Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2020, 22:37   #56
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Vanhoose... dobra, był skurwielem, ale zdecydowanie historia którą o nim znali nie była pełna. Coś jeszcze działo się w jego życiu i otoczeniu, ale co? Wtedy go olśniło. Legendy miały to do siebie że były przesadzone i często tendencyjne, by zbudować markę osoby... co jeśli...? Mniejsza, miał Schron Azylu do odpalenia bo inaczej tutaj zdechną, a trzeba było przyznać, że potrzebował go w pełni sprawnego i zrobić diagnostykę wszelkich możliwych łącz do tego! Tak, miał plan, zawsze miał. Inaczej nie byłby Doktorem! Choć prawdę mówiąc wolałby by akcją dowodził wyższj rangi wojskowy, ale nie można mieć wszystkiego.

Korzystając z chwili zamieszania Boguchwał ruszył w stronę Truposza i powiedział cicho na granicy szeptu do niego by nikt ich nie usłyszał. Czy mówił szczerze? Cholera to wie.

- Masz lepsze gadanie niż ja, Truposzu i już z nim więź nawiązałeś… wybadasz Vanhoosa? Wszystko się liczy i wszyscy możemy zyskać… nawet on.

Po tych słowach jak nigdy nic ruszył szukać terminala awaryjnego do komunikacji z głównym. Pora była pogrzebać w kabelkach… i nie tylko.. Prawda była taka, że nie miał czasu wdawać się w pogawędkę, a trupia czacha miała parcie na gadane. Tak, pieprzył i jęczał od rzeczy jak potłuczona, poobijana nastka, ale może coś z tego wyjdzie. No i przy okazji może dowie się czegoś ciekawego o jednym i drugim...

Technik skryty w nieopodal i klęczący przed Terminalem Azylowym niemal jak wierny przed ołtarzem Boga mamrotał cicho pod nosem. Ten sprzęt go irytował, ale na szczęście najbardziej niespodziewana osoba przyszła mu w sukurs... szczęście, ich jedyna nadzieja na wyjście stąd żyła. Może musiała się skryć, czy coś, ale dobrze, że nawiązała łączność. Sam się z tym pohamował. Nie wiedział jak wygląda u niej sytuacja, ale teraz widać było czysto.

- Halo, jest tam ktoś? Słyszałam odgłosy walki, a wentylacja nadal nie działa. Podajcie swój status. Zgłoście się. Odbiór.

Słysząc trzaski Rity na słabym sygnale Technik zaprzestał na chwilę dłubania przy konsoli i zaczął majstrować z krótkofalówką. Chwilę później łącze było wyraźne. Ot, mała kalibracja i inne pieszczoty które rozumieli tylko technicy. Sprzęt działał i to było najważniejsze.

- Rita, tu Boguchwał. - jego głos był nadzwyczaj spokojny - Żyjemy, ale są straty w cywilach. Zamknięci w bunkrze. Jesteś odcięta od nas grubo z ponad tysięczną sforą wygłodniałych zmutowanych szczurów. Musisz dostać się do głównego terminala i uruchomić systemy. Poprowadzę Ciebie jak za rękę na każdym etapie, a szczególnie gdy się do niego dorwiesz, ale musimy współpracować jeśli mamy z tego wyjść żywo i cało. Stoi? Odbiór.

Czekając na odpowiedź wrócił do pracy nad uruchomieniem wewnętrznego niezależnego systemu komory ratunkowej, a krótkofalówkę uwięził między policzkiem a barkiem. Tak oto rozpoczęła się rozmowa która prowadzić miała do ich jedynej nadziei na ocalenie, a wszystko na barkach skrzywdzonej przez życie aspołecznej poszukiwaczki, oraz głosu niewidzialnego przewodnika po świecie terminali którego delikatnie mówiąc najpewniej uważała za irytującą istotę gatunku ponoć ludzkiego. Szczerze? Z krewską wzajemnością.

Rozmowa się skończyła, ale czuł, że dziewczynie nie uśmiecha się umierać. Plan był prosty. Miała chwilę czasu by dać se radę i przy odrobinie szczęścia i sprytu wszyscy przeżyją. Na co miał nadzieję, bo życie jego rodziny, oraz projekt odbudowy rodzaju ludzkiego którego się podjął nie mogły przepaść!

Dyskusja z boku nabierała na sile i prawdę mówiąc Doktor zaczynał się powoli wkurwiać, a ten sprzęt z którym pracował nie polepszał sprawy ani trochę. Ani trochę! Słowa herszta bandziorów natomiast przywróciły go do pełnej świadomości umysłu.

Boguchwał oderwał wzrok od plątaniny kabli wystających z panelu terminala, samego terminala schronu i naręcznego by posłać rozbawiony uśmiech Vanhoosowi.
- Nie kuś, bo jeszcze pierdolnie z siłą i radością... - powiedział śmiejąc się - ...a pancerz twardy, cholernie ciężki. Jeszcze “Coś” Ci złamie i chujnia będzie!.

Nie było mowy by Technik zdradził kanali uczucia jakie go łączyły z rodzeństwem. Tego chciał, wiedzieć w co uderzyć i jak ich wykorzystać na swoją korzyść. Szczególnie, jeśli jego ludzie by go odbili. Doktor za dużo widział by się na to wziąć. Widząc spojrzenie i słysząć słowa Truposza? Technik posła mu znudzone spojrzenie które mówiło jedno z pogranicza "Naprawdę?" i "Co znowu kurwa?"

Z tą myślą wrócił do swojej roboty. Wiedział, że jak nie uruchomi tego cholerstwa to jeszcze się uduszą. Kurwa, co do jasnej pierdolonej rzyci tak oporne to były za systemy?! Jeden z pierwszych prototypowych Azylów czy co do chuja?! Nie było sensu wdawać się w dyskusję. Nie teraz i nie długo. Jeśli podpalacz chciał łyknąć słowa Vanhoosa...? Cóż, widać nie będzie takim wprawnym mówcą, pierdolony, nawiedzony dramaturg. Może i był, ale nie. Zbyt wiele ich dzieliło i szczerze, zaczynał chyba żywić sympatię do Vanhoosa... Tak, Boguchwał cienił sobie wielce logikę i zimną stal rozumu Boga Maszyny. Kanibal jednak jak był tak będzie zdobyczą wojenną i nic tego nie zmieni!
 
Dhratlach jest offline