7 (?) marca 2050, na ulicach Caligine
Widząc biegnące ku sobie spojrzenia obu mężczyzn Hector uniósł dłoń w geście pozdrowienia, podszedł do nich uśmiechając się przyjaźnie.
- Paskudna pogoda - rzucił niezobowiązującym tonem korzystając z najbardziej banalnego wstępu do rozmowy jaki mu przyszedł na myśl - Dziękuję za zgodę na zakwaterowanie w osadzie, Tyler. Znalazłem jeden dom w świetnym stanie, niedaleko twojego.
Nie czekając na odpowiedź przywódcy Caligine Latynos przesunął wzrok na faceta w czarnej kurtce, kiwnął ponownie głową.
- Jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać - powiedział wyciągając do mężczyzny rękę na powitanie - Jestem Hector Garcia, z Nowego Jorku i w drodze do Pittsburga. To moje auto stoi przy Main Street, zawieszenie mi strzeliło i nie mam brakującej części. Nocowałem wczoraj u Jackie i wspomniała mi przy kolacji, że mieszka tutaj dwóch młodych chłopaków, którzy świetnie znają okolicę.
Monter urwał na chwilę szukając na twarzach lokalsów śladu emocji, ale obaj mężczyźni przyglądali mu się w milczeniu w charakterystyczny dla mieszkańców Caligine sposób, nie okazując ani przemożnej życzliwości ani wyraźnej dezaprobaty.
- Szukam ich, bo może chcieliby mi wskazać drogę do tej starej stacji benzynowej, która jest gdzieś w pobliżu - wyjaśnił Nowojorczyk - Ta mgła mnie trochę przeraża, nic w niej nie widać na dziesięć kroków. W życiu sam nie trafię na miejsce nawet jeśli ktoś narysowałby mi mapę.