Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-09-2020, 10:20   #181
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
1 Aprius 816.M41, Mostek Błysku

Amelia w skupieniu obserwowała działania załogi mostka podczas skoku w osnowę. Podczas nieobecności Lady Winter, starała się ją zastąpić, dodać załodze otuchy. Skoki nigdy nie były przyjemnym doświadczeniem. Zwłaszcza dla słabych duchem. Trening silnej woli, jaki odbyła w młodości, bardzo jej teraz pomagał zachować spokój. A ona sama była przyzwyczajona od małego do astralnych podróży. Dlatego teraz bez problemu mogła zachować spokój i pomagać tym, którzy nie radzili sobie tak dobrze. Nie ośmieliła się zająć miejsca Winter na kapitańskim tronie, zamiast tego przechadzała się między stanowiskami od czas do czasu dotykając czyjegoś drżącego ramienia albo szepcząc uspokajające słowa. Nie musiała robić tego często. Załoga Błysku była zaprawiona w bojach.

Ukradkiem obserwowała Tytusa Garlika. Pilot nie przestawał jej zaskakiwać. Nie zrobił na niej dobrego pierwszego wrażenia. Z zasłyszanych plotek i jego nonszalanckiego zachowania, wyłaniał się obraz pijaka, kobieciarza i niedojrzałego buca. Ostatnie miesiące spędzone na Błysku pokazały Amelii, że nie należy oceniać książki po okładce. Tytus był nie tylko świetnym pilotem i fachowcem, był też odważnym, wiernym towarzyszem, który dbał o współzałogantów. Zrobił na niej ogromne wrażenie podczas akcji ratunkowej w czasie awarii napędu, a także w jaki sposób odnosi się do załogi na co dzień. Poza tym, choć trudno jej się do tego przyznać, dzielili podobne poczucie humoru i poczuła do niego nić sympatii. Teraz patrzyła jak siedzi w swoim fotelu z zamkniętymi oczami. Wyglądał na zmęczonego, nie, to nie to, bardziej zafrasowanego czymś.

Pierwsza zmarszczyła nieznacznie brwi, zawsze robiła tak jak się nad czymś zastanawiała. W beztroskich czasach dzieciństwa, Winter zawsze drwiła z niej, że zrobią się jej zmarszczki na czole. Winter… Za bardzo skupiłam się na niej. Zapomniałam o swoich obowiązkach. Tak bardzo skupiłam się na swoim nieszczęściu, że nie myślałam jak ta sytuacja jest trudna dla pozostałych oficerów. Los wszystkich tych ludzi, całej załogi spoczywa w rękach Rodu Corax, nie, oni są Rodem Corax. Nie mogę ich zawieść. Nie mogę więcej uciekać przed odpowiedzialnością. Dopóki Winter się nie obudzi, muszę ich wszystkich chronić.

Znów jej wzrok powędrował ku Nadsternikowi. Jak on to widzi? Pracował dla Rodu, ale tak naprawdę nic go z nim nie łączy. A mimo to został, zachował tajemnicę dla siebie, tak jak pozostali. Musi z nim porozmawiać. Musi z nimi wszystkimi porozmawiać. Udawanie Winter to niebezpieczna gra, nie uda się na dłuższą metę. Amelia znała rozwiązanie. Wiedziała co musi zrobić. Usiadła na swoim fotelu i przymknęła oczy. Poczuła jak powoli opuszcza ją napięcie, które trzymało ją przez ostatnie kilka tygodni...
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 19-09-2020 o 20:26.
Lua Nova jest offline  
Stary 16-09-2020, 14:27   #182
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
1 Aprius 816.M41, apartamenty seneszala

Okręt wszedł w Immaterium. Zakłócenia spowodowane procesem przejścia z jednego systemu napędowego na drugi przyprawiły oświetlenie salonu o krótkotrwałe migotanie. Płynąca z kilku podwieszonych pod sufitem głośników symfoniczna muzyka przeistoczyła się na chwilę w ciąg metalicznych trzasków. Pokład fregaty zadygotał, w odpowiedzi na ten wstrząs z mebli pospadały różne drobne przedmioty.

Seneszal wyprostował się odruchowo czując promieniujący w skroniach ucisk, który zniknął po sekundzie zastąpiony wrażeniem nienaturalnego poczucia nieswojości. Christo znał ten symptom – oraz inne, które zwykły się objawiać podczas transferu – dlatego nie potrzebował wcale komunikatu, który sekundę później rozległ się w jego słuchaweczce.

„Tranzyt przez Morze Dusz zainicjowany”.

Dzierżona długimi smukłymi palcami Dalii osełka upadła z głuchym stuknięciem na dywan, znieruchomiała obok jej stopy. Zaalarmowany tym odgłosem Barca wbił spojrzenie w oczy swej faworyty. Były dziwnie zamglone, pozbawione zwyczajowego wyrazu, ale za zasłonką tej mgiełki coś w nich niewyraźnie lśniło: coś, co momentalnie przyprawiło seneszala o ciarki.

Wzrok kobiety spoczął na leżącym pośrodku stolika laserze, potem przeniósł się na Christo. Wielkie niebieskie oczy Dalii otworzyły się szeroko, kiedy jej umysł rozpoznał kształt dzierżony w wyciągniętej błyskawicznie zza pleców lewej dłoni mężczyzny. Jej wiedziona odruchem ręka podniosła przełożony przez kolana miecz, ale przygotowany na taką ewentualność seneszal był szybszy.

Wytłumione odgłosy powtarzających się szybko po sobie strzałów zostały zagłuszone niemal całkowicie dźwiękami płynącej z głośników symfonii.


Christo oblał test WP z zerem porażek. Dalia – test nieudany z czterema porażkami.

Atut Paranoja zobowiązuje w każdym aspekcie życia zawodowego i prywatnego...


 
Ketharian jest offline  
Stary 16-09-2020, 14:49   #183
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
1 Aprius 816.M41. Główna konsola sterowania w świątyni maszynowni.

Ramirez stał nieruchomo przed ołtarzem Omnisjasza. Ołtarz miał formę paneli z przyciskami różnego kształtu. Świecącymi delikatną błękitną poświatą. Na ekranie z ogromną prędkością pojawiały się kolejne wersy psalmu maszynowego pełne zer i jedynek.

Lewe oko kapłana pulsowało zielonym światłem i była to jedyna oznaka jakiejkolwiek funkcjonalności jego ciała. MIU rozszerzało rzeczywistość przed jego oczyma wpchając do jego umysłu szereg danych.

Przyjmował komunię Ducha Maszyny. Odłączył swoje tak zawodne ludzkie zmysły w całości polegając na augerach błysku cienia.

Zamiast zimna przez skórę czuł przyjemne mrowienie opuszczanych tarczy pustki i zastępujących je tarcz Gellera.

Zamiast wzroku i słuchu miał odczyty ze spektrum niedostępnego człowiekowi. Mechadendryt z jednej a elektrograft z drugiej wpinały słabe ludzkie ciało w konsolę. Statek był w pełni sprawny. Poszycie zostało naprawione. Podzespoły czwartego reaktora zostały zregenerowane lub wymienione. Z technicznego punktu widzenia nie mogli być bardziej gotowi.

U dołu kręgosłupa przebiegał dreszcz. Dreszcz jakiego nigdy nie pozna człowiek. Dreszcz jakiego ludzki język nie potrafił opisać, gdyż nie było w nim słów mogących go wyrazić. Ten dreszcz nie miał miejsca w ciele Ramireza. Miał miejsce w komnacie ich xenotechu. Każdy jeden element statku pobierał energię. Każdy jeden. Od zwykłego wyświetlacza na stanowisku pilota, aż po zaawansowane systemy monitoringu rozmieszczone przez Barcę. Wszystko to było jednostajnym mrowieniem dla Ramireza. Ale nie xenotech. On nie mrowił. On działał w druga stronę. Jego macki napierały na napęd osnowy. Oplatały go i generowały niespotykane przyspieszenie. To teraz Ramirez odczuwał jako dreszcz. Visher w końcu się zorientuje. Barca powinien go wprowadzić. Ta ostatnia ludzka myśl przebiegła umysł techkapłana gdzieś między odczytami augerów a ponowioną diagnostyką pola Gellera.

Szczelina otworzyła się. Bramy do piekła. Ramirez widział jak transfer odczytów z czujników jest powoli odcinany od mostka i przenoszony do kokonu nawigatora. I wtedy pojawił się błąd. Coś, co na mostku objawiło się małą żółtą lampką na konsoli oznaczonej jako 4F. Dalekosiężny skaner. Powinien się wygasić. Zmienić spektrum rejestracji. Imperator nie chciałby, żeby ludzie patrzyli w głębię piekła. 18 jednostek astronomicznych… 1 800 000 kilometrów w głąb piekła… jedno spojrzenie… niezliczona ilość grozy…

Nikt nie mógł jej ujrzeć. Ekrany na mostku były wygaszone. Na całym statku tylko jedna osoba patrzyła bezpośrednio przez czujnik. I wszystko trwało mniej niż minutę, bo starożytne kody psalmów ochronnych wzbudziły stosowną modlitwę w końcu wygaszając Auger 201. Procedura wejścia w osnowę przebiegła pomyślnie. Nadzór techkapłana nie był już potrzebny. Mechadendryt odłączył się od konsoli. Ciało Ramireza jednak nadal się nie poruszyło. Co by o nim nie mówić, nie był maszyną. To co zobaczył nie było jedynie zapisem kodu. Nie przejdzie bez śladu w jego psychice.


Rzut na siłę woli 99, przy sile woli 33... 6,6 poziomów porażki.
Aż sam jestem ciekaw co się stanie z umysłem Ramireza.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 18-09-2020 o 10:34.
Mi Raaz jest offline  
Stary 18-09-2020, 15:41   #184
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, Błysk Cieni

Obszar Ekspansji Koronusa nękany był licznymi monumentalnymi sztormami Osnowy, od Paszczy po Pękliny Hecatonu, w wielu miejscach nigdy nie zanikającymi, a jedynie słabnącym periodycznie i bardzo nieregularnie. Nowe Światy cieszyły się jeszcze gorszą reputacją w tym względzie, ponieważ w ich obrębie pływy Kotła wprawiały Immaterium w stan permanentnego wrzenia. To dlatego tak niewiele zdatnych do eksploracji światów tam dotąd odkryto i dlatego tak wiele okrętów przepadło tam bez wieści pochłoniętych przez kipiel Morza Dusz.

Sprzęgnięty z aparaturą centrali, pogrążony w głębokim transie Bartholem Visscher wiódł Błysk Cieni poprzez Osnowę nie poświęcając żadnej uwagi temu, co działo się na pokładzie okrętu. Jego percepcja ukierunkowana była na zewnątrz Pola Gellara, skoncentrowana tylko i wyłącznie na obserwacji śmiertelnie niebezpiecznego Morza Dusz. Jego umysł - tak dalece odmienny od umysłów zwyczajnych ludzi - dostrzegał w tej kipieli cienie monstrualnych drapieżców, przemierzających Osnowę od początku czasu po wieczność w poszukiwaniu ofiar zdolnych nasycić przez chwilę ich przedwieczny głód.

Monitorowany przez system podtrzymywania życia, otoczony ochronnymi heksagramami, Bartholem Visscher wiódł fregatę przez rozszalały bezkres Kotła czyniąc nadludzkim wysiłkiem wszystko, by ocalić powierzonych mu ludzi przed zgubą.

Blask Astronomiconu oświetlał mu drogę.





Podróż przez Osnowę nigdy nie jest bezpieczna i mechanika gry dobrze to odzwierciedla. Dla każdych pięciu dni spędzonych w Immaterium wykonuje się rzut sprawdzający, czy coś nie postanowiło okrętu zjeść. W Waszym przypadku będzie to 3k100 i dziękujcie Khaine za runecaster, inaczej byście rzucali 6k100! (tylko Imperatorowi przypadkiem mie dziękujcie, On się ksenosami brzydzi).

Dobra, koniec trucia, pora na dawkę nowych emocji - rzucam w tablicy Niespodzianek, trzymajcie kciuki za Visschera!
 
Ketharian jest offline  
Stary 19-09-2020, 18:14   #185
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Joerem
Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Tytus przegrywał. Mimo tego, że z kpiącą miną wyminął bokiem pięść przeciwnika wiedział, że tylko odwleka nieuniknione. Może niektórzy kupują romantyczne obrazki o pilotach jedną ręką trzymających steru, a drugą odpierających abordaż. Kto wie, może coś takiego kiedyś się zdarzyło. On jednak był stworzony do konkretnych celów, nie rzucania pięściami. Co nie znaczy, że po prostu się podda.
Uśmiechając się dobrotliwie odezwał się pewnym tonem:
- Może skończmy tę sprzeczkę zanim ktoś tu się zbłaźni i wróćmy do gry? - pilot rozłożył ręce odwracając się w stronę widowni zgromadzonej w kantynie, mrugnął i dodał - Zwłaszcza przy tak zjawiskowych pannach.
Kolejny cios odrzucił go do tyłu prosto w ramiona rozbawionego tłumu. Poczuł nieprzyjemne mrowienie na brwi, a krew momentalnie zalała mu lewe oko. Usłyszał chrapliwy głos swego ogromnego oponenta:
- Taki śmieciarz jak ty musi poznać swoje miejsce. Myślałeś, że możesz MNIE oszukiwać?
Krew zaplamiła szary kombinezon obsługi kompaktora, który nosił. Nie pamiętał dokładnie skąd go zdobył, ale jego właściciel dostał w zamian całkiem porządną koszulę i spodnie. Był pewien, że jego dziewczyna jakoś to wyjaśniła. Dobrze mu służył, dzięki niemu traktowano go jak szeregowego członka załogi. Co miało teraz widoczne minusy.
Jego rozmyślania przerwał jego przeciwnik, który jedną ręką podniósł go nad ziemię i rzucił na podłogę pośród rozsypane żetony i karty. Część z nich dublowała się, najwidoczniej ta pochodziła z jego rękawa.
Odwrócił się zataczając w stronę giganta i próbując przybrać uśmiech, odparł:
- No dobrze, masz mnie, dzielimy 50 na 50?
Kolejna pięść nieubłaganie zmierzała w stronę jego twarzy.

Nagle przed Tytusem wyrosła ciemna postać. Pięść osiłka zamiast trafić w twarz Nadsternika, została zatrzymana przez dłoń w czarnej rękawiczce. Właścicielka dłoni, średniego wzrostu żołnierka w czarnym szeregowym mundurze Coraxów, wykonała szybki zwrot i zaskoczony napastnik wylądował na podłodze, twarzą do ziemi. Kobieta przysiadła mu na plecach, wykręcając ręce do tyłu i przyciskając go kolanem do ziemi. Mięśniak głośno jęknął z bólu. Kolejnych dwóch żołnierzy, złapało mocno Garlika za ramiona, przytrzymując go w miejscu.
- Przedstawienie skończone. - Rzuciła w stronę gapiów kobieta. Przez tłum zgromadzony w kantynie przeszedł jęk zawodu. - Każdy, kto natychmiast nie opuści tego pomieszczenia, zostanie aresztowany pod zarzutem nielegalnego hazardu i udziału w bójce. - Dodała stanowczym głosem. Gapiom nie trzeba było dwa razy powtarzać, kantyna zaskakująco szybko i sprawnie opustoszała. Tytusowi zdawało się, że skądś zna ten głos, ale był zbyt zamroczony ostatnim ciosem, by sprecyzować skąd. Nie widział twarzy kobiety, ukrytej pod wojskową czapką, ale coś w jej postawie, sylwetce i czarnych włosach spiętych na karku, wydawało się mu znajome.
Kiedy ostatni z ludzi wyszedł z pomieszczenia. Żołnierka zwróciła się do byczka, który leżał spacyfikowany na podłodze.
- Masz dwa wyjścia kolego. Albo grzecznie pójdziesz z moimi towarzyszami do ambulatorium, panowie cię spiszą i skończy się na pouczeniu, albo czeka cię kilkudniowy pobyt w karcerze. Karty i żetony zostaną zarekwirowane. - Mężczyzna wymruczał coś, co można było zrozumieć jako poddanie się i dał się skuć. Następnie kobieta zwróciła się do swoich towarzyszy:
- Zajmijcie się nim i tym całym bałaganem. - Skinęła głową na zakutego w kajdanki mężczyznę.
- Tak jest! - Obaj żołnierze, milczący do tej pory, zasalutowali zgodnie i ruszyli w stronę osiłka. Ich dowódczyni podeszła do Tytusa.
- Ja się zajmę tym gagatkiem. - Uniosła głowę i spojrzała na Nadsternika swoimi stalowo szarymi oczami. Oczami Amelii de Vries.

Tytus zrobił kwaśną minę wstając. Gorzej wpaść nie mógł. Pulsujący ból lub czyste zaskoczenie nie pozwalały mu zrozumieć całej sytuacji, więc tylko wydukał:
- Melduje rutynowe szkolenie samoobrony? - Bardziej zapytał niż stwierdził. Starał się zasalutować, lecz od razu się zachwiał i oparł dłonią o stolik. Miał nadzieje, że to co zobaczył to figiel wciąż zalanego krwią oka.

Pierwsza podparła go z drugiej strony, stanowczym chwytem za ramię. Trzymała go pewnie, ale ostrożnie, uważając, by go nie uszkodzić bardziej.
- Pójdziesz ze mną. To oko trzeba opatrzyć. - Powiedziała surowym głosem i ruszyła w stronę wyjścia na korytarz, ciągnąc ze sobą Garlika.
Szli najpierw głównym korytarzem w stronę windy, ale tuż przed nią Amelia nagle niespodziewanie skręciła w jakiś boczny korytarz. Szli nim chwile, po czym kobieta znów skręciła w jeszcze węższy, ciemniejszy korytarz. Sytuacja powtórzyła się jeszcze ze dwa razy i w końcu znaleźli się w części, której nawet Tytus nie znał. Były to stary, wyraźnie nie używany już korytarz. Pilot nie był pewny, czy umiałby stąd wrócić do windy.
Amelia zatrzymała się i kolejny raz spojrzała na Nadsternika, w jej oczach nie było już wcześniejszej surowości, zastąpiło je zmęczenie.
- Lepiej by cię nikt nie widział w takim stanie. Pojedziemy windą towarową, a potem przemkniemy się do mojej kwatery, mam tam apteczkę, opatrzę cię i jakoś doprowadzimy cię do porządku. - Jej głos był łagodny, ale słychać było w nim też wyraźne zmęczenie.

Tytus odzyskiwał jasność myślenia bardzo szybko. Adrenalina co prawda nadal krążyła w jego krwi, ale w znacznie mniejszej dawce. Stanął pewniej, uśmiechając się i odparł:
- Nie przesadzajmy to tylko draśnięcie.
Na dowód pilot dotknął swojej rany dłonią jednak było za wcześnie nawet dla niego. Palec naruszył skorupę wywołując kolejną strużkę krwi.
- Z drugiej strony jeden plasterek nie zaszkodzi tak mocno.
Choć nie chciał tego przyznać był zaintrygowany tym spotkaniem. Im dłużej o tym myślał tym więcej elementów pojawiało się w równaniu. Dlaczego Pierwsza znalazła się w takim miejscu? W takim mundurze? Lubował się w zagadkach, a tu było sporo punktów zaczepienia. Po pierwsze nie znał tego miejsca, a uważał, że poza Ramirezem, którego zmysły krążą w każdym terminalu, to on jest najlepiej znającą ten okręt osobą. Po drugie jednak ciekawiło go, dlaczego nie wylądował pod strażą zmuszony do pisania jakiegoś raportu i słuchania nagany, od Imperator wie jakich osób.
Nawet jeśli miałoby się okazać, że Pierwsza się chce go pozbyć, to nie mógłby się oprzeć poznaniu powodu dlaczego, także posłusznie i z uśmiechem szedł oparty na jej ramieniu.

Skoro Tytus nie protestował, jak się z początku spodziewała Amelia, kobieta ruszyła w stronę windy towarowej. Starała się iść ostrożnie, co jakiś czas sprawdzając, czy nikt nie przetnie im drogi.
- Nie dotykaj rany brudnymi rękami. - Zakomenderowała.
Na szczęście w windzie nikogo nie było. Bez przeszkód dostali się na poziom kwater oficerskich. I tu Tytusa czekała kolejna niespodzianka. Pierwsza rozejrzałą się w każdą stronę i upoweniwszy się, że nikt nie nadchodzi, otworzyła niepozorne drzwi w ścianie korytarza, na które Garlik jakoś nigdy nie zwrócił wcześniej uwagi. Puściła jego ramię i wepchnęła go delikatnie do wąskiego przejścia, oświetlonego tylko z rzadka czerwonymi światłami, następnie zamknęła drzwi za nimi i przecisnęła się przed Tytusem, do przodu, uważając by nie podrażnić jego rany. Złapała go za rękę i pociągnęła do przodu.
- To korytarz techniczny. Jest tu mało miejsca, więc musimy iść jedno za drugim. Uważaj pod nogi, pełno tu kabli i przewodów. Wyjdziemy tuż przy mojej kwaterze. Uważaj też na głowę.

Sternik metodycznie przeglądał potencjalne scenariusze najbliższej przyszłości. Obecnie odbywał się pojedynek między tym, że Amelia ma bardziej dyskretną odmianę choroby warpu, a tym, że zamierza go zastrzelić po oskarżeniu o włamanie. Jednak oba te przypadki nie były pewne. Widział miriady wersji szaleństwa osnowy i zawsze było mnóstwo szczegółów, które zdradzały ich ofiary. W przypadku spisku byłoby lepiej poprowadzić go oficjalnymi drogami, uśpić jego czujność i usunąć nagrania używając niesamowitych uprawnień pierwszej oficer.
Szedł już dużo pewniej, ból został już odłączony wraz z końcem przepływu adrenaliny. Zaintrygowany zapytał:
- Nie jestem pewien czy przypadkiem te tunele nie są otwarte tylko dla personelu technicznego?

Kobieta skinęła głową twierdząco.
- Dokładnie tak jest. W dodatku rzadko używane. - Zrobili jeszcze kilka kroków i Amelia zatrzymała się. - Jesteśmy na miejscu. - Otworzyła powoli drzwi na jasno oświetlony korytarz. Rozejrzała się, czy nikt nie nadchodzi, po czym pociągnęła Tytusa za sobą, nogą zatrzaskując drzwi do przejścia technicznego. Następnie szybkim ruchem ręki otworzyła drzwi do swoich komnat i wepchnęła do nich pilota.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 22-09-2020 o 01:52.
Lua Nova jest offline  
Stary 20-09-2020, 15:12   #186
 
Joer's Avatar
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Lua
Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Kwatera Amelii była urządzona z charakterystyczną dla niej prostotą. Utrzymana w kolorystyce czerni, szarości i bieli. Znajdowało się tu proste łóżko, biurko, kilka szafek, sporo książek. Większość wolnej przestrzeni pozostawała pusta, dając sporo miejsca do ćwiczeń. Jedną ze ścian, prawie w całości zajmowało ogromne lustro. Na biurku stało małe, toaletkowe lusterko i kosmetyki do makijażu, szczotka i sporo wsuwek do włosów. Obok biurka stała komoda, na której stało kilka zapachowych świec i fotografie, oprawione w ramki.
- Usiądź na łóżku, wezmę apteczkę i umyję ręce. - Mówiąc to, Pierwsza zdjęła kurtkę munduru i odwiesiła na krześle, stojącym przy biurku, zdjęła też czapkę, i odłożyła ją na blacie. Pod kurtką miała czarny podkoszulek bez rękawów. Podeszła do zlewu, przy aneksie kuchennym i starannie obmyła ręce. następnie wyjęła z górnej szafki nad zlewem med kit. - Wydaje się, że nikt nas nie widział, nie sądzę też, żeby ktoś starannie przeglądał monitoring, przynajmniej nie w miejscach, którymi szliśmy. Jedyny pozytyw zafarbowania włosów na czarno, to to, że jestem mniej rozpoznawalna.

Nadsternik rozglądał się po pomieszczeniu zaciekawiony. Nie pasowało mu ono do układanki. Kusiło go, by przyjrzeć się tytułom książek lub przejrzeć fotografie, ale szybko zrezygnował. Nie był Barcą by szpiegować każdy aspekt swojego rozmówcy. Przejrzał pokój w lustrze. Pewnie miało ono jakieś mroczniejsze zastosowanie jednak dla niego istotny teraz był fakt jak optycznie powiększało pomieszczenie. Przystanął przy łóżku i poczuł się niezręcznie. Rozśmieszyło go to, ponieważ było to dla niego mało naturalne, zwłaszcza, że od dawna przypuszczał, że wierność de Vries ma pewne podłoże. Niemniej uśmiechnął się do siebie na myśl o dziwności tej sytuacji.
Dotknął rany na głowie. Skóra na granicy rozcięcia zaczęła się powoli zasklepiać w rytm znajomego mrowienia. Wciąż minie parę dni zanim proces się zakończy.
Nie odwracając się odpowiedział nonszalancko, lecz patrzył badawczo w odbicie:
- Barca zarządził dokładny przegląd monitoringu, ale tylko przy kajucie kapitańskiej i bezpośredniej okolicy. Nie zwiększono jednak nakładów w tym dziale, więc wyrywkowe sprawdzenia są jeszcze rzadsze. Coś za coś.

Amelia podeszła do Tytusa z med kitem w ręku.
- Usiądź. Chcę ci przemyć ranę i założyć opatrunek.

Pilot usiadł ostrożnie i podrapał się w rozcięcie. Mrowienie było nieznośne.
- Szczerze mówiąc to bardzo płytka rana, takie coś to dla mnie nic. Najwyżej moja adiutant sobie z nią poradzi. I tak nie ma nic lepszego do roboty.

Pierwsza usiadła obok Garlika. Położyła na łóżku med kit i wyciągnęła z niego czysty opatrunek, który nawilżyła środkiem dezynfekującym.
- Nonsens. To zajmie tylko kilka minut. - Przysunęła się do niego bliżej i zaczęła delikatnie przemywać ranę. Tytus poczuł od niej delikatny zapach olejku różanego i jaśminu. - Zajmiemy się tą raną, a potem porozmawiamy.

Nadsternik był przyzwyczajony, że większość urazów raczej przeczekuje, lub zajmuje się nimi samemu. Szybko odwrócił wzrok od opatrunku ze swoją krwią.
Odpowiedział po nabraniu po głębokim oddechu:
- To była sprzeczka między przyjaciółmi. Zwykła różnica zdań niegodna raportu. W pełni kontrolowałem sytuację.

- Właśnie widziałam. Prawie go miałeś. - Amelia mruknęła, uśmiechając się lekko pod nosem. - Nie będzie raportu, tak jak mówiłam, tym razem skończy się na pouczeniu. - Skończyła przemywać skroń Garlika i nałożyła na ranę cienką warstwę jakiejś maści. - Posmaruję maścią przyspieszającą gojenie i łagodzącą swędzenie. - Następnie nałożyła opatrunek. - Nie szukałam cię by cię aresztować. Chciałam porozmawiać. - Dodała, kiedy skończyła i lekko odsuneła się do tyłu.

Tytus był zdziwiony początkowo, ciekawość szybko wzięła nad nim górę, lecz szybko uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie potrzeba do tego tyle zachodu. Mamy ciągły kontakt radiowy. Ewentualnie zwabiłaby mnie butelka amasecu i średnio wysmażony stek. Choć nie powiem, farbowanie włosów mi schlebia - pilot przypomniał sobie jednak, że mimo stroju jest w obecności szlachcianki i oficera więc niezgrabnie dodał -...Pani.

Ku zaskoczeniu Nadsternika, pani oficer odpowiedziała mu równie łobuzerskim uśmiechem.
- Obawiam się, że kontakt radiowy ma uszy. Często robię takie patrole incognito, mogę wtedy zobaczyć jak sobie radzą załoganci, bez robienia niepotrzebnie zamieszania. Liczyłam, że natknę się na ciebie gdzieś na niższych pokładach, ponieważ twoja adiutantka powiedziała mi, że wyszedłeś i nie wiedziała gdzie cię znaleźć. Przy okazji mogłam skontrolować czy w kantynie serwują świeżą brukselkę. Wybacz brak amasecu i steku, poprawię się następnym razem. - Puściła do niego oko i uśmiechnęła się serdecznie. Z uśmiechem było jej bardzo do twarzy, wyglądała młodzieńczo i świeżo.- Możesz mi mówić Amelio, przynajmniej kiedy Barca nie pilnuje dobrych obyczajów.

Tytus był zaintrygowany dokąd to zmierza. Tyle co znał szlachtę to wiedział, że wszystko ma swój cel, każde słowo jest wykalkulowane na efekt. Nie żeby był w stanie to rozróżniać, powtarzał tylko ogólnie znany slogan. Musiał jednak przyznać, że sytuacja bawiła go. Roześmiał się serdecznie i odparł:
- Ostrzegłem ich, że poskarżyłem się samej lady Winter, a karą będzie rozstrzelanie. Teraz chyba hodują ją pod ladą.
Sternik przeszedł dwa kroki i odwrócił się rozkładając ręce i kłaniając się lekko:
- Niezależnie jednak od planu był on skuteczny, oto jestem. W czym mogę służyć?

Amelia również wstała. Podeszła do biurka i narzuciła na siebie kurtkę, a następnie założyła na głowę czapkę.
- Najpierw chciałabym ci coś pokazać. Chodź ze mną. - Wskazała na drzwi na korytarz.

Pilot wzruszył ramionami i kiwnął głową. Nie dbając o to jak dziwne to mogło się wydawać zebrał zakrwawione opatrunki i włożył się je do kieszeni.
- Panie przodem, zwłaszcza jeśli prowadzą.

Widząc jak Nadsternik chowa opatrunki, Pierwsza wskazała mu ręką pojemnik na odpadki.
- Możesz wyrzucić to tam. - Następnie otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz nie zwracając uwagi, czy posłuchał jej rady.

Tym razem pani komandor nie kluczyła. Zjechali prostu na poziom generatora grawitacyjnego. Amelia poprowadziła Tytusa jednym z bocznych korytarzy, aż doszli do ślepej uliczki. Na jej końcu znajdowała się drabina w górę, prowadząca do niewielkiego włazu, w sam raz dla jednej osoby. Wspieła się po drabinie i odblokowała właz. Otworzyła go powoli i odwróciła się do Garlika.
- Od dziecka nazywam to “słodką miejscówką”, znajduje się na każdym statku, zwykle w okolicy generatora grawitacyjnego. Spodoba ci się. Musisz tylko złapać się włazu z obu stron i odbić w górę. - Uśmiechnęła się zachęcająco do pilota i zniknęła w otworze.

Sternik pewnie przesunął się w stronę włazu i bez większego namysłu odepchnął. Myśl o zachowaniu ostrożności nadal przebiegała mu przez głowę, ale ciekawość była zdecydowanie silniejsza.
- Nie jestem pewien czy tego typu eskapady są zawarte w lekcjach savoir vivre’u młodej damy, ale ekspertem nie jestem. - skwitował udawanie zmartwionym tonem.

Zaskoczonego Nadsternika porwało w górę, aż pod sufit dość wąskiego, podłużnego, pustego pomieszczenia, gdzie Amelia siedziała głową w dół i ze skrzyżowanymi nogami. Ze śmiechem złapała zaskoczonego Tytusa i pomogła mu się usadowić w podobnej do jej pozycji.
- Potrzeba chwili, żeby się przyzwyczaić do braku grawitacji. - Wyjaśniła.- Czasami przychodzę tu rozmyślać, siedzenie w stanie nieważkości, to jak bycie w łonie matki. Uspokaja mnie i pozwala skupić myśli, zwłaszcza, że istnienie tego miejsca, to nie jest powszechna wiedza. Byłabym wdzięczna, żebyś zachował to dla siebie. I odpowiadając na twoje pytanie - Obawiam się, że mimo iż moja matka bardzo starała się zrobić ze mnie damę, to na tym polu poległa z kretesem. - Mrugnęła do pilota.

Garlik z pewnym dyskomfortem starał się nie przekrzywiać głowy wedle “normalnej” linii horyzontu, zaś dłońmi starał się zaczepić o ścianę by zatrzymać powolne dryfowanie i zyskać własne “oparcie”. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu unosząc brwi pytająco.
- Nie wiem za wiele o łonie matki, ale stalowe ściany rzeczywiście przywołują smak dzieciństwa. - pochylił się by rozłożyć się w wygodniejszej pozycji po czym dodał z lekkim uśmiechem -... i na pewno nie jestem z tych co zdradzają cudze sekrety. Kiedy wszyscy dzielimy tę samą stalową skorupę chociaż w głowach zasługujemy na odrobinę prywatności. Chyba, że w grę wchodzi świeżość warzyw.
 

Ostatnio edytowane przez Joer : 22-09-2020 o 09:56.
Joer jest offline  
Stary 21-09-2020, 02:40   #187
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Joerem.
Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Amelia uśmiechnęła się na wzmiankę o warzywach, ale nie skomentowała żartu. Twarz jej przybrała bardziej poważny wyraz. Choć teraz wyglądała na bardziej odprężoną niż wcześniej.
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię tu przyprowadziłam i o czym bym chciała porozmawiać. Wybór miejsca na rozmowę, może wydawać się osobliwy, ale mam powody. Barca nie zdaje sobie raczej sprawy z istnienia tego miejsca, więc ryzyko podsłuchania jest znikome. Nie żebym nie pilnowała by moje osobiste kwatery były wolne od podsłuchu, ale wolę nie ryzykować. - Zrobiła krótką pauzę i spojrzała Tytusowi badawczo w oczy. Po chwili kontynuowała. - Ta rozmowa była by zapewne łatwiejsza, gdybym wcześniej nie zaniedbała swoich obowiązków i zadbała o zapoznanie się z resztą kadry oficerskiej. Zamiast tego skupiłam się na osobistej tragedii i obowiązkach wobec Lady Winter. - dodała smutno. - Ale nie przyprowadziłam cię tu, by wywlekać swoje żale. Chciałam z tobą porozmawiać o zaistniałej sytuacji, kryzysie, który dopadł Ród Corax. - Kiedy mówiła ostanie zdanie, głos jej zadrżał, ale zdołała się opanować.

Twarz Garlika jak i postawa rozluźniła się i wstąpiła na nią błogość. Przymrużył oczy i założył ręce za głowę. Po krótkiej pauzie odpowiedział swobodnie:
- A już się bałem, że będzie to coś poważnego. - zaśmiał się, lecz zaraz po chwili spoważniał by nie rozdrażniać swojej rozmówczyni bardziej.
- Oczywiście jest to temat dosyć… palący, ale niestety nie jestem osobą, która może zapewnić choćby szczątkowe rozwiązanie. Moja akta oraz kontrakt nie kłamią. Moje zdolności ograniczają się do bycia niesamowitym sternikiem, którego talent i zdolności przyzwalają na pomijanie pewnych drobnych aktów niesubordynacji. Nie oszukujmy się, to praktycznie wymóg w przypadku pilotów. To i kobiety. Zresztą miesięczny limit obu jest określony w umowie… paragraf 7 ustęp 2 i 4. Ja tylko dbam o wyrobienie norm.
Tytus wolał nie otwierać oczu by wyraz twarzy szlachcianki nie wybił go już z dosyć odważnej wypowiedzi.
- Jeśli nie mamy podstaw sądzić, że zwrot bezsilnikowy przez szczelinę grawitacyjną bliźniaczych słońc w magiczny sposób przebudzi naszego misjonarza to jestem mniej pomocny niż obsługa kompaktora - Tytus wygładził swój kombinezon z namaszczeniem i skwitował - Toteż jakkolwiek ubolewam nad tym faktem, nie mogę nic pomóc na obecną “sytuację” ponad modlitwy do Imperatora… które oczywiście czynię.

Kobieta oparła się plecami o ścianę i usadowiła wygodniej.
- Mało kto o tym wie, ale urodziłam się na Błysku Cieni. Spędziłam tu większość mojego dzieciństwa i część młodości, zanim zaczęłam służyć mojej Pani. To jest mój dom. A załoga jest dla mnie jak rodzina. Choć podejrzewam, że raczej nikt nie rozpoznał w nieprzystępnej pani komandor, tej małej wścibskiej eksploratorki, którą byłam jako dziecko. Zależy mi na nich, na ludziach i chcę ich chronić. - Uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Może nie jestem najlepsza w interakcjach międzyludzkich, ale jestem dobrym obserwatorem. Zauważyłam jaki dobry masz kontakt z resztą załogi, nie tylko na mostku. Że dbasz o nich. Podczas ostatniej awarii napędu ryzykowałeś własne życie by ratować tych ludzi. Poza kontraktem, pozornie nie łączy cię nic z Rodem Corax, mógłeś zniknąć, choćby kiedy stacjonowaliśmy w Przyczółku. Ze swoim talentem na pewno szybko znalazłbyś nowy statek, może nawet mógłbyś sprzedać informacje o naszych problemach Aspyce i wkraść się w jej łaski. A mimo to zostałeś i zachowałeś tajemnicę dla siebie. Dlaczego zostałeś Tytusie? - Głos Amelii był spokojny i łagodny.

Nadsternik ściągnął brwi poirytowany niestandardowością tej konwersacji. Zazwyczaj dzięki swojej bezpośredniości i ignorowaniu naturalnych barier dosyć łatwo zmuszał rozmówcę do ujawnienia sedna dyskusji. Bawiło go gdy druga osoba, początkowo pewna siebie, czuła dyskomfort w miarę upływu konwersacji szukając jak najszybszego z niej wyjścia. Teraz on złapał się na spoglądaniu w stronę włazu. Wolałby już poznać czemu tutaj został sprowadzony, nawet jeśli jest to wysuwany schowek z bronią w ściance o którą byli oparci.
Co nie znaczyło, że zamierzał odpuszczać pojedynek na półsłówka, więc ciągnął rozbawionym tonem:
- Hmm, gdybyś widziała kwity z wypłaty sądzę, że nie dziwiłoby cię to tak bardzo. 10 lat służby i spokojnie mogę kupić farmę na planecie agrarnej. - absurdalność takiego scenariusza rozbawiła go - ...a co do wskakiwania w ogień? Nie doszukiwałbym się tutaj dobrego serduszka. Paragraf 22 ustęp bodajże 3… chyba, że ten mówił o kąpieli w kwasie…

- Pytam poważnie Tytusie. Mogę oczywiście zauważyć, że przecież Lady Aspyce zapewne zapłaciłaby ci dużo więcej, i że ten statek w zasadzie tonie. Możemy się bawić w podchody, ale obawiam się, że cię rozczaruję, brak mi wprawy pana Christo w gierkach słownych. Mimo, że całkiem przyjemnie mi się z tobą rozmawia. Natomiast nie jest to żadna pułapka i nie zamierzam tej rozmowy wykorzystać przeciwko tobie. Masz moje słowo, że to co powiesz zatrzymam dla siebie.

Tytus przewrócił oczami i odetchnął ciężko. Mówił powoli.
- Nie wiem czego spodziewasz się w odpowiedzi. Przydałoby się a b c d…. Nie mam jakiegoś górnolotnej motywacji jeśli o to pytasz. Nie zesłano mi uświęconej wizji, ani nie prowadzi mnie potęga miłości. Nie pochodzę z antycznej organizacji czy rodu. Wykonuje swoją robotę i wykonuję ją najlepiej jak potrafię, bo przez większość czasu Błysk to cały nasz świat. I załoga to rozumie ponieważ to jest przede wszystkich ich dom. Sam byłem takim załogantem, moim pierwszym przydziałem było odblokowanie odpływu kompaktora łopatą. Moja pierwsza dziewczyna rzuciła mnie, bo nie mogła wytrzymać smrodu.
- Co do perspektywy zdrady - żachnął się choć słowo to pulsowało w nim zapewne przez to, że rozważał je wielokrotnie, po pauzie kontynuował - to może nie potrafię dobrze określić skąd pochodzi mój genotyp tak jak szlachta, ale nawet tacy jak ja swój honor mają.
Wyprostował się i spojrzał wyzywająco.
- Zdałem?

Amelia obdarzyła Tytusa ciepłym uśmiechem.
- To nie był test. Nie miałam sprecyzowanych oczekiwań. Chciałam wiedzieć z kim mam do czynienia. Kiedy jesteś na polu bitwy, chcesz wiedzieć jacy ludzie cię otaczają. Nie oceniam ludzi po pochodzeniu, ważne są ich czyny. Nikt nie ma wpływu na to gdzie się urodził, natomiast ma na to co robi, jakie decyzje podejmuje. Tak też do tej pory było na Błysku i tak pozostanie jeżeli będę miała w tym temacie coś do powiedzenia. - Starała się przez cały czas utrzymywać z Nadsternikiem kontakt wzrokowy. Zależało jej, by zauważył, że ma wobec niego uczciwe zamiary. Choć nie było łatwo, ale nie była zdziwiona. Spodziewała się tego. - Cała ta sytuacja jest moją winą i zamierzam wziąć za nią pełną odpowiedzialność. Zawiodłam swoją Panią, nie uchroniłam jej przed atakiem, a potem dałam się wciągnąć w ten cyrk z maskaradą. Zamiast rozwiązać problem, bardziej go zagmatwałam. Ludzie są coraz bardziej niespokojni. Barca nie da rady długo im wciskać tych kłamstw. Sam pewnie już dawno zauważyłeś jakie panują nastroje wśród załogi. Jesteś inteligentny i liczę się z twoim zdaniem, dlatego chciałabym poznać twój punkt widzenia na całą sytuację.

Tytus z rozbawieniem wypuścił powietrze nosem.
- Czyli chodziło o zwykłe badanie środowiskowe? Uf, dobrze. Cała ta zabawa w podchody, specjalne zakątki z dzieciństwa, ckliwe pogaduchy i kontakt wzrokowy zaczęły mnie martwić. Gdybym nie znał pogłosek to bym gotów był pomyśleć, że to jakaś randka. - nadsternik roześmiał się serdecznie łapiąc pod brzuch.

- Jedno nie wyklucza drugiego. - Pierwsza uśmiechnęła się figlarnie.- Nadal wiszę ci butelkę amasecu i średnio wysmażony stek. Dawno nie spędziłam tak miło czasu, musimy to koniecznie powtórzyć. - Puściła do niego oko. - Przyprowadziłam cię w to miejsce, bo wydawało mi się, że jesteś ostatnio napięty i czymś się martwisz. Często korzystam z tego miejsca, gdy coś mnie gryzie. W stanie nieważkości nawet problemy grubego kalibru wydają się lżejsze. - Zażartowała. - A co do plotek, o których wspomniałeś, to chętnie posłucham co tam o mnie znów wymyślili. Niektóre są naprawdę interesujące.

Tytus powątpiewająco spojrzał na Amelię i rozłożył ręce.
- Mogę tylko powiedzieć, że każdy wie, że Lady de Vries jest absolutnie wierna Lady Corax. I oczywiście choć może brak mi ogłady to przynajmniej wiem, które bitwy wybierać. Co nie znaczy, że stekiem pogardzę. - skwitował sternik.

Przyjżała się pilotowi podejrzliwie.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego i w tym stwierdzeniu jest jakiś podtekst? - Przez chwilę zdawała się rozważać słowa Garlika, kiedy na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i Amelia wybuchnęła serdecznym śmiechem. - Ze wszystkich dziwnych plotek jakie słyszałam na swój temat, ta jest najlepsza. Zdecydowanie warta steka i dobrego napitku. Nadal jednak jedno nie wyklucza drugiego. - Uśmiech nie schodził z ust kobiety.

Garlik przewrócił oczami z powątpiewaniem. Nie wiedział czy nie naruszył jakiejś tajemnicy więc wolał nie ciągnąć tej zabawy wracając do istotniejszej kwestii.
- No, ale co do załogi. Nie widzę innej opcji niż pojawienie się członka rodu Corax na tym etapie. Można oczywiście poczekać dłużej, paradoksalnie ta robótka, którą przyjęliśmy to bardzo dobre odwrócenie uwagi, ale moment krytyczny się zbliża.
Tytus zamyślił się.
- To nie stanie się gwałtownie. Zaczną krążyć najpierw plotki, to już nastąpiło. Ludzie powoli zaczną skupiać się w mniejszych, zaufanych społecznościach. Będą podejrzliwi wobec wysokich stopniem oficerów, a potem wobec innych grup. Taka atmosfera napięcia będzie sama się napędzać. Porażki będą wołały o winnego, w sukcesie będą podejrzenia o prywatę i zagarnięcie profitu. Dyscyplina pójdzie pierwsza. Nieuchronnie wtedy ludzie dostaną chleba i igrzysk od oficerki. To nie pomoże. Wtedy przyjdą represje. Sekcje zostaną poddane kwarantannie. Grupa pomniejszych oficerów oskarży wyższych o zdradę, no poza nawigatorem. Jednostka albo rozpadnie się po zawinięciu do pierwszego lepszego portu, albo wywiesi piracką banderę firmowaną już tymi buntowniczymi oficerami, z których jeden zostanie po czasie kapitanem.

- Dobrze zdaję sobie z tego sprawę. - Spoważniała. - Dlatego postanowiłam działać zanim to nastąpi. Zamierzam zwołać zebranie kadry oficerskiej. mam plan jak to wszystko ogarnąć, w legalny i uczciwy sposób i chcę wam go przedstawić na naradzie. Bellita powinna do tego czasu skończyć już wszystkie wróżby. Pozostaje też sprawa wielebnego Ahaliona i nie ukrywam, że to też poważny problem, trzeba wyznaczyć jego następcę i obawiam się, że może to być bardzo drażliwa kwestia.

Sternik wzruszył ramionami.
- Paradoksalnie jego sytuacja nie wydaje się, aż tak straszna. Jego stan był obwieszczony od samego początku. Jego zastępstwo będzie naturalnym procesem. Jeśli coś mi się przytrafi wtedy Korte naturalnie przejmie moje stanowisko. Co do drugiej kwestii mogę tylko powiedzieć, że jestem ciekawy tego rozwiązania.

- Problem z Ahalionem polega na tym, że on nie miał ściśle wyznaczonego zastępcy, jego ludzie słuchają tylko jego, a ta rzesza pielgrzymów, którą mamy na pokładzie pokładała w nim wielkie zaufanie, bardziej fanatycznie spoglądali tylko na Lady Winter, a ta jak wiemy jest niedysponowana. Spodziewam się konfliktu między zaufanymi wielebnego, a kapłanami z Kaplicy Imperatora. Co do rozwiązania kwestii rodowych, to wszystko wyjaśnię na zebraniu.

- To duchowni, oni zawsze znajdą powód do zwady, ale koniec końców się dogadają. Jeśli potrzeba wyłonić najbardziej kompetentnego człowieka z grupy to daje się jej niesamowicie trudne zadanie i obserwuje kto był najdalej od porażki. Na pokładzie mamy spowiednika, nie jest on najlepszym wyborem obecnie?

- To Ahalion pełnił funkcję spowiednika, z tego co pamiętam. Barca wydaje się być zorientowany w obecnej sytuacji w Kaplicy. Może będzie bardziej kompetentny w tej kwestii. - Rzuciła bez przekonania. - Możemy to omówić z nim na spotkaniu.

Amelia rozprostowała nogi wyciągając je przed siebie. Zdawało się, że pozycja do góry nogami wcale jej nie przeszkadza.
- Dziękuję, że poświęciłeś mi czas. Nie będę cię dłużej zatrzymywać. Wracając jednak do incydentu w kantynie. Prosiłabym cię, byś przynajmniej do czasu rozwiązania obecnego kryzysu, powstrzymał się od takich rozrywek. Gdyby ktoś cię rozpoznał i wyszło by, że Lady Winter nie potrafi upilnować swoich oficerów, przysporzyłoby to tylko więcej problemów z dyscypliną. Powinieneś świecić przykładem. I… - Przez chwilę się zawahała. - Czasem kiedy dopadają człowieka wątpliwości, warto porozmawiać z kimś. To czasem pomaga poukładać w głowie myśli. Mi w każdym razie pomogło. Jakby co, to wiesz gdzie mam kwaterę. - Uśmiechnęła się raz jeszcze.

Tytus roześmiał się i wyprostował, z łatwością balansując dłonią przy ścianie. Ściągnął szybkim ruchem opatrunek z brwi, który schował do kieszeni. Z rany została wprawdzie czerwona linia, lecz była ona praktycznie zasklepiona.
- Była to… edukacyjna rozmowa na pewno. Obfitująca w rewelacje. - Pilot pewnie odepchnął się od ściany, wprowadzając w lekki ruch wirowy - Zaś o mnie nie trzeba się martwić. Nie miewam większych wątpliwości, słabości czy kryzysu wiary. Nic co wpłynie na jakość mojej sztuki.
Z pełną gracją obrócił się przy włazie otwierając go zręcznym ruchem ustępując drogi Pierwszej.
-W końcu zostałem wręcz stworzony do tej roboty.

Amelia odbiła się z gracją od sufitu i przytrzymując się uchwytów wsunęła się w otwór włazu. Szybko zeszła po drabinie robiąc miejsce dla sternika. Stojąc już w korytarzu, poprawiła mundur.
- Pójdę przodem. Do zobaczenia na mostku. - Ruszyła powoli korytarzem, by po kilku krokach zatrzymać się i odwrócić do Tytusa. - Trafisz sam do windy?

Pilot kiwnął potwierdzająco głową wygładzający kombinezon.

Słysząc szybką odpowiedź mężczyzny. Pierwsza, skinęła mu na pożegnanie głową i ruszyła już pewnym, szybkim krokiem do wyjścia z korytarza. W głowie zaświtała jej myśl, że jakby ktoś ich teraz zobaczył, mogłaby powstać kolejna zabawna plotka. Zaśmiała się w duchu. To była interesująca rozmowa, tak jak interesujący wydawał się jej rozmówca. W całkiem dobrym humorze, Amelia wkroczył do windy. W myślach układała już plan czekającej ją przyszłej rozmowy.

Tytus stał nieruchomo odprowadzając szlachciankę wzrokiem. Analizował powoli poszczególne wypowiedzi doszukując się tego czego pominął. Wzruszył ramionami nie dostrzegając niczego co mogłoby pogrążyć, którekolwiek z nich. Nawet wyuczony cynizm nie podsuwał mu za wiele. W końcu ruszył korytarzem pogwizdując.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 22-09-2020 o 10:00.
Lua Nova jest offline  
Stary 21-09-2020, 09:15   #188
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, Błysk Cieni


Visscher nawigował w kipieli chaosu, starając się wyczuć najbezpieczniejszą drogę, ale każda z nich wydawała się równie niebezpieczna jak inna. Do jaźni nawigatora spływały raporty o uszkodzeniach statku, ale było to nic ważnego. Dla Barthelema istotne było, żeby wyprowadzić okręt bezpiecznie po drugiej stronie. Straty były częścią ryzyka jakie ponosił każdy kto wchodził w osnowę. Niezliczona ilość okrętów nigdy nie wychodziła z kipieli. Miliardy dusz pochłonęła Osnowa, bądź to przez błąd nawigatora, bądź przez chaotyczny zbieg okoliczności. Ale to nie było czymś co Visscher rozważał teraz. Trzecim okiem wypatrywał niebezpieczeństw czającym się poza cieniutką sferą pola Gellara i równocześnie analizował dane z mapy dostarczonej przez teraz sojuszniczy dom. Przyznać trzeba było, że było to jak czytanie z heretyckich artefaktów xenosów. Język, didaskalia nałożone na mapę zdawały się jak napisane w obcym języku, pozostawiały wiele luk i pola do nadwyraz swobodnej interpretacji. Ale nawet mimo niedoskonałości szyfr mapy niezmiernie pomagał, pozwalając z grubsza zoorientować się w niespodziankach czających się w czystym chaosie.

Vissher podjął decyzję zwracając dziób okrętu w stronę jaka wydawała się mu drogą najbezpieczniejszą, choć nie pozbawioną potworności. Bezpieczne drogi nie istniały w otchłani. Były tylko takie jakie dawały nadzieję, żę z wolą Imperatora pozwolą na wydostanie się w całości, lub te, w których zostawało się na wieczność na łasce demonicznych okropności.
 
8art jest offline  
Stary 21-09-2020, 21:21   #189
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, pokład Błysku Cieni

Tempest przemierzał Morze Dusz pośród nieprzerwanego jęku maltretowanego kadłuba, syku radiowych zakłóceń i pomruku szeptanych rozpaczliwie modlitw. Zanikające zasilanie elektryczne bądź przepięcia, pękające rury sieci wodociągowej, obrywające się sufity i płyty klatek schodowych angażowały bezustannie ludzi z jednostek zaplecza technicznego. Kilka niewielkich pożarów wywołało prawdziwą panikę w wieżach baterii artyleryjskiej Bravos, opanowaną dopiero teleskopowymi pałkami żołnierzy oddziałów bezpieczeństwa. Służby odnotowały kilkadziesiąt przypadków samobójstw, aktów niesprowokowanej agresji oraz otwartej niesubordynacji wobec przełożonych - te ostatnie karane były za pośrednictwem sądów doraźnych, aczkolwiek wszystkie egzekucje odroczono do chwili wyjścia okrętu z Osnowy.

Na podpokładach Błysku królował lęk, który czaił się tuż pod powierzchnią pozornego opanowania. Chociaż załoga fregaty nie miała okazji zejść na orbital Przyczółka, w Port Wander wielu z nich miało okazję usłyszeć mrożące krew w żyłach opowieści o Nowych Światach oraz Kotle. Kiedy plotki o celu podróży dotarły do szeregowej załogi - a prędzej czy później musiało do tego dojść biorąc pod uwagę pokrewieństwo kilkuset członków obsady mostka z resztą marynarzy - na załogantów padł blady strach. Furia Kotła tylko pogłębiała lęk ludzi, którzy w każdym zgrzycie okrętowych wręg dopatrywali się zwiastuna ostatecznej zagłady.

Klerycy Eklezjarchii niestrudzenie krzepili wiernych swymi kazaniami, chociaż sami zaczynali słaniać się na nogach, a ich myśli krążyły niebezpiecznie często wokół coraz dłuższej absencji chorującego ponoć świątobliwego Ahalliona. Brak jakiejkolwiek jednoznacznej reakcji ze strony wyższych rangą duchownych na Błysku tylko podsycał spekulacje przedstawicieli pokładowego kleru, chociaż na zewnątrz swej kasty nie zdradzali oni w żaden sposób swego skonfundowania.

Klaksony alarmowe odzywały się w każdym zakątku fregaty co kilka godzin, kiedy jednak przez pomieszczenia okrętu przebiegł kolejny sygnał ostrzegawczy, ci znający jego rzadko słyszany na Błysku rytm dosłownie zdrętwieli.

Ryzyko moralnej korupcji!
 
Ketharian jest offline  
Stary 21-09-2020, 21:33   #190
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
POst tworzony z LuaNova

Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Bel dotarła do pokoi Amelii z trudem. Dotychczas nie zauważała w jak wielu miejscach będzie w stanie wyczuć zapach pokarmów. Gdy się zaczęło nadzieję miała, że przyjdzie jej omijać kantynę, teraz jednak wiedziała już, że aromaty dosłownie przesiąkały przez statek. Czyła mdłości… przebywanie w osnowie przyprawiało ją o zawroty głowy i migrenę, wiedziała jednak, że nie może tego spotkania nazbyt odwlekać.

Stanęła przed drzwiami do pokoi Amelii i wzięła trzy głębokie oddechy nim zapukała.

Nie czekała długo na odpowiedź. Już po chwili usłyszała kroki Pierwszej i drzwi rozsunęły się powoli. Amelia była zaskoczona wizytą astropatki, choć początkowe zaskoczenie szybko zastąpiła ciepłym uśmiechem.
- Wejdź proszę. - Przesunęła się w bok, robiąc przejście dla Bel. - Dobrze się czujesz? Jesteś blada. - Spytała ze szczerą troską w głosie. - Usiądź proszę. - Podsunęła najwygodniejszy fotel jaki miała, swojemu gościowi.

Bel wzięła głęboki wdech nim zrobiła krok. Potem powoli kolejny, czuła jak z każdym ruchem jej żołądek się przewraca.
- Po.. - Wzięła kolejny wdech powstrzymując wymioty. - Podróże w osnowie... dla obdarzonych.. są trudne.

Zajęła wskazane miejsce.
- Poprosiliśmy Pana o wskazanie drogi. - Powiedziała cicho.

Pierwsza zamknęła drzwi za Bel i jeszcze raz przyjrzała się astropatce.
- Mdłości? Jesteś zielona na twarzy. - Dodała ze współczuciem. - Może napijesz się wody? Mogę ci też zrobić napar z Imbiru, pomaga w takich sytuacjach. - Podeszła do aneksu kuchennego i zaczęła otwierać szafki. - Przygotowanie zajmie chwilę. Rozumiem, że wróżyłaś?

Bel poczuła zapach korzenia i jej trzewia zareagowały w niepokojący sposób.
- Wystarczy woda. - Wyszeptała. - Tak.. zapytałam ponownie o losy Lady i o Roche.

Amelia sięgnęła po czystą szklankę, nalała wody z dozownika i podała gościowi. Następnie usiadła naprzeciwko Bel.
- Co wyczytałeś z kart? - Zapytała z napięciem w głosie.

- Zacznę od prostszej sprawy… - Bel upiła nieco wody czując jak przepycha ona to co usilnie próbowało się wydostać z jej ust. - Jest to człowiek honoru, który z jakiegoś powodu musiał zejść z uczciwej drogi i zająć się pracami takimi jak ta dla Chordy, karty powiedziały, że niezależnie od prób negocjacji czy walki… wynik będzie ten sam.

- Czy karty zdradziły ci coś więcej?

Bel pokręciła przecząco głową i szybko tego pożałowała. Wydobyła z ukrytej kieszeni swej tuniki kartę i rozłożyła je przed Amelią. Wyłożyła dwie pierwsze karty.
- To symbole tego co było. - Pierwszy był żołnierz Imperium. Mężczyzna odziany w imperialny munduru spoglądającego teraz na Bel jakby z wyrzutem. Po nim pojawił Eksplorator.
- Pierwsza symbolizowała służbę, obowiązek, poświęcenie, większe dobro, druga nieznane, ekspansję, tajemnice. Roche był dla nich tajemnicą.. Odkrywcą… zdawać się jednak mogło, że był też osobą obdarzoną honorem. - Powiedziała cicho.

- Wobec tego, może udałoby się nam jakoś dogadać, jeżeli nie uda się go wyminąć. - Amelia zagryzła wargę i spojrzała z napięciem na Bel. - A druga sprawa? Udało ci się czegoś więcej dowiedzieć o Lady Winter? - Spytała z nadzieja.

- Karty potwierdziły iż miała miejsce zdrada… nie byłam pewna na ile miała ona miejsce wewnątrz rodu, może rzeczywiście mógł być to jedynie ktoś bliski.. ktoś od wewnątrz. - Bel odpowiadała spokojnie spoglądając na szklankę z wodą i starając się zapanować nad swym ciałem.

Pierwsza zacisnęła pięści.
- Opowiedz mi dokładnie, co powiedziały karty.

- Pierwszy pojawił się Heretyk. - Bel wydobyła odpowiednia kartę. - Symbolizuje od zawsze niebezpieczeństwo i to najgorsze bo od wewnątrz, bunt, atak, zdrajców, zdradę. Potem pojawiły się Astronomicon i Zabójca… Pierwszy symbolizuje nadzieję, wiarę i inspirację. Astronomikanin to jedna z najbardziej pozytywnych głównych kart… w pozycji pionowej. Niestety tu pojawił się w odwrotnej. Wskazywał na niespełnione nadzieje, rozczarowanie, zdruzgotane marzenia. Zabójca zaś… - Bel westchnęła. - Symbolizuje niewidzialne niebezpieczeństwo. Nagłą śmierć ale i proste rozwiązanie…

- Obawiam się, że chodziło tu o to iż… miała tu miejsce tragedia zrodzona ze zdrady, Corax zawieszona jest w próżni a ratunek leży w wyborze plamiącym honor.

- Pokrywa się to z tym co się do tej pory zdarzyło. Martwi mnie jednak wzmianka o wyborze plamiącym honor. Rozumiem, że odpowiedzi nie są jednoznaczne. Czy ta karta ma też inne znaczenia?

- Zależy o którą pytasz. - Bel uśmiechnęła się nieznacznie. - Zabójcę?

- Tak. Czy karta wskazuje, że to proste rozwiązanie, będzie niehonorowe, czy też można to odczytać inaczej? - Wyjaśniła swoje wcześniejsze pytanie astropatce.

- Nie… karta wskazuje na rozwiązanie nagłe. - Bel zamyśliła się. - Tylko jej wydźwięk jest bardzo negatywny. Mówi o śmierci. Bardziej chodzi tu o to, że pojawia się po odwróconym astronomiconie.

Amelia spojrzała na Bel smutno i cicho westchnęła.
- Śmierci i tragedii mieliśmy ostatnio aż nadto. - Poruszyła się niespokojnie na krześle. Bel bez trudu mogła dostrzec napięcie na jej twarzy. Po chwili wstała i przeszła się niespokojnie po pokoju. Podeszła do komody z fotografiami i wzięła w dłoń fotografię dwóch bawiących się dziewczynek, którą wcześniej oglądała astropatka. Pogładziła palcem z czułością dziewczynkę o pięknych czarnych lokach, pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Wytarła ją szybko i odwróciła się do gościa. - Przepraszam, ostatnie tygodnie są dla mnie trudne. Mimo to powinnam trzymać emocje na wodzy, jako pierwszy oficer powinien świecić przykładem. Przyznam ci się Bellitto, że chciałam z tobą o czymś porozmawiać. Potrzebuję rady kogoś bardziej doświadczonego, kogoś kto spojrzy na to trzeźwo i bez emocji, i pomyślałam o tobie. Rozmawia mi się z tobą łatwiej niż z innymi, uważam cię za osobę rozsądną i cenię twoje zdanie. - Odłożyła zdjęcie z powrotem na komodę drżącą ręką i ponownie usiadła naprzeciwko astropatki.

- Źle sypiam, dręczą mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ciągle sobie wyrzucam, że gdybym nie przyjęła awansu i pozostała przy Lady Winter, to może mogłabym ją uratować. Zawiodłam ją… - Głos jej się załamał. - Zawiodłam też jako pierwszy oficer, zamiast zająć się tym kryzysem, pogrążyłam się we własnej tragedii i bólu. Dopuściłam do tej farsy z maskaradą, narażając całą załogę, podczas gdy wiedziałam o innym rozwiązaniu. Pozwoliłam by osobiste pobudki przyćmiły poczucie obowiązku wobec Rodu Corax. Miałam nadzieję, że uda się ją obudzić, moją Winter. Całe dorosłe życie żyłam dla niej i starałam się chronić. - Wzięła głęboki oddech i podniosła wzrok na Bel. - Winter i Mauricio nie są jedynymi żyjącymi Coraxami. - Mówiła powoli, widać, że mówienie o tym sprawia jej trudność. - Lord Gunar miał jeszcze jedno dziecko. Zataiłam to razem z Mauricio nawet przed samą Winter.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 29-09-2020 o 08:59.
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172