Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2020, 14:21   #128
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Marduk zdębiał, zaskoczony. Nie spodziewał się tutaj tak potężnego osobnika. Rozsądek podpowiadał mu że lepiej będzie wycofać się po wsparcie….

- Twoi ludzie nas tutaj zaatakowali, ale widzę że posprzątaliście trupy… jesteśmy Saiyanami i zakładamy bazę na tej planecie. - Odparł rzeczowo, jednocześnie podlatując trochę w górę by wrogom trudniej było wziąć go w kleszcze.

- Przede wszystkim jesteście zdrajcami - odparł tajemniczy olbrzym bez cienia emocji w głosie. - A ty lepiej wyląduj z powrotem na ziemi, jeśli nie chcesz pożegnać się z życiem.

- Jakimi zdrajcami, nie mam pojęcia o czym mówisz!? - odkrzyknął szczerze zdziwiony Marduk.
- I co mam się tak po prostu tobie poddać!?

- Och, wcale nie musisz - na twarzy nieznajomego pojawił się krzywy uśmieszek. - Nawet bym wolał żebyś się nie poddał.

- Xela, leć szybko do bazy! - zawołał Marduk, wzlatując wyżej i jednocześnie wysyłając w stronę potężnego wojownika i jego ludzi obszarowy atak Ki.

Saiayński wojownik nie tracił czasu, przywołując swoją najpotężniejszą technikę - obręcz Ki, która nagle pojawiła się wokół zaskoczonych przeciwników niczym świetlista sieć, po czym eksplodowała, odrzucając ich do tyłu. Przewrócili się bez większego uszczerbku, poza jednym zielonoskórym żołnierzem, który złapał się w bólu za skręconą rękę.

Xela, zgodnie z jego rozkazem, spróbowała uciec korzystając z tego że zajmował przeciwników. Niestety olbrzymi wojownik otrząsnał się na tyle szybko by trafić w nią pociskiem energii, a dwóch żółnierzy dogoniło w locie, zadając serię szybkich ciosów z dwóch stron, przed którymi Saiyanka musiała desperacko się osłaniać. Nie poddawała się jednak i jeden z tajemniczych obcych upadł na ziemię cały we krwi po jej esplodującym ciosie.

Marduk nie miał czasu zbytnio przejmować się towarzyszką, gdy na chwilę stracił z oczu jednego z przeciwników ten wymierzył mu bolesne kopnięcie w plecy. Obrócił się próbując chwycić wroga za nogę i przewrócić, niestety tamten zdążył uskoczyć.

Kątem oka zobaczył jak ranna i osmalona Xela opada z okrzykiem bólu na ziemię po kolejnym pocisku Ki wystrzelonym przez wojownika. Syknął, wściekły na siebie że nie wziął ze sobą Rocha i Piora, z nimi jego szanse byłyby duże większe.

Dwóch żołnierzy skoczyło na niego by pomóc towarzyszowi. Marduk nie zdołał sparować ciosu pierwszego z nich, który boleśnie trafił go w ramię, ignorując bół uskoczył przed kopnięciem kolejnego, a następnie chwycił ostatniego napastnika za ramię, używając impetu jego ataku by obalić go na ziemię.

- Zostawić go! - krzyknął tajemniczy olbrzym. - On jest mój!
- Na te słowa trójka żołnierzy wycofała się posłusznie, choć Saiyanin domyślał się że gdy podejmie próbę ucieczki podążą za nim...

- No to zobaczmy co potrafisz.. - mruknął Marduk, lecąc z impetem na olbrzyma. Niestety, tamten wcześniej zdążył trafić go pociskiem Ki i uszkodzić wzmocniony pancerz na piersi Marduka. Ten czując coraz większą wściekłość, wpadł z impetem na przeciwnika, obalając go na ziemię i zasypując gradem szybkich ciosów, z których jeden chyba dosięgnął szczęki wroga, z której popłynęła strużka krwi.

Wielki wojownik wściekle odepchnął od siebie Marduka, ciskając w niego kolejnym pociskiem Ki. Saiyanin czuł jak jego pancerz zaczyna się rozpadać a jego ciało robi się coraz bardziej poparzone od eskplozji, jednak odepchnął to uczucie od siebie i kopnięciem z półobrotu trafił w kolano wstającego na nogi przeciwnika.

Olbrzym odpowiedział serią potężnych ciosów pięścią, które spadły na Marduka niczym uderzenia gigantycznego młota. Tejemniczy przeciwnik okazał się być nie tylko silny ale i niespodziewanie szybki, i rannemu wojownikowi nie udało się uchylić przed wszystkimi ciosami. Poczuł jak pęka mu żebro i pancerz rozpada się zupełnie. Czyżby miał tu zginąć? Rozsądek podpowiadał mu by się poddał, ale jego pierwotna, dzika strona, którą po przeżyciach na Assarii starał się w sobie kontrolować zaczęła przejmować kontrolę. A dla niej liczyło się już tylko zwycięstwo.

Splunął krwią i wydając z siebie wściekły ryk, zasypał przeciwnika gradem szybkich i brutalnych ciosów, z których jeden chyba zmiażdzył mu nos. Instynktownie udało mu się tym razem odbić kolejny atak Ki ale potem kolejny cios giganta trafił go w głowę. Zapadła ciemność...

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 16-09-2020 o 19:36.
Lord Melkor jest offline