Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2020, 12:24   #234
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Tymczasem w Jaarheim…

Do domostwa Kepplera zawitał niespodziewany gość.
- Albert Spangler, wędrowny reprezentant gildii prawników z Wolfenburga - przedstawił się mężczyzna na oko przed trzydziestką, nie wyróżniający się zbytnio żadną cechą. - Podróżowałem właśnie przez Jaarheim, gdy dotarły mnie osobliwe wieści. Prawdą li jest, iż na wasze zlecenie grupa śmiałków ubiła stwora minotaurem zwanego, uwalniając okolicę z plugastwa owego?

Keppler ucieszony, iż może się pochwalić tak oświeconej osobie, z radością nie tylko potwierdził, ale i łeb potwora, już wyprawiony, okazał. Opowiedział też tyle, ile sam od bohaterów wiedzy pozyskał.

- Tak, no tak, tak, tak - mruczał prawnik. - Zaiste zacny to czyn i zacny gest z waszej strony. Słusznie to wasza rodzina trzyma pieczę nad okolicą. Nie tylko sprawnie zajęliście się problemem odpowiednich ludzi najmując, ale też hojnością byliście się okazali, jak słyszę - Spangler nawiązał do dodatkowej premii, jaką Keppler dał minotaurbójcom. - Tym bardziej czuję się w obowiązku zadbać o wasz interes - zawiesił głos zerkając na rozmówcę. Gospodarz uniósł brew nie wiedząc, do czego tamten dąży.

- Widzicie, zasięgnąwszy informacji od waszych poddanych, uwiedziałem się, iż owi bohaterowie nie tylko od was obiecaną nagrodę otrzymali, nie tylko premią zostali nagrodzeni, ale również z łupami rozlicznymi powrócili. Łupów tych jednak nie oddali ani wam, ani mieszkańcom, lecz jako swoje przywłaszczyli. A tymczasem, stanowi to pogwałcenie edyktu wydanego za czasów imperatora Magnusa, nazwanego stipendiarios de praeda. Widzicie
- Albert zaczął przechadzać się energicznie po pomieszczeniu - wielce pobożny imperator Magnus uznał to za niegodziwe i niezbyt chwalebne, aby opłaconym najemnikom przypadały trofea zdobyte w leżach bestii. Albowiem kto bezinteresowanie naraża swoje życie, temu zaiste nagroda się należy. Gdyby więc ci śmiałkowie, dla dobra ogółu ubili stwora, cały łup by im się należał. Tymczasem wykonywali oni jedynie zleconą im pracę. Tak samo jak piekarz za swój chleb bierze pieniądze, ale przecie chleb oddaje! Edykt ten stanowi, iż zdobycze winni byli oddać wam, abyście postanowili co z nimi dalej. Nie ujmuję im ich męstwa, jednakże jeżeli będziemy łamać przepisy i wspierać tego typu działania, niedługo apatia społeczna zawiedzie nas wprost w objęcia Chaosu. Dlatego zwracam się do was z zapytaniem: czy chcecie aby gildia w mojej osobie, za wynagrodzeniem połowy wartości łupu, podjęła się egzekucji prawa i odzyskania pieniędzy? Z tego co wiem, jest to drugie tyle, ile dostali w waszej hojności - Spangler zatrzymał się w miejscu, obrócił, złożył palce w piramidkę i wyczekująco spoglądał na Kepplera.

Ten zaskoczony, milczał. Uleciał dobry humor. Z jednej strony nie widział potrzeby, aby opłaconych ludzi ścigać, do tego jeszcze trzeba by było wydać pieniądze na prawnika. Godziło to trochę w jego poczucie bycia dobrym panem. Z drugiej strony, był przedstawicielem prawa i powinien go pilnować. Odzyskałby też połowę wydatków, a pieniądze zawsze się przydadzą, bo w ostatki zbytnio nie opływał. Ale się wahał…

- Trudna sprawa… - Keppler odezwał się w końcu. Pożałował, że był tak szczery, jowialny i gościnny. Sprawa jaką przedstawił ten nieproszony gość była skomplikowana. Nie potrafił się zdecydować tak od ręki. Póki ten uczony w piśmie nie wyjawił mu tych praw to nie spodziewał się, że coś mogło być nie w porządku z tą nagrodą i resztą. Był potwór? No był. Wyznaczył nagrodę za ubicie? No wyznaczył. Ktoś go ubił no to ubił. Przyszedł, byczy łeb na dowód pokazał no to nagrodę dostał. I koniec. A tu ten cały Albert mówił o jakimś prawie i to samego sławnego imperatora Magnusa. Z takim autorytetem strach było dyskutować. Nie chciał mieć kłopotów przez to, że komuś wypłacił nagrodę. Ale mądrze brzmiało to co ten magister Albert mówił.

- Szczerze mówiąc nie wiem co powiedzieć - przyznał w końcu gospodarz sięgając po swój ulubiony puchar z winem. Upił z niego łyk nim kontynuował dalej. - Ale jeśli o mnie chodzi to nie zgłaszam żadnych roszczeń do ich łupów. To taki wojenny łup. Co kto zdobędzie to jego - powołał się na wojenną tradycję bo to wydawało mu się najbardziej podobne do obecnej sytuacji.

- Oczywiście, oczywiście… - Spangler zgodził się z uśmiechem. - Bardzo szlachetnie to z waszej strony, gdyby to była wojna, to sprawy miałyby się dużo prościej, wiadomo. Tak… - westchnął i zamilkł na chwilę. - Wiadomo… tutaj jednak minotaur waszym poddanym ukradł wiele i oni ponieśli stratę. Zabicie minotaura już im nie pomogło, bo stracili co mieli. Gdyby jednak odzyskali choć część swojego mienia… wiadomo, cieszyli by się bardziej. Mogliby pracować i płacić podatki, wiadomo. Nie stoczyliby się na same dno, tak… Nie ma tutaj żadnego uchybienia z waszej strony, jest przecież tak wiele przepisów i praw, które trzeba znać. Zapewne i najęci ludzie nie zdawali sobie sprawy, że naruszają przepisy. Jednak sądzę, że należałoby chociaż spróbować sytuację wyprostować. Jak słyszałem, udali się do Lenkster. Mogę się tam udać za nimi i wybadać sprawę, a potem powrócić do was i zdać raport. Gdybyście tylko zechcieli zadbać o mą bezpieczną podróż…

- Doprawdy? Tak powiadacie?
- Keppler zamyślił się ponownie nad tą propozycją. Dalej go gryzło sumienie i poczucie, że chciał dobrze a wyszło jak zwykle. Ale musiał przyznać, że w duchu ulżyło mu, że ten mistrz słowa i prawa nie oskarżał go o nich więc sam był wolny od jakichś oskarżeń. Musiał też zgodzić się w duchu, że jakaś logika w tym była. W końcu co by ten przeklętnik nie zawlókł do swego leża jakie potem zdobyli ci śmiałkowie to wcześniej zrabował na jego poddanych i gościńcach. Z drugiej strony miał jednak wyrzuty sumienia by głowę jeszcze zawracać tym co minotaura ubili.

- A ile by taka podróż i wasze usługi mnie kosztowały? - zapytał gospodarz patrząc z zaciekawieniem na gościa. Domyślał się, że taki ekspert to pewnie za darmo po gościńcach i karczmach jeździł i szukał nie będzie.

- Tak jak wspomniałem, zwyczajowa stawka to połowa odzyskanych pieniędzy. Jestem gotów podjąć się tego bez zaliczki, jedynie za koszty podróży do Lenkster i pobytu na miejscu. Wóz z woźnicą, lub koń, do tego dwóch zbrojnych i koszt tygodniowego utrzymania dla wszystkich.

 Pod krwawym rogiem

Krzywy powrócił z kolejnej wyprawy do leża minotaura. Był zmęczony i chciał tylko zjeść i położyć się spać.
- Słuchaj, Martin - karczmarz Fritz usiadł obok niego. - Kręci się tu ostatnio taki jeden… - tropiciel zerknął znad gorącej polewki, którą głośno siorbał. - Tak jakby, wiesz, ludzi podburza przeciwko wam…
- Komu?
- Krzywy odłamał kawał chleba, bo powoli widać było dno miski. - Kto? - dodał, nie bardzo rozumiejąc.
- No właśnie taki jeden z tych, co to na przepisach się znają. I mówi, że wam nie wolno było łupów z leża sobie wziąć.
- Ale jak nie wolno było?
- żachnął się Martin. - Ubilim go, no to co nie wolno?
- No ja tam nie wiem, ale wmówił naszym, że dostaliście pieniądze od Kepplera, to łupy mieliście oddać poszkodowanym, czyli im. No i Johan, co to tyle krów stracił, strasznie się tym podniecił. Ten, jak mu tam było… no widzisz, z głowy mi wyleciało, ten co przyjechał… obiecał, że jak mu oddadzą część, to odzyska cały łup… Oni teraz do Kepplera poszli, ale wiesz… pytał o ciebie i pytał co się z tymi łupami stało… powiem Ci, że gdybym był tobą, to bym się na jakiś czas stąd ulotnił. I to jeszcz dziś. Mnie też niezbyt raźno, bo ja te łupy od nich wziąłem
- poskarżył się Nase. - Ci wszyscy prawnicy to zaraza gorsza od Krwawego Roga. Mógłbyś się gdzie udać i może znaleźć kogo, kto się na tym zna, żeby mnie i ciebie bronił? Dla dobra nas obu, może być pojechał do Ristedt? Zejdziesz z oczu temu, no, jak mu tam… co przyjechał, a przy okazji wyświadczysz mi przysługę i znajdziesz kogoś, bo by naszych interesów bronił?

Martin wodził chlebem po dni miski w zamyśleniu.
- Dobra, teraz już i tak coraz mniej na wycieczkach da się zarobić - powiedział w końcu. - Daj mi jakieś miejsce, gdzie można się przespać i trochę pieniędzy na zaliczkę, wymknę się rano, żeby nikt nie widział.

Wspólnie dokonali potrzebnych ustaleń i Krzywy poszedł się szykować. Rano był już w drodze. Ale nie do Ristedt. Nie ufał na tyle Fritzowi. Gdy tylko doszedł na tyle daleko, by nie było go widać z wioski, zniknął w lesie i łukiem ominąwszy wioskę wrócił na szlak do Lenkster. Jakby co, to niech go szukają w Ristedt.




 
Gladin jest offline