Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2007, 10:17   #86
Tahu-tahu
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Laar obserwowała ich.

Wciąż ze złością myślała o dwunogiej dziwie, która przeszkodziła jej w zabraniu tych zadziwiających mężczyzn w głębiny, ale... coś ją do nich ciągnęło. Czy było to echo usłyszanej wcześniej muzyki? Nie wiedziała - wiedziała tylko, że musi ich pożegnać wzrokiem.
Nigdy wcześniej tak się nie czuła, nigdy też nie spotkała im podobnych istot. Gdy już-już opuszczali plażę Syrena westchnęła po raz ostatni, plasnęła ogonem o błyszczącą taflę wody i dała nura w morskie odmęty.

Może jeszcze kiedyś trafi się jej podobna zdobycz...?

***

Bayard zdecydowanie nie przepadał za lataniem - mógł z czystym sumieniem wygłaszać ten osąd, ponieważ jedno takie doświadczenie za sobą już miał... i niechętnie patrzył na plan powtarzania go.
Tym razem jednak było inaczej - zapobiegliwy towarzysz, w którym nieoczekiwanie Bayard zobaczył kogoś w rodzaju druha, przygotował zabezpieczenie, doradził wyszukanie odpowiedniego miejsca... lecieli.

Nie było aż tak źle jak ostatnio - cóż, o to byłoby trudno. Wyszukane miejsce w zagłębieniu kilku grubszych konarów dawało w miarę wygodne siedzisko... można było i głowę oprzeć... zasnął.

Zbudził go okrzyk towarzysza - "Co to, do diaska? Znów atak jakowy?" - słysząc jednak o bliskim lądowaniu złapał się z całej siły za sąsiednią gałąź i zacisnął powieki. Nie na długo - nie minęła najmniejsza nawet z chwil, kiedy już Hadrian nowe sensacyje wykoncypował.

"Za nim?" - te słowa skłoniły Bayarda do otworzenia oczu, zaraz jednak tego pożałował. Olbrzymia, krwiożercza, latająca bestia to nie było to, co chciałby zobaczyć... w bujnej wyobraźni którą skrywała głowa Dębowej Głowy gad ten ścigał ich i już-już miał ich przysmażyć zionącym z paszczy ogniem... jeśli zaś oddalał się to tylko po to, by zaatakować z większym impetem.
"Najlepiej będę udawać, że nadal śpię... może nas zostawi."

Ten zaś skretyniały grajek od siedmiu boleści chciał za nim lecieć! I wywołał z ukrycia tego potężnego maga, który ledwo co 'przyozdobił' przystojną twarz Bayarda świńskim ryjem...
"Dobrze mu tak, będzie miał za swoje. Ciekawe, w co Mistrz go zamieni... byleśmy tylko zdążyli przed gadem uciec!"
Gdy gnommin obsobaczył towarzysza Bayard, mimo strachu, miał wielką ochotę wybuchnąć śmiechem - a tak mędrkował, bohater od siedmiu boleści - aby jednak nie dać po sobie poznać rozbawienia (z gnomminami nigdy nic nie wiadomo, tego już zdążył się nauczyć) przewrócił się na drugi bok i tam już spokojnie zachichotał.
"Dobre sobie."

***

WylÄ…dowali.
Bayardowi wciąż chciało się śmiać z reprymendy, jaką towarzysz dostał od gnommina - pamiętał jednak jeszcze dobrze, że Hadrian powstrzymał się od złośliwości gdy jego twarz zdeformował zły los... zmilczał więc.

Niedługo później kończyli już posiłek, koło ogniska zaś piętrzyła się jeszcze spora wiązka nazbieranego przez towarzysza chrustu. Hadrian trochę nucił pod nosem, najwyraźniej układając monumentalną pieśń o smoku... jeśli chodzi zaś o Bayarda to najchętniej udawałby, że gadzin na świecie wcale nie ma.
"Po co kusić licho..."

Syn świniopasa już-już miał zapaść w sen kiedy z jego przedpoli wyrwał go niecodzienny, choć już wcześniej widziany, widok.
Maleńki zim-ptak wylądował na gałązce rosnącego nieopodal krzewu kaliny - chwilę się im przyglądał, przysiadł na ramieniu Hadriana, delikatnie skubnął go w ucho, przefrunął na ziemię... i znów, szast-prast - przemiana była tak szybka, że prawie jej nie zauważyli.

Na ziemi siedziała księżniczka - a była jeszcze piękniejsza niż zwykle. Suknia zielonkawa, w kolorze lasu i łąk, przeszywana złotą nicią i zdobiona szmaragdami mieniła się w świetle płomieni. Dekolt tego cuda był - jak na księżniczki - dość głęboki, zawartość tego dekoltu jednak uciszała wszelkie pytania. Widok księżniczki zapierał dech w piersiach - na jej twarzy zaś gościł uroczy uśmiech, uśmiech za przynajmniej sto talarów.


- Witajcie, wybawcy! Jestem pełna podziwu, że tak daleko już zaszliście... - schwyciła dłoń Hadriana i spojrzała mu głęboko w oczy - Do gór jeszcze daleko, ale wiem że uda się wam każde zamierzenie - teraz ujęła przybrudzone dłonie Bayarda i również spojrzała na niego uroczo, dziękując za pomoc - Jestem wam taka wdzięczna! Jesteście prawdziwymi bohaterami!

Pod Bayardem ugięły się nogi - przez cały czas czuł się tu jak piąte koło u wozu, nic tylko Hadrian i Hadrian... a tu proszę! Piękna księżniczka, cudowna jak wróżka z bajki, osobiście dziękuje mu za jego bohaterstwo...
Zaczerwienił się jak burak. Sztywny, schylił się jednak i pocałował Ciattyne w pachnącą fiołkami dłoń... wybąkał też kilka słów:
- Pani... to zaszczyt... - nigdy nie był dobry w dworskiej mowie - Uratujemy cię, księżniczko. Nie strachajta się.
Nie był do końca zadowolony z tej przemowy...

"Następnym razem wcześniej sobie wykoncypuję cosik na takie okazje."

- Nie chcę was od snu powstrzymywać, wiem że zmęczeni jesteście - księżniczka wdzięcznie przysiadła na niedalekim pieńku, uważnie sprawdzając czy nie pobrudzi zbytnio drogocennej sukni - Nie zdołałam zabrać ze sobą wiele... ale mam tu trochę suszonych owoców i mięsa, na dalszą drogę - faktycznie, przy sukni wisiał satynowy niewielki woreczek... niewielki, ale za to pełen smakołyków - I butelkę wina mam dla uczczenia waszego męstwa - wypijemy razem, zanim was opuszczę?

Butelka wina okazała się przednim kordiałem z dalekiego Truwgiru, rzadkim w ostatnich czasach, ale jakże pożądanym. Bayard, któremu Ciat podała butelkę poczuł się wyróżniony, aż z dumy się napuszył i zaczął rozplątywać sznurek mocujący zamknięcie butli.

Księżniczka przyglądała się temu ze ślicznym uśmiechem
- Cieszę się, że was znalazłam.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.

Ostatnio edytowane przez Tahu-tahu : 20-08-2007 o 10:38.
Tahu-tahu jest offline