Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2020, 15:12   #186
Joer
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Lua
Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Kwatera Amelii była urządzona z charakterystyczną dla niej prostotą. Utrzymana w kolorystyce czerni, szarości i bieli. Znajdowało się tu proste łóżko, biurko, kilka szafek, sporo książek. Większość wolnej przestrzeni pozostawała pusta, dając sporo miejsca do ćwiczeń. Jedną ze ścian, prawie w całości zajmowało ogromne lustro. Na biurku stało małe, toaletkowe lusterko i kosmetyki do makijażu, szczotka i sporo wsuwek do włosów. Obok biurka stała komoda, na której stało kilka zapachowych świec i fotografie, oprawione w ramki.
- Usiądź na łóżku, wezmę apteczkę i umyję ręce. - Mówiąc to, Pierwsza zdjęła kurtkę munduru i odwiesiła na krześle, stojącym przy biurku, zdjęła też czapkę, i odłożyła ją na blacie. Pod kurtką miała czarny podkoszulek bez rękawów. Podeszła do zlewu, przy aneksie kuchennym i starannie obmyła ręce. następnie wyjęła z górnej szafki nad zlewem med kit. - Wydaje się, że nikt nas nie widział, nie sądzę też, żeby ktoś starannie przeglądał monitoring, przynajmniej nie w miejscach, którymi szliśmy. Jedyny pozytyw zafarbowania włosów na czarno, to to, że jestem mniej rozpoznawalna.

Nadsternik rozglądał się po pomieszczeniu zaciekawiony. Nie pasowało mu ono do układanki. Kusiło go, by przyjrzeć się tytułom książek lub przejrzeć fotografie, ale szybko zrezygnował. Nie był Barcą by szpiegować każdy aspekt swojego rozmówcy. Przejrzał pokój w lustrze. Pewnie miało ono jakieś mroczniejsze zastosowanie jednak dla niego istotny teraz był fakt jak optycznie powiększało pomieszczenie. Przystanął przy łóżku i poczuł się niezręcznie. Rozśmieszyło go to, ponieważ było to dla niego mało naturalne, zwłaszcza, że od dawna przypuszczał, że wierność de Vries ma pewne podłoże. Niemniej uśmiechnął się do siebie na myśl o dziwności tej sytuacji.
Dotknął rany na głowie. Skóra na granicy rozcięcia zaczęła się powoli zasklepiać w rytm znajomego mrowienia. Wciąż minie parę dni zanim proces się zakończy.
Nie odwracając się odpowiedział nonszalancko, lecz patrzył badawczo w odbicie:
- Barca zarządził dokładny przegląd monitoringu, ale tylko przy kajucie kapitańskiej i bezpośredniej okolicy. Nie zwiększono jednak nakładów w tym dziale, więc wyrywkowe sprawdzenia są jeszcze rzadsze. Coś za coś.

Amelia podeszła do Tytusa z med kitem w ręku.
- Usiądź. Chcę ci przemyć ranę i założyć opatrunek.

Pilot usiadł ostrożnie i podrapał się w rozcięcie. Mrowienie było nieznośne.
- Szczerze mówiąc to bardzo płytka rana, takie coś to dla mnie nic. Najwyżej moja adiutant sobie z nią poradzi. I tak nie ma nic lepszego do roboty.

Pierwsza usiadła obok Garlika. Położyła na łóżku med kit i wyciągnęła z niego czysty opatrunek, który nawilżyła środkiem dezynfekującym.
- Nonsens. To zajmie tylko kilka minut. - Przysunęła się do niego bliżej i zaczęła delikatnie przemywać ranę. Tytus poczuł od niej delikatny zapach olejku różanego i jaśminu. - Zajmiemy się tą raną, a potem porozmawiamy.

Nadsternik był przyzwyczajony, że większość urazów raczej przeczekuje, lub zajmuje się nimi samemu. Szybko odwrócił wzrok od opatrunku ze swoją krwią.
Odpowiedział po nabraniu po głębokim oddechu:
- To była sprzeczka między przyjaciółmi. Zwykła różnica zdań niegodna raportu. W pełni kontrolowałem sytuację.

- Właśnie widziałam. Prawie go miałeś. - Amelia mruknęła, uśmiechając się lekko pod nosem. - Nie będzie raportu, tak jak mówiłam, tym razem skończy się na pouczeniu. - Skończyła przemywać skroń Garlika i nałożyła na ranę cienką warstwę jakiejś maści. - Posmaruję maścią przyspieszającą gojenie i łagodzącą swędzenie. - Następnie nałożyła opatrunek. - Nie szukałam cię by cię aresztować. Chciałam porozmawiać. - Dodała, kiedy skończyła i lekko odsuneła się do tyłu.

Tytus był zdziwiony początkowo, ciekawość szybko wzięła nad nim górę, lecz szybko uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie potrzeba do tego tyle zachodu. Mamy ciągły kontakt radiowy. Ewentualnie zwabiłaby mnie butelka amasecu i średnio wysmażony stek. Choć nie powiem, farbowanie włosów mi schlebia - pilot przypomniał sobie jednak, że mimo stroju jest w obecności szlachcianki i oficera więc niezgrabnie dodał -...Pani.

Ku zaskoczeniu Nadsternika, pani oficer odpowiedziała mu równie łobuzerskim uśmiechem.
- Obawiam się, że kontakt radiowy ma uszy. Często robię takie patrole incognito, mogę wtedy zobaczyć jak sobie radzą załoganci, bez robienia niepotrzebnie zamieszania. Liczyłam, że natknę się na ciebie gdzieś na niższych pokładach, ponieważ twoja adiutantka powiedziała mi, że wyszedłeś i nie wiedziała gdzie cię znaleźć. Przy okazji mogłam skontrolować czy w kantynie serwują świeżą brukselkę. Wybacz brak amasecu i steku, poprawię się następnym razem. - Puściła do niego oko i uśmiechnęła się serdecznie. Z uśmiechem było jej bardzo do twarzy, wyglądała młodzieńczo i świeżo.- Możesz mi mówić Amelio, przynajmniej kiedy Barca nie pilnuje dobrych obyczajów.

Tytus był zaintrygowany dokąd to zmierza. Tyle co znał szlachtę to wiedział, że wszystko ma swój cel, każde słowo jest wykalkulowane na efekt. Nie żeby był w stanie to rozróżniać, powtarzał tylko ogólnie znany slogan. Musiał jednak przyznać, że sytuacja bawiła go. Roześmiał się serdecznie i odparł:
- Ostrzegłem ich, że poskarżyłem się samej lady Winter, a karą będzie rozstrzelanie. Teraz chyba hodują ją pod ladą.
Sternik przeszedł dwa kroki i odwrócił się rozkładając ręce i kłaniając się lekko:
- Niezależnie jednak od planu był on skuteczny, oto jestem. W czym mogę służyć?

Amelia również wstała. Podeszła do biurka i narzuciła na siebie kurtkę, a następnie założyła na głowę czapkę.
- Najpierw chciałabym ci coś pokazać. Chodź ze mną. - Wskazała na drzwi na korytarz.

Pilot wzruszył ramionami i kiwnął głową. Nie dbając o to jak dziwne to mogło się wydawać zebrał zakrwawione opatrunki i włożył się je do kieszeni.
- Panie przodem, zwłaszcza jeśli prowadzą.

Widząc jak Nadsternik chowa opatrunki, Pierwsza wskazała mu ręką pojemnik na odpadki.
- Możesz wyrzucić to tam. - Następnie otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz nie zwracając uwagi, czy posłuchał jej rady.

Tym razem pani komandor nie kluczyła. Zjechali prostu na poziom generatora grawitacyjnego. Amelia poprowadziła Tytusa jednym z bocznych korytarzy, aż doszli do ślepej uliczki. Na jej końcu znajdowała się drabina w górę, prowadząca do niewielkiego włazu, w sam raz dla jednej osoby. Wspieła się po drabinie i odblokowała właz. Otworzyła go powoli i odwróciła się do Garlika.
- Od dziecka nazywam to “słodką miejscówką”, znajduje się na każdym statku, zwykle w okolicy generatora grawitacyjnego. Spodoba ci się. Musisz tylko złapać się włazu z obu stron i odbić w górę. - Uśmiechnęła się zachęcająco do pilota i zniknęła w otworze.

Sternik pewnie przesunął się w stronę włazu i bez większego namysłu odepchnął. Myśl o zachowaniu ostrożności nadal przebiegała mu przez głowę, ale ciekawość była zdecydowanie silniejsza.
- Nie jestem pewien czy tego typu eskapady są zawarte w lekcjach savoir vivre’u młodej damy, ale ekspertem nie jestem. - skwitował udawanie zmartwionym tonem.

Zaskoczonego Nadsternika porwało w górę, aż pod sufit dość wąskiego, podłużnego, pustego pomieszczenia, gdzie Amelia siedziała głową w dół i ze skrzyżowanymi nogami. Ze śmiechem złapała zaskoczonego Tytusa i pomogła mu się usadowić w podobnej do jej pozycji.
- Potrzeba chwili, żeby się przyzwyczaić do braku grawitacji. - Wyjaśniła.- Czasami przychodzę tu rozmyślać, siedzenie w stanie nieważkości, to jak bycie w łonie matki. Uspokaja mnie i pozwala skupić myśli, zwłaszcza, że istnienie tego miejsca, to nie jest powszechna wiedza. Byłabym wdzięczna, żebyś zachował to dla siebie. I odpowiadając na twoje pytanie - Obawiam się, że mimo iż moja matka bardzo starała się zrobić ze mnie damę, to na tym polu poległa z kretesem. - Mrugnęła do pilota.

Garlik z pewnym dyskomfortem starał się nie przekrzywiać głowy wedle “normalnej” linii horyzontu, zaś dłońmi starał się zaczepić o ścianę by zatrzymać powolne dryfowanie i zyskać własne “oparcie”. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu unosząc brwi pytająco.
- Nie wiem za wiele o łonie matki, ale stalowe ściany rzeczywiście przywołują smak dzieciństwa. - pochylił się by rozłożyć się w wygodniejszej pozycji po czym dodał z lekkim uśmiechem -... i na pewno nie jestem z tych co zdradzają cudze sekrety. Kiedy wszyscy dzielimy tę samą stalową skorupę chociaż w głowach zasługujemy na odrobinę prywatności. Chyba, że w grę wchodzi świeżość warzyw.
 

Ostatnio edytowane przez Joer : 22-09-2020 o 09:56.
Joer jest offline