Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2020, 10:43   #52
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

- Jesteśmy.- odparła wróżka wychodząc z norki i pokazując El… polanę. Taką samą jak inne polany pomijając kilka leżących drzew powalonych przez jakąś wichurę. I dopiero po chwili czarodziejka zauważyła, że przy tych kłodach właśnie kręci się mnóstwo wróżek.
- Tutaj? - Elizabeth wyszła z norki i spróbowała się otrzepać, marny to jednak przyniosło skutek. Jedynie roztarła błoto na swoim nagim ciele. - Ech… tak.. prezentuję się wam od najlepszej strony. Jak myślisz, co zrobi ze mna wasza dowódczyni?
- Zje cię na kolację.- odparła żartobliwie Eynome ruszając przodem w kierunku jednego z powalonych dni.
- Czy to oznacza, że powinnam się obrócić i zacząć uciekać? - Elizabeth wskazała na norkę za nimi po czym ruszyła za wróżką.
- Żartowałam… - odparła ze śmiechem Eynome i przesunęła spojrzeniem po ciele czarodziejki.-... może. A co ty planujesz uczynić? I gdzie chcesz uciekać?
- Właśnie z tym mam problem, bo w tym rozmiarze chyba wszystko chce mnie zjeść. - Elizabeth westchnęła ciężko. - Marzę o kąpieli i czymś co utrzymałoby moje ciało w ryzach.
- Domyślam się… coś ci znajdziemy… także do umycia.- rzekła Eynome zerkając przez ramię na nagie ciało czarodziejki.. i nie tylko ona. Także inne wróżki obu płci które mijały przyglądały się jej ciekawie.
Mieszkanka wróżek i wróżków… okazały się… cóż… niezbyt imponujące. Nieduże pomieszczenia z łóżek zrobionych z puchu, liści i mchu oraz wanny ze skorupy orzechów jakich El nigdy nie widziała w życiu.
- Kąpać się możesz tam…- Eynome wskazała skorupę.- Zaraz przyniosę ci coś do ubrania.
- Dobrze. - El z trudem oderwała wzrok od nietypowego wyposażenia. Nieco niepewnie podeszła do dziwnego mebla, który miał jej służyć najprawdopodobniej za wannę.
Woda już była tam nalana, jakieś włochate nasionko robiło zaś za myjkę, a w niedużym zagłębieniu obok nasionka znajdowała się substancja służąca za środek myjący. Morgan zanurzyła się w wodzie i zabrała za szorowanie swojego ciała i mycie włosów. Nie wiedziała jak długo przyjdzie jej tu pozostać. Czy rzeczywiście “obudzi się” po kilku godzinach? Na razie wszystko wokół wydawało się być niepokojąco realne.
Po kilkunastu minutach Eynome wróciła ze sukienką dosłownie zszytą z kilku liści. Położyła ją na łożu i dodała. - Powinna pasować na ciebie.
- Dziękuję. - Elizabeth wyszła z wody, i wycisnęła ją ze swoich kasztanowych włosów. - Nigdy nie nosiłam stroju z liści… nie uszkodzę go?
- Tymi malusimi rączkami? Wątpię.- parsknęła ze śmiechem Eynome wędrując spojrzeniem po czarodziejce, zwłaszcza jej krągłościach.- To co zamierzasz?
El wyszła z łupiny i podeszła do stroju by go założyć.
- Ubrać się. - Uśmiechnęła się do Eynome.
- No tak… to zrozumiałe…- speszyła się zawstydzona Eynome.
- A dalej to nie wiem… nawet nie wiem gdzie jestem. - El westchnęła, starając sie założyć suknię. Była trochę obcisła na pupie ale poza tym pasowała jak ulał.
- To miejsce ma wiele imion; Feywild, kraina mrocznych baśni, świat mgieł, migotliwa kraina.- zadumała się Eynome.- Wiele wiele imion.
- Ech.. a ja nie kojarzę, żadnej. - El poprawiła swój strój w zamyśleniu. Czuła się lepiej, nawet jeśli osłaniały ją liście. - A kojarzysz może… Szare futra?
- Szare futra? Myszy?- zapytała Eynome dopytując się.
- Nie… to tacy ludzie… chyba… - El poddała się i westchnęła. - To przez ich zioła wylądowałam tutaj.
- Jak to przez zioła?- zapytała zdziwiona Eynome.
- A raczej.. wydaje mi się przez to. - Elizabeth przeczesała dłonią wilgotne włosy. - Szare futra mają zioła, które potrafią przenieść je do innych światów… tylko myśmy myślały, że to będzie jakby sen. A to wszystko nie wydaje mi się być snem.
- No… nie wyglądasz jak sen…- stwierdziła białowołosa podchodząc bliżej i przesuwając palcami po szyi.- A jak się rozpoznaje, że się śpi?
- Słyszałam, że można kogoś uszczypnąć. - Morgan uśmiechnęła się nieco niepewnie.
- W twarz… może lepiej w zadek? - zastanowiła się Eynome.
- Pytanie czy chcesz bym się obudziła. - Elizabeth zaśmiała się spoglądając na wróżkę.
- No wiesz…- zaperzyła się białowłosa. - Chciałam pomóc.
- Nie powstrzymuję cię. - Morgan posłała wróżce lubieżny uśmiech. - Pokazać pupę?
- No chyba…- stwierdziła zadziornie Eynome.
Elizabeth zawahała się na chwilę. To wszystko zaczynało prowadzić w bardzo niepokojącą stronę. Obróciła się tyłem do wróżki i powoli podwinęła sukienkę ku górze odsłaniając swoją pupę.
Eynome nachyliła się i z rozmachem uderzyła dłonią w pośladek El. Zabolało, skóra lekko się zaczerwieniła. Kolejne kilka uderzeń wiązało się z podobnymi doznaniami… pośladki aż się rozgrzały od pomocy wróżki.
A potem pojawił się chichot. I pytanie.
- Co robicie?
- Nic Ulymo… nic…. pomagam.- odparła zmieszana Eynome wróżce, która zerkała zaskoczona na ich dwójkę w dość kłopotliwej sytuacji. Nowa wróżka w białych szatach i z dwukolorowymi włosami pokiwała z rozbawieniem głową mówiąc rozbawionym głosem.
- Nooo… to wygląda jak pomoc. Ciekawa jestem jednak w czym jej pomagałaś.
- Się obudzić. - Elizabeth pod lekko rozbawionym tonem starała się ukryć zmieszanie. Powoli opuściła sukienkę i obróciła się w stronę drugiej wróżki dygając. - Elizabeth.
- Ulymara… albo Ulyma w skrócie. Z pewnością było to… pobudzające… a więc już się… oudziłaś? Nie wyglądało to chodzenie przez sen. - żartowała dalej Ulyma.
- To… nie do końca o taki sen chodziło. - Elizabeth uśmiechnęła się nieco niepewnie. - Ale tak.. jestem obudzona.
- No nie wiem… mnie się wydawało, że właśnie o taki sen chodziło. - odparła Ulyma, a Eynome szepnęła cicho.- Ona przybyła nie wiadomo skąd i nie wie jak wrócić do domu.
- Nie ma skrzydeł… ale może zamieszkać tutaj.- odparła z uśmiechem Ulyma.
- Bardzo się cieszę… ale jednak w New Heaven mam pracę, rodzinę. - El poczuła szczery niepokój na myśl, że przyjdzie jej żyć wśród wróżek.
- Rozumiemy to i nie chcemy cię zatrzymywać wbrew twojej woli. - odparła Eynome ciepło i drapiąc się nerwowo po karku dodała. - Problem w tym, że ty nie wiesz jak wrócić do domu, a my… jak cię odesłać.
Elizabeth jedynie przytaknęła ruchem głowy. Naprawdę nie wiedziała co ma robić. Gdyby choćby wiedziała gdzie się znajduje i jak daleko jest od New Heaven. Bo czy znalazła się na innym planie? I gdzie podziała się Almais?
- Jak już skończyłyście się… pob… budzić… to ja potrzebuję pomocy, przy krojeniu owoców na bankiet wieczorem.- odparła Ulyma z uśmiechem.
- Mogę pomóc… - Elizabeth zaproponowała niepewnie. Wolała sobie nie wyobrażać jak wielkie będzie dla niej teraz jabłko.


Były spore… i wymagały mieczy do krojenia. Co prawda nie wszystkie były olbrzymie. Małe jabłuszka były mniej więcej wielkości El, lub nieco mniejsze. Niemniej krojenie wymagało siły i sporej grupki wróżek… plotkujących i szczebioczących o zabawie. Jak się okazało wieczorne bankiety były tu tradycją, tak jak upijanie się nektarem… który był w takim samym stopniu alkoholem jak i afrodyzjakiem. Wróżki chichotały planując z kim się będą obściskiwać i tańczyć wieczorem. Niektóre już po kryjomu się tuliły i całowały. Samce jako mniej liczne były wielce pożądane wśród wróżek, a że samców brakowało to… El jako ciekawostka i nowa twarzyczka w osadzie czuła się… cóż… jak główne danie na przyszyłym bankiecie.
Sama nie była pewna czy powinna pić owy nektar. Przed chwilą jakieś zioła wyprawiły ja na ten świat i wolała nie wiedzieć co może się jeszcze stać. Skupiła się na cięciu owoców nie wdając się w dyskusję otaczających ją wróżek.
Po tej ciężkiej pracy… wróżki miały chwilę przerwy i czas na odpoczynek. El dostała posiłek, kawałek jabłka i coś co przypominało orzechy… albo i kawałki. Jedząc swoją porcję w towarzystwie Eynome i Ulymy mogła podziwiać tańczące w powietrzu wróżki.
- Będzie mi tutaj trudno bez skrzydeł, prawda? - Morgan odezwała się cicho do towarzyszących jej wróżek. Cały czas wpatrywała się w barwne skrzydła przepuszczające teraz nieco światła.
- To zależy od tego, co chcesz osiągnąć. Można i tańczyć na ziemi.- stwierdziła Ulyma i zerknęła na Eynome.- I potrafisz bez skrzydełek sprawić, by ona się zaczerwieniła.
- Nie wiem na ile taki “talent” jest u was istotny. - Morgan zaśmiała się cicho i przeniosła wzrok na Ulymę.
- A jak sądzisz?- spytała Ulyma wodząc prowokująco po swoim dekolcie palcem. A następnie dodała.- Jestem pewna, że znajdziesz sobie jakieś zajęcie i może nauczysz się czegoś? Może też odkryjesz jak wrócić do domu z czasem?
- Jeśli zechcecie mnie tylko czegoś nauczyć. - Elizabeth powędrowała wzrokiem za palcami Ulymy. - A co uważam…. Myślę że stwierdzenie iż dowódczyni może chcieć mnie pożreć nie pojawiło się bez powodu. - Uśmiechnęła się lubieżnie w kierunku Eynomy.
- Kto wie co się stanie jak wszyscy się popijemy… po zmroku wiele rzeczy się może wydarzyć.- wyjaśniła Eynoma wymijająco i zarumieniła się.
- Pytanie tylko czego się chcesz nauczyć.- dodała wesoło Ulyma.
- O tym co mnie otacza… pierwszy raz jestem w lesie. - El zaśmiała się nieco nerwowo. - O was. Jak tu żyjecie, jak wyglądają wasze dni… noce.
- To akurat zobaczysz… a my żyjemy w małych plemionach. Różne wróżki, driady i nimfy mają swoje małe terytoria i czasem współpracują razem pomagając sobie…- wyjaśniła Ulyma i spojrzała w górę, tak i pozostałe wróżki. Władczyni nadlatywała.
- Nie wiem nawet czego mogę się nauczyć… chyba jak przetrwać. Bo gdyby nie wy, nie wiem co by się ze mna stało. - El odpowiedziała cicho spoglądając na dowódczynię wróżek.
- To nie jest aż taka straszna dzicz…- odparła Ulyma, ale zamilkła widząc dwóch nadlatujących ku nim samców w zbrojach.
- Polecisz z nami. Calandrae chce z tobą rozmówić się.- wyciągnęli po jednej ręce w jej kierunku zachęcając by się ich złapała.
Elizabeth przytaknęła i podała ręce wróżkom.
Porwali ją w powietrze o wiele szybciej i mocniej niż słabowita Eynoma. Trzymali ją mocno zwisającą z ich ramion, gdy z dużą prędkością lecieli do pustego konaru drzewa. Siedziby Calandrae… ich władczyni. Elizabeth starała się nie patrzeć w dół.
To na szczęście była szybka podróż i wkrótce stopy El dotknęły podłogi… naturalnego drewna pustego wewnątrz konaru. Była to sala tronowa, więc tam i tron zrobiony z żołędzi i kasztanów. Na nim to siedziała już poznana przez Calandrae… już bez łuku i hełmu na głowie.
- Witaj. Ludzie od dawna już nie odwiedzają naszego świata, więc twoja wizyta jest niespodzianką dla nas. - rzekła łagodnie.
- Wybacz.. naprawdę nie chciałam niepokoić ciebie i twoich ludzi. - Elizabeth skłoniła się głęboko przed władczynią.
- Nie martw się tym… teraz gdy jesteś odpowiedniego rozmiaru i nie możesz przypadkiem narobić szkód.- rzekła łaskawym tonem Calandrae i następnie dodała. - Ludzie kiedyś się tu pojawiali, acz… wracali do domu za pomocą swoich metod. Twój przypadek jest odmienny. Rozesłałam wieści do sąsiadów naszej małej osady… może oni będą coś wiedzieli lub mogli ci jakie pomóc. Dopóki jednak będziesz tutaj, to pozostaniesz mała. Sama rozumiesz, że twój naturalny rozmiar byłby kłopotliwy.
- Teraz gdy widzę jak mieszkacie jestem już tego świadoma. - Elizabeth uśmiechnęła się ciepło do władczyni. - A… jeśli mogę zapytać. Jakie to były metody?
- Magiczne chyba… tak przypuszczam.- wyjaśniła władczyni dodała smutno.- Nie wgłębialiśmy się w to.
- Rozumiem. Dziękuję, że spytałaś sąsiadów.. będę wdzięczna za każdą pomoc. - El i tak cieszyła się, że cokolwiek było wiadomo. Bywali tu ludzie… tacy jak ona.
- W międzyczasie… myślę że co najmniej kilka dni winnaś spędzić tutaj. A potem nie zamierzamy cię zatrzymywać. Ba, jeśli chcesz opuścić naszą osadę, będziesz to mogła zrobić już jutro rano. Odradzam taki zamysł, ale zabronić ci nie zamierzam. - odparła Calandrae.
- Mam nadzieję, że wcześniej przybędzie po mnie osoba, przez którą tu się znalazłam. - El posmutniała nieco. - Nie chciałabym sprawiać zbyt wiele kłopotów.
- Nie sądzę byś sprawiła.- odparła wróżka zakładając nogę na nogę.- Co potrafisz?
- Co nieco czarować… gotować, choć obawiam się, że jadacie coś innego niż u nas, sprzątać… - El zamyśliła się i po chwili, zainspirowana tym co powiedziały jej wróżki, dodała. - Zająć się drugą kobietą.
- Cóż… - uśmiechnęła się władczyni wodząc wzrokiem po El.-... z pewnością więc znajdziesz sobie pożyteczne zajęcie. Acz nie chcemy cię… zmuszać do niczego.
- Jak na razie nie czuję się do niczego zmuszana. Raczej… zaciekawiona. - Morgan posłała władczyni powłóczyste spojrzenie.
- Podejdź bliżej.- odparła Calandrae. - Usiądź mi na kolanach.
Elizabeth zawahała się ale powoli zbliżyła się do królowej. Po kolejnej chwili gdy zastanawiała się czy postępuje słusznie, usiadła bokiem na kolanach władczyni.
- Widzę, że będzie ci dobrze… wśród nas. - odparła Calandrae wodząc palcami po łydce siedzącej na jej kolanach czarodziejki. - Pozwalam ci zaciekawić swoją ciekawość… w ramach naszej gościnności.
- Pytanie… - Morgan niepewnie sięgnęła dłonią do ciała władczyni i przesunęła palcami po jej boku kończąc niepokojąco blisko piersi Calandrae. - jak daleko sięga ta gościnność, Pani?
- Jesteśmy dość frywolną rasą.- odparła władczyni dłonią przesuwając z łydki na kolano, a potem na udo, pod spódniczkę El.
Czując to Morgan pozwoliła sobie na ujęcie piersi wróżki w dłonie.
- Czy są rzeczy, które sprawiają wam szczególną przyjemność? - Jej palce poczęły delikatnie ugniatać pochwyconą krągłość, przez zaskakująco sprężysty pancerz jej zbroi.
- Chyba to samo co ludziom.- zamruczała Calandrae sięgając między uda do intymnego zakątka El, które nie było osłonięte nawet bielizną. Morgan zadrżała. Jej ciało nie było na to gotowe rozchyliła jednak nogi dopuszczając władczynie do siebie. Pieszcząc jedną z wróżki, drugą dłonią sięgnęła do jej skrzydła.
- Znam.. pewna diablicę.. bardzo lubi gdy dotyka się jej ogona. - Pogładziła barwną skórę. - A dla ciebie… to przyjemne Pani?
- Niestety nie… owadzie skrzydła nie są tak wrażliwe.- odparła ze śmiechem Calandrae zwinnymi palcami sięgając głębiej i badając ukryte obszary El.
El przytaknęła ruchem głowy i sięgnęła teraz obiema dłońmi zaciskając je na krągłościach władczyni i masując je na tyle mocno, na ile pozwalał dziwny pancerz.
- Szkoda… są tak piękne. - Wyszeptała coraz bardziej rozpalonym wzrokiem.
- Ty też jesteś piękna.- odparła z chichotem Calandrae poddając się pieszczotom czarodziejki i odpowiadając podobnymi.
- Mam jednak dużo mniej na sobie niż ty. - El zamruczała czując jak palce władczyni zaczynają tonąć w jej wilgoci.
- Na razie…. wieczorem to może się odwrócić.- wymruczała władczyni nachylając się, by ukąsić szyję czarodziejki, gdy jej palce poruszające się między udami Elizabeth nabierały siły i pewności.
- Yhym… - Morgan poddała się tym ruchom. Jeśli tak miał wyglądać jej wieczór… to zapowiadał się on bardzo intensywnie. Delikatnie poruszała biodrami napierając na pieszczące ja palce.
- Właśnie…- wymruczała Calandrae poruszając palcami tan intensywnie, że aż było słychać lubieżnie mlaśnięcia.- … chyba ci się tu spodoba.
- Taak… - Elizabeth doszła z cichym jęknięciem na kolanach dowódczyni.
- Chciałabym byś się odwdzięczyła… ale na to musimy poszukać. Mam nadzieję, że nasze wieczorne uczty ci się spodobają.- mruknęła rozpalonym głosem władczyni wróżek.
- Jeśli rzeczywiście, pragniesz czekać, Pani. - El nachyliła się i nieco niepewnie spróbowała pocałować władczynię. I ów delikatny pocałunek zmienił się w namiętną pieszczotę warg obu niewiast.
- Hmm… nie pragnę czekać…- zawahała się Calandrae po pocałunku.
- A czego pragniesz, Pani? - Dłoń El zjechała niżej i zatrzymała się na łonie wróżki.
- Chyba się domyślasz… ale będę musiała się nieco wyswobodzić. A ty zejść mi z kolan.- zachichotała Calandrae.
Morgan na nieco drżących delikatnie nogach zeszła z kolan władczyni, stając teraz jednak tuż przed nią.
Calandrae wstała i niespiesznie zaczęła wyswobodzać się z pancerza, a potem utkanej z pajęczyn bielizny ciasno przylegającej do jej zgrabnego ciała. Naga znów usiadła na tronie i zachęcając El rozchyliła uda prezentując swą już błyszczącą wilgocią intymność.
- I co z tym zrobisz?- zapytała prowokująco.
Elizabeth przyklęknęła przed wróżką i pocałowała jej kolano, potem udo, by w końcu złożyć pocałunek na jej kobiecości.
- Idzie ci… dobrze…- zamruczała lubieżnie władczyni wróżek poddając się dotykowi ust El.
Morgan tym chętniej przywarła ustami do kwiatu Calandrae spoglądając z zaciekawieniem ku górze, na reakcje dowódczyni.
Ta wierciła się i pojękiwała z wyraźnym zadowoleniem i pożądaniem patrzyła na smakującą ją kochankę. Elizabeth nie śpieszyła się. Wyglądało jakby wróżki naprawdę niewiele różniły się od zwykłych kobiet.
Pomijając oczywiście drgające od emocji skrzydełka i nieco miodowy smak na języku. W ty przypadku kielich kobiecości… był bardziej jak kielich kwiatu. W smaku przynajmniej. Elizabeth zanurzyła w nim palce chcąc dostać więcej tego nektaru.
Głośny jęk aprobaty potwierdził iż działania El spodobały się władczyni... osady wróżek, bo raczej nie była chyba władczynią całego ludu. Czarodziejka kontynuowała więc, chcąc doprowadzić Calandrae na szczyt. I kilku chwilach pieszczot… głośny jęk oznajmił triumf kunsztu miłosnego czarodziejki.
Elizabeth odsunęła się przyglądając się wróżce z satysfakcją.
- To było całkiem… całkiem… intrygujące. Myślę że wpasujesz się doskonale pomiędzy mój lud. - mruknęła z uśmiechem Calandrae. - I znajdziesz sobie zajęcie.
- Może. - El uśmiechnęła się nie chcąc zdradzić, że mimo wszystko chciałaby wrócić do swoich.
- Poproszę moją straż, by odeskortowała cię na ziemię.- odparła uprzejmie wróżka.- Chyba że masz jeszcze jakieś prośby lub pytania?
- Nic na razie nie przychodzi mi do głowy. - Elizabeth wstała z klęczek spoglądając na nagą wróżkę.
- W takim razie… czuj się naszym gościem.- odparła na pożegnanie Calandrae.


Lot powrotny był krótszy i szybszy. Bo strażnicy posadzili ją na ziemi pośrodku placyku wśród traw, gdzie szykowano wielką ucztę na wieczór. Wyglądało na to że ostatni posiłek jest tu celebrowany wspólnie. Wróżki latały tam i z powrotem szykując stoły jak i ognisko pośrodku. Elizabeth odnalazła swoje opiekunki i sama zabrała się do pomocy, na tyle na ile tylko była w stanie nie posiadając skrzydeł. Robota z przerwami na pogaduszki i posiłek, zajęła całe popołudnie. I płynęła powolnym tempem. Łatwo było przy niej zapomnieć o swoim rozmiarze i o drzewach wysokich niczym wieże. Łatwo było zoczyć spojrzenia męskich wróżek, jak i niektórych żeńskich wodzących za czarodziejką… tym bardziej że jej urodę podkreślał blask nowości jak i kusa obcisła sukienka. Wróżki, jak się okazało, dość swobodnie podchodziły do związków, a upite sfermentowanym nektarem łatwo oddawały się gorącym flirtom na uboczu… w parach lub liczniejszych grupkach. A przynajmniej tak twierdziły Ulyma z Eynomą. Elizabeth nie była pewna czy powinna brać udział w tych zabawach, choć po tym co powiedziała królowa.. chyba nie wymiga się od zabaw. Pytanie też czy w ogóle miała ochotę. Cały czas chodził za nią nieco dziwny, odurzający smak dowódczyni. Czy mężczyźni też tacy byli? Z całych sił starała się skupić na krojeniu kolejnych owoców nieco nieświadomie rozglądając się i szukając co ciekawszych osobników wśród wróżek.
Ci nie byli tak liczni i niemal zawsze otoczeni dziewczętami. Jeden z nich wyróźniał się muskulaturą, ale przebywał zwykle zbyt daleko by mogła się przyjrzeć jego obliczu. Niewątpliwie był też znamienitym wojownikiem tej małej rasy.
El udając, że oddala się na stronę, przeszła obok niego by się mu przyjrzeć. Wątpiła by przy takiej popularności wśród wróżek zwrócił na nią uwagę, ale ciekawość nie dawała jej spokoju.
Mężczyzna jednak ją zauważył i uśmiechnął się do niej. Jego rysy były delikatniejsze niż u ludzi, elfie bardzo… ale ostrzejsze niż wróżek. Morgan odpowiedziała uśmiechem i pozwoliła sobie na to by chowając się za leżącym konarem nieco zakołysać pupą w opinającej ją sukience.
Przynęta zadziałała… mężczyzna podążył za czarodziejką zaciekawiony jej zachowaniem, urodą i brakiem skrzydełek.
Elizabeth powitała go z uśmiechem, gdy się pojawił przed nią. Była nieco zaskoczona, że przynęta tak łatwo zadziałała. Czyżby naprawdę aż taką egzotyką dla nich była.
- Cześć.
- Witaj.- rzekł młodzian wodząc wzrokiem ku piersiom czarodziejki, wyeksponowanym przez sukienkę.
Morgan przyglądała mu się z zainteresowaniem.
- Jestem Elizabeth. - Dziewczyna dygnęła jeszcze bardziej wystawiając swe krągłości na spojrzenie mężczyzny.
- Avgrael.- odparł młodzian.- Jesteś tą ludzką dziewczyną, której władczyni pozwoliła przybywać w naszej osadzie, do czasu aż wróci do domu?
- Tak. - Elizabeth przytaknęła ruchem głowy. - Mam korzystać z tego czasu i.. - Jej wzrok powędrował wymownie w stronę krocza mężczyzny. Kusiło ję by dowiedzieć się więcej, poznać ich bliżej… ale czy powinna? - Zaspokajać swoja ciekawość.
- Ciekawość?- zapytał Avgrael nieświadomy najwyraźniej podtekstu słów czarodziejki. A może tylko się z nią droczył.- A co cię ciekawi Eliza-beth?
- W tej chwili ty. - El zaśmiała się cicho. - Niewiele jest tu mężczyzn. Ale.. nie chciałabym ci zajmować czasu jeśli.. robiłeś coś istotnego.
- Już nie… zajmuję się łowami. Dostarczyliśmy mięsa i tak… niestety… na cztery wróżki jedna rodzi się mężczyzną.- przyznał Avgrael smutno.
- Mężczyźni w moim mieście byliby przeszczęśliwi z tego faktu. - El przysiadła na konarze pozwalając by obcisła suknia odsłoniła większą część jej ud. - I wszyscy zajmujecie się polowaniem?
- Nie… nie wszyscy. Dużo z nas jest strażnikami.- przyznał Avgrael opierając się o konar i wędrując spojrzeniem po nogach czarodziejki.
- Och… strażnikami waszej królowej? - El zaciekawiła się zakładając nogę na nogę by zwrócić uwagę wróżki na brak bielizny.
- Co? O tak… też… oraz osady. Szczury bywają poważnym kłopotem.- wzrok Avgraela wędrował tam gdzie chciała, a jego zainteresowanie rosło. I śmiałość… położył bezczelnie dłoń na kolanie czarodziejki wodząc po nim leniwie i sięgając palcami pod sukienkę.
- Yhym… - El nie zabrałą nogi. Dotyk mężczyzny był miły, a ją tak bardzo kusiło by spróbować więcej. - Mijałyśmy jednego z Eynomą.
- I dobrze uczyniłyście… w grupie bywają niebezpieczne.- dłoń wodziła po udzie chowając się pod liściem z którego zrobiono sukienkę.
- Już jeden wydawał się niebezpieczny. - Czarodziejka zdjęła nogę z nogi i delikatnie je rozchyliła, pozwalając mężczyźnie powędrować dalej.
- Mhmm… bardzo…- Avgrael nachylił się i zaczął całować szyję czarodziejki, a dłoń sięgnęła między uda dotykając intymny obszar Elizabeth.
Morgan czuła jak palce mężczyzny ślizgają się po jej, już rozgrzanej, kobiecości.
- Skoro jest was tak niewielu… musicie być bardzo wyeksploatowani? - By zdradzić o jaką eksploatację chodzi, El sięgnęła palcami do krocza Avgraela.
- Nas się nie da wyeksploatować. Zresztą nektar który pijemy dodaje nam sił.- mruknął Avgrael delikatnie kąsając szyję El, gdy ta oceniała pozytywnie możliwości potencjalnego kochanka, wodząc po wyraźnej wypukłości.
- Jestem coraz bardziej ciekawa.. - Morgan spróbowała odsłonić to co kryło się w spodniach mężczyzny. -... tego nektaru.
Uwolnienie “pręcika” okazało się łatwe. Nabierała wprawy. Sam Avgrael okazał się być zbudowany jak każdy inny mężczyzna jakiego poznała. Nie osiągał może rekordów, ale nadal znajdował się w obszarze “imponujący”. I umiał pieścić, rozpalają jej kwiatuszek silnym ruchem palców muskających wrażliwe obszary.
El zacisnęła w odpowiedzi palce ja jego męskości, czując jak dreszcze zaczynają wędrować po jej ciele.
I czuła pod palcami rosnące napięcie kochanka. Jego pieszczoty zrobiły się bardziej nerwowe, acz nadal fale przyjemności promieniował spomiędzy czarodziejki. Zbliżała się do spełnienia i ku niemu prowadziła kochanka.
Po chwili Elizabeth doszła z głośnym jęknięciem, zaprzestając pieszczot na męskości kochanka. Ten już był blisko i wpatrywał się żarliwym spojrzeniem w oczy czarodziejki, która wciąż trzymała go… w garści.
Ta pociągnęła go delikatnie za pochwycony oręż, prowadząc w stronę swojej kobiecości.
Nie oponował pozwalając się jej prowadzić, aż poczuła jego obecność, a potem pocałunki na swoich ustach i szyi, gdy się połączyli. Jego ruchy tylko zrazu były leniwie, pospiesznie zrównał tempo ze swoim pożądaniem napierając raz po raz, aż do spełnienia. El oparła się o konar, na którym usiadła, oddając się mężczyźnie. Czuła się nieco dziwnie. Tutaj w innym świecie, nie wiedząc czy wróci do siebie i spoglądając na mieniące się barwami skrzydła kochanka.
Pocałunki były żarliwe i namiętne, kochanek silny i czuły… kolejne ruchy jego bioder były przyjemne, ale skończyły się szybko, bo w końcu szybko doszedł. Nie zaprzestał jednak z tego powodu pieszczot warg na jej skórze. Elizabeth odpowiadała na te pocałunki wodząc dłońmi po torsie kochanka i czując jak jej ciało zaczyna reagować na obecność kochanka.
- To było bardzo przyjemne.- mruczał mężczyzna kąsając delikatnie szyję El. - Jakie masz plany na ucztę?
Elizabeth zamruczała.
- Zobaczyć jak ona wygląda. - Powiedziała żartobliwie i poruszyła zaczepnie biodrami.
- Jest dużo tańców… picia… latania i… cóż… pary się oddalają i grupy.- tym razem dłonie mężczyzny uwolniły piersi El z liścia otulające je w ramach sukienki, którą nosiła. Pocałunki na nich zaczął składać i biodrami mocniej ruszać, gdy budził się w niej do życia jego “ogonek”.
- Grupy? - Elizabeth zamruczała czując na swych krągłościach pieszczotę jego ust.
- Po… kilka wróżek.- przyznał cicho jej kochanek kąsając odsłonięte skarby i czule obdarzając je pocałunkami. Jego biodra zwiększały tempo ruchów.
- Yhym… - El odchyliła się do tyłu poddając się szturmom kochanka. Czuła jak ruchy jego bioder prowadzą ją na kolejny szczyt.
- Tak właśnie.- zajęty pocałunkami znów ją Avgrael posiadł. Jego dłonie pochwyciły mocniej uda kochanki pospiesznie narzucając mocniejsze tempo ich figlów. Zapomniał się całkiem w tej zabawie.
Elizabeth czułą jak jej zmysły odpływają w dół, całkowicie skupiając się na tym co działo się w miejscu gdzie się łączyli.
- Tak.. mocno… - Wyjęczała, chwytając się jedną dłonią ramienia kochanka i wbijajac w jego skórę paznokcie. Kolejne chwile upływały czarodziejce na tuleniu się do ciała mężczyzny, na rozkoszowaniu jego pocałunkami i przyjmowaniu jego szturmów… na skupieniu się na doznaniach. Reszta świata i absurdalność sytuacji,nie miały teraz znaczenia. Spełnienie które przyszło parę chwil później już tak. El obwieściła swą rozkosz głośnym okrzykiem. dociskając kochanka do siebie nogami i czując po chwili jego szczyt.
- Chyba… zbyt długo tu spędziliśmy…- rzekł Avgrael gdy już był w stanie złapać oddech.
- Yhym… chyba powinnam pomóc innym. - El wyszeptała z trudem, uwalniając kochanka od swych objęć.
- Właśnie…- potwierdził Avgrael odsuwając się od kochanki.
El westchnęła i stanęła na drżących nogach na ziemi. - Choć… - Spojrzała na mężczyznę zadziornie. - .. chciałabym więcej.
- Acha… cóż… nie wypada mi zawieść twoich oczekiwań.- odparł Avgrael wodząc spojrzeniem po sfatygowanej sukience i skarbach które ukrywała.- Zdradź swoje kaprysy więc.
El zaśmiała się, starając się zapanować nad uwolnionymi z sukni piersiami. - A nie miałeś w czymś pomóc?
- To prawda… miałem…- zamyślił się jej kochanek. Znów jego spojrzenie powędrowało po krągłościach czarodziejki.-... i dostanie mi się za spóźnienie. Ale i tak pewnie jestem spóźniony, więc… decyzja należy do ciebie.
- Spotkamy się może wieczorem. - El nie chciała sprawiać kłopotów swojemu kochankowi i nawet się zaniepokoiła, że przez jej zachcianki się spóźnia.
 
Aiko jest offline