Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2020, 19:39   #113
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Podobno dobre obyczaje nakazywały, by o nieobecnych mówiono albo dobrze, albo wcale. Dlatego też Daveth nie odpowiedział na pytanie królowej, a jedynie uśmiechnął się, co bardziej wyglądało na lekkie skrzywienie się, niż na prawdziwy uśmiech.
- Stary rajfur - mruknął pod nosem. - Miasto jest piękne, mieszkańcy uprzejmi a strażnicy czujni, Wasza Wysokość - powiedział normalnym już głosem. - Chociaż ich uprzejmości nie można nic zarzucić - dodał.

Olgrim zajął się na uczcie tym co krasnolud ceni najbardziej, jedzeniu i piciu. Kapłan zachowywał umiar w jednym i drugim, gdyż wypadało zachować dobrą opinię jaką królowa i jej małżonek mieli o awanturnikach. Tym bardziej że czuł się niejako ambasadorem swojej rasy… no i sam był kapłanem. Więc tylko przytaknął słowom królowej zerkając na towarzyszy. I w końcu rzekł.
- Z pewnością zostaniemy.
W końcu darmowa wyżerka na królewskim weselu to okazja jakich mało.

Niepretensjonalny wystrój sali spodobał się Villemowi. Podpowiadał iż za gospodarza mówią nie błyskotki i precjoza jakimi dysponuje, a czyny. Zdziwiło go jednak, że trony małżeńskie są po przeciwnych stronach, a miejsce najbliżej królowej jakoby wskazywało na absencję właściciela. Pomny jednak manier nie wpatrywał się w tym kierunku.
- Wasza Wysokość - skłonił głowę - Jeśli nie sprawimy tym samym kłopotu, to z przyjemnością.
Jednocześnie zaproponował czarodziejce i bardce nalanie wina do kielichów i przysunął wpierw jednej, potem do drugiej dymiący półmisek z przekąskami częstując obie panny. Następnie nałożył sobie ociekającą apetycznym sosem porcję mięsiwa i urwał kawałek chleba, by onego sosu nie zmarnować. Zgodnie z planem, był głodny.
Kapłan skinął głową zgadzając się z nim i dodał.- Więc pewnikiem będzie to wielka uroczystość, która ściągnie nobili z okolicy… a i pewnie wielu innych awanturników jak my?
Prostota i dobry smak urzekły czarodziejkę, która u boku panicza Adlerberga wkroczyła do jadalni. Kreacja jaką wybrała na ten wieczór była również prosta, acz gustowna.
Panna Fiaghruagach zgrabnym i eleganckim dyginięciem przywitała się z królową. Z dowódcą płacowej straży również się przywitała. Następnie zajęła wskazane miejsce.
- Pan Droltuden dołożył wszystkich starań by umożliwić nam zwiedzanie miasta. Dziękujemy za za to - mówiąc to czarodziejka uśmiechnęła się. Ona była akurat zadowolona z przewodniczki, którą im przydzielono. - Jeden dzień to za mało by zwiedzić to piękne miasto.

Zaproszenie królowej zaskoczyło ją, co wyczuć mógł Villem obok którego siedziała. Jednak i ona przyłączyła się do podziękowań za owo wyróżnienie.

- Zaproszenie Waszej Wysokości to dla nas prawdziwy zaszczyt. - W końcu i Daveth zdecydował się wypowiedzieć na ten temat. - Mam jednak wrażenie, że nań nie zasługujemy. A przynajmniej ja nie uznaję się za wielkiego bohatera - dodał. Miał niejasne wrażenie, że ich ukochana Amaranthe nieco podkoloryzowała ich osiągnięcia.[/i]

- Oj tam, oj tam… - Królowa machnęła dłonią - Od tych "zaszczytów" to się jeszcze wynudzicie w trakcie samej ceremonii, niemal przez godzinę… - Lekko się uśmiechnęła.
- W sumie jednak jest jeszcze sporo czasu, nim do tego dojdzie. Macie jakieś plany, na dalsze spędzanie czasu, czy może ja mam coś polecić? - Dodała władczyni.
- Z przyjemnością potowarzy… szymy… a przynajmniej ja… potowarzyszę przy obowiązkach królewskich. Nigdy nie byłem tak blisko monarchii, więc byłoby to ciekawe doświadczenie, poznać życie dworskie z bliska. - wypalił beztrosko krasnolud nie zdając sobie sprawy z ryzyka gafy jaką mógł popełnić.

- Mam co prawda pewne plany - powiedział szybko Daveth, przenosząc wzrok z okien na królową - ale gdyby wasza królewska mość miała jakieś sugestie, to z chęcią wysłucham.

- Rad bym się wybrać Wasza Wysokość na objazd, lub patrol wokół miasta. Towarzyszyć zwiadowcom w ich pracy jeśli takie patrole są urządzane. Albo jeśli straż ma być wysłana na spotkanie króla dla eskorty, to jej towarzyszyć. Zdam się w tym na sugestię Waszej Wysokości - Odparł Villem wcale nie znudzony zaszczytem jakim była dla niego rozmowa z królową.
- Chciałabym z pracowni alchemicznej skorzystać i biblioteki zamkowej - powiedziała czarodziejka lekkim skinieniem głowy dziękując Villemowi.

Królowa na słowa Olgrima nie powiedziała nic, jedynie drgnęły jej minimalnie usta.
- Oczywiście Daveth'cie, możecie spędzać czas na własną rękę, żadnego przymusu nie ma. Kto co woli i lubi… - Władczyni napiła się wina, jednocześnie wysłuchując co ma do powiedzenia Villem.

A na słowa Rycerza, Ridhrog uniósł brew w lekkim zdumieniu. Spojrzał najpierw na Villema, a następnie na Królową.
- Dosyć nietypowa prośba - Odezwała się pani Smocza Zguba - Jeśli jednak chcesz, oczywiście… - Zerknęła na Kapitana Straży.
- Możesz towarzyszyć na patrolu, problemu nie widzę, choć na jakieś "atrakcje" to raczej bym nie liczył. Wokół stolicy panuje spokój, i to będzie pewnie nudna przejażdżka - Ridhrog skinął głową do Villema.

- Oczywiście Carys. Biblioteka zamkowa stoi dla gości otworem, a i myślę, że z odwiedzeniem Nadwornej Szkoły Magii nie powinno być problemu. Z pewnością znajdziesz tam wiele ciekawych rzeczy… - Królowa lekko uśmiechnęła się do czarodziejki.

Krasnolud skupiony na posilaniu nie przysłuchiwał się za bardzo rozmowom, acz zdołał wywnioskować, że drużyna się rozdziela. Zerknął milcząco na Amaranthe bo bardka albo jeszcze nie podjęła decyzji, albo poinformowała królową wcześniej nie informując kapłana po fakcie. A przecież byli wspólnikami.

- Dziękuję Wasza Wysokość - Villem uśmiechnął się z wdzięcznością. - Pan, któremu w Chessencie służyłem zwykł mawiać gdy gniewny na kogo był: "I obyś miał ciekawy dzień". Po przygodzie na bagnach chętnie zaznam więc chwili takiej nudy. A jak nie będzie dane, to z przyjemnością się przysłużę mieczem Twojemu królestwu Wasza Wysokość.
Uniósł kielich symbolicznie dając do zrozumienia, że za zdrowie królowej pije.
Do tego toastu i Carys się przyłączyła uniosłszy swój kielich ku górze. A na jej oblicze delikatny uśmiech wypłynął - wspomnienie rodzinnych stron, które młody Adlerberg przywołał.

Daveth na moment oderwał się od jedzenia i również uniósł swój kielich w milczącym toaście. Nie zastanawiał się jednak nad tym, jak się przysłużyć królowej czy królestwu. Bardziej go ciekawiła niewidzialna ochrona, towarzysząca królowej podczas tego nieoficjalnego spotkania.
Takoż i krasnolud to uczynił naśladując bardziej obytych na dworze towarzyszy porównując w głowie zwyczaje ludzi z krasnoludzkimi.
- Wasza wysokość, czy później mógłbym z wasza wysokością zamienić później parę zdań? - spytał Daveth. - Oczywiście w obecności dowódcy straży.

- Ummm... - Zdziwiła się władczyni - i nie tylko chyba ona - na słowa Davetha. Cóż to za wielkie tajemnice, i prywatne audiencje, miał w zamiarze Druid? Tego raczej nie domyślał się nikt z towarzystwa.
- Jeśli to konieczne... - Uśmiechnęła się jakoś tak niemrawo Królowa, po czym starała się chyba zmienić temat - A ty Amaranthe, co taka cicha? To nietypowe.
- Trochę mnie boli głowa, wasza wysokość, może to od zmiany klimatu?
- Uśmiechnęła się przelotnie Bardka.
- Może temu zaradzimy... - Powiedziała pani Smocza Zguba, i przywołała dzwoneczkiem służbę. Wydała po chwili z kolei polecenie przyniesienia dla Amaranthe odpowiednich medykamentów.

- Dzisiaj raczej już jednak nici z waszych planów?- Władczyni odezwała się do wszystkich przy stole - Biorąc pod uwagę wieczorną porę, w Szkole Magii raczej nie będzie już prawie żadnego personelu, a patrol o tej porze, to również chyba nie to samo, co przez dzień? No jeśli jednak chcecie, to oczywiście, można i jeszcze dziś...

- Czy wasza królewska mość ma dla nas jakieś propozycje na dzisiejszy wieczór? - zapytał druid. - Z chęcią spełnimy życzenia waszej wysokości - dodał.

- Może panna Amaranthe jeśli leki pozwolą zaszczyciłaby nas muzyką? - podjął dalej Villem - Albo moglibyśmy służyć Waszej Wysokości wyjaśnieniem skąd zawitaliśmy do Heliogabalus? Panna Amaranthe co prawda już pewnie opowiadała, ale jako minstrelka hołduje niewinnej zasadzie, że dobra opowieść zasługuje na ubarwienie.
- O tak, koncerty naszej drogiej towarzyszki są nieocenione. Nie daj się prosić Amaranthe.- u Carys posłała bardce uśmiech.

- Opowieść o przygodach dzielnych zabójców smoków - powiedział z odrobina wątpliwości w głosie Daveth, który bardkę lubił, ale miał pewne obawy co do zgodności z rzeczywistością faktów przedstawianych w jej pieśniach.
Krasnolud łypnął w kierunku bardki, ale się nie odezwał. Nie był pewien, czy występ Amaranthe byłby… odpowiedni. W każdym razie nie ten z karczmy w której się poznali. Ostatecznie nie znał jednak całego repertuaru wspólniczki. Jeśli ma coś dobrego na królewski dwór? Wydawała się umieć w nim obracać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline