Kapitan Tempest, Oreik Thur i CZR-9, który swoimi długimi nogami pokonywał przestrzeń do Imperialnej Iglicy, wiedzieli, iż muszą działać szybko i zdecydowanie. Wokół panowal chaos, nikt nie zwracał na nich uwagi. Szary szturmowcy pędzili w coraz bardziej zorganizowanych szeregach, oficerowie gestami i krzykiem wydawali rozkazy… a winda do poziomu Van Kore stała otworem. Najemnicy podbiegli do drzwi i Thur jakby z większymi morale z racji dołączenia do załogi Stelli przyłożył swoją Platynową Kartę i po chwili metal odsunął się i zjechali w dół prosto do przestrzeni dowodzącej.
Wyszli z windy na długi hol, z szarymi typowo Imperialnymi ścianami i ozdobnymi reliktami z różnych kultur i zakątków galaktyki.
-No dalej Greta. Mamy coś sobie do wyjaśnienia, prawdopodobnie…- pod koniec Thur nieco zmizerniał, ale grube paluchy trzymane na ciężkim trzy-lufowym blasterze automatycznym wcale na to nie wskazywały.
Ruszyli do przodu i wtedy ją zobaczyli. Leżała rozłożona jak Twi’Lekańska prostytutka po grupowej orgii. Truchło Van Kore bezwładnie leżało na jej czerwonym aksamitnym, potężnym fotelu miało wypaloną twarz. Mocny strzał z bliska, tkanka sczerniała i wyparowała , kości osmolone, włosy z przodu spalone.
Wtedy po krótkim szoku i uświadomieniu sobie co to dla nich znaczyli zauważyli jak demoniczny duch z mgły powoli materializuje się jakaś sylwetka. To był wysoki Twi’Lek o pociągłej twarzy różowej wytatuowanej twarzy, który dopiero co wyłączył pole maskujące. Uśmiechnął się odsłaniając przypiłowane zęby na kształt kłów i zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć a dopiero wystrzelić jak w krótkiej klatce starożytnego filmu stojące za nim witrażowe zdobione w Imperialne regalia podłużne okno rozsypało się na tysiąc kawałków o on, plecami skoczył w przepaść klifu prosto nad Balmorę, która wkrótce miała umrzeć i rozpłynął się włączając momentalnie zaawansowane pole maskujące.
-To zapewne Spinnaker czy jakiś kosmiczny, wychudzony profesjonalny zabójca.- stwierdził Czerka z nutą zupełnie nie pasującego do sytuacji, filozoficznego stoicyzmu. Wtedy znający lepiej martwą już Nad-Agentkę Oreik spojrzał pod onyskowy stół.
-Umierając włączyła alarm, widać SZID ostatnia najmniej prawdopodobna opcja okazała się tą trafną. Znam procedury. Wiem, że panuje chaos, ale spodziewajcie się Gwardzistów Śmierci.
Wszyscy przygotowali broń i wtedy, dosłownie sekundy po proroczych słowach krępego najemnika w szerokim otwartym wejściu stanęli szturmowcy śmierci. Było ich pięciu, cztery czarne przerażające plastoidowe pancerze, mroczne nieprzenikliwe maski i przydziałowy blaster E-11D. Jednak to ich dowódca (piąty żołnierz) sprawiał najbardziej groźne wrażenie. Musiał mieć ponad 190 cm, nosił podobny pancerz szturmowców śmierci jednak w wersji komandosów.
Około 90 warstw nałożonego plastoidu przeplatanego z innymi kompozytami. Jego hełm przypominał ten noszony przez innych gwardzistów śmierci jednak prawy okular był dużym okrągłym święcącym się szmaragdowo fotoreceptorem połączonym z czymś co Thur znał doskonale z akcji- ręczne działko blasterowe Magnus-44. Strzelało pojedynczymi kulami wybuchowej plazmy i plotki mówiły, że jednym wystrzałem potrafił przestrzelić i zatrzymać rozpędzony naziemny pojazd z odległości 30 metrów.
-Nie mamy czasu na sąd zabić ich czym prędzej.- powiedział chłodny jak lód, trzaskający przez vocoder głos komandosa.
-Za kolumny!- krzyknął Oreik. I faktycznie było ich cztery, dość grube by dać im chociaż tymczasową osłonę. Potem najemnik rzucił wzmocniony detonator termiczny prosto w żołnierzy Imperium, ale to Draug musiał wybrać ostateczną taktykę. Pewnym było, że nagroda znikła jak bańka wodna i dodatkowo zostaną oskarżeni- o morderstwo ważnego dowódcy Imperium i to w powiązaniu z Faktoriatem. SID szukał LUCCY, ale zdawało się… jej rdzeń SI został wypalony zabójczym, wojskowym softem.
Kelsan siedział przed kokpitem i dudnił palcami w deskę rozdzielczą. Silniki były w każdej chwili gotowe do odlotu, tarcze reflektorowe działające na pół gwizdka w razie ataku naziemnego, jednak najbardziej martwił się, że za niecałe piętnaście minut całe widziane przez iluminatory otoczenie prawdopodobnie zostanie zrównane z ziemią przez wiązke lasera o mocy 45 kiloton. Musieli działać szybko i zdecydowanie. Młody pilot spojrzał na bitwę na orbicie. Zza gęstych chmur ponad atmosferą błyskały czerwone i zielone podobne do dalekich gromów rozbłyski. Rudy pilot wiedział, że Germanicus padnie przy większym drednocie Faktoriatu, który ostatecznie (choć będąc małą potęgą) zdecydował wesprzeć się odległą, ale ważną strategicznie planetę.