1 Aprius 816.M41, apartamenty seneszala
Christo Barca odłożył na blat stołu oprawioną w skórę księgę, zamknął ją przesuwając czubkami palców po wytłoczonych na okładce pozłacanych literach. Nie bez powodu uchodził w kręgu znajomych za bibliofila, ale na moment przed kolejnym skokiem w Immaterium zwyczajnie nie potrafił się skoncentrować na historii Krucjaty Angevińskiej. Seneszal nie znosił sytuacji, w których stawał się całkowicie bezsilny, w których żadne poczynania nie mogły znacząco przechylić na jego stronę szali powodzenia. Wchodzący w Morze Dusz okręt był całkowicie uzależniony od stabilności swej struktury, integralności Pola Gellara oraz talentu Nawigatora.
Załogantom pokroju Christo pozostawały jedynie modlitwy. Złożywszy sowity pieniężny datek w świątyni Boga-Imperatora seneszal czuł się zwolniony z obowiązku recytowania błagalnych wersetów spychając ów ciężar na barki trzydziestu tysięcy uboższych od niego członków załogi. W zamian próbował zająć myśli treścią historycznej księgi, ale głęboko zakorzeniona w podświadomości paranoja nie pozwoliła mu odepchnąć od siebie lęku.
Dygnitarz przeniósł spojrzenie na leżącą pośrodku stolika broń: ręcznie wyrabiany i bogato ornamentowany laserowy pistolet, prezent otrzymany kilka lat wcześniej od rzecznika jednej ze znaczniejszych gildii handlowych na Malfi. Oklejony pieczęciami czystości laser spoczywał w równie okazale zdobionej skórzanej kaburze, odpiętej po to, aby w razie jakichkolwiek kłopotów seneszal mógł w ułamku chwili jej dobyć.
Przez cały okres istnienia Błysku Cieni na jego pokładzie nigdy nie doszło w trakcie tranzytu do demonicznej manifestacji, ale Christo Barca był dostatecznie wykształconym i obytym z kosmosem człowiekiem, aby wiedzieć, że straszna ewentualność takiego rodzaju kiedyś w końcu mogła się ziścić.
Dalia siedziała po przeciwnej stronie stolika, tkwiąc na skrzyżowanych nogach w szerokim fotelu ze skóry carnodona, z osełką w dłoni przesuwającą się rytmicznie po krawędzi i tak już niebywale ostrego miecza. Spojrzenie jej niebieskich oczu wydawało się nie odstępować nawet na sekundę oblicza seneszala, siedzącego sztywno na sofie i wsłuchanego w radiowe transmisje płynące do jego ucha poprzez miniaturową słuchawkę kodowanego modułu łączności.