Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2020, 08:01   #75
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
2519.I.15; Angestag (7/8); ranek

Gdy Sterben stanął na powrót na ulicy odetchnął głęboko. Mroźne powietrze nie było świeże, ale i tak o stokroć lepsze niż to, które otaczało Aarona. Dowiedział się niewiele, ale mimo wszystko został uczulony na środki ostrożności jakie należy podjąć w przypadku kontaktu z kamieniem.

Zastanowił się chwilę co powinien zrobić. Niewiele przychodziło mu do głowy. Ku chwale Nurgla starał się robić tyle na ile wystarczało mu środków. Zaraz po przybyciu tutaj zdiagnozował kiłę i żółtaczkę u dziwek. Odpowiednie niedoleczanie ich przypadłości połączone z czasem spowoduje, że będzie się ona roznosić po całym mieście. W przypadku, dobrze znanej wszystkim, kiły starał się leczyć dziewczęta, ale nie w przypadku żółtaczki.

Tutaj dla Sterbena krył się potencjał. Zarazić się można było poprzez krew, przenieść zakażenia na dziecko podczas porodu no i oczywiście stosunek płciowy. Prawie każda dziwka przechodziła ją bezobjawowo, a u reszty objawy dało się wyeliminować poprzez dietę i unikanie alkoholu. Objawy ich klientów za to można było zrzucić na hulaszczy tryb życia, bo jaki zwykły człowiek łączyłby dziwkę z przypadłościami wątrobowymi, ciemnym kolorem moczu i w skrajnych przypadkach żółtym zabarwieniem oczu i skóry. Teraz gdy nawiązał dodatkową współpracę z Dieterem była szansa zadziałania na większą skalę.
Ale to były plany długoterminowe. Być może posiadanie kamienia mogłoby przyspieszyć chorobę, ale z obecnymi środkami nie mógł zrobić więcej.

Co mógłby zrobić tu i teraz? Zadanie jakie dostał od Starszego, na obecny zbór, wykonał. Zdobył traktat i zapoznał się z jego treścią. Zdobył dodatkowe informacje o kamieniu filozoficznym. Być może mógłby namierzyć statek o jakim była mowa w trakacie. Czasu do spotkania miał dużo. Ruszył zatem w kierunku portu.

2519.I.15; Angestag (7/8); przedpołudnie

Zapukał do budynku bosmanatu i pchnął drzwi.
- Sprawę mam. Delikatną - powiedział ściszonym głosem zbliżając się do biurka, przy którym siedział skryba. - Statku szukam. Wiem tylko tyle, że ma jakąś łabędzią nazwę. Możecie sprawdzić w księdze portowej czy taki jeszcze w porcie stoi? - Twarz mężczyzny wyglądała jakby zaraz miał go przegonić więc Sterben odezwał się ponownie.
- Cyrulikiem jestem. Była u mnie jedna dziwka. Zbadałem ją i wolę nie opisywać co jej było. Muszę znaleźć tych marynarzy co ostatnio ją na spółkę brali. Maść im specjalną przepisać. Bo im kuśki sczernieją, zgniją i odpadną - zawiesił dramatycznie głos dając czas aby wyobraźnia bosmana zadziałała. - Jedyne co wiem od tej głupiej baby, że statek miał łabędzią nazwę. Po cichu chce to załatwić żeby biednych marynarzy na pośmiewisko nie wystawiać.

- Noo… No nie wiem… To chyba lepiej poczekać jak szef będzie… No ja to tak sam nie mogę... - skryba jaki urzędował w kapitanacie trochę zbladł i chyba przejął się tą nieprzyjemnie wyglądającą chorobą jaka mogła rozpanoszyć się po porcie. Ale też chyba nie czuł się za bardzo władny podejmowania decyzji. Ostatecznie jednak z widoczną niechęcią i wahaniem sięgnął jednak po jakąś księgę co wyglądała na jakiś spis czegoś. Jak jakiś dziennik czy rejestr na ile ze swojej strony biurka mógł dostrzec Sebastian. Ale jednak zaczął coś w nim szukać przeszukując palcem kolejne pozycję. Całkiem szybko. Musiał mieć w tym niezłą wprawę.

- Coś z łabędziem… No był “Karmazynowy Łabędź”... Ale zatonął ze dwa sezony temu… Jest “Królewski Łabędź”... Ale nie wrócił na zimę do portu… Pewnie zimują gdzie indziej… A to musi być z łabędziem coś? Mamy przy trzecim molo “Złotą Gęś”. Gęś to prawie jak łabędź no nie? - skryba mamrotał sobie pod nosem gdy tak przewracał kolejne pozycję w tym rejestrze. Z tego co mówił, że w tej chwili nie powinno być w porcie żadnych statków z łabędziem w nazwie. Jak nawet były to albo potonęły albo nie było ich w tej chwili w porcie. Były ze dwie gęsi i kaczki no ale łabędzia żadnego.

Cyrulik zapisał te trzy nazwy statków. Informacja jaką zdobył wiele mu nie pomagała, a na pewno przerastała jego osobę.
- Dziękuję za pomoc. Niewiele mi to dało - powiedział ze smutkiem. - Nie, że się nie starałeś. To wina tej głupiej baby co spamiętać nic nie potrafiła. Ale powiedz mi. Wiesz do kogo należy ta “Złota gęś”? Nie widziałeś tam na pokładzie jakichś uczonych? Magistrów może?

Sterben tknięty jakimś impulsem, a może szeptem samego Nurgla, zaczął łączyć fakty. Kamień filozoficzny. Transmutacja. Ołów chroniący przed działaniem kamienia.. Zamiana ołowiu w złoto. Złoto. Najczystszy metal o podobnych właściwościach, ale za drogi, aby używać go w praktyce. “Złota Gęś”. Kto nazywa tak statek? Przypadek? Niezależnie od tego co powie mu skryba z bosmanatu to przejdzie się na molo i sprawdzi. Jakby miał obstawiać, to strzelałby, że Złota Gęś powiązana jest ze Złotym Kolegium Magii.

- “Gęś?” - urzędnik wrócił kilka kartek do tyłu by spojrzeć na ten jeden zapis w rejestrze. Odszukał go palcem i przeczytał co tam było napisane. Zapisy były dość krótkie, na jedną, może dwie linijki z tego co widział Sebastian więc zbyt wiele nie mogło być tam zapisane. - Wpisał się kapitan Gauss. A statek należy do kupca z Marienburga. Pewnie utknął u nas na zimę. - powiedział skryba podnosząc głowę znad ręcznie pisanego rejestru.

- Kapitan Gauss - cyrulik powtórzył po skrybie, zapisując sobie. - Pewnie wrócę do tej dziwki i wypytam. Może coś sobie jeszcze przypomni. Dziękuję przyjacielu, ale jakbyście mieli coś tam jeszcze ciekawego, co mogłoby pomóc ich znaleźć, to mówcie śmiało.

- Trudno coś powiedzieć jak nic właściwie nie masz. Jakiś łabędź w nazwie. Nawet nie wiadomo czy ta dziwka dobrze to zapamiętała. Jakby było wiadomo skąd jest, z jakiej tawerny czy zamtuza no to może by można tam rozpytać. I by się udało dojść o jaką załogę chodzi. Albo może u sióstr Białej Gołębicy. Może ktoś się zgłosił z takimi objawami. - skryba chyba próbował pomóc jak mógł ale widocznie brakowało mu jakichś punktów zaczepienia by to pociągnąć poza niepełną i niepewną nazwą.

- Nic więcej nie zrobimy - cyrulik bezradnie rozłożył ręce na boki. - Nie twoja ani moja wina. Przynajmniej próbowaliśmy. - Skłonił lekko głową i życząc dobrego dnia wyszedł z bosmanatu. Ruszył w kierunku molo przyglądnąć się zacumowanym statkom, a w szczególności Złotej Gęsi. chciał sprawdzić czy wygląda na zwykły kupiecki statek.

Młody cyrulik nie był ekspertem ani od statków ani co jest co w porcie. Ale wskazówki jakie uzyskał w bosmanacie i jedno czy dwa zapytania dość precyzyjnie skierowały go na właściwy rejon i nabrzeże. Tutaj w ten chmurzący się późny, mroźny poranek jaki stopniowo przechodził w południe szedł przez zdeptany śnieg jaki chrzęścił mu pod nogami. Tam i tu ktoś posypał kawałek piaskiem czy popiołem więc okolicę dominował ten brudny, zdeptany śnieg. Odnalazł właściwe nabrzeże i ruszył nim mijając kolejne zacumowane łajby. W ten pochmurny, późny, poranek te łajby nie wyglądały tak okazale jak wtedy gdy były w ruchu i pod pełnymi żaglami. Olbrzymie, pękate kadłuby z ciemnego drewna stały nieruchomo wydając z siebie ciche odgłosy trzeszczących lin, drewna i co one tam jeszcze w sobie miały. Wśród ich małej grupki to chyba tylko Kurt się znał na morzu i statkach i wiedziałby co teraz mijają.

Ale w końcu Sebastian doszedł do kadłuba gdzie na dziobie była napis “Złota Gęś”. Gdyby nie nazwa to ta krypa nie różniłaby się dla niego niczym od całego rzędu sąsiadów jaki minął do tej pory. Podobnej wielkości jak ich “Adele”, podobnie nieruchoma i zawalona śniegiem. Burty na tyle wznosiły się nad nabrzeżem, że nie było widać pokładu. Na samym środku wznosił się pojedynczy masz ale bez rozwiniętych żagli przypominał ogołocone z liści i gałęzi drzewo. Na samym dziobie była rzeźba jakiegoś ptaka, nawet podobnego raczej do gęsi. Nie było żadnego trapu ani drabiny aby dostać się na pokład. Tak samo jak na “Adele” zwłaszcza jak się przyszło w tygodniu a nie w czas spotkania. Ale na pokładzie dwóch marynarzy bez pośpiechu szuflowało nadmiar śniegu za burtę spokojnie rozmawiając ze sobą. Zresztą po nabrzeżu i całym porcie było całkiem sporo ludzi, wozów i zwierząt gdy nawet w zimie port tętnił życiem nawet jeśli nieco ospałym w porównaniu do cieplejszego sezonu.

Sterben był rozczarowany. Liczył że coś charakterystycznego wpadnie mu w oko. Jedyne co stwierdził, to że załoga pewnie razem z kapitanem spędzi zimę w mieście. Przeszło mu jeszcze przez myśl, żeby zapytać gdzie zatrzymał się kapitan, ale gdyby marynarze zainteresowali się po co mu ta informacja, lub co gorsza kapitan był na pokładzie, to nie miałby żadnej wiarygodnej bajeczki pod ręką. Poza tym nie było pewności, że był to właściwy trop. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku swojego domu. Starszy na pewno znajdzie kogoś odpowiedniego do tego zadania, a może i jemu samemu wyznaczy nowe. Postanowił coś zjeść i jeszcze raz rzucić okiem na traktat. Chciał wyłuskać z tekstu lub rysunków coś co dopiero z informacjami zdobytymi od Aarona wyda mu się zrozumiałe.

2519.I.15; Angestag (7/8); południe

Sterben zrobił sobie przerwę i poszedł do szynku Jonasa na obiad. Wracając zobaczył Lukasa Steina stojącego przed jego drzwiami.
- Znowu? - zapytał cyrulik biorąc w dłoń jego brodę o obracając twarz w lewo i prawo. - Ostatnio zdarza się jej coraz częściej - dodał otwierając drzwi i wpuszczając chłopaka do środka.
- Długo to jeszcze potrwa? - zapytał Jonas wchodząc do środka.
- Pije więcej?
- Tak - potwierdził.
- Zapija ból, a może to oznaczać, że trucizna działa - stwierdził cyrulik obmacując jego stłuczenia na twarzy. - Nie stwierdzam żadnych pęknięć. Mógłbyś się chociaż osłaniać, bo następnym razem coś ci zrobi. To duża baba i ma ciężką rękę.
- Mam wtedy mniejsze wyrzuty sumienia - Lukas wzruszył ramionami. - No i potrzebuję więcej.
Sterben zmierzył go spojrzeniem i poszedł do tylnej izby. Po chwili wyłonił się z buteleczką w dłoni.
- Po kilka kropel do każdej butelki nie więcej - przypomniał cyrulik.
- Wiem. Inaczej może wyglądać podejrzanie - chłopak odparł jakby powtarzał nie swoje słowa. I położył monetę na stole.

Sterben wpatrzył się w nią.
- Zabierz to. Chciałbym żebyś w zamian coś dla mnie dzisiaj zrobił. Rozpytaj w porcie czy w ostatnim czasie nie przybył tutaj jakiś statek. Jego nazwa powinna być związana z Kaczką, Gęsią lub Łabędziem. Na jego pokładzie przybył jakiś mag lub magister. Przywiózł ze sobą niedużą skrzynię lub kasetkę wykonaną z ołowiu lub złota. Podczas jej wyładunku ludzie mogli się zachowywać ostrożnie jakby było tam coś niebezpiecznego. Może ktoś krzyczał na kogoś żeby uważał - przerwał na chwilę upewniając się, że chłopak zrozumiał w pełni o co mu chodzi, a po chwili kontynuował.
- Tylko bądź ostrożny. Pytaj tylko wśród tych których znasz. Wśród portowych tragarzy. Oni widzą wszystko. Może było tak, że czegoś nie pozwolili im dotykać i to wyładowywała załoga statku. Albo ktoś strasznie ich pilnował w czasie wyładunku. Wtedy mogli widzieć jakiegoś magistra nadzorującego wyładunek lub jakaś zwiększona niż zwykle ochrona patrzyła im na ręce. Spróbuj dowiedzieć się czegoś przed wieczorem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 21-09-2020 o 07:35.
Raga jest offline