- Dobijamy - zdecydował garbus - ledwo cię na nogach trzymają, damy radę. Wal strzałami.
Kurt skinął głową, wyciągnął łuk a potem strzałę. Chwilę przymierzał się przed strzałem po czym pokręcił głową. - Nie będzie łatwo przez ten śnieg i wiatr. - 1mruknął cicho ale napiął łuk i chwilę tak trzymał. Brzęknęła puszczana cięciwa i strzała zniknęła zmieniając się w zamazaną smugę jaka przeleciała pomiędzy sylwetkami z rogami nie czyniąc im jednak krzywdy. Za to uprzedzając ich o ataku a nawet podpowiadając skąd nadszedł. Rogacze zawyli, zajęczeli i ruszyli brnąc koślawo przez śnieg. Teren im sprzyjał. Drzew było pełno, wystarczyło skryć się za którymś.
Knut posłał kolejną strzałę. Tym razem trafił. Rogacz zawył i upadł w śnieg. Zostały jeszcze dwie postacie. Łucznik spudłował po raz kolejny a tamci już zaczynali być przesłaniani przez pnie i gałęzie. Kolejne strzały nawet trafiły jednego z uciekinierów ale w ramię. Chociaż zawył to brnął przez śnieg dalej. Ostatnia ze strzał trafiła go ale ugrzęzła gdzieś w futrach jakie skrywały kopytnego nim wreszcie znikł pomiędzy zaspami, krzakami i drzewami.
- No to mamy jednego. - podsumował Żabiooki widząc, że na pobojowisku została tylko jedna, rogata, nieruchoma sylwetka. Ta którą trafił na samym początku. Krwawy ślad w głąb lasu wskazywał, że któryś z tych dwóch co uciekli musiał być ranny. Ale nie na tyle by paść trupem z miejsca. Nie wiadomo było czy w ogóle padnie nim dotrze do swojego obozu.
- Bierzemy kudłacza za rogi i jazda. Wolałbym co prawda dwóch, ale narzekać nie będę. Mamy wystarczająco mięcha na zatrute kiełbaski i kaszanki dla większej ilości potencjalnych chętnych. Bo w to że pieczemy ich kompana nie uwierzą nawet takie tępaki. Chyba że wolisz wytropić uciekinierów. Są powolniejsi, ale uciekają do swoich. Ryzykujemy?
- Cholera wie jak daleko jest ich obóz. Jak blisko to możemy wpaść na ich opłotki albo zaraz się zlecą inni. A jak daleko to może nawet oni nie dadzą rady dojść. Trudno powiedzieć. Jak dojdą to mogą powiedzieć reszcie co im się przytrafiło. Ale my i tak nie damy przez ten śnieg wziąć więcej niż jednego. - Żabiooki mówił jakby sam rozważał różne warianty i tak do końca nie był do końca przekonany do żadnego z nich. Spojrzał więc na garbatego kolegę by sprawdzić jak ten się zapatruje na tą sytuację.
- Bierzemy go. Najwyżej pomysł z kiełbaskami zrealizujecie już beze mnie. Bo wyszło obiecująco.
Złapali razem i zabrali zdobycz. Gdy zmordowani zaciągnęli zwierzoludzia na ustronną polanę, skoczny Łosiu sprowadził Kinola z nożami, tasakiem i drewnianą kopanią, do której spuścili krew i flaki. A potem zaczęło się ćwiartowanie.
__________________ Bez podpisu. |