Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2020, 00:27   #51
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację


Ponownie odłączając się od grupy, Rita wkroczyła samotnie przez ciężką gródź wejściową do wnętrza Azylu 47, opuszczając z pewnym poczuciem goryczy nominalny przedsionek obiektu habitacyjnego. Krocząc przez zagracony hol, żyleta minęła położoną równolegle do niego salę odpraw. Krótkie spojrzenie przez delikatnie zaparowaną szybkę maski przeciwgazowej ukazało jej pozostawione w nieładzie pomieszczenie, nieodstające wyglądem i zapachem od reszty wejściowej części budowli. Zatem nie dostrzegłszy tam nic ciekawego, kobieta ruszyła dalej, dochodząc szybko do włazów wewnętrznych prowadzących w głąb bunkra. W miarę posuwania się do przodu ślady bytności gryzoni stawały się coraz bardziej zauważalne. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że niektóre wyglądały na całkiem świeże i dość spore, jak na pozostawione przez zwierzęta tego rodzaju...


Światło latarki okazało się nieocenione w pokonywaniu mrocznej plątaniny klaustrofobicznych, zaśmieconych i cuchnących korytarzy podziemnego kompleksu. W dodatku znając dobrze standardowy plan architektoniczny tego typu obiektów, poszukiwaczce skarbów nie zajęło dużo czasu dotarcie do wind łączących wszystkie poziomy budowli w kształcie silosu. Zgodnie z jej przewidywaniami wszystkie okazały się uziemione. Ich ruszenie nie było jednak jej zadaniem, więc bardziej skupiła się na tym jak zejść niżej. Teoretycznie mogła skorzystać z któregoś szybu windy, była na tyle zręczna, że dałaby radę. Jednak skoro miała wybór, to zdecydowała się po prostu użyć klatki schodowej. Szczególnie że dzięki temu mogła przepatrzeć drogę dla tych, którzy ruszyliby po jej śladach.

Cytat:
Ginące w mroku żelazne schody prowadziły na niższe kondygnacje. Brunetka znajdowała się w połowie drogi między pierwszym a drugim piętrem, gdy usłyszała mlaskanie. Kiedy skierowała snop światła latarki trzy stopnie niżej, zobaczyła łyse, poskręcane, guzowate ciałko pochylone nad truchłem identycznej, martwej istoty. Pozbawiony sierści stwór wyglądał niemal jak ludzki płód. Niemal ludzkie łapki zakończone były ostrymi, żółtymi pazurzyskami. Szczur zauważył żyletę, wyszczerzył w jej stronę zakrwawiony pyszczek, z którego wystawały dwa ostre długie zęby.



Na ten widok jej źrenice rozszerzyły się jednocześnie ze strachu i zaskoczenia. Szczęściem równocześnie głos uwiązł jej w gardle, inaczej mogłaby nieopatrznie krzyknąć i tym samym zaalarmować inne istoty, potencjalnie czające się gdzieś w gęstym mroku. Nie wspominając o realnej możliwości sprowokowania nagłego ataku ze strony wpatrzonego w nią mutanta-kanibala. Dopóki jeszcze obserwował ją wnikliwie i badawczo, poruszając energicznie swymi czuciowymi wąsami, dziewczyna niezwykle delikatnie i ostrożnie przykucnęła. Zrobiła to, by położyć swą latarkę na jednym ze schodków w taki sposób, aby rzucała ona światło wprost na wielkiego szczura. W międzyczasie drugą ręką wyciągnęła ze swego sajdaka łuk. Potem z kolei zwolnioną pierwszą ręką sięgnęła po strzałę. Perliste krople potu zebrały się na czole Caroline gdy powoli i kamuflująco zabierała się do strzału z zaskoczenia. Nie znała w pełni możliwości przeciwnika, więc wolała załatwić sprawę gładko, szybko oraz efektywnie, póki badał on sytuację. W zwierzęciu musiała kipieć jednak jakaś niezwykła inteligencja, bądź zwykła dzika agresja, bowiem z nieznanego powodu odebrało jej zachowanie jako potencjalnie wrogie. A wtedy to z zaskakującą dla stalkerki prędkością ruszyło w jej stronę, ukazując swe okazałe, okrwawione i pożółkłe siekacze. Dziewczyna akurat w tym samym momencie zdążyła wypuścić strzałę, która na tak krótkim dystansie nie zdążyła nabrać odpowiedniej prędkości, by grot wbił się porządnie w twarde cielsko mutanta i sięgnął jego witalnych organów. A to sprawiło, że mimo dotkliwej rany, potworne stworzenie nie zwolniło swojego morderczego pochodu i po błyskawicznym pokonaniu dzielącego ich dystansu jednym zwinnym susem rzuciło się jej do gardła. Ofiara zdążyła jedynie instynktownym odruchem zakryć wrażliwą część ciała ręką. Pokaźnych rozmiarów zęby gryzonia bez problemu spenetrowały jej brunatny, skórzany rękaw i miękkie ciało pod nim. Pokryte jadowitą śliną, pełną przeróżnych szczepów bakterii zębiska sprawiły, że rana paliła ugryzioną żywym ogniem. Rozjuszona tym atakiem kobieta syknęła z bólu, po czym wykonała energiczne kopnięcie podeszwą buta w podbrzusze napastnika wczepionego w jej przedramię, odpychając go tym samym kawałek do tyłu. Następnie szybko cofnęła się kilka kroków, jednocześnie nerwowymi ruchami naciągając nową strzałę na cięciwę. Zaraz strzeliła ponownie, tym razem, zanim okazały szczur zdążył ponowić szarżę. Drugi pocisk okazał się dla niego fatalnym i ponure świadectwo twórczej mocy promieniowania wyprężyło się gwałtownie w agonalnym skurczu, kończąc na miejscu swój plugawy żywot. Caroline momentalnie odetchnęła z ulgą i upewniwszy się, że nie ściągnęła uwagi innych mutantów, wyciągnęła strzały ze ścierwa jej nieludzkiego oponenta.


Niespodziewane starcie pozostawiło żylecie bolesną, jątrzącą ranę, która to skłoniła ją, by jednak załatwiła swoje sprawy dyskretniej. Govin nie wątpiła, że zmutowanych szczurów jest o wiele więcej. Prawdopodobnie całe mrowia. I nie zamierzała ścierać się z taką liczbą istot, o ile to nie byłoby to absolutnie koniecznie. Była w końcu łowczynią skarbów, nie mutantów. Zarazem nie miała też ochoty zawracać. Dlatego po prostu zmieniła nieco taktykę. Zwłaszcza że odbyta walka uświadomiła jej nader dobitnie fakt, który do tej pory w pewien sposób zbagatelizowała, a mianowicie to jak niskie było tu wysycenie powietrza tlenem. Kobieta w danej chwili ciężko dyszała, a każdy oddech sprawiał jej raczej ból i powodował frustrację swą małą sytością, aniżeli przynosił ulgę. Dlatego w określonej sytuacji najpierw postanowiła udać się do skrzydła medycznego, żeby znaleźć chociaż jakiś mały medyczny zbiornik z tlenem. Od tego momentu kobieta naprawdę przyłożyła się do swego zadania i nabrała większej ostrożności. Po schowaniu broni, zgasiła latarkę i wyciągnęła noktowizyjną lornetkę. Stanowiła ona równie dobre źródło wizji, a nie przyciągała zbędnej uwagi. Szmaragdowooka natarła też swoją odzież cielskiem pokonanego, by zabić własny zapach. Potem, ważąc kroki, bezszelestnie ruszyła na poszukiwania źródła tlenu.


Pokonanie niezbędnej drogi przez zaszczurzony Azyl stanowiło dla Rity niemałe wyzwanie. Po drodze minęła przynajmniej kilka różnej wielkości zgrupowań tych istot, zrobiła to jednak bez bezpośredniego zwracania na siebie ich uwagi, niekiedy sprytnie wywodząc je w pole. W trakcie wędrówki znalazła też więcej ich trucheł, oraz odchodów. Co nie wróżyło dobrze tym, którzy chcieliby zapuścić się głębiej w bunkier. Odgłosy strzałów słabo niosły się przez ściany solidnej konstrukcji, więc nie wiedziała ona, jak radzą sobie pozostali. Żyleta zaś musiała nieco nadłożyć drogi z powodu jednego zatarasowanego korytarza. Jednak znajomość terenu, doświadczenie i nabyte umiejętności z zakresu dyskretnych operacji pomogły jej w końcu dotrzeć aż do samego skrzydła medycznego bez szwanku. Tam rozpoczęła swe poszukiwania.

Wkrótce trafiła ona na mały oddział pulmonologii, a tam do składziku z medycznym sprzętem. Szybko jej łupem padła wyciągnięta spośród gratów, względnie nienaruszona maska do tlenoterapii z przewodem oraz w zasadzie pełny medyczny pojemnik z tlenem typu B. Kobieta szybko wymieniła swą maskę przeciwgazową na zasobnik z tlenem. Sam pojemnik przy odrobinie wysiłku wcisnął się do jej torby, przez co nie musiała go targać w ręku.


Odetchnąwszy skondensowanym tlenem, Caroline od razu poczuła ulgę i przypływ rześkości. Jej morale znacznie się poprawiło i chociaż nadal doskwierała jej bolesna rana na przedramieniu, to nie uważała jej za przesadnie palący problem. Nie uniemożliwiała jej przecież dalszej eksploracji. Jednak korzystając z okazji, postanowiła poszukać w okolicy jakichś doraźnych środków leczniczych, a także drogocennych i poręcznych skarbów na handel.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 24-10-2020 o 17:11.
Alex Tyler jest offline