Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2020, 12:03   #38
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Noc 26-27 czerwca 1996; Około godziny 22:00

Wampiry przebudziłyby się dziś zlane potem, gdyby tylko ludzka fizjonomia była jeszcze ich częścią, ale martwe ciała nie ulegały ludzkiej termoregulacji. Noc była nawet bardziej duszna i parna niż ostatnia. W dzień musiało solidnie popadać, bo nad ziemią unosiły się obłoki gęstej, parującej od wilgotnej ziemi mgły. Gdyby nie upał, który wydawał się nie zelżeć ani trochę pomimo zmroku, można było pomysleć, że skąpane we mgle ulice znjadowały się gdzieś w Londynie.

Koteria spotkała się w umówionym miejscu. Każdy z wampirów widział, że trudna do zniesienia upalna aura dawała się we znaki mieszkańcom. I nie chodziło tylko o wilgotne wykwity na przepoconych ubraniach czy przecieranych z gorąca czołach. Ludzie zdawali się być w ekstremach ich spekktrum zachowań, czyniąc ich bardziej niż zwykle poirytowanymi, bądź cichymi.

Alicja przekonała się o tym jako pierwsza, gdy tylko przebudziła się o zmroku. John pomimo tego, że niedawno wziął prysznic, to nietypowo śmierdział alkoholowym potem i nie wydawał się usłużny jak zwykle, tylko bardziej opryskliwy. Nerwowo potwierdził, że w istocie lało i nieomal, jak za dawnych dni chciał już podnieść rękę w karzącym geście mizoginistycznego oprawcy. To oczywiście nie było w smak jego pani i błyskawicznie sprowadziła go na ziemię piorunującym wzrokiem i kilkoma wydanymi zaraz potem upokarzającymi rozkazami, które poszedł spełnić mrucząc pod nosem przeprosiny, ale potem nawet vitae nie uspokoiła go do końca.

Starsza pani, która udzieliła schronienia młodemu Phillipowi też zdawała się być inna niż zwykle. Po przebudzeniu nie czekała na niego smakowicie pachnąca kolacja, której spożywania każdej nocy odmawiał, ale i tak zawsze na niego czekała. Dziś nie było jej na stole, a Maria siedziała bez słowa w starym socrealistycznym fotelu w salonie i wachlowała się bez słowa wczorajszym Echem Dnia.

Bleinert też odczuł to na swojej skórze, choć nieco innaczej. Zadzwonił po przebudzeniu do Kosmy, ale ten zbył go opryskliwie brakiem czasu. Toreador nie przejął się tym zbytnio. Dopiero w drodze na spotkanie jego wyostrzona empatia zaczęła wychwytywać zatopione w oparach mgły, nieco podniesione, drażniące uszy głosy, spuszczone mętnie spojrzenia innych. dotarł na miejsce pierwszy. Chwilę później dołączyli do niego Sowińska i Craver.
Jestescie na miejscu, gdzie sie spotykacie. Celowo nie pisze, gdzie na wypadek gdyby bylo to inne miejsce niż Elizjum. Planujcie noc i jedziemy dalej. zakładam, że każdy z was zdążył się pozywić przed dotarciem na miejsce.

 
8art jest offline