dramatycznym stanie, że pozostając z nimi długo nie pociągnie? - zapytała niczym wytrącona z transu podobnego do tego w jaki wprowadzała swoje ofiary - Sama widziałaś jak ona wygląda. - oczy brunetki nie spoglądały jednak na właścicielkę skórzanych spodni. Patrzyły w ciemność przed nimi tak jakby tam chciały znaleźć odpowiedź.

- Może Kurt nam pomoże? - wtrąciła tak jakby pomysł pojawił się w jej głowie nagle niczym błyskawica na deszczowym niebie - No wiesz. Jakiś zwrot, gest. Cokolwiek. Z resztą ona jest chyba jedną z nas. - pozwoliła sobie na własną refleksję - Jak dobrze zagaimy to sama będzie chciała pójść z nami. Ich się za to nie ma co bać. To zwykłe chuchra. - zachichotała złowieszczo - Wilk przyjdzie. Dmuchnie, chuchnie i zdmuchnie ich z planszy jak pionki. - brunetka z nienacka przestała się śmiać dając tym samym znać, że nawet trochę nie żartuje - A jak będzie trzeba to ich potruje jak szczury. - Łasica doskonale znała to spojrzenie swojej podstępnej kochanki.

- No po tym co wczoraj widziałam. To myślę, że trudno by komuś było ją zatrzymać gdyby uparła się gdzieś wyjść albo wejść. - oznajmiła Łasica po chwili zastanowienia lekko się przy tym uśmiechając. Toporniczka z północy rzeczywiście gdy była w pełnej, bojowej krasie wydawała się trudna do zatrzymania niczym burza śnieżna. - No ale nie w tej chwili. Teraz jest słaba jak dziecko. - przyznała ze smutkiem. Widocznie też obecny stan Normy nie był jej na rękę.

- A no widziałam, że chyba jest nam podobna. Chociaż wolałabym aby była bardziej podobna do ciebie czy do mnie niż do tego naszego mięśniaka. - przyznała z żalem i lekkim niepokojem. Trochę nie bardzo miały okazję poznać osobowość wojowniczki z jaką wczoraj walczył Kornas. W walce robiła niesamowite wrażenie. Ale niewiele to mówiło jaka jest poza nią. A dzisiaj, na łożu boleści, ledwo kontaktowała co się wokół niej dzieje to trudno było coś o niej powiedzieć jaka była “normalnie”. A skoro mówiła o “naszym mięśniaku” z taką niechęcią to było prawie pewne, że mówi o Silnym.

- A z Kurtem to nie wiem. On się raczej nie ruszy z portu. Ale pogadać z nim można. Aha! - Łasica zatrzymała się jakby ten temat coś jej przypomniał. - Nie wiem czy jutro będę na spotkaniu. Dopiero rano będę wiedziała na którą mam się stawić na tym balu. Bal jest wieczorem to służba może zaczynać wcześniej. Jak nie dam rady to powiesz Starszemu co i jak co? - zapytała i poprosiła o pomoc w tej sprawie. W końcu zbór zwykle zaczynał się o zmierzchu to dla Versany jako gościa nie powinno to kolidować z godziną zaczęcia koncertu. Poza tym zawsze mogła się spóźnić. Ale służba to zwykle miała mniej elastyczny grafik w tym względzie.

- Jasne, że mu o wszystkim opowiem. - Łasica uspokoiła swoją kompankę - Jeżeli zaś chodzi o transport Normy. - kontynuowała temat wojowniczej norsmanki - Pamiętaj, że dysponuje dorożką. To znacznie ułatwi nam sprawę. Utniemy jej wisiorki. Zawieziemy ją do mnie. Doprowadzimy do ładu i składu. Sprowadzimy na krypę. Oddamy ozdoby i przedstawimy Starszemu nową "zdobycz". - mówiła to tak jakby plan był niezbyt skomplikowany i łatwy w realizacji - Ewentualnie wynajmiemy jakiś pokój w którejś z karczm lub zawieziemy ją na “Adele” aby pilnowali się z Bydlakiem nawzajem. - zachichotała - Kurt zaopiekowałby się dwoma owieczkami a kto wie. Może by i podupcył. Jeżeli zaś chodzi o tych kopciuchów. To albo ich kimś bądź czymś postraszyć albo potruć jak zwykłe szkodniki. - posłała szyderczy uśmieszek w kierunku Łasicy - Na Starej mam kilka ciekawych flaszek, które by nam we wszystkim pomogły.

- Ja bym nie ruszała jej ozdób. A jak pomyśli, że chcesz ją okraść? Jakby ktoś ci w chwili słabości zabierał sakiewkę to uwierzyłabyś, że to tak tylko na chwilę i potem ci odda? Zwłaszcza jak nie gada po twojemu. - Łasica pokręciła głową na znak, że nie bardzo ją przekonuje pomysł z zabieraniem ozdób powalonej wojowniczce. Zwłaszcza przy obecnej barierze językowej.

- Rzeczywiście. Masz racje co do tych wisiorków. - pokiwała głową zgadzając się z uwagą siostry. Szły ramię w ramię mijając kolejne kamienice.

- Na łajbę bym ją bała się zawieźć bez zgody Starszego. Trzeba by jego zapytać. Pamiętasz jak obsztorcował Karlika za te gołębie? A nawet nie przywiózł ich na pokład. - przy tym punkcie też wolała nie działać zbyt pochopnie bez błogosławieństwa ich lidera.

- Oczywiście. Z byka jeszcze nie spadłam. - żartobliwie uspokoiła właścicielkę kształtnych pośladków - Jutro w trakcie zboru poruszę z nim ten temat na osobności.

- A jak już by miała dupczyć to nie jestem zazdrosna ale nie pogniewałabym się jakby zrobiła to z nami. - uśmiechnęła się lekko wskazując na siebie i swoją ulubioną koleżankę ze zboru.

Ver uśmiechnęła się ochoczo na propozycję Łasicy, łapiąc ją przy tym lewą ręką za biodro i przyciągając do siebie.

- Mnie tam marzy się już mała orgietka. - wyszeptała pochylając głowę nad uchem starszej stażem kobiety - Nie wiedziałabym tylko od, którego tyłka zacząć. - momentalnie dłoń, którą trzymała na biodrze wyznawczyni Slaanesha sprzedała klapsa w opięty przez skórzane spodnie tyłek.

- Orgia? Taka z tyłkami? Ver, jesteś bardzo interesującą kobietą. - oczka koleżanki ze zboru rozbłysły się nagłym zainteresowaniem. Chętnie dała się przyciągnąć do boku drugiej kobiety po czym rozejrzała się wzdłuż ulicy. Ale były już w mniej uczęszczanym rejonie miasta. Więc nawet jak widać było jakieś sylwetki przechodniów no to dość daleko i zwykle jak przechodzili z przecznicy do przecznicy. Łasica więc pozwoliła sobie nieco nakierować koleżankę ku najbliżej ścianie tak, że ta oparła się o nią plecami a przed sobą miała front swojej koleżanki.

- Uwielbiam orgie. A opowiedz mi coś więcej o tej orgii. Bo brzmi bardzo, bardzo interesująco. - poprosiła Łasica i złapała nadgarstki Versany nakierowując je tak, że dłonie spoczęły na zgrabnych pośladkach opiętych skórzanymi spodniami. A łotrzyca w zamian oplotła szyję młodej wdowy jakby miały zacząć tańczyć jakiegoś intymnego przytulańca.

- Wszystko w swoim czasie. - odparła na przekór z nutą złośliwości w głosie - Wytęż swoja wyobraźnię a wiem, że potrafisz. - uśmiechnęła się zalotnie szczypiąc tyłek koleżanki - Ponoć głód najlepszą przyprawa. Póki co chodźmy. Nie chcę spóźnić się na spotkanie z tym ponurakiem. - nagle delikatnie odepchnęła biodrami swoją siostrę, ucinając tym samym tą dwuznaczną sytuację - Zaś co do Normy, węglarzy i sypialnianych psot. To wszystko już ktoś zaplanował a my jesteśmy tylko pionkami na jego planszy więc tymi niby kislevitami głowy bym sobie aż tak nie zaprzątała.

- Z tymi chmyzami to sama nie wiem. - dziewczyna wzruszyła ramionami odzianymi w brązowy kożuszek na znak, że nie bardzo ma pomysł jak to by można rozegrać.

- Może Starszy coś mi jutro podpowie. - podsumowała rozmowę. Okolica jakby utonęła w mroku. O tej porze miasto samo w sobie było dość ponure. Tutaj było jednak inaczej. Od dłuższego czasu nie widziały ani mieszkańców ani patroli straży miejskiej. Nawet latarnie zdawały się być rozmieszczone znacznie rzadziej i tylko tępak by się nie połapał, że jest coś na rzeczy.

- No chyba tak będzie najlepiej. On wie różne rzeczy. No a ja to w nadchodzące dni jak wiesz to będę dość mocno zajęta a nie chciałabym zostawiać cię samej z tą sprawą. A jeden dzień albo dwa to chyba nas nie zbawi. Mam nadzieję, że Norma nie odwali nam numeru i nie wykituje nagle. Bardzo by mnie to zmartwiło. - bywalczyni tawern i zaułków pokiwała głową na znak, że taka wersja znacznie lepiej jej odpowiada. Widocznie liczyła się ze zdaniem ich lidera i wolała działać jak on dał na coś swoje błogosławieństwo. Zwłaszcza, że dokoptowanie kogoś do zboru czy nawet na pokład ich łajby to była sprawa ich małej społeczności jaką on zarządzał.


---


- Tego samego co wczoraj. - mówiła równie obojętnie jak jej koleżanka czy sam herszt po drugiej stronie stołu - Doprowadź nas do wyspy przemytników. - dodała podpierając się łokciami o blat.

- Słyszeliście chłopaki?! Pani sobie życzy przewodnika na wyspę przemytników! - uwaga Versany rozbawiła herszta. Zawołał do chłopaków grających w kości i ci też się roześmiali jakby przekazał im dobry kawał. Nawet ten z pistoletami oparty o kredens też się cicho zaśmiał. A Versana złapała ostrzegawcze spojrzenie koleżanki, że to chyba nie był najlepszy początek negocjacji.

- Oj Czarny no przecież wiesz o co chodzi. - Łasica położyła dłoń na stole wyciągając ją w stronę Petera i starała się go ułagodzić. Ten spojrzał na nią, na Versanę, wyjął nóż wbity w bochen chleba i zaczął sobie nim czyścić paznokcie.

- Twoja koleżanka to chyba nowa w interesie. Że tak sobie po prostu życzy przewodnika na wyspę przemytników. Przychodzi. I po prostu chce. Zupełnie jakby ze straży miejskiej była. - parsknął z niedowierzaniem herszt patrząc jak czubek noża kawałek po kawałku oczyszcza paznokcie. Pozostali zaś uciszyli się wyczuwając, że znów wrócili do poważnych negocjacji i lepiej szefowi nie wchodzić w paradę.

- Pytałeś więc odpowiedziałam. - mówiła bez większego przejęcia. Nie widziała nic dziwnego w swojej odpowiedzi. Zaś sarkazm, którym Peter chciał jej dopiec nie wywarł na niej, zbyt dużego wrażenia.

- Skoro wiesz co nas sprowadza. - rozmawiała z nim tak jak z kupcami czy żeglarzami - To może sam powiedz czego oczekujesz. Złota? Przysługi? Bo coś mi intuicja podpowiada, że na ładny uśmiech nic nie dostanę. - starła się mówić rzetelnie i bezpośrednio nie angażując przy tym zbędnych emocji. Nie mogła się jednak powstrzymać przed tą mała dygresją. Rzezimieszek z resztą sprawiał wrażenie człowieka, który preferuje taki właśnie styl dyskusji. Ver zaś zawsze starała się dopasować styl rozmowy jak i dobierane do niej słownictwo w zależności od rozmówcy z jakim przyszło jej pertraktować.

- No nie. Nie dostaniesz. Zwłaszcza tego co szukasz. - przyznał herszt już swoim standardowym, ponurym stylem wracając do czyszczenia paznokci. Na swoich gości zdawał się nie zwracać uwagi ale przez szerokość stołu widać było, że chyba się nad czymś zastanawia. Widząc, że cisza się zaczyna przedłużać to Łasica niczym zawodowy ulicznik zaczęła myszkować po stole sprawdzając zawartość kubków. Znalazła jeden pusty i sięgnęła po butelkę wyjęła korek, powąchała i po wzruszeniu ramion nalała sobie do tego kubka. Gospodarze jakoś ani jej w tym nie przeszkadzali ani nie zapraszali. Na stołach ludzi na poziomie taka samowola zakrawałaby na bezczelność i przykład złego wychowania. Ale też i załogę gości trudno było posądzać o szczyt dobrych manier.

- No to Czarny… Może pomożemy sobie nawzajem? Ty nam powiesz co nam potrzeba a my ci pomożemy… No nie wiem w czym. Coś masz jakieś strapienie z kimś czy z czymś? Przecież nie chcemy nic za darmo. Ty nam coś i my ci coś. - skoro szef opryszków nad tym się zastanawiał to Łasica skorzystała z okazji by wesprzeć prośbę koleżanki. Wydawało się, że Czarny wie jak dostać się na tą wyspę tylko nie chce ot tak jej oddać obcym osobom.

- No właściwie to miałem się sam zająć pewną sprawą. Ale skoro jesteście takie chętne… - przyznał ich mało pogodny rozmówca. Skończył widocznie czyścić paznokcie jednej ręki, ruchem zawodowego nożownika podrzucił nóż do góry, złapał lewą ręką i zabrał się za czyszczenie drugiej a Łasica zachęciła go do rozmowy machnięciem kubka w niemym toaście i upiła z niego łyka.

- Pewien kupiec, pan Grubson, sprawiał kłopoty. - Versanie obiło się o uszy jego nazwisko i nawet kojarzyła gdzie ma swoją kamienicę i skład chociaż osobiście to chyba się raczej nie spotkali. - A więc pan Grubson sprawiał kłopoty. Czuł się mocno i pewnie a trzeba było tą pewność siebie złamać. Do tego przydałoby się jego dziennik i pudło z listami. - Czarny chciał je mieć u siebie. Ze swoich źródeł wiedział, że Grubson ma te fanty zapewne u siebie. Nie wiedział jednak gdzie. Zgadywał, że albo w swoim biurze magazynu albo prywatnym gabinecie na piętrze posesji. Czarnemu na razie nie zależało na tym by Grubsonowi stała się krzywda. Ot, liczył, że jak znajdzie się w posiadaniu tych fantów to tamtemu wróci rozum do głowy i znów będzie grzecznie współpracował. W końcu powinno do niego dotrzeć, że jeśli będzie upierał się nadal to następny wysłannik Czarnego może mu coś podpalić czy zrobić krzywdę jemu samemu albo jego bliskim. Więc na razie herszt oprychów nie zamierzał zarzynać dojnej krowy skoro była szansa, że wróci ona na jego pastwisko. - Ot, takie małe ostrzeżenie. - gdy skończył spojrzał na swoich gości czekając na ich reakcję. Taki numer dość jasno był poza prawem i zapewne by wzmocnił wiarygodność ich obu w oczach herszta.

- Jak nie będę się tym musiał zajmować osobiście i do następnego Festag przyniesiecie mi ten dziennik i listy to załatwię wam bilet na tą wyspę co chcecie. - ponury gospodarz zakończył przedstawiać swoją ofertę i czekał na ruch drugiej strony.

- Znakomicie. - podsumowała po części zadowolona z wyniku pertraktacji - Powiedz nam chociaż jak ów kupczyk wygląda i gdzie znajdziemy jego posiadłość? Do reszty dojdziemy same. No chyba, że jest coś o czym jeszcze powinnyśmy wiedzieć? - rzuciła pytające spojrzenie w kierunku herszta rzezimieszków.

Ponury gospodarz wzruszył ramionami i w paru zdaniach nakreślił adres tak magazynu Grubsona jak i jego adres domowy. Z tego co podpowiadała pamięć młodej wdowy o tej personie to mniej więcej się zgadzało. Rysopis też był dość ogólnikowy. Gruby jak kupiec, z grubym łańcuchem na piersi jak kupiec i trochę łysy z przodu. Zresztą ustalenie kto jest szefem gdy już się miało takie dane nie zapowiadało się zbyt trudno. Peter jeszcze mniej więcej nakreślił gdzie w dzień targowy Grubson ma swoje stanowisko. Chociaż sam to raczej nie stoi za straganem z suknem. Bo zajmował się głównie obrotem suknem i podobnymi materiałami.

- Widzisz. Już drugi raz doszliśmy do porozumienia. Wróżę świetlaną przyszłość naszej znajomości. - ironia aż kipiała z tej wypowiedzi szczególnie, że była doprawiona szyderczym uśmieszkiem - Nooooo to chyba już nic tu po nas. Interesy z tobą to czysta przyjemność. Rozumiem, że do drzwi trafimy same? Czy, któryś z zebranych tu dżentelmenów odprowadzi nas tanecznym krokiem?

- No. - ponurak pozostał obojętny i po zdawkowej odpowiedzi trudno było się zorientować czy wziął słowa Versany za dobrą czy złą monetę. Ale skinął głową na tego z pistoletami i ten odbił się od kredensu o jaki się opierał i ruszył do drzwi. Tam otworzył zamki i zasuwy otwierając je przed obiema kobietami ale raczej czekał aż wyjdą niż silił się na jakieś uprzejmości. Ale przynajmniej wyszły na tą zaśnieżoną ulicę cało. Odźwierny zamknął za nimi drzwi równie milczący jak wówczas gdy im otwierał.

- No to mamy już to za sobą. - Łasica pozwoliła sobie odetchnąć z ulgą po czym wzięła koleżankę pod rękę i ruszyły ku wyjściu z tego czarnego zaułka. Trochę wyglądało jakby szły dnem jakiegoś głębokiego i mrocznego kanionu ku światłu na jego końcu. Gdy tam doszły łotrzyca spojrzała w bok i znów niedaleko tych krzyżówek dojrzały dwie sylwetki oparte o ścianę. Dziewczyna pomachała im wesoło chociaż nie doczekała się odpowiedzi. Ale też nikt do nich nie strzelał ani nie wyskakiwał z pałką czy nożem co wedle opinii tego rejonu miasta wcale nie było takie rzadkie.

- No i co myślisz? - zapytała koleżanka gdy już chyba czuła się na tyle pewnie, że mogły ze sobą porozmawiać. Dzień się kończył więc niedługo musiały się rozstać ale jeszcze mogły ze sobą trochę pogadać.

- Myślę, że poszło nam całkiem nieźle. - odpowiedziała z wyraźną ulgą - W urabianiu kupców mam już pewne doświadczenie. - na myśl przyszedł jej mąż nieboszczyka, po którym przejęła cały interes i majątek. - Zazwyczaj mają oni jedną wielkie słabość. - zrobiła wymowna pauze - Są pazerni i kochają na równi złoto jak i kobiece wdzięki a biorąc pod uwagę, że ten jest łysiejącym grubasem to pewnie kocha jeszcze napchać do rozpuchu swój wydęty sagan i zalać to wszystko kilkoma butelkami wina. - rozejrzała się aby mieć pewność, że nikt nie usłyszy ich rozmowy. Na szczęście okolica o tej porze była pusta niczym mieszek robotnika portowego przed wypłatą. Kobiety mogły więc pozwolić sobie na nieco więcej swobody zarówno w mowie jak i poczynaniach.

- Slaanesh jak i Tzeentch powinni w takim razie mieć nas w swej opiece. Wpierw więc WYBADAMY grunt. - spojrzała na koleżankę w taki sposób aby dać jej do zrozumienia iż w tej kwestii liczy na nią - A następnie zajmę się już bezpośrednio Grubsonem. Jak myślisz? Powinnam być sobą czy wcielić się w rolę Idy? - zapytała niewinnie i słodką zarazem. Nie była wszak pewna czy kupiec bardziej połasi się na "nowy kontrakt" czy na "świeże mięsko". W tym samym momencie przyparła również swoją siostrę do muru, szybkim kopnięciem rozrzuciła jej nogi na bok tak by ta stała w rozkroku i złapała mocno za szyję zaskoczonej Łasicy. Zupełnie tak jakby chciała dokończyć rozpoczęta przed wizytą u Petera scenkę z tą tylko różnicą, że tym razem to nie Ver opierała się o lodowaty beton.

- W rolę Idy? - koleżanka ze zboru chyba na poważnie się zastanawiać nad pytaniem młodej wdowy gdy ta niespodziewanie ją zaatakowała. Ulicznica dała się zaskoczyć albo tak wyglądała jak wpadła dłońmi na zimną ścianę budynku obok jakiego przechodziły. Cicho jęknęła gdy but Versany rozstawił jej nogi na boki a przy okazji ładnie uwypuklając te jej tylne i dolne wdzięki opięte skórzanymi spodniami. Ale już w tym momencie Łasica już świetnie zdawała sobie sprawę z intencji partnerki. I wyszła im naprzeciw wcale nie próbując się bronić czy uciekać.

- Ojej Ver, co za niespodzianka. - zamruczała z zadowolenie obracając w bok głowę by posłać młodej wdowie psotny uśmiech. I chyba nawet prowokująco wypięła się jeszcze troszkę bardziej kręcąc do tego swoimi zgrabnymi biodrami o powabie zawodowej tancerki.

Wesoła wdówka tym razem na przekór swojemu pseudonimowi z pełna powagą i stanowczością oplotła włosy przyjaciółmi wokół dłoni i zdecydowanie za nie pociągła. Odchylając tym samym głowę koleżanki do tyłu w taki sposób by móc jej wyszeptać parę słów do ucha.

- Ida. Karczemna zdobywczyni klawiszowych serc i lędźwi. - Ver na zakończenie przygryzła ucho swojej kochanki - Cała przyjemność po mojej stronie. - usta właścicielki kompani handlowej powędrowały następnie na dość mocno wygiętą szyję Łasicy.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 12-09-2020 o 12:24.
Pieczar jest offline