Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2020, 03:23   #214
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Zrobiła się ogólna wrzawa zanim lider całej imprezy zaczęła ogłaszać swoje, a jak skończyła to już w ogóle. Bezładny tłum nagich ciał zaczął szturm na prysznice. Wydawało się, że nie ma prawdziwych zwycięzców tych zawodów w kisielu. I wszyscy zawodnicy jak i piszcząca publiczność czerpią mnóstwa radochy. Zarówno z tych właśnie zakończonych zawodów, tego jak teraz na gorąco można było się przekrzykiwać o tych walkach i ich elementach, doradzać, krzyczeć jakieś złośliwości jak i tego, że zarówno zawodnicy jak i ich fanki mogli razem zasuwać pod prysznic i się cieszyć nawzajem swoją bliskością. I jeszcze raz przeżywać te zawody i chłonąć atmosferę przyjacielskiej rywalizacji.

- Oh, wiesz, ale jakbyś startowała to my byśmy i tak kibicowały za tobą. - Jamie pokiwała głową do Lamii dając znak, że zrobią swoją dolę z Karą ale zanim odeszła to jeszcze na pożegnanie pogłaskała czule Karen za rękę by dać jej znać iż jest ich ulubionym boltem. Strzelec wyborowy roześmiała się radośnie i w nagrodę pocałowała krótko jedną a potem drugą z dziewczyn.

- Lamia! Chodź! - Eve która nie musiała pełnić roli organizatora skorzystała z okazji by zająć ich komandosa dla Lamii nim ta do nich wróci. I zawołała ją gdy tylko ta skończyła ogłaszać swoje orędzie. Więc całą trójką mogli podążyć za innymi a Steve wielkopańskim gestem objął każdą ze swoich dziewczyn i tak we trójkę wmaszerowali w strefę pryszniców.

A tam czekało ich istne pandemonium. “Honolulu” był chyba jednym z niewielu miejsc co mogło przyjąć na siebie taką inwazję. W końcu pod ścianami pryszniców liczebnie przebywał teraz jakiś statystyczny pluton piechoty. I to taki rozentuzjazmowany, napompowany testosteronem i entuzjazmem, rozkrzyczany i rozwrzeszczany. Chyba tylko dlatego, że kiedyś to były hotelowe prysznice w publicznym basenie to jakoś wszyscy się pomieścili. Ale o dyskrecji nie było mowy. Każda głowica prysznica jaka działała wydawała się okupowana przez użytkowników. Przyjemnie było popatrzeć i posłuchać jak towarzystwo koedukacyjnie zmywa z siebie ten klejący śluz. Niby powinni go mieć na sobie tylko zawodnicy ale po walkach jak dziewczyny kontaktowały się na wszelkie sposoby ze swoimi wybrańcami to też zostały oklejone śluzowatą substancją. Teraz zaś na oko to chyba trudno było znaleźć zawodnika któremu by pomagała tylko jedna koleżanka. Prawie na każdego przypadało po dwie fanki. A i to się towarzystwo beztrosko wymieniało między sobą. Bo to Cichy coś polazł powiedzieć Werdenowi, to Kim chciała koniecznie poszorować plecy Toma albo Karen zapytała czy ją komuś potrzebna pomoc i zewsząd rozległy się zaproszenia.

- Ale się działo. - mruknął cicho Steve gdzieś w tym momencie jak się władowali we trójkę pod jedną z wolnych głowic prysznicowych. Z góry poleciał kontrolowany deszcz, zupełnie jak na filmach co się po prostu odkręcało kurek i leciała ciepła i czysta woda. No ale w końcu to było “Honolulu”.

- Noo! Było super! Lamia! Widziałaś to?! - Eve też tryskała podekscytowaniem i piszczała jakby jakimś cudem ktoś mógł przegapić to wspaniałe widowisko.

Ze swojej strony Mazzi energicznie przytakiwała, chichocząc jak mała dziewczynka.
- Widziałam! A widziałaś jaki Tygrysek był dzielny i bojowy?! Aż się chciało tam do niego wskoczyć… żeby chociaż dotknąć czy jest prawdziwy! Ja pierdolę… no mówiłam, gwiazdka przyszła wcześniej! - Szybko namierzyła kawałek ręcznika, lecz zamiast zacząć ścierać gluty z partnera, zaczęła skakać podekscytowana, to łapiąc go za szyję aby móc czule pocałować, to przytulała się do niego, głaskała po twarzy, chwyciła za rękę, w międzyczasie przygarniając do nich blondynkę, aby w trójkę mogli się cieszyć magia chwili.
- Jesteś nasz, a my twoje. Kochamy cię Stevie, wszystkie cię tu kochamy, ale my najbardziej! - ćwierkała komandosowi, na zmianę z blondynką aż w pewnej chwili zbystrzała, przypatrując się Krótkiemu uważnie, z niepokojem - Jesteś cały, prawda? Nie wyglądało aby któryś z misiaków… - pokręciła szybko głową, wracając do beztroski - Mówiłam że Tygrysek ci pasuje, ruszałeś się jak polujący kot… matko, byłam cała mokra. Ciągle jestem - zaśmiała się, mocniej przytulając wielkie cielsko i te mniejsze obok - Pół królestwa za możliwość zobaczenia cię znowu w tym basenie, słowo daję. Tego obrazu nie da się wymaza… - drgnęła, a na jej twarzy pojawił się szeroki, zębaty uśmiech. Powachlowała rzęsami - Tyyygrysku, wiesz co? Myślę że jesteś najlepszy, silny, zdolny, najseksowniejszy i masz najlepszy tyłek po tej stronie Frontu… ale mnie i Eve byś nie dał rady w tym baseniku!

- Oczywiście, że nie. Takim dwóm gorącym kocicom na raz? No któż by dał wam radę? - niespodziewanie Steve zgodził się całkiem zgodnie i pogodnie. Z tym swoim subtelnym, spokojnym uśmiechem. Tak niespodziewanie, że mina fotoreporterki zrzedła, brwi jej się zmarszczyły jakby coś jej się tu nie zgadzało w odpowiedzi i w końcu zerknęła na swoją dziewczynę czy ta słyszy to samo. A dopiero co obie skakały i pszczały wokół swojego tygryska przeżywając na nowo zwłaszcza jego walki.

- Niee? - zapytała wyraźnie zdziwiona blondynka wracając spojrzeniem do mokrej twarzy Krótkiego. - To nie chcesz się z nami poprzewalać w tym baseniku? - zapytała jakby sądziła, że może ich chłopak źle zrozumiał pytanie Lamii albo ona odpowiedź.

- Poprzewalał? - Steve zapytał obdarzając pacnięciem klejącej jeszcze łapy nosek Eve patrząc na nią z enigmatycznym uśmiechem. A ta twierdząco pokiwała blond głową. Wtedy on podobnie pacnął nosek swojej czarnulki. - No poprzewalać to się chyba możemy. Jeśli obiecacie, że będziecie delikatne. Ja mam już swoje lata i w ogóle jakiś taki obolały jestem. - powiedział jakby po namyśle jednak był skłonny na taki wariant.

- My się tobą zajmiemy! - obiecała Eve śmiejąc się znów radośnie i zaczeła ciągnąć ich komandosa za rękę wyciągając go spod prysznica. A on dał się wyciągnąć i złapał ją niespodziewanie przenosząc ją sobie przez ramię jak klasyczną brankę. Więc bllodnyna piszczała z radości i zaskoczenia gdzieś z wysokości jego pleców. A on złapał też i Lamię do kompletu na drugie ramię i tak pognał w kierunku dopiero co opuszczonego basenu pełnego klejącej mazi zupełnie jakby zapomniał, że dopiero co mówił, że ma swoje lata, jest obolały i w ogóle. W końcu postawił jedną i drugą swoją pannę na dnie baseniku.

- Śliskie! - zaśmiała się Eve piszcząc gdy jej stopy zetknęły się z żelowaną substancją. Kara i Jamie co były jednymi z niewielu osób jakie nie poszły pod prysznic podniosły na nie głowy znad swoich przygotowań i uśmiechnęły się do nich widząc to niespodziewane widowisko.

- Na pewno? Może sprawdzisz? - Krótko niczy zawodowy, mały brzdąc jakby nigdy nic lekko pchnął trochę rozkojarzoną blondynkę. Ta się tej dodatkowej siły nie spodziewała i ślizgawka zrobiła swoje. Blondynka pisnęła gdy gruchnęła na cztery litery na samo dno baseniku śmiejąc się przy tym bez opamiętania.

- Teraz wy! Chodźcie! - zawołała do nich zachęcająco zapraszając ich słowem i gestem by do niej dołączyli.

- Zaraz będzie… - Mazzi wskazała kciukiem za plecy, gdzie Jamie z kumpelą szykowały czekoladę i sosy do malowania. Przecież zwycięzca musiał odebrać nagrodę, należało dopilnować aby przeszło bez zgrzytów. Westchnęła ciężko, przestała się też uśmiechać, patrząc to na blondi to na bruneta.
- Trzeba… - zaczęła, mając ułożoną całkiem porządną linię argumentów. Rozpłynęły się one, gdy popatrzyła Mayersowi w oczy.
- Muszę… - jęknęła z rezygnacją, czując zagubienie. Przełknęła ślinę, dłoń wskazująca dziewczyny obok opadła. Tak samo jak opadły powieki saper. Wzięła porządny wdech i wypuściła powietrze.
- Duzi są, poradzą sobie, prawda? - powiedziała, otwierając oczy. Dołożyła połowiczny uśmiech, dodając ściszonym tonem - Też chcę mieć coś dla siebie, a większośc wieczoru mi uciekasz… - mruczała, wklejając się mężczyźnie pod ramię jakby chciała go przytulić, jednocześnie ściskając dłoń którą ją obejmował. Tylko naraz szarpnęła mocniej, chwytajac nadgarstkiem zamiast dłoni i próbując podciąć żołnierzowi nogi.

- Ej! - Steve dał się nabrać. I może nawet dałby się radę wybronić tak podstępnego ataku gdyby znów nie odezwał się kisiel. Wcześniej pod prysznicem ledwo zdążyli go z siebie zacząć zmywać i to głównie od góry. Więc nogi i stopy nadal były w śliskiej mazi. I to wystarczyło by podcięty bolt stracił równowagę. A w powietrzu nie miał się czego złapać póki nie trafił ręką na napompowaną krawędź basenu. Ale wtedy już był bardziej w poziomie niż pionie. A dziewczyny, tak Eve jak i te od lodów i słodkich polew zaśmiały się wesoło z takiego psikusa jaki Lamia zmalowała swojemu chłopakowi.

- O, Steve, to jak już tu jesteś… - Eve wesoło przejęła pałeczkę bo teraz to Krótki był zdecydowanie bardziej na jej poziomie niż choćby przed chwilą. Więc zaprosiła go gestem wzywającego palca do siebie.

- No dobra. - Mayers przyjął to z typową dla siebie pogoda ducha i już nie wstawał tylko zaczął przesuwać się wzdłuż basenu. - A ty na co czekasz? Szoruj tu do nas. - odwrócił się jeszcze do wciąż stojącej Lamii wskazując jej miejsce obok siebie w tych ich zaplanowanym trójkąciku.

- A jak się zgubię? Zabłądzę, drogę zmylę i zaginę w mroku… ciemności? - wydęła usta, robiąc minę basseta zamkniętego w ciemnej, zimnej piwnicy. Pociągnęła nosem, potarła ramiona dłońmi i bez ostrzeżenia skoczyła do przodu szczupakiem, na cel obierając siedzącą blondynę.

Nagły ruch niespodziewanie zamieszał w kiślowym garze. Lamia runęła do przodu a ruch i tarcie czy raczej jego brak zrobiła resztę. Wbiła się w blondynkę która zdążyła tylko zmrużyć oczka i trochę zasłonić się rękami. I tak razem poszorowały po śliskiej masie zalegającej na dnie baseniku aż po jego krawędź. Tam blondyna zderzyła się plecami z jego nadmuchiwaną krawędzią i roześmiała się gdy brunetka wylądowała twarzą i rękami gdzieś na jej brzuchu i udach.

- Ale z ciebie numer Lamia! - Eve ucieszyła się jak mała dziewczynka z psikusa zmajstrowanego przez najlepszą kumpelę. W podziękowaniu czule objęła ją ramionami i zaczęła całować jej usta.

A tymczasem Steve zdołał w ostatniej chwili zejść z linii skaczącego szczupaka, powrócił na swoje miejsce. No prawie. Teraz zamiast uda i biodra swojej blond dziewczyny miał jej kolano i okolice. Ale za to też i łydki oraz uda swojej czarnulki. Czego nie wahał się wykorzystać. Lamia poczuła jak jego dłonie i usta żłobią sobie ścieżkę na skórze za kolanem, potem na udach zbliżając się coraz bardziej do centralnych rejonów jej anatomii.

- Tęskniłaś? - saper wymruczała pogodnie, przymykając oczy i potarła nosem nagie piersi fotograf, po czym dodała - Bo ja bardzo… - oparła się o dno basenu dłońmi, łapiąc stabilniejszą pozycję. Wtedy też wychyliła się do góry, całując dziewczynę wyjątkowo czule i delikatnie. Jednocześnie od dołu czuła jak powoli stają jej wszystkie włoski na ciele. Mrucząc Kociaczkowi w usta, rozchyliła zapraszająco uda, biodra wypychając do góry, a w błękitnym świetle błękitny kamyk pomiędzy bladymi pośladkami wydawał samem puszczać psotne oczka oficerowi. Tym bardziej, gdy jego właścicielka zachęcająco poruszała biodrami.

- Oh Lamia… - wydawało się, że manewry i słowa Lamii kompletnie rozbroiły Eve. Blondynka ułożyła się nieco wygodniej zapraszająco rozchylając swoje gładkie uda pokryte żelowatą masą. A na górze z pełnym zaangażowaniem przywitała usta Lamii czule obejmując jej głowę i posklejane włosy. Albo zsuwając się nimi ku jej piersiom.

- Czekałam na to cały weekend. - wyznała zachwycona blondynka, że wreszcie mają ze sobą przyjemność osobiście i bezpośrednio po tak długiej rozłące.

A tam, gdzieś na dole i tyle Lamii Steve też nie próżnował. Zdołał prześlizgać się w tej masie do okolic jej bioder. I tam na nowo odkrył ten mały, błyszczący sekret jaki ta chowała w sobie.

- O, zobacz Eve co znalazłem. Ktoś nam zakorkował Lamię. - powiedział z rozbawieniem bawiąc się tym dodatkiem. A każdy drobny ruch na powierzchni był spotęgowany tam wewnątrz ciała.

- Tak? - Eve przerwała na chwilę całowanie ze swoją dziewczyną aby spojrzeć ponad jej plecami na ten detal o jakim mówił ich chłopak. - No rzeczywiście. No to Steve, musisz nam uratować Lamię. Odkorkuj ją zanim nam pęknie. - blondynka rzuciła z troską o los ich wspólnej dziewczyny.

- No nie wiem… A jak ją odkorkuję i zacznie przeciekać? - Krótki najbezczelniej w świecie, z premedytacją oparł się na łokciu i wolną ręką bawił się tym koreczkiem jaki od początku imprezy Lamia chowała w sobie. A także podrażniał jej główne wejście chociaż na razie ograniczał się do tych oszczędnych ruchów.

- No może… - Eve zmarszczyła brwi i znów spojrzała na twarz okoloną prawie czarnymi włosami. - No to może… Może jednak ją zakorkuj. Tak na wszelki wypadek. - zapytała sprawdzając reakcję Lamii na te wesołe rozważania co do jej losu.

Na odpowiedź musieli poczekać dobrą chwilę, zanim saper nie odkleiła się od smakowania szyi i dekoltu blondynki. Wzdychała przy tym cicho za każdym razem, gdy od dołu dochodził ją ruch korka, albo mocniejszy dotyk palców akurat tam, gdzie bardzo chciała je mieć. I nie tylko je.
- Słyszałam, że ci komandosi z tajnej jednostki za miastem mają całkiem niezłe doświadczenie w mokrych manewrach - powiedziała konspiracyjnie do Eve, a jej biodra poruszały się, ocierając o myszkującą między udami dłoń. Saper sapnęła przez nos, opierając ciężar górnej połowy ciała na lewym ramieniu. Prawe leniwym ruchem poprowadziła w dół, po torsie fotograf, aż między jej nogi. Odnalazła odpowiedni rejon, głaszcząc mokre od kisielu wargi niespiesznie, w rytmie podobnym do tego który czuła sama - Powinien sobie poradzić. Zbadać teren, wyprowadzić zwiad i podjąć decyzję, czy należy korkować… a jak tak, to jaki sprzęt będzie do tego najoptymalniejszy.

- Oh to jak tak to nasz Steve na pewno sobie poradzi. - Eve zdawała się już dłużej nie kłopotać tą sprawą po usłyszeniu takiej ekspertyzy. Zwłaszcza, że dłoń partnerki właśnie zaczynała majstrować przy jej najwrażliwszym na takie majstrowanie miejscu. No i patrząc na nią od dołu to Lamia też widziała jak jej ciało coraz żwawiej reaguje na tą powoli rozwijającą się zabawę. Przygryzała wargi a oddech jej przyspieszał. Dłon zaś zanurkowała w mokre włosy kochanki.

- Niezmiernie mi pochlebia zaufanie jakie we mnie pokładacie. - oznajmił w końcu szef spec jednostki jaka balowała obecnie tuż obok pod kolektywnymi prysznicami. Podniósł się ze swojego miejsca i jednocześnie podniósł biodra Mazzi do góry. - Na początek trzeba przeprowadzić rekonesans. - rzucił filozoficznie gdy jego palce zaczęły śmielszą i głębszą penetrację zaklejonej kiślem okolicy.

- Jesteś w końcu naszym Tygryskiem - Lamia wydyszała, odrywając się na chwilę od drgajacego brzucha Eve. Szybko tam wróciła, wbijając się językiem i palcami prosto w mokre, rozgrzane wnętrze. Smak kobiety mieszał się z owocowym posmakiem wszechobecnej galarety. Każdemu ruchowi ciał towarzyszyło mokre cmoknięcie różowawej brei, albo pisk, kiedy zamiast znaleźć stabilną podporę, kończyny rozjeżdżały się, ślizgając po gumie.
- Chodź tu - warknęła ostrzej, łapiąc biodra fotograf i szarpnęła w dół, a dzięki kisielowi, łatwo wślizgnęła się na górę, przykrywając własnym ciałem, ciało pod spodem. Przez zamglone oczy niewiele widziała, więc na wyczucie szukała ust swojej dziewczyny, całując zachłannie i bez przerw na złapanie oddechu. Podpierała się na łokciu tuż obok jasnowłosej głowy, drugie ramię wślizgnęlo się między ich brzuchy, dłonią kotwicząc między udami i tam zręczne palce wznowiły zabawę, penetrując blondynkę w coraz szybszym rytmie.

Eve też reagowała trochę z opóźnieniem. Jęknęła z zaskoczenia gdy nagle z pozycji siedzącej znalazła się na własnych plecach. Ale szybko odnalazła się i w tej pozycji. Jej śliskie ramiona objęły pochylająca się nad nią głowę i szyję. Palce zanurzały się w ciemnych włosach a usta całowały usta tej drugiej. Zachłannie i energicznie jakby nie robiły tego od zbyt dawna albo miały się tym nasycić na nie wiadomo jak długo. A drugą dłonią czarnulka czuła wilgoć i gorąco. Im głębiej tym było goręcej. A im szybciej pracowały jej palce tym szybciej oddychała i jęczała leżąca pod nią blondynka.

A do tego jeszcze dochodził trzeci element. Trzeci element zaś podobnie stymulował dolne wargi bękarcicy. Palcami, ustami, zębami i językiem. Z początku nieśmiało i pieszczotliwie jakby to był ich pierwszy raz. Ale gorączka w żyłach nie pozwoliła na zbyt długi etap tych subtelności. Męska dłoń zsynchronizowała się z rytmem jaki Lamia ćwiczyła na ich wspólnej blondynce. Ale i ten etap szybko wyczerpał swoje możliwości.

- Chodź tu. - Steve warknął krótko prawie identycznie jak Lamia przed chwilą do Eve. Złapał ją mocniej i wpakował się do środka. Po czym zaczął nowy rytm tej zabawy. Taki wyznaczany przez odgłos stukających o siebie bioder i coraz szybsze oddechy.

Jakże niewiele wystarczyło, aby nagle cały pieprzony świat poszedł w diabły, przestając dręczyć swoimi kłopotami i problemami. Dwójka ludzi dookoła saper szybko zawładnęła jej cała uwagą, wystarczyło że byli. Tak blisko, by móc ich dotknąć, posmakować. Poczuć w sobie, na sobie.
- Och… tak. Tak, dokładnie tak - wysapała odrywajac się od Eve tylko po to, by zaraz znów utonąc w jej ustach. Ciężko szło skupić uwagę, gdy działający za plecami Bolt tak skutecznie ją kradł, biorąc to, co mu się należało i tak jak oboje lubili. Czuła go bardzo wyraźnie, jęcząc głośno za każdym razem gdy dociskał się do jej wyprężonych pośladków.
- Optyka… - nagle wystękała, obracając głowę do partnera i rzuciła mu rozognione, nieprzytomne spojrzenie.

- Co? - Steve miał w tej chwili nieco ważniejsze sprawy na głowie. No może niekoniecznie na głowie. Ale na pewno tuż przed sobą. I na nich skupiał swoją uwagę, także wzrok i ręce. Na tych wysmarowanych kisielem plecach i pośladkach może jeszcze widokiem blond twarzy i piersi czyszczonych przez tą pierwszą z ich trzeciej połowy. Więc tak w pierwszej chwili chyba nie załapał tego o czym wspomniała okolona czarnymi włosami twarz co się do niego odwróciła.

- Oh, Lamia… - Eve wyjęczała po raz kolejny jakby po całym weekendzie oczekiwania wreszcie się doczekała do bezpośredniego kontaktu ze swoją dziewczyną. Też całkiem aktywnie i gorąco całowała Lamię gdzie popadnie. Głównie w usta albo spijała z niej ten kisiel z twarzy albo piersi. Trochę się obniżyła by obie były na bardziej zbliżonym poziomie i mogły swobodniej się sobą zajmować.

- Aaa, optyka… - pod mokrą głową kapitana w końcu chyba z opóźnieniem ale wreszcie dotarło co trzeba na właściwe miejsce. - No tak, optyka. - zaśmiał się krótko, trochę urwanym śmiechem od tej galopady.

- Optyka? - blodnynka co w piewszej chwili nie wydawała się zainteresowana o co chodzi z tą optyką teraz w końcu się zainteresowała. Zmrużyła brwi i popatrzyła pytająco na swoje dwie pozostałe połowy.

- No. Optyka. Trzeba ją odpowiednio zamocować. I załadować. - Mayers sapiąc zaczął znów gmerać przy tajnym koreczku Lamii. Ale tym razem się nie bawił tylko dość sprawnie wyjął go z wnętrza Lamii. - Potrzymasz? Może się jeszcze przydać. - poprosił blondynkę podając jej nad plecami ten krótki koreczek. Eve bez namysłu go przyjęła w swój dzióbek a uwolnioną dziurką wreszcie kapitan mógł się zając osobiście. I Lamia poczuła jak się tam ładuje bezczelnie tak samo jak dopiero co gościł w jej głównym wejściu.

Powtórkę z rozrywki przywitała bardziej niż chętnie, szerzej rozstawiając uda i wypinając je zapraszająco, a z każdym ładowanym centymetrem wzdychała coraz głośniej, walcząc z dreszczami przeszywającymi wszystkie kończyny jakby ją ktoś nagle podłączył do prądu. Mężczyzna rozpychał się, nadziewając na rozgrzane ciało trzęsące się z niecierpliwości. Napięcie wzrastało z sekundy na sekundę, przyjemność atakowała od lędźwi po cebulki włosów. Różniła się ona trochę od tej jaką odczuwała, gdy pieprzył ją w „klasyczny” sposób, była jakby bardziej niedostępna, bardziej rozciągnięta na całe jej ciało i jednocześnie bardziej odległa, majacząca z oddali. Obezwładniająca, gdy wreszcie złączyli się, a twarde ciało wewnątrz saper zaczęło manewr odwrotu tylko po to, by zaraz zaatakować ponownie, tym razem bez taryfy ulgowej.

Wszystko wydawało się mieszać, rwać i wirować. Jakoś niby wszystko widziała i słyszała ale mózg jakoś miał kłopot by to na spokojnie poskładać w jedną, spójną całość. Ta serwowana, zdecydowana przyjemność w mniej typowym wejściu. Obraz zasapanego Krótkiego gdy się odwróciła na chwilę za siebie. Zaciśnięte usta blondyny tuż przed sobą. Jakby im dopingowała. A może też już dochodziła do własnego punktu szczytowego. Chlupoczący na wszystkie stronie kisiel jaki wydawał specyficzne, mlaszczące odgłosy. Klaskanie bioder obijających się o drugie uda i biodra. Jakieś nogi niedaleko. Kobiecy jęk. Nawet już nie była pewna czy własny czy to Eve tak jęczała. I wszystko to mieszało się coraz bardziej i szybciej aż zdawało się coraz bardziej przytłoczone przez nadchodzącą falę przyjemności która stopniowo wyłączała mniej ważne detale, aż została tylko ona, przelewające się po ciele i wyrywająca z kobiecego gardła głośny, ochrypły krzyk, zduszony przez język blondynki i jej miękkie wargi.

Coś wewnątrz Mazzi wybuchło, chwilę przed tym gdy już myślała, że mężczyzna albo rozerwie ją, albo przerżnie na pół. Skurcz przygiął ją do leżącej pod spodem Eve, kończyny rozjechały się, niezdolne do utrzymania pionu. Skowyt rżniętej suki trwał, świat zawinął się i dało się wyczuć jedynie obolały od pchnięć tyłek, atakowany zawzięcie przez rozjuszone zwierzę, które nagle znieruchomiało, chwyt na saperskich biodrach stał się na tyle silny, by pozostawić po sobie pamiątkę na kolejne dni. Kobieta zaś poczuła, jak w kilku potężnych spazmach Bolt zalewa jej wnętrze, dobijając się tak mocno, jakby chciał w nią wejść cały, łącznie z butami.

Niezdolna do poruszenia czymkolwiek sierżant dyszała ciężko, pojękując przy każdym wydechu, a ciało pomiędzy jej pośladkami powoli wiotczało, przestając wypełniać w sposób prawie że bolesny.
- Z… zostań - wyszeptała, nie mając siły otworzyć oczu - Oboje… zo… zostańcie. Kocham… was.

- No… - Mayers jak zwykle tuż po okazywał się niezdolny do jakiejś głębszej konwersacji. Przewalił się na bok po czym podciągnął na łokciach do góry. W końcu po paru manewrach i zmianie wypracowali kompromis gdy ten basen pełen owocowego żelu zmienił się mniej więcej w łóżko dla całej trójki. Z dumnym samcem pośrodku i jego ślicznotkami po każdym z boków.
- Też was kocham. Jesteście najlepsze. - wysilił się na coś więcej niż zazwyczaj. Czule pocałował najpierw usta jednej a potem drugiej dziewczyny obejmując każdą z nich opiekuńczym gestem.

- Ja też was kocham. Ale ze mnie farciara! Chodzę z najlepszą dziewczyną i najlepszym chłopakiem na świecie! - Eve też poddała się tej fali czułości i troskliwości też całując najpierw Steve’a a potem nachylając się nad nim by pocałować Lamię.

- Weź, bylibyśmy lewi, gdybyśmy odpuścili takiej ślicznotce i ją zostawili samopas - saper oddała pocałunek, uśmiechając się niemrawo. Złożyła głowę na torsie żołnierze, po drugiej stronie to samo zrobiła blondynka, więc zetknęły się czołami, otoczone ramionami i ciszą tak idealną, że nie chciało się ruszać choćby palcem.
- Dziękuję… że jesteście - dodała zdławionym głosem, wzmacniając nacisk dłoni na ich ciała. Nie musieli, nic nie musieli, a z pewnością nikt im nie kazał niańczyć kalekiego, wojennego psa.
- Zdradzić wam sekret? - brunetka przełknęła ślinę i dorzuciła weselszym tonem, korzystając z okazji, że całe mycie pod prysznicami reszcie ekipy również się przeciągało.

- A jaki? - Eve jak na prawdziwą kobietę przystało okazała się bardzo łasa na wszelkie sekrety i tajemnice. Nieco podniosła głowę znad piersi Mayersa pokrytej kisielem by spojrzeć wyczekująco na swoją dziewczynę. Sam bolt miał mniej artykułowany stan bo tylko mruknął coś co było potwierdzeniem zainteresowania z jego strony ograniczając się do leniwego głaskania ramion swoich dziewczyn.

- Wszystko się nagrywa, jesteśmy w ukrytej kamerze - głos saper był cichy, spokojny. Nie zmieniła pozycji, wciąż głaszcząc śliskie od kisielu ciała powolnymi ruchami - Przed waszym przyjściem razem z Sonią i Mel zamontowałyśmy trzy kamery i je ukryłyśmy, aby ludzi nie stresować. Jedna jest przy basenie, druga przy jacuzzi, ale łapie też środek sali. Trzecią macie pod prysznicami. Dziewczyny nie puszczą pary, miała być niespodzianka… i dla was i dla reszty. To epicka impreza, szkoda żeby nie było z niej żadnych pamiątek… a wystarczy, że jedna z nas lata i dogląda tego pierdolnika, wy się dobrze bawcie... zamiast na przykład się biedzić cały czas z aparatem. - uniosła głowę, żeby móc obserwować oboje kochanków - Później Kociaczek rzuci swoim fachowym oczkiem, zrobi parę stopklatek. Obrobi się je i jeśli ktoś będzie chciał, dostanie pamiątkę… a my będziemy mieli co oglądać i wspominać. Ja bym chciała fotę stąd - wskazała brodą na kisiel i dwa ciała obok - Chcę to pamiętać, was… dokładnie takimi jak teraz - dokończyła, całując resztę trójkąta czule w sam środek czoła.

- O! Oo! Oooo…. - Eve aż zaniemówiła z wrażenia na taki news. Aż się podniosła i zaczeła rozglądać szukając tych kamer.

- O proszę, proszę… - Steve chyba zaczynał wracać z nizin rozleniwienia bo przetarł dłonią twarz ale tylko rozmazał sobie te gluty po twarzy. Rozejrzał się po wspomnianych miejscach dużo spokojniej, prawie leniwie.

- Lamia! Jesteś genialna! Pomyślałaś o wszystkim! Ale będzie materiału! Ojej jaki film z tego wyjdzie! Dokumentalny! I pamiątkowy! I… Och kocham cię Lamia! - blondynka za to przeżywała tą ekscytację za całą trójkę. Na koniec znów opadła na dno baseniku by objąć i pocałować swoją najlepszą dziewczynę na świecie a przy okazji ulubioną panią reżyser. A potem jeszcze chwilę przeżywała co i jak mogło się nagrać aż w końcu jakby przypomniała sobie co jeszcze partenrka mówiła.

- A chcecie zdjęcia tutaj? To szybko skoczę po aparat! Albo poczekajcie tu zaraz wrócę! - napędzana pozytywną energią oblepiona owocowym żelem blondynka szybko wskazała gdzieś na boczne szafki, szybko zapytała i szybko sama dała sobie odpowiedź. Wstała ale trochę zbyt gwałtownie bo poślzignęła się i znów upadła na kolana ale to jej nie mogło tak łatwo zniechęcić.

- Też cię kocham E… kocham was oboje. Bez was to byłaby kompletna lipa, ale jesteście… dla was mogę chodzić na waleta po mrozie i ostrzałem - Odpowiedziało jej energiczne kiwanie bękarciej głowy i rozczulony uśmiech. O tak, Kociaczek miał genialne pomysły i jeszcze lepsze oko. Oczyma wyobraźni saper widziała już przyszłe foty.
- Nie przegapię okazji, aby mieć naszego Tygryska w różowej mazi od stóp do głowy - zasmiała się, na rozpęd sprzedając blondynie firmowego klapsa. - Leć Kociaczku, nigdzie ci nie uciekniemy.

- Dobrze, to już lecę! - klaps zostawił na pośladku blondynki odcisk ręki Lamii. A ta pisnęła z zaskoczenia bo niespodziewanie Steve dołożył swój i oboje się roześmiali chociaż fotograf straciła trochę równowagę przez ten nagły atak ale zaraz się wyprostowała i pomachała im jeszcze rączką na pożegnanie po czym czmychnęła gdzieś w stronę szafek.

- No z tym mrozem i ostrzałem to lepiej nie. Jeszcze coś sobie odmrozisz albo ci odstrzelą. Szkoda by było. - Steve skorzystał z tego, że może uwolnić jedno ramie i władował je sobie pod głowę. A drugą ręką stuknął piersi swojej dziewczyny z jaką został by dać znać jak bardzo by to była niepowetowana strata z tym mrozem i ostrzałem.
Gdzieś w głębi saper jej wewnętrzny basset nabrał powietrza, aby zawyć przeciągle do flashbacków z Frontu, albo chociaż widoku Rambo i Roya w szpitalu. Wspomnienia Chudego nawijającego o ich kumplu który stracił nogi…
- Nie słyszałeś że bękarcice spadają zawsze na cztery łapy? - spytała, pogodą ducha chwytając kundla za gardło i uciszając, nim zdołał wydobyć z siebie pierwszy, nostalgiczny skowyt. Zadowolona przetoczyła sie po Bolcie, przemeblowując ich duet aż usiadła mu na biodrach, pochylając do przodu tak, by piersiami wisieć mu bezpośrednio nad twarzą - A za którym kawałkiem najbardziej być tęsknił? Pewnie za poczuciem humoru - parsknęła, zniżając tors i poczuła jak szoruje lewym sutkiem o skórę twarzy na dole - Nietuzinkowym, równie pociągającym co charakter i sposób bycia. Albo głosem… ponoć całkiem nieźle śpiewam.

- O. Śpiewasz? No to chyba jeszcze nie znałem cię od tej strony. - mruknął gdy spróbował smaku podanego mu pod nos sutka. W końcu nie oparł się pokusie by dłonią nie pobawić się tak ładnie wyeksponowaną piersią.

- I co za pytanie? Za każdym jednym twoim kawałkiem bym tęsknił. Szkoda by było coś stracić z tego seksownego zestawu. Tak gorącego. I klejącego. - powiedział przesuwając palcami po jej twarzy, piersiach, ramieniu i boku. I już na dole zaśmiał się po po drodze jego dłoń na tym kobiecym ciele żłobiła rowki w tej klejącej masie jaka ich oblepiała a potem zebrała się tam całkiem spora porcja owocowych glutów. Rozbawiony tym odkryciem bolt strząchnął je ze swojej ręki.

- Jak to nie? A na naszej pierwszej randce pod drzewem? - saper fuknęła zła jak kotka, gromiąc chłopaka wzrokiem. Co prawda ze względu na kisiel, brak ciuchów oraz splecenie w jeden wielokończynowy twór, końcowy efekt nie powalał… więc dla lepszego wydźwięku prychnęła mu w nos - Nie mów, że byłeś tak pijany, by nie pamiętać… - dokończyła z parodią wyrzutu, kładąc dłoń na złamanym sercu.

- Aaa! No tak! Racja. Tam po drugiej stronie stawu. No tak, racja. - Steve pacnął się w czoło i pokiwał głową na znak, że sobie teraz przypomniał tamten moment gdy zostali sami z dala od reszty boltów i imprezy. - Tak, masz rację, wybacz całkiem mi to teraz wyleciało z głowy. Faktycznie pięknie śpiewasz. - przyznał by udobruchać swoją partnerkę pocałował ją w mokre czoło.

- A ty ssiesz całkiem porządnie… jak na szkoleniówkę - dziewczyna dała się ugłaskać, dorzucając swoje spostrzeżenie, mówione wcześniej gdzieś pod drzewem wisielców, w innej galaktyce i czasoprzestrzeni. Spod części z prysznicami zaczęły dochodzić odgłosy, jakby impreza niedługo miała dojść do szczęśliwego, masowego finału, co znaczyło, że nadejdzie czas na wypłacenie Tony’emu nagrody.
- Nie jesteś zły, że cię tak zaniedbuję? - spytała poważniejszym głosem, czujnie się mężczyźnie przyglądając. Westchnęła, głaszcząc go po policzku - Jesteś dużym, zdolnym chłopcem. Wiem, że sam sobie zorganizujesz towarzystwo… ale i tak - wzruszyła ramionami, uciekajac wzrokiem gdzieś na drugą stronę sali - Na szczęście w przyszły weekend powinno być spokojniej, a dziś… - wypuściła powoli powietrze, wracając do patrzenia na swojego Bolta i pocałowała go czule w zakiślowane wargi - Dziś się bawimy, nie? To dla was tu jesteśmy… masz na coś ochotę, albo specjalne życzenia?

- Daj spokój. - powiedział z uśmiechem nieco zmieniając pozycję by znów móc ją swobodniej objąć i przytulić do siebie. - Zobacz jaka impreza wyszła. Na pewno było warto. Jak widzę po chłopakach. I Karen. Czasem się wścieka na nas i na mnie, ze tak mówimy chłopaki i chłopaki a ona przecież też jest z nami. - zaśmiał się cicho opowiadając tą anegdotę z ich życia prywatnego oddziału. - No i czasem ratujemy koty czy inne niecnoty. Ale nie pamiętam by ktoś nam zorganizował taką imprezę i podziękowanie. Więc jak któryś będzie na tyle bezczelny i niewdzięczny by kwękać i jojczyć to mu chyba znajdę jakieś baardzoo ważne zajęcie które musi wykonać koniecznie on. - zaśmiał się ponownie żartując sobie ze swojej własnej władzy i pozycji lidera w tym oddziale braci. I jednej siostry.

- Ale mówię ci, że widzę po nich, że są uchachani aż miło. Potem będą to wspominac latami. - machnął ręką na znak, że nie widzi problemu by się kłopotać odbiorem imprezy jaka musi być pozytywna nie tylko w jego oczach. Spojrzał na prysznice jakby zaraz mieli wyjść pierwsi delikwenci. I przy okazji dojrzał Eve co wracała z aparatem w dłoni. Ale coś wolno jakby sprawdzała coś na nim bo ją coś mocno absorbował.

- Wiesz Tygrysku… Donnie coś tam mamrotał - mina Lamii wyrażała czystą niewinność. Wtuliła się w mężczyznę, czerpiąc z jego pokładów spokoju i pogody ducha.
- Tak… ratujecie damy w opresji. I Księżniczki, też w opresji. Permanentnej - zaśmiała się cicho, pocierając skronią o jego policzek - Och tak, miło się na nich patrzy, na was wszystkich. Dobrze móc… widzieć że jesteś… - zamemłała coś pod nosem, prychajac zaraz potem i dodała speszonym tonem - Kocham cię… i ekhm, ciekawe co tam Kociaczek popsuł - wskazała na blondi z aparatem.

- Też cię kocham Lamia. - Steve pocałował ją jeszcze raz z tym swoim ciepłym uśmiechem i też spojrzał na blondynkę co już zdołała podejść do nich na tyle blisko, że już można było swobodnie rozmawiać.

- Już jestem! - zamachała do nich jak to miała w zwyczaju. - Cyknęłam kilka fotek pod prysznicem jak byłam umyć ręce. Ale słabo wyszły. - przyznała okiem zawodowego krytyka fotografii. Niemniej tym się nie kłopotała. - To jakie chcecie zdjęcia? - zapytała wracając do przyjemniejszych tematów i na próbę cykając szybką serię migawką jak pozostała dwójka leży sobie wygodnie w tym basenie sparingowym pełnym owocowego kisielu.

- Hmmm… a wiecie? Mam takie jedno marzenie - Lamia mruknęła z zadowoloną miną, spoglądajac to na jedno, to na drugie ramię ich trójkąta. Powoli podniosła się do klęczek, odgarniajac mokre włosy za plecy i wycelowała palcem w mężczyznę - Daj się trochę popodduszać, poudajemy mały sparing. - wzruszyła wesoło ramionami - Przynajmniej na focie będę wyglądać że mam z tobą jakąkolwiek szansę.

- O! To może być ciekawe ujęcie! - fotograf podchwyciła pomysł i szybko coś zaczęła ustawiać w aparacie nieco zmieniając pozycję i przechodząc trochę bardziej w bok tego pompowanego baseniku.

- No to dawaj. - Steve zachęcająco machnął do niej dłońmi jakby przyzywał przeciwniczkę do rozpoczęcia walki. A gdzieś obok rozległ się pierwszy, suchy trzask migawki.

- Sam się prosisz - brunetka parsknęła i wzięła głęboki wdech, zanim nie wyskoczyła do przodu, wykorzystując fakt, że klęczała. Kisiel wokoło zacmokał, zdradziecko nie pozwalając złapać większego przeciwnika od razu. Wpadli na siebie, zderzając ustami, żeby zaraz przetoczyć się gdzieś w bok, a saper mozolnie rozpoczęła wspinaczkę na boltowe plecy.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 15-09-2020 o 02:26. Powód: dodanie pominiętej części na prośbę graczki
Driada jest offline