Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2020, 20:13   #273
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Kolejny dzień był bardzo nerwowy. Wszyscy spodziewali się smoka i nerwowo spoglądali na niebo. Na nic się zdały zapewnienia Hannskjalda o zwierzęcych zwiadowcach, czuć było wszędzie zbliżającą się bitwę.

Jace większość dnia spędził starając się usystematyzować wiedzę, sprawdzając wszystkie przygotowania. Uprzątnął swoje notatki i przedmioty chowając je do magicznej torby. Atmosfera niepewności udzielała się również jemu. Był podekscytowany, choć nie rozumiał irracjonalności swojego zachowania. Nie był wojownikiem. Miał nadzieję, że nie będzie musiał stanąć twarzą w pysk ze smokiem, ale obawiał się, że bestia, choć mała i należąca do najsłabszego gatunku prawdziwych smoków chromatycznych, nadal była śmiertelnie niebezpieczna.
Jeszcze raz obszedł stanowiska przypominając łowcom i Mścicielom o silnych i słabych stronach smoka. O tym, że smok zionie skoncentrowanym oddechem nawet na odległość 25 metrów, jednak w przeciwieństwie do zielonego, z którym dawni łowcy mieli do czynienia, nie był w stanie objąć kilku stojących obok siebie ludzi, o ile nie stali jeden za drugim.

Gdy druid oznajmił, że ptasi zwiadowcy dostrzegli smoka, Jace poczuł jak robi mu się ciężko na żołądku. Zaschło mu w gardle i chyba zaczął się pocić. Nerwowe spojrzenia łowców mówiły mu, że oni również nie czują się pewnie ale nie mógł pozwolić, by inni widzieli jego strach. Jak to by podziałało na ich morale?

- Słuchajcie! Smok się zbliża, a wraz z nim decydować się będą losy nie tylko fortu Trevalay, ale także przyszłość Łowców z Chernasardo, uciekinierów z Phaendar, całej puszczy Fangwood, ale także Nirmathas, a może i sąsiednich państw. - Słowa popłynęły z ust chłopaka samoistniej. Myśli skrystalizowały się tak precyzyjnie, że zaskoczyły jego samego. Nigdy wcześniej nie zagrzewał żołnierzy do boju. Z drugiej strony, nigdy wcześniej nie walczył ze smokiem. Wielu rzeczy z tych, które robił odkąd uciekli z Phaendar nie robił nigdy wcześniej.
- Dziś zmierzymy się z okrutnym wrogiem. Krwiożerczą i niebezpieczną bestią, ale zwyciężymy. Zwyciężymy, bo jesteśmy niestrudzeni! - jego głos przybierał na sile w miarę jak przybywało słuchaczy, przechodząc w tubalny okrzyk. Czuł zgodność w sercach łowców i strach ustępujący determinacji.
- Zwyciężymy, bo mamy dla kogo żyć! - krzyknął a coraz więcej głów przytaknęło.
- Zwyciężymy, bo to nasze ziemie!
- Nasze! -
usłyszał nieliczne głosy w odpowiedzi.
- CZYJE? -
- NASZE! -
- CZYJE? -
- NASZE! - tym razem krzyknęli wszyscy.
- NO TO NA STANOWISKA! - odkrzyknął Jace widząc jak w łowców wstępuje wiara. Sam też poczuł się zdecydowanie lepiej. Ruszył na swoje stanowisko.

Ostatnie minuty były najtrudniejsze. Dłużyły się niemiłosiernie, chociaż Jace bardzo dobrze wiedział co musi zrobić. Korzystając z magicznego berła wziął się za czarowanie. Nakładał kolejno czary od tych trwających najdłużej. Wyjął mikstury odwagi i rozdał je towarzyszom. Sam wypił jedną z nich. Rzucił też czar ze zwoju pozwalający mu unieść się w powietrze, a na koniec zamknął oczy i zniknął kompletnie ukryty czarem niewidzialności. Podleciał pod sufit chowając się w rogu i czekając na smoka. Jego zadaniem było powstrzymanie czarnego przed lataniem i uniemożliwienie mu ucieczki. Miał tylko nadzieję, że reszta drużyny wie co robi i będzie w stanie go zatłuc.
 
psionik jest offline