Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2020, 21:41   #31
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Osiedle Słoneczne Wzgórze; Noc 25-26 czerwca 1996; po północy

Philip stał z boku uskuteczniając gryzienie się w język. Szło mu tym lepiej im częściej spoglądał w kierunku szeryfa.
~ Nie odzywaj się stary. ~ Powtarzał sobie w myślach przypominając sobie, że tej wampirzycy mogło nie interesować, że biedaka pewnie zakołkowali w losowym miejscu gdzieś w mieście, że nie był ofiarą jakiegoś rytuału, tylko ot tak go ktoś hobbystycznie pociął.

Powoli nabrał powietrza w płuca, starając się skupić na zadaniu pytania w jak najdelikatniejszy sposób.
- A… czy są miejsca, w których regularnie się posilał? Gdzie lubił chodzić? - Przyjrzał się Ewie siląc się na ciepły i współczujący uśmiech.

Ośmielony zdaje się uwodzicielskim stylem Sowińskiej Tremere zdał się zwalczyć wymuszone przez szeryfa wycofanie i wbił z rzeczowym pytaniem. Pytaniem zasadnym, tak celnym i oszczędnym w ozdobniki emocji, że wydało się nawet Bleinertowi kanciaste, Toreadore mogłoby stanąć w gardzieli, lub zatopić suche już płuca. Nie mógł nacieszyć się faktem, że ktoś go w owym temacie wyręczył, to znów wypełniło umysł entuzjazmem, że ma przy sobie owych dwoje. Koteria, zrządzenie, czy plan prastary, funkcjonowała perfekcyjnie.

Wyczekał zatem, by temat się rozwinął, bo było warto zebrać więcej informacji nim znów podejmie głos. Tymczasem walczył Kordian sam ze sobą, bo już się niecierpliwił, jakby minęły stulecia, a jemu spieszno było wyjść na scenę i wyśpiewać swą arię.

Wampirzyca stała chwilę w ciszy jakby ważąc pytanie zadane przez czarodzieja. Wreszcie po chwili odpowiedziała nieśpiesznie:

-Chyba najczęściej polował tutaj na osiedlu, tak myślę. - Ewa zrobiła pauzę, po czym dodała: - Jak był w mieście to kręcił się głównie w tej części Kielc.

Kordian wiedział, że dłużej nie wytrzyma, starał się przynajmniej nadać swemu głosowi spokoju i ukryć entuzjazm jaki go rozpierał. Wyszło nieco teatralnie, bo pauzy wyczekane, uznał że to dobrze, bo przecież maskarada jest grą. Zamknął powieki, otworzył, a już było to preludium skupiania uwagi na sobie, by go zrozumiano.

- Ewo, jestem Kordian. Nie skłamię, że wiem co czujesz, moje poruszenie jest niczym przy Twej tragedii. - fałszywy wdech - Powiedziałaś, że kiedy Maciej bywał w mieście, najczęściej pożywiał się na osiedlu. Gdzie zatem zwykł bywać? Czy możesz wskazać nam jego lokum? - czerpał bezpośredniość, spijając wprost z oblicza arystokratki pożądaną aurę, jak trzmiel pije nektar, jak kochanek podnieca się uniesieniem partnera. Pił jej energię jak wampir krew, zerkając raz na Sovińską, raz na Ewę. - I jeszcze, proszę. Umówiliście się na dziś. Czy to było zwykłe dla Maćka, czy może odwrotnie, niepospolite, bo zajmowało go co innego. - pauza - Kiedy się z nim słyszałaś, lub widziałaś Ewo? - pauza - Czy pasje pochłaniały go tak bardzo, że gubił czas na ukochanych? Był młody, a to zabieganie to przywilej młodości.

Tymczasem spojrzał na jej buty, niby skromnie spuszczając wzrok i znów go podnosząc, przez szacunek do rozmówczyni, a oceniając ubiór w każdym calu, się nie oparł się i ocenił co pod ubraniem, bo taka zrozpaczona prawdziwie diabelnie go uwodziła. Powąchał, zakochał się, choćby na tą krótką chwilę. Cóż za tajemna siła przyprawiła go o erekcję. Smutno-szara jak mijająca noc.


Toreador wnikliwie obserwował Ewę. Wampirzyca na gust Bleinerta była ubrana bardzo niegustownie, ale nie dał niczego po sobie poznać. Stare, znoszone trampki i para dżinsów, jeszcze nie były żadną tragedią czy faux pas, ale gruby golf, znacznie przyduży, a kolorem podobny do starego wora ziemniaków, zniekształcał totalnie figurę młodej z wyglądu kobiety i powodował, że Ewa właśnie wyglądała dokładnie jak najsłabsze ogniwo w swoim outficie: jak worek kartofli. Domyślał się, że pod tym bezgustownym strojem, musiało się kryć niezgorsze ciało przemienionej młodo kobiety, może nie tak szczupłe i któremu jednak wiele brakowało do na przykład Alicji, ale na pewno takie na którym śmiertelnicy zawieszali oko. Nie wiadomo co w ubiorze tak odrażającego swoim bezguściem równocześnie fascynowało Toreadora, na tyle, że przez krótką chwilę wpatrywał się zupełnie bez rozumu w kobietę.

Dopiero podniesiony do góry palec Ewy spowodował, że Kordian zaczął wracać do rzeczywistości, a słowa kainitki, do tej pory brzmiące jakby dochodziły spod wody nabrały w uszach Bleinerta ostrości:

-Tam mieszkaliśmy, na drugim piętrze… - rozmówcy zorientowali się, że kobieta mówiła o tym gdzie mieszkali za życia a ona ciągnęła nieśpiesznie dalej: - mój mały braciszek spędzał dużo czasu za miastem i bywał tu od czasu do czasu, ale jak bywał, to spotykaliśmy się… Maciek miał swoje sprawy a ja mam swoje. Nie interesowaliśmy się tym.

Kainitka zamilkła i wyglądało, że nie miała zamiaru mówić nic, ani o swoich, ani o sprawach Macieja.

Uniesienie jak szybko wstąpiło w Bleinerta tak szybko opadło, zastąpione niesmakiem wobec postawy wampirzycy. Niechlujnej, niezaangażowanej, zemdliło go, czar prysł, już nie miał ochoty na kielicha z Ewą, a wobec sprawy śledztwa nabrał chłodnego dystansu.

Na odpowiedź skinął sztywno, trochę nawet grzecznie, bo był ponoć u niej w gościnie, choć miał ochotę jak najszybciej się stamtąd wynieść. Unosząc podbródek spojrzał na konfratrów, może chcieliby coś dodać, jemu było nie w smak. Niezłomnie wierzył, że tak Alicja i Phillip go rozumieją. Tym bardziej, że czas uciekał, a miejsce znalezienia Macieja stygło równie szybko jak rewelacje, których się dowiedział, a którymi niezwłocznie należało się podzielić.

Raz jeszcze pochłonął zmysłami ciało i lokum, ważąc, czy niczego nie pominął. Wreszcie znów napotkał buty gangrelki i ledwo wstrzymał grymas. Trampki, nic dziwnego, że nie zastukały, równie pospolite jak nijakie.

Alicja w końcu otrząsnęła się z zaskoczenia.

Jak to możliwe, że wampir nie ma wrogów. A nawet jeśli nie on, to wrogów ma jego stworzyciel albo choćby klan. Nie do pomyślenia. A przynajmniej nie w normalnych miejscach. Mój Boże co to za wieś totalna, do jakiej przyszło mi właśnie zawitać. - pomyślała

- Ekhem… a jeśli idzie o innych jego znajomych Ewo, to z kim się spotykał? Bądź też z kim się przyjaźnił? Czy wiesz z kim utrzymywał kontakty, zwłaszcza jak ty to określiłaś moja droga... “poza miastem”?



Widać było po Ewie, że rozmowa jest dla niej bardzo trudna. Kobieta była przygnieciona ciężarem swej straty. Przez chwilę w ciszy wpatrywała się błagalnie w Osnowskiego, aby pozwolił jej odejść. Primogen Gangrel przyszedł z pomocą w inny sposób. Odezwał się samemu:

-W zasadzie to chyba tylko z nami się zadawał… - Osnowski poprawił się szybko: - Znaczy z innymi Gangrelami w mieście: Ewą, mną i Klausem. No i chyba jeszcze z Apaczem z klanu Brujah. Taki punk, co też bawi się w ekologię, chyba się znali jeszcze za życia. A za miastem z tego co mi wiadomo, to podobno kontaktował się z plemionami garou. A w mieście miał parę spięć z tym idiotą Janikiem, co papla jęzorem, co mu tylko ślina na język przyniesie i jeszcze z Krzykaczem Tofilem. To sprawa chyba jeszcze sprzed przeistoczenia i generalnie jakaś dziecinada z tymi całymi modnymi subkulturami alternatywnymi.. Ale z góry wam mówię: Oni by czegoś takiego nie zrobili. Brujah to może jeszcze byłby zdolny do morderstwa, ale nie w taki sposób.

Ewa przytakiwała primogenowi i wyraźnie odetchnęła z ulgą, gdy Osnowski przejął inicjatywę. Wykorzystując chwilę, Alicja raz jeszcze kazała sobie spojrzeć na Macieja, zauważając, że kołek, który zgasił gangrela, został wbity od tyłu, podeszła dwa kroki i jeszcze paznokcie, dłonie, obejrzała dokładnie, trudno coś dojrzeć spod masakry ran. Gangrel wzrokiem odesłał wampirzycę i gdy już oddaliła się znacznie, dodał ciszej:

-Mam też kontakty pośród wilkołaków i dbam o to, żeby nie było między nami, a nimi konfliktów. Ostatnimi czasy wszystko stanęło na krawędzi noża, po tym jak kilka tygodni temu zginął w mieście jeden z kontaktów zmiennokształtnych. Oni obwiniają o to nas, a fakt że ciało ma jeden z Nosferatu nie pomaga w niczym. Madej stanowczo twierdzi, że to nie jego sprawka, że tylko znalazł ciało. Ja nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć, ale wolę nie wspominać garou o tym, że wampir ozdobił sobie salon czyimiś flakami. Sprawdzę to, ale nie sądzę żeby wilkołaki załatwiły Macieja w ramach zemsty.

Rewelacje Szeryfa spowodowały, że członkowie koterii zaczęli szybko myśleć. Osnowski nie był tylko gburem od wykonywania poleceń Księcia. Miał inną nie mniej ważną rolę w mieście. A w mieście takim jak Kielce, otoczonym przez dzikie ostępy Puszczy Świętokrzyskiej pełnej śmiertelnych niebezpieczeństw dla każdego kainity, rola ta była nie do przecenienia.

W oczach i uszach Toreadore Szeryf okazał ludzką twarz, słabość do gangrelki, lub niecierpliwość, ujęte jednako w powściągliwe i rzeczowe informacje. Ich nasycenie w kilku zdaniach nieco nawet onieśmieliło Kordiana, który zwykł kwiecić wypowiadane półprawdy i ubierać w iluzje jak warstwowe płaszcze, lub ruskie matrioszki.

Zbity z tropu, bo już miał zapytać o wymienionych przeistoczonych, a z lasów starych Gór Świętokrzyskich wyskoczyły "garu". Dość miał obycia i rozumu, by wiedzieć, że tak Frankończycy i Kanadole mówią o wilkołakach, ale nie pojmował dlaczego szeryf użył akurat tej formy. By nie dać Osnowskiemu satysfakcji, że zadziwił koterię, choć po prawdzie wilkołacy go zainteresowali, wrócił trzy kroki myślami.

- A z owymi gulami, którzy pierwsi pojawili się na miejscu porzucenia zwłok Macieja, moglibyśmy dwa słowa? Nie głupio byłoby i ową pomywaczkę zapytać co lament poniosła. Alicjo, zagrałabyś wstrząśniętą kuzynkę? Liczyłbym również na względy pana Adama Synowca, mógłby pomóc nam w kontaktach z kanitami, a szeryf dał nam cenna wskazówkę, jak ową pomoc możemy uzyskać. Nie każ się prosić Alicjo.



Post pisany wspólnie z Graczami i Mistrzem Gry

*(Każdy z graczy może sobie dopisać jedną kropkę w umiejce Tajemnice Maista)*

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 28-08-2020 o 10:40.
Nanatar jest offline  
Stary 03-09-2020, 21:29   #32
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Osiedle Słoneczne Wzgórze; Noc 25-26 czerwca 1996; środek nocy

Bleinert był gotów opuścić piwnicę, może drgnął w sposób sugerujący, że zamierza wyjść, gdy poczuł że ktoś delikatnie wstrzymał go ruchem za mankiet płaszcza. zatrzymał się i nieznacznie pochylił ku szepczącym ustom Alicji.

- Jesteś pewny, że nic nie przeoczyłeś? Jakiś brud pod paznokciami, zaschła krew obca, ufam twemu zmysłowi obserwacji. - skinął głową.

Na wyszeptaną sugestię Alicji, Kordian przyjrzał się zwłokom raz jeszcze używając klanowej nadwrażliwości. Pozostawił w pamięci obrazy, zapachy - może się mu coś skojarzy, albo odpowie na pytania Alicji o stan paznokci i możliwość walki, lub zaskoczenia. - Zrobił to bardzo niechętnie, bo mu nie pasowało już do scenariusza sceny, a poza tym odkochał się w sytuacji, zrobił to tylko by sprawić kanitce przyjemność. Dokładnie, acz z rezerwą.

W intymności szepnął do delikatnego, a chętnego plotkom uszka - Znalazła go jakaś śmiertelniczka, a ją szybko odnalazły gule Osnowskiego i to on obwieścił tragedię w Elizjum, dlatego widziałem tam już Ewę, kiedy wpadła w rozpacz. To było już po tych smętnych lirykach i waszym przedstawieniu primogenowi Toreadore. Nie mogę się doczekać naszej rozmowy w sześcioro oczu. Wiele muszę wam powiedzieć. - spostrzegłszy zaś błysk w oku arystokratki, uśmiechnął się - Nie możemy tego zatrzymać tylko dla siebie.

Już głośno. - Udamy się tam gdzie odnaleziono Macieja, czy byłby pan tak dobry i przekazał nam adres, dobrze byłoby gdybyśmy mogli tam skontaktować się z pańskim gulem, nie chcielibyśmy zajmować niepotrzebnie czasu. - już się odwracał, ale zamarł w pół ruchu i znów do Osnowskiego - A, proszę, ten kontakt garu, był zmiennokształtny, czy kinfolk?

-Tego nie wiem. - z rozbrajającą szczerością odpowiedział Osnowski wzruszając niemrawo ramionami. Potem wyskrobał na kartce papieru adres, gdzie znaleziono ciało. Będą tam na was czekać. Tylko dajcie znać kiedy tam będziecie.

Toreadore odebrał świstek. - Dziękuję. Będziemy tam za pół godziny - właściwie nie wiedział dlaczego wydłużył czas dotarcia na miejsce. Taksówką mogli tam być za dziesięć minut. Coś jednak skłaniało Bleinerta do zwłoki, narada koterii.

Szli popękanym chodnikiem w cieniu wysokich drzew oddzielających ich od szosy. Przypadkowy przechodzień przypomniał o głodzie krwi, jego szczęściem był zbyt pijany i niechlujny, by skusić koterian. Wrócił myślami do sprawy.

- Maciej został odnaleziony pewnikiem wkrótce po zmroku przez starszą kobietę, a na jej lament zareagowały gule Osnowskiego, to on przyniósł wieść do elizjum i nic w tym dziwnego zważywszy na jego funkcję. Ewa była z bratem umówiona i go oczekiwała, poznawszy fakty wpadła w dramatyczną rozpacz. W piwnicy widziałem w niej prawdziwy smutek, zaś szeryf był wzburzony. Dlaczego tak łatwo zawyrokowano na nas i dlaczego nikt nie poinformował nas o zasadności wcześniejszego przybycia, trudno mi orzec przypadek, czy manipulacja. Warto byście moi drodzy pomyśleli kto mógł chcieć was, nas, wmanewrować w ową sytuację.

- Wracając do wątku śledztwa. Można przypuszczać, że zabito wampira zanim się przebudził, atak od tyłu, bez śladów walki. Z pewnością nie zrobiono tego w miejscu do którego zmierzamy, jestem tego absolutnie pewny. Ktoś musiał tam ciało podrzucić, a to duży pakunek. Dlaczego tam? Może żeby go szybko odnaleziono, żeby trafić w czas. Ciało zostało naznaczone. Na podobnych okultystycznych znakach się nie wyznaje, Phillip powinien osądzić, czy mogą one nieść przesłanie, czy są tylko dymną zasłoną. A jeśli nic nie znaczą to kiepską. Jeśli ktoś stworzył ową mistyfikację rytuału, lub przesłania, dlaczego nie zadał sobie więcej trudu i nie stworzył ich wiarygodniej.

- Czego szukamy? Narzędzia okaleczenia, rzecz jasna. Szeryf podał nam również kilka sznurków, za które możemy pociągnąć. Tu niezastąpiona będzie Alicja. Nawet jeśli już nie dziś to najpóźniej jutro powinnaś wciągnąć w to Synowca. Jego zaangażowanie, choć jest nota bene strasznym nudziarzem, może wzmocnić naszą wiarygodność i pozycję i otworzyć niektóre drzwi. Osób jest tak dużo, że nie jesteśmy w stanie z wszystkimi rozmawiać w trójkę, trzeba się będzie podzielić. - spostrzegł, że zbliżają się do postoju taxi, choć jego uwagę przykuł inny pojazd. - To oczywiście w większości tylko moje zdanie, chętny jestem wysłuchać wasze opinie i spostrzeżenia.

Obok Poloneza Caro i klasycznego mercedesa stała zaparkowana dorożka, trzech mężczyzn swobodnie rozmawiało raz zarazem wybuchając salwą śmiechu.

- Mówię ci Franek, ale te chłopy z filmu głupie, jeden taki reżyser pytał przez megafon, czy konie go słyszą.
- A co głuche?
- Słyszały tylko nie rozumiały - Hahahaha!

Kordian wbił się.

- - Bo scenariusza nie czytały. - kierowcy wbili w niego wzrok, a on po proletariacku. - Dobry wieczór kierowniku. Kursik na słoneczne wzgórze.
- Daj panie spokój chłopaki zawiozą, ja od piątej w robocie byłem.
- Kuzynkę mam w gościach, a taka okazja, że nie przepuszczę. - wcisnął woźnicy banknot.

Podkute kopyta równo stukały, a krajobraz za okienkami przepływał wolno. Bleinert znów przemówił swym przyjemnym głosem.

- Powinniśmy zadbać o nasze bezpieczeństwo w ciągu dnia. Przypuszczam, że nie macie tu gulów, choć jeżeli jest inaczej, to wielce by mnie to uspokoiło. Dziś mamy przespać u Phillipa, niepokoją mnie warunki, ale zależy mi na odwiedzeniu twego lokum, nim skryjemy się w willi, którą wynajmuję. Mam trójkę trzody, którą mogę udostępnić, ale nie wiele zdziałają jeśli ktoś chciałby nam zagrozić.

- Co myślicie o wzmiance szeryfa o Garu, zrobił to celowo, czy to może być jakiś ślad? Może chciał się pochwalić, lub postraszyć. - zamyślił się - Śmiem przypuszczać, że w pobliżu mają swoją siedzibę również magowie. - uśmiechnął się.

Zatrzymaliśmy się w pewnej odległości od miejsca destynacji, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Czy Alicja uruchomiła Adama? Co Tremere powie o ranach na zwłokach? Co może powiedzieć Kordian? Jakim narzędziem zostały zadane? Czy ciało Macieja zostało odnalezione z kołkiem i czy my go widzieliśmy, czy tylko ranę? To pytanie o jego ubranie Alicji, czy miał na sobie tylko łachmany?

Teraz liczę na reakcję koterian i ich sugestie!

 
Nanatar jest offline  
Stary 04-09-2020, 13:05   #33
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Philip słuchał Bleinerta z narastajacym… znudzeniem. Najchętniej wróciłby do swoich spraw i gdyby nie cała ta akcja z księciem już by go tu nie było. Nic tylko kłopoty i robota, za którą nikt mu złamanego grosza nie odpali.

- Skąd żeś wziął ten pomysł ze spaniem u mnie? - Spojrzał na Kordiana zbity z tropu. - Mówiłem. Wynajmuję małe mieszkanie. Może to trudne do zrozumienia, ale mówiąc małe mam na myśli jeden pokój z kuchnią i łazienką. Śpię w takiej wielkiej szafie. - Dodał nieco ciszej. Nie to żeby jego leże mu odpowiadało, ale na razie nie miał na oku niczego lepszego.

- A co do denata. - Mruknął zmieniając temat na bardziej wygodny. - Na pewno nie odprawiono na nim rytuału. Czy pocięto go celowo czy tylko dla sztuki, nie mam pojęcia. Piątka była dla Greków symbolem zdrowia… Rzymianie wyróżniali 5 głównych bóstw. Jeśli chodzi o chrześcijan.. To jak sam zauważyłeś mamy pentagram, symbol raczej zła i diabła. No co jak co ale w popularnych poglądach raczej to do nas pasuje. Pięć jest liczbą ran Chrystusa, pięć jest przykazań kościelnych. Pięć jest też liczbą pierwszą co dla wielu ideologii jest bardzo ważne i tak dalej i tak dalej. Jedno jest pewne, denata zabito a potem go tak pocięto. Czy od tyłu, czy od przodu. - Craver wzruszył ramionami. - Nawet nie ma pewności czy jeszcze spał. Jakiś cwaniak mógł w niego wystrzelić kołkiem z kuszy i też bym mógł w to uwierzyć. Albo rzucić nim na jakiś wystający z muru pręt. Co by nie było, na pewno zostawiono go tak by ludzie księcia go znaleźli.

Zamyślił się na chwilę i dodał.
- Nie wiem jak wy ale jak bym się rozejrzał po okolicy. Gdzieś go załatwiono. Może ktoś widział jak go wnoszono, albo zaparkowane niedaleko auto, z którego wynoszono jakiś “ludzkich gabarytów” pakunek. Bo gostek raczej się tam magicznie nie pojawił. - machnął ręką wskazując na dzielnicę, w której gościli u Ewy. - Jeśli załatwiono go w lesie to i tak dziś już nic nie znajdziemy. Choć pewnie warto by spytać kogoś gdzie miał leże.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 04-09-2020 o 19:58.
Aiko jest offline  
Stary 04-09-2020, 21:58   #34
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Ulica Sienkiewicza 25; Noc 25-26 czerwca 1996; Około dwie godziny przed świtem

Upalna noc dawała się nawet wampirom we znaki, a co dopiero śmiertelnym. Konie nerwowo parskały, co zmęczony woźnica zrzucił na karb upału, ale dla trójki kainitów wiadomym było, iż instynktownie wyczuwały obecność drapieżników. Wozak zagadał o pogodzie, do swoich klientów, ale poinstuowany delikatnie przez Alicję, stracił zupełnie zainteresowanie pasażerami i skupił się tylko na powożeniu. Wampiry swobodnie rozmawiały przy akompaniamencie miarowego stukotu podkutych kopyt. Wkrótce byli z powrotem w centrum Kielc.

Podeszli pod dwuskrzydłowe drzwi kamienicy przy ulicy Seinekiewicza 25. Ghule Osnowskiego już tam stały i czekały. Jeden starszy z wąsem o posturze niskiego boksera w przepoconej koszuli, szortach, sandałach, sapał głośno. Drugi nastolatek, łysy z popsutymi zębami oraz ogromnym guzem na czole, w kreszowym dresie i bazarowych podróbkach Nike. Różnili się znacznie od Osnowskiego. Szeryf jakby nie patrzeć tchnął od siebie swojego rodzaju mieszanką arytokratycznego dostojeństwa, zmieszanego z atawistyczną aurą strachu. Jego ghule niczym szczególnym poza bijącym od nich, wypisanym na twarzach grubiaństwem i odorem przepoconych ciał. Starszy, ten wąsaty, bez słowa otworzył drzwi i wpuścił nieurmarłych na klatkę schodową.

Przywiały ich obdrapane ściany, ozdobione prostackimi hasłami wysprejowanymi tu i ówdzie, a także odorem moczu i stęchlizny. Gdzieś z góry dochodziły odgłosy pijackiej awantury w akompaniamencie miarowo tłuczonej przez kogoś wrzeszczącej kobiety. Aż trudno uwierzyć było, że zapuszczona kamienica była zlokalizowana na środku najważniejszej miejskiej ulicy, tętniącej za dnia zakupowym szaleństwem i ledwie kilkadziesiąt metrów od Elizjum.

Łysy spytał nieśmiało:

- Ma ktoś szluga?

Zignorowany wyciągnął bez słowa z kieszeni własną, steraną paczkę Radomskich i sam zapalił. Papierosowy dym chociaż przygłuszył smród na klatce. Wąsacz widząc pytające spojrzenia kainitów pokazał krótkim paluchem na kąt i oznajmił dość jowialnie brzmiącym tonem:

- Tu żeśmy go znaleźli. Żeśmy jak zawsze byli w patrolu, kiedy się państwo zbiera w teatrze, jak żeśmy usłyszeli z ulicy jak się jakaś baba krzyczy na klatce jak pojebana. Mówie se wtedy do siebie: sprawdzimy to na wszelki wypadek, a jak coś, to wyjebe jej z liścia się uciszy. No to poszłem z młodym na klatkę i patrzymy, a tamta drze ryja wystraszona nad jakimś golasem. Żem pomyślał, że zabiła pewnie swojego starego jak se poruchać chciał, ale jak żeśmy zobaczyli, że to pan Maciek, to od razu do niej na ostrej piździe! Młody jej wypierdolił z dyńki i zrobiła się przynajmniej cisza. Zszokowałem się lekko i biegiem wysłałem młodego po pana Osnowskiego od razu, bo patrzę, że to nie przelewki.

- Tak kurwa było. - dodał łysy zaciągając się fajką i dotykając opuchlizny na czole: - Na jednej nodze, biegiem przyszłem z panem Osnowskim na miejsce, jak usłyszał jaka kurwa gruba sprawa jest. Od razu nas przepytał, to powiedziliśmy mu kurwa wszystko jak i tera wam. Zastanowił się i kazał furę podprowadzić, ciało pana Maćka tylnym wyjściem do Poltka i na Słoneczne. A potem kurwa po karetkę, bo chyba tej babie za mocno wyjebałem z barbary hehe...

Od razu można się było zoorientować, że zbrodnia nie nastapiła tutaj. Nie było tyle śladów krwi jakich można byłoby się spodziewać po ranach jakie odniósł Maciek. A te które znaczyły wytarte lastriko w kącie musiały zapewne należeć do nieszczęsnej kobiety potraktowanej ostro przez dresiarza.
 
8art jest offline  
Stary 11-09-2020, 20:30   #35
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ulica Sienkiewicza 25; Noc 25-26 czerwca 1996; Około dwie godziny przed świtem

Philip zatrzymał się na chwilę nim weszli na klatkę, by przyjrzeć się okolicy i oknom wychodzącym na ulicę. Czy ktoś zauważył jak dostarczono tu okaleczone ciało denata? Zdziwiłby się gdyby było inaczej. Pytanie tylko kto i czy są w stanie go znaleźć. Widząc, że reszta koterii zniknęła już w środku podążył za nimi i teraz rozglądał się po typowym przedstawicielu przestrzeni wspólnej oferowanej przez Kielce. Obdrapane ściany niepokojąco przypominały przedsionek jego obecnego lokum i przypominały o tym, że i on mógł teraz leżeć na jakiejś klatce schodowej, tyle że… na pewno jego ciało wzbudziłoby mniej emocji.

- Nie minęliście się z nikim wchodząc tutaj? - Spytał z zaciekawieniem widząc, że ghule skończyły już swój wywód. - Może ktoś odjeżdżał akurat spod kamienicy?

Spokojnie zaczekał na odpowiedź i pytania od reszty koterii.

Ulica Sienkiewicza 25, po wyjściu z kamienicy

- Wiecie… - Spojrzał na swych towarzyszy niedoli. - Ja tam nie mam nic przeciwko wspólnemu spaniu w szafie, ale może jednak zorganizujemy na spokojnie jakieś wspólne lokum jutro? Myślę, że księciu nie będzie przeszkadzać, że śpimy w różnych miejscach, a możemy się umówić… - Rozejrzał się po najbliższej okolicy i uznał, że spotykanie się w tym miejscu to słaby pomysł. - Pod teatrem? Na przykład dwie godziny po zmroku?
 
Aiko jest offline  
Stary 13-09-2020, 22:22   #36
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Ulica Sienkiewicza 25; Noc 25-26 czerwca 1996; Około dwie godziny przed świtem

Obraz kamienicy, nie odbiegał daleko od wyobrażenia Bleinerta o tym miejscu. Odczuł jego aurę w wizji, to było coś jak para Deja vu. Skinął do Cravera, że powinni się rozglądnąć, ale sam skierował się w prost na czekające ich gule. Ci wyjątkowo komponowali się z odrapaną kamienicą. jak zrodzeni w jej wrotach. Degenerat z rozbawieniem śledził spektakl, słuchał przemawiających pewnie i odważnie proletariackich guli.

Phillip pierwszy wyszedł z inicjatywą do lokalsów, co wprawiło Kordiana w zadowolenie. Tremere się socjalizuje, uznał. W spokoju wyzyskał resztę chwili, ale nadstawiając czujnie ucha na odpowiedź sług szeryfa, śledząc plątaninę zadeptanych śladów. Uczulił wzrok i powonienie w poszukiwaniu artefaktu, drobiny nie stąd.

Rozejrzał się za okienkiem na ulicę. Podszedł.

- Patrolowaliście. - wciąż patrzył w okno - A wasze zaangażowanie uratowało wielu, niepotrzebnych problemów. Brawo. Kiedy szliście ulicą było już ciemno. Jak długo? - właściwie znał odpowiedź na pytanie, ale chciał je usłyszeć od guli - Macie sikora? Która była? - pokiwał w odpowiedzi - Byliście tu wcześniej tego wieczora? - wyobrażał sobie całą scenę. Tym razem był operatorem kamery. POV guli. Odkrycie, rozpoznanie i z bańki. Zauroczył się, plebejską historią. - Ta babina. Wiecie co z nią? Znacie? Wiecie gdzie jej szukać? Wróciła z pogotowia? - Znów pokiwał głową i zanurzył się w zaułku. Wiedział, że może zaboleć, że może spłynąć na niego niechciane uczucie, słabość, ale ostatnia to chwila była by poczuć to miejsce. Wyczuwał resztki naskórka zabitego kanity, spróbował tą ścieżką, choć innych było bez liku, a każda prowadziła ku tragedii i rozpaczy. Z nieczułego oka spokrewnionego popłynęła łza.

Ulica Sienkiewicza 25, po wyjściu z kamienicy

Po słowach Phillipa nad nosem Toreadore pojawiła się wyjątkowo głęboka bruzda. Cały misterny plan poznania tajemnic lokum Tremere legł w gruzach, bo ten wykpił się szafą. Wpraszać się do Alicji po wcześniejszych deklaracjach, że nie przystoi byłoby nietaktem. Wyglądało na to, że jego lokum mimo prowizorycznych zdawało się Kordianowi warunków było najlepiej przystosowane dla trójki kanitów.

- Masz racje Phillipie, szafa wydaje się nieco kuriozalnym pomysłem - i wtedy to sobie wyobraził w innym świetle. Ciasno zamknięci i bez możliwości opuszczenia kryjówki. Kusiło. Jedno spojrzenie na arystokratkę i zrezygnował z drążenia tematu. Jeszcze nadejdzie ta chwila, pomyślał. - I nic do tego nawet księciu gdzie sypiamy. Jeśli jednak umówimy się dwie godziny po zmroku, stracimy wiele cennego czasu. Naturalnie w wypadku jeżeli ów czas w izolacji jest komuś potrzebny z jakiś tam względów powinniśmy to uszanować. Po prawdzie możecie potrzebować jakieś prywatne rzeczy z waszych spalni, ale przyznacie czas nagli. By wyzyskać go do końca jestem skłonny zaprosić Was do siebie i zapewnić podstawowe potrzeby. Jak mówiłem nie spodziewałem się gości i nie wszystko jest przygotowane, ale wspólnie łatwiej będzie dostosować przestrzeń do Waszych oczekiwań.

Przeszukanie miejsca z uczuloną percepcją. I próba astralnego dotyku miejsca wskazanego przez gule jako odnalezienia Macieja.

Pytań znów wystarczająco.


 
Nanatar jest offline  
Stary 14-09-2020, 10:21   #37
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Ulica Sienkiewicza 25; Noc 25-26 czerwca 1996; Około dwie godziny przed świtem

- Nie minęliście się z nikim wchodząc tutaj? - Spytał Craver z zaciekawieniem: - Może ktoś odjeżdżał akurat spod kamienicy?

- No tak... - odezwał się wąsaty, tak jakby odpowiedź była czymś zupełnie oczywistym, ale widząc niepewną minę Phillipa wyjaśnił: - Na Sinekiewce prawie zawsze są ludzie przecież.

Toreador tymczasem sięgnął głęboko w empiryczne pokłady zmysłów, chłonąc atmosfere brudnego miejsca i szukając jakiejkolwiek zahaczki, ale to obdarzyło go jedynie faerią brudnych i brutalnych alkoholowych przebłysków, które jednoznacznie odrzucił, wiedząc, że to reminescencje marginesu, który albo mieszkał, albo nawiedzał to miejsce. Jedynym co utknęło mu jaźni, były uderzenia: upadającego na ziemię, martwego ciała, ciosu w kobiecą twarz przy wtórze charakterystycznego chrzęknięcia, gdy kość poddaje się brutalnej sile, oraz odgłosu updającego bezwładnie ciała. Czuł chronologię tych wydarzeń, ale nie potrafił wyczuć jaki czas je od siebie oddziela.

Nie pozostało mu nic innego jak wnikliwie obejrzeć klatkę schodową. Uznajał szybko, że zwłoki znaleziono blisko tylnego wejścia, tego samego, którymi Osnowski nakazał je wynieść. Wyjrzał przez brudną szybkę w drzwiach na małe podwórko, w zasadzie kompletnie anonimowe. Szeryf dobrze wybrał drogę, żeby niepostrzeżenie dla postronnych zabrać ciało wampira... Czy natomiast tą samą drogą Maciej znalazł się na klatce. Kordian po słowach ghuli był coraz bardziej przekonany, że tak. Frontowe drzwi prowadziły na ulicę Sienkiewicza - główny deptak miasta, choć o tej godzinie już niemal zupełnie opustoszały, to wcześniej jednak na tyle zapełniony ludźmi, że nie sposób byłoby poruszać się komukolwiek z ciałem.

- Macie sikora? Która była? - spytał używając archaicznej doliniarskiej gwary. Młody spojrzał się pytająco na wampira, ale wąsaty nie był już taki w ciemię bity:

- Było jakoś koło północy jak żeśmy go znaleźli. Żeśmy od zmroku se łazili po okolicy. Wiecie: Dużą, Małą, Leśną, Sienkiewką, Tu żem zajrzał, ja wiem? Może dziewiątej, przed zmrokiem jeszcze, to był spokój. Bo kiedyś jak tu melina Pelaśki była, to menele se w kolejkach stali po Pelaśkówkę, ale jak ją wyjebali na Szydłówek, to wiecie... No to potem dopiero jak żeśmy tę babe usłyszeli to weszliśmy.

- Ta babina. Wiecie co z nią? Znacie? Wiecie gdzie jej szukać? Wróciła z pogotowia?

Młody zaśmiał się głupio i z nieukrywaną dumą odpowiedział:

- Nie no kurwa bez przesady. Albo jeszcze na pogotowiu jest, albo na izbie, bo najebana była w chuj, a dostała fest w ryj hehe. Zalało ją w pizdu hehe. To chyba jakaś kurwa menelica. - dodał już na koniec poważniej.
 
8art jest offline  
Stary 17-09-2020, 12:03   #38
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Noc 26-27 czerwca 1996; Około godziny 22:00

Wampiry przebudziłyby się dziś zlane potem, gdyby tylko ludzka fizjonomia była jeszcze ich częścią, ale martwe ciała nie ulegały ludzkiej termoregulacji. Noc była nawet bardziej duszna i parna niż ostatnia. W dzień musiało solidnie popadać, bo nad ziemią unosiły się obłoki gęstej, parującej od wilgotnej ziemi mgły. Gdyby nie upał, który wydawał się nie zelżeć ani trochę pomimo zmroku, można było pomysleć, że skąpane we mgle ulice znjadowały się gdzieś w Londynie.

Koteria spotkała się w umówionym miejscu. Każdy z wampirów widział, że trudna do zniesienia upalna aura dawała się we znaki mieszkańcom. I nie chodziło tylko o wilgotne wykwity na przepoconych ubraniach czy przecieranych z gorąca czołach. Ludzie zdawali się być w ekstremach ich spekktrum zachowań, czyniąc ich bardziej niż zwykle poirytowanymi, bądź cichymi.

Alicja przekonała się o tym jako pierwsza, gdy tylko przebudziła się o zmroku. John pomimo tego, że niedawno wziął prysznic, to nietypowo śmierdział alkoholowym potem i nie wydawał się usłużny jak zwykle, tylko bardziej opryskliwy. Nerwowo potwierdził, że w istocie lało i nieomal, jak za dawnych dni chciał już podnieść rękę w karzącym geście mizoginistycznego oprawcy. To oczywiście nie było w smak jego pani i błyskawicznie sprowadziła go na ziemię piorunującym wzrokiem i kilkoma wydanymi zaraz potem upokarzającymi rozkazami, które poszedł spełnić mrucząc pod nosem przeprosiny, ale potem nawet vitae nie uspokoiła go do końca.

Starsza pani, która udzieliła schronienia młodemu Phillipowi też zdawała się być inna niż zwykle. Po przebudzeniu nie czekała na niego smakowicie pachnąca kolacja, której spożywania każdej nocy odmawiał, ale i tak zawsze na niego czekała. Dziś nie było jej na stole, a Maria siedziała bez słowa w starym socrealistycznym fotelu w salonie i wachlowała się bez słowa wczorajszym Echem Dnia.

Bleinert też odczuł to na swojej skórze, choć nieco innaczej. Zadzwonił po przebudzeniu do Kosmy, ale ten zbył go opryskliwie brakiem czasu. Toreador nie przejął się tym zbytnio. Dopiero w drodze na spotkanie jego wyostrzona empatia zaczęła wychwytywać zatopione w oparach mgły, nieco podniesione, drażniące uszy głosy, spuszczone mętnie spojrzenia innych. dotarł na miejsce pierwszy. Chwilę później dołączyli do niego Sowińska i Craver.
Jestescie na miejscu, gdzie sie spotykacie. Celowo nie pisze, gdzie na wypadek gdyby bylo to inne miejsce niż Elizjum. Planujcie noc i jedziemy dalej. zakładam, że każdy z was zdążył się pozywić przed dotarciem na miejsce.

 
8art jest offline  
Stary 18-09-2020, 21:47   #39
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 26-27 czerwca 1996; Około godziny 22:00

Opuściwszy własną skrzynię, pospiesznie przygotował jeszcze dwie. Były surowe, obszerne i stały się wygodne w środku. Oznakował je i okleił. Żniwiarz i Traktorzystka. Opuścił salonik i wspiął się na parter. Nie było czasu na sprzątanie bałaganu, ani tam, ani w pracowni na górze. Odebrał prasę i zasiadłszy w fotelu sięgnął po telefon.

Rozmówca ofukał go jak natrętnego petenta, a przecież zwykł przedłużać rozmowy, chciwie wyciągając z Kordiana każda plotkę i pławiąc się w kulturalnej rozmowie, jakiej nie mógł odbywać zawodowo. Tyle się Bleinert dowiedział, że stary chce go zobaczyć.

- Dobre sobie - pomyślał wampir - Stary, dobrze powiedziane, bo przecież nie ojciec. - Niezmiennie zadziwiał spokrewnionego odpowiedni dobór słów Kosmy.

Odświeżył się, prasę wcisnął do torby i zajął odpowiednim doborem garderoby. Czarny podkoszulek, bo będzie musiał się pożywić, drugi do torby. Więc spodnie z beżowego lnu, luźnych jak worek w jakiś jednak cudowny sposób tak uformowanych. Czarny płaszcz skórzany. Bejsbolówka White sox. Chwilę nie mógł zdecydować się na buty. Wybrał w końcu butelkowe cockneye.

Szybko zorientował się jakie emocje targają śmiertelnikami. Z pustki mgły dochodziły go gniewne pokrzykiwania i śpieszne kroki. Ktoś kogoś kopał.

- Jebać chrobrego! Korona rządzi!

Znalazł kolorowy szalik. Schował do torby. Poruszał się śladem zwierzyny, wyprzedziwszy pogoń. Skrył w bramie. Spostrzegł uciekającego człowieka, zaryzykował, wyciągnął szalik i głośno syknął w mrok mgły.

- Chrobry tędy!

Tamten zwabiony wbiegł do zaułka, Toreadore wciągnął go za śmietniki i podstępnie, chciwie wbił się w gardło wystraszonego kibica Głogowa Chrobry. Wypił sporo i zakamuflował miejsce. Już usłyszał zbliżające się kroki kibiców korony, oddał szalik zwierzynie, wyskoczył zza śmietników i kopnął jeszcze leżącego. Od razu go spostrzegli, sześciu, mięli pałki i noże.

- Kurwa, co tak długo?! Nic już dla was nie zostało! - wyskoczył chudy Kordian, podpierając się nadprzyrodzoną mocą, przybierał w oczach kiboli obraz Anioła Zemsty. Otarł zakrwawione usta. - Dostał mnie raz, ale się już nie podniesie. Chodźcie chłopaki poszukamy ich w śródmieściu.

- A ty gdzie masz szalik? - odważył się jeden
- No właśnie, nie mam to dawaj! Swojemu dajesz. Dalej panowie weźmiemy taxi. Skroiłem mu kasę.

Bleinert nie musiał bardzo zachęcać chłopaków, żeby opowiedzieli mu cały mecz, po chwili już czuł się jakby tam był. Nakazał zostawić po szaliku kierowcom taksówek, żeby szerzyć dobrą nowinę. Korona tryumfuje. Niby przypadkiem zahaczył o Teofila.

Na miejscu w okolicy ulicy Sienkiewicza, wysłał chłopaków na pivo i poszedł zadzwonić z budki. Do Kwiatkowskich. Tak jak zakładał zgłosiła się automatyczna sekretarka, pozostawił wiadomość, że zaprasza na wieczór, wiedział, że trochę posprzątają, a vitae w zasięgu mogło być w cenie. Puścił bajkę o nowym projekcie i znakomitych gościach.

Prawie zrelaksowany zasiadł w umówionej kawiarence, rozkoszując się zapachem espresso i otworzył prasę. Wciąż jednak go coś drażniło, coś ze świata przenikało przez wypitą Vitae i drażniło Toreadore.

Pomyślałem, że dobrze zacząć, gdzie przerwaliśmy, jeśli nasze kroki podążą z powrotem do Elizjum, tak bywa. To bardzo możliwe.
Teraz:
1. Jeszcze raz sprawdzić miejsce pod kątem patroli (to można zlecić kibicom), pod kątem wytyczenia drogi podrzucenia Maćka, to sami.
2. Porozmawiać z Apaczem, Janiakiem i Teofilem, może raz jeszcze z szeryfem, lub Evą, ale to ostatnie uważam już za wyczerpane. Może coś wyniknie.
3. Pozostaje jeszcze Synowiec.
4. Proszę o wasze propozycje.



8art, mam nadzieje, że nie zrobiłem wtopy czyniąc kibiców Korony adwersarzami Chrobrego. Nie znam się na tym. Mogę zmienić.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 18-09-2020 o 22:02.
Nanatar jest offline  
Stary 23-09-2020, 11:08   #40
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Noc 26-27 czerwca 1996; Około godziny 22:00

Toreador siedział w tchnącej świeżym powiewiem kapitalizmu pizzeri przy tak zwanym Placu Artystów, skąd miał zaledwie krok od miejsca gdzie znaleziono Macieja. Jego espresso zdecydowanie było zrobione z wymogami sztuki i żaden barrista nie powstydziłby się samego przyrządzenia kawy, ale było coś w niej takiego, że Bleinertowi kojarzyła się z peerelowskimi lurami, które z kawą mogły mieć jedynie tyle wspólnego, że może kiedyś stały obok prawdziwej ciemno palonej arabici, czy nie mniej wykwintej robusty. Nawet nie mógł się przekonać co do walorów smakowych kawy bez ryzyka, że po chwili martwy organizm wampira wydali wszystko co nie było vitae w powodzi krwistych wymiotów.

W lokalu nie było już prawie nikogo. Spocony kelner, powoli jak mucha w smole w kiepsko dobranej różowej koszuli i niepasujący do niczego niebieskim fartuchu już brał się za sprzątanie. Z kuchni dobiegały odgłosy mytych kuchennych utensyliów. Fakt zamknięcia kuchni nie był dla Kordiana żadnym problemem. Jedzenie nie było już od lat w kręgu jego potrzeb, a przekonanie obsługi do pozostania otwartymi nieco dłużej też nie stanowiło przeszkody.

Nie minęło kilka minut, gdy do lokalu weszli pozostali członkowie koterii, przywiatni przez kelnera mało entuzjastycznym:

- Dobry wieczór. Proszę państwa kuchnię już mamy zamkniętą, zamykamy za chwilę... - Bleinert uśmiechnął się w myślach. Chłopak musiał klnąć na czym świat stoi, że tuż przed zamknięciem zjawiło się na miejscu kilku klientów.

Sowińska prychnęła tylko obojętnie i minęła całkowicie ignorując człowieka, po czym przysiadła się do Kordiana. Phillip chyba z grzeczności zamówił jeszcze dwie kawy, nim usiadł przy stoliku. Koteria była razem.
jesteście razem. Czekam na plan działania na najbliższe godziny i możemy ruszać dalej. Zakładam, że możecie rozmawiać spokojnie, bo postronni zostali spacyfikowani stosownymi dyscyplinami i poproszenie grzecznie o ignorowanie wampirów

 
8art jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172