Na widok zbierającego się o własnych siłach doktorka, Vadim również zapakował się do pokoju i cicho zamknął drzwi. Gdy od nich odchodził, jego ramię obiło się o coś twardego, czym okazała się klatka piersiowa postawionego w stan bojowy Sida.
- Nie trać czujności. Mogli go śledzić - z pełną powagą wydał półgębkiem polecenie gościowi od mokrej roboty w ekipie.
Otworzył okno. Z pewną konsternacją oglądał wygibasy towarzysza. Zastanawiał się co powiedzieć i co zrobić. Dać mu w pysk? Przytulić go? Obrócić wszystko w żart? Po tym co widział na smartfonie Kenzo, miał do Abrahama więcej pytań, niż znał odpowiedzi. A teraz to. Co ten typ wyprawiał?! Nie dość kłopotów na siebie ściągneli? Vadim chciał machnąć dłonią w geście rezygnacji, lecz wtem zorientował się, że ta wciąż była zacisnięta na kolbie Nomada. Zszokowało go to. Od dawna nie musiał go wyciągać. Bo właśnie nie musiał. Powoli przechylił lufę w prawo. Krzywo wykreślone nożem litery "S.D." nadal tam były. Serce Vadima zakołatało mocniej. Wszystko ucichło, jakby stanęło w miejscu. Dopiero słowa Abiego wyrwały go z tego nagłego paraliżu. "...rzeprowadziłem zwiad i mówię wam kurwa, ja pierdolę, padniecie".
- Czym, fiutem? - rzucił głupkowato, ale do śmiechu mu nie było - Spoko, widziałem co robiłeś. Wiesz, moje fikserskie ptaszki ćwierkają, że bawiłeś się w nocnego mściciela i łamałeś złolom gnaty. Tylko zapomniałeś jakiejś maski, więc za godzinę obejrzę pewnie powtórkę w lepszej jakości w porannym paśmie NCN. Cóż, oby to było kurwa tego warte, bo dość nam kłopotów. Zamieniamy się więc w słuch...
__________________ Something is coming...
Ostatnio edytowane przez Rebirth : 12-09-2020 o 15:44.
|