Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2020, 22:51   #78
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 23 - 2519.I.15; agt (7/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; krypa “Stara Adele”
Czas: 2519.I.15; Agnestag (7/8); zmierzch
Warunki: cisza, ciepło, jasno, gwar karczmy na zewnątrz jasno, powiew, pogodnie, b.mroźno



Zbór



Stare, pociemniałe, mocno zużyte drewno z jakiego zbudowana była “Adele” skrzypiało cicho nawet na prawie bezwietrznej pogodzie i wodzie skutej lodem. Nikt z obecnych chyba nie miał pojęcia kiedy ostatni raz “Adele” wypływała w morze ale musiało być to dawno temu. Odkąd pierwszy raz postawili nogę na tej kodze to ta “od zawsze” stała zacumowana w tym samym miejscu. Z drugiej stronie większość nowych twarzy w zborze została zwerbowana w ciągu ostatnich paru miesięcy więc zbyt długiej historii odwiedzin tej łaby nie mieli jak ona zdawała się tu stać od wieków.

Obecnie nawet lampy olejne kopcąc bujały się minimalnie na tej spokojnej pogodzie jaka dzisiaj panowała. Ich zapach mieszał się ze słonym zapachem morza, starego drewna i dań jakie stały na głównym stole. Cały zbór spotkał się w końcu w komplecie zaczynając jak zwykle od zwyczajowych pogaduszek i wspólnej wieczerzy. Większość zgromadzonych zwykle widywała się tylko właśnie na takich spotkaniach. A nawet jak ktoś się z kimś spotkał w tygodniu to i tak tylko te wspólne spotkania mogły dać okazję spotkać pozostałych. Przy wieczerzy można było wreszcie poczuć się jak w domu. Pogadać na spokojnie i z kimś kto dzielił tą samą tajemnicę i niebezpieczeństwo. W końcu gdyby władze dowiedziały się kto i po co się tu spotyka wszyscy skończyliby w kazamatach i jako atrakcja dla gawiedzi na najbliższym festynie. O ile przetrwaliby przesłuchanie.

W końcu przybyli wszyscy. Chociaż mieli spóźnialskich. Strupas ledwo zdążył. Od osady odmieńców, przez te zaspy i śnieg to był jednak kawał drogi. No i w ten mróz. Gdyby jeszcze padało to chyba nie dałby rady. Na szczęście pogoda mu sprzyjała jakby Władca Zimy o nim zapomniał albo przegapił czy może nie zwracał większej uwagi i mroził jakiś inny fragment tego ziemskiego padołu. Ale garbus zapłacił za ten forsowny wysiłek dużą cenę. Zziajał się okrutnie. A członki tak mu przemarzły, że jeszcze gdy już większość wieczerzy minęło on dalej nie miał czucia w tych członkach a i sił na rozmowy też raczej nie miał.

Mógł za to wspominać miny swoich kolegów z podziemnej jaskini jacy przyszli rano go pożegnać. Kinol, Knut, Purchawa i reszta kuchcików. Nie wyglądali na zbyt uszczęśliwiony jego odejściem skoro był autorem całego planu. - To może wrócisz za tydzień? - zaproponował Knut nie bardzo mając ochotę prowadzić ten plan Strupasa bez Strupasa. Kopf zresztą pewnie też nie pochwaliłby takich metod bo zwykle dawał autorowi przebiegłego pomysły go wykonać. Ale rano pewnie jeszcze nie wiedział o odejściu garbusa. Podobnie interes zwęszył Dritte. Co przyszła upewnić się, że garbus pamięta o zawartej umowie. No i kopytna ślicznotka o fioletowych włosach ciekawa kiedy będzie mogła poznać te ładne koleżanki o jakich wspomniał garbus.

Ale jak siedział przy palenisku próbując się ogrzać to wspomnienie blakło jakby było z innego świata i należało do jego bliźniaka z innego czasu. Tego gdy był jeszcze syty i ogrzany o poranku. Teraz też próbował się ogrzać przy palenisku ale był wykończony. Potrzebował odpocząć, odespać całą noc albo i połowę dnia, zjeść coś ciepłego i wygrzać się w cieple. Mimo ładnej pogody zaśnieżone, zimowe pustkowie dało mu w kość i wyssało z niego życie i siły. Teraz miał kłopot by ogarniać na wpół zamrożonym ciałem i umysłem co się dookoła dzieje.

Drugą spóźnialską była Łasica. Przyszła nawet trochę po garbusie ale jednak przyszła. Przeprosiła za spóźnienie i usiadła sobie na krańcu jednej z ław by pewnie nie kłopotać innych z przesiadaniem się i zajmowaniem przez nią miejsca. Ale w pewnym sensie przyszła w samą porę bo wieczerza miała się już ku końcowi i wkrótce jak zwykle nastąpiła ta część jaka była naradą gdzie podsumowano co się działo od ostatniego spotkania i jakie są plany na kolejny.

- No dobrze drodzy bracia i siostry. Cieszę się, że już jesteśmy w komplecie i udało nam się przetrwać ten tydzień. - Starszy dość głośno stuknął swoim kuflem o blat stołu co niejako bylo tradycyjnym znakiem do przejścia od części towarzyskiej do służbowej.

- Jak mają się sprawy z kazamatami? - zapytał swoim zwyczajem wstając i wychodząc przed stoły. Tu gdzie miał zwyczaj się przechadzać mówiąc i inspirując swoją gromadkę albo gdy indywidualnie prosił kogoś na rozmowę.

- Ja już mówiłem. Jak kogoś tam trzeba stuknąć to go mogę stuknąć. - Silny wzruszył swoimi mocarnymi ramionami na znak, że na niego mogą nie liczyć na takie finezje i podstępy bo jest uczciwym oprychem od lania po pyskach. Chyba nikt zresztą niczego innego po nim się nie spodziewał. Po Kurcie też nie. Wszyscy wiedzieli, że jest mocno związany z łajbą, ostatecznie z portem no i główne jego zadanie to dbanie o krypę co go raczej wyłączało z innych zadań.

- A ja byłam wczoraj w kazamatach. - Łasica oświadczyła spokojnie jakby mówiła o wczorajszej niezbyt rewelacyjnej pogodzie. Ale przez moment skupiła uwagę wszystkich w grupie. Była w kazamatach?! Przecież wszyscy główkowali jak tam się dostać! Znaczy tak by jeszcze dało się wyjść kiedy się chce.

- Byłaś w kazamatach moje dziecko? - ich mistrz podjął ten interesujący wątek sugerując, że siostra powinna się podzielić z resztą grupy tymi rewelacjami. Łasica podzieliła się tym i to całkiem chętnie.

- Byłam na stróżówce przy bramie. Ubłagałam strażników aby mnie wpuścili. Trochę się z nimi poznałam. Obeszłam tą stróżówkę. Możliwe, że dałabym radę przejść przez to okienko małe gdybym miała okazję. Chyba powinno dać się nim dostać na dziedziniec. O ile nie ma tam kraty ale nie miałam okazji sprawdzić czy jest. Niemniej chyba udało mi się zostawić furtkę na następne spotkania. Może uda mi się dostać gdzieś głębiej i pozwiedzać. - zachichotała tyleż złośliwie co frywolnie zerkając psotnie i na ich mistrza w masce i na resztę koleżanek i kolegów.

- To ma być postęp!? Poszła i dała dupy jak zawsze! Nic nie załatwiła! - Silny krzyknął nie kryjąc oburzenia pewnie uznając, że sukces “koleżanki” byłby jego porażką czy coś w tym stylu. Więc nie czekając na reakcję innych próbował z miejsca go podważyć rzucając w nią oskarżycielskim tonem.

- Może jakbyś ty zaczął dawać dupy to byś się na coś przydał! Co ty załatwiłeś przez cały tydzień?! - na łotrzycę w skózanych spodniach to oskarżenie od stałego adwersarza w ich grupie podziałało jak płachta na byka. Zaperzyła się z miejca nie mniej od niego ciskając w niego iskrami złości. A kto wie? Może tak przejawiała się wzajemna niechęć patronów jakie każde z nich obrało sobie za główne bóstwo jakiemu służyło?

- Coś ty powiedziała?! - teraz Silny już się nie powstrzymywał. Zerwał się ze swojej ławy jakby już miał się zamiar rzucić do rozwiązania problemu w swój tradycyjny dla siebie sposób. Szybki, krwawy i brutalny.

- Chodź, chodź! Dorobię ci troszkę otworków to może będziesz lepiej słyszał! - nie wiadomo jak i skąd w dłoni Łasicy pojawił się nóż a drugą reką wręcz przyzywała adwersarza do siebie.

- Dość!! Cisza!! Natychmiast przestańcie!! - przez ładownię przebiegł nowy głos. Zdecydowany, silny taki z którym trudno polemizować. Zwłaszcza jak został wzmocniony uderzeniem laski o podłogę co huknęła jakby zadudniła jakby spadło na nią coś ciężkiego. No i głos należał do ich mistrza. Zagniewanego mistrza. Dwójka jego kłótliwych i nastroszonych dzieci opamiętała się w porę, że nie są tu sami. Łasica mruknęła niewyraźnie jakieś przeprosiny, podrzuciła nóż jakby wyjęła go tylko po to by zaprezentować jakąś sztuczkę po czym złapała go i usiadła na swoje miejsce. Silnoręki też coś mruknął jeszcze mniej wyraźnie z “bo ona to zawsze” ale nie chciał narazić się na gniew mistrza więc też usiadł jakby niegdy nie wstawał ze swojego miejsca.

- Nie będę tutaj tolerował takiego zachowania. Jesteśmy rodziną. Wszyscy. Wybrałem każdego i każdą z was. Bo jesteście wyjątkowi. Każde z was ma swój talent. Nie zawsze widać go od razu. I niech wam się nie wydaje, że jesteście panami samych siebie. Jesteście na służbie. Wszyscy służymy wyższym celom. I każdy z nas ma do odegrania swoją rolę. Każdy jest potrzebny. Wasze wzajemne animozje nie będą tolerowane. A teraz. Czy ktoś jeszcze ma coś w sprawie uwolnienia naszej siostry z kazamat? - Starszy się wkurzył. Mimo maski dało się to poczuć w głosie i mowie ciała. Nawet jak nie krzyczał, nie używał ulicznego języka nikt nie miał wątpliwości, że rozzłościła go ta awantura. Z początku mówił do dwóch porowdyrów tej awantury ale niejako rykoszetem dostało się i reszcie. Na wypadek gdyby ktoś jeszcze miał takie zapędy.

- No to ja może coś mam. - Karlik nieco uniósł swoją potężną i pulchną rekę korzystając z okazji by się wtrącić. Widząc zezwolenie ze strony mistrza wstał i zaczął mówić do niego ale czasem zerkał na osoby po jego obu bokach siedzące wciąż przy stole.

- Udało mi się dogadać z dostawcami wina. Wiem którzy to są. Co tydzień dostarczają beczki z winem. Następna dostawa będzie w Backertag. Dzień po dniu handlowym. Myślę, że uda mi się nakłonić by w razie potrzeby zabrali ze sobą jedną osobę. Mogą powiedzieć, że to jakiś nowy. No raczej nie mnie bo jestem dość zamaszysty. - Karlik mówił skromnie chociaż widać było, że aż promienieje z dumy. A to faktycznie mogłaby być niezła przepustka na teren kazamat gdyby się udało. Nawet po to by się rozejrzeć jak to w ogóle wygląda od środka. W końcu Łasica widziała tylko bramę i stróżówkę. Z wozu jaki wjeżdża na teren więzienia pewnie dałoby się zobaczyć o wiele więcej.

- Dobrze, bardzo dobrze. O to właśnie chodziło. Może da się to jakoś połączyć. - Starszy też wydawał się ucieszony takimi wieściami. Wskazał i na Łasicę i na Karlika by dać znać, że te dwie metody nie muszą się wykluczać. A do Backertag jeszcze było ładne parę dni. Powstało pytanie kto miałby na ochotnika pobawić się w dostawcę wina do kazamat. Raczej odpadał i Karlik bo był dość charakterystyczny i miał inne talenty no i Łasica która skoro już miała jakiś punkt zaczepienia w bramie to lepiej by strażnicy jej nie widzieli poza rolą jaką sobie uszyła. Z oczywistych względów nikt też nie brał pod uwagę Kurta. Więc kto się zgłosi na ochotnika?

---


Po tej części gdy wspólnie omawiali sprawy dotyczące całego zboru przyszła kolej na te rozmówki indywidualne ze Starszym. Kolejność nie była zawsze taka sama ale jakoś utarło się, że mistrz wzywa na rozmowę najpierw tych z większym stażem i rangą w ich grupce więc zwykle zaczynał rozmowy od Karlika. Nie inaczej było i tym razem. Obaj chodzili spacerowym tempem i dyskutowali o czymś przyciszonymi głosami. Wyglądali jak dystyngowani panowie przechadzający się po parku albo jacyś kupcy omawiający swoje interesy. Po Karliku przyszła kolej na Silnego. Mięśniak coś gorączkowo tłumaczył a może i przepraszał swojego mistrza jakby chciał go o czymś przekonać. Ten wydawał się wyrozumiały, kiwał głową no i coś pewnie mówił chociaż przez maskę to było utrudnione do stwierdzenia. Po nim rozmawiał z Łasicą. I z nią to wyglądało jakby jakaś uczennica rozmawiała ze swoim mistrzem albo jakaś fanka trafiła chwilę by porzmawiać ze swoim idolem. Chociaż jednak po masce nie było widać emocji to młoda kobieta o granatowych włosach wydawała się czymś strapiona i jakby szukała pocieszenia i porady u swojego mentora.

---



Sebastian



Tym razem mistrz miał taką fanaberię, że na rozmowę wezwał najmłodszego stażem kultystę. Gdy cyrulik podszedł do niego ten znów wznowił ten charakterystyczny dla siebie spacerowy tryb mówienia.

- Dobrze, że udało ci się przyjść Sebastianie. Cieszę się, że jesteś. Powiedz jak się potoczyły sprawy z tym manuskryptem o jakim rozmawialiśmy ostatnio? Udało ci się czegoś dowiedzieć? - mistrz zagaił zupełnie jak jakiś profesor do swojego studenta. Po przyjacielsku chociaż dostojnie. Teraz jak tak sobie rozmawiali wydawał się całkiem inną osobą niż ta rozgniewana furia z jaką niedawno spacyfikował kłótnię dwójki swoich dzieci. Szedł sobie spacerowym tempem w poprzek ładowni a gdy doszli do burty to powoli zawracał. I znów wznawiał swój spokojny marsz rozmawiając przy tym z najnowszym członkiem ich grupy.



Versana



Przyszła kolej i na Versanę. Mistrz zaprosił ją gestem do siebie i znów mogła znaleźć się pod wpływem jego stonowanego, tajemniczego uroku. Spacerowali sobie jak zazwyczaj ich lider miał to w zwyczaju i rozmawiali.

- I jak tam twoje porachunki z tymi dwiema ślicznotkami? Czy wypróbwałaś już ten eliksir który ci dałem? Jak działa? - zapytał o to o czym rozmawiali poprzednim razem wykazując zainteresowanie i jak dalej potoczyły się te sprawy i jak działał podarowany specyfik.


Strupas


Na końcu przyszła kolej na garbusa. Może tak właśnie objawiała się mądrość Starszego bo ten zyskany czas pozwolił Strupasowi by chociaż mniej więcej dojść do siebie i zrozumieć co się święci.

- Bardzo zmarzłeś Strupasie. Zanim wyjdziesz zajrzyj do Kurta. Myślę, że będzie miał coś dla ciebie co może ci pomóc. A powiedz gdzie cię tak pognało na taki mróz? Czyżby udało ci się odwiedzić naszych nietuzinkowych znajomych? - garbus nie widział twarzy ich mistrza przez tą jego maskę ale i tak w głosie wyczuwał ojcowską troskę i zmatwienie. A skoro rozmawiali sami to mogli porozmawiać o tym co się wydarzyło od ostatniego spotkania.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline