Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2020, 02:40   #187
Lua Nova
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Joerem.
Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Amelia uśmiechnęła się na wzmiankę o warzywach, ale nie skomentowała żartu. Twarz jej przybrała bardziej poważny wyraz. Choć teraz wyglądała na bardziej odprężoną niż wcześniej.
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię tu przyprowadziłam i o czym bym chciała porozmawiać. Wybór miejsca na rozmowę, może wydawać się osobliwy, ale mam powody. Barca nie zdaje sobie raczej sprawy z istnienia tego miejsca, więc ryzyko podsłuchania jest znikome. Nie żebym nie pilnowała by moje osobiste kwatery były wolne od podsłuchu, ale wolę nie ryzykować. - Zrobiła krótką pauzę i spojrzała Tytusowi badawczo w oczy. Po chwili kontynuowała. - Ta rozmowa była by zapewne łatwiejsza, gdybym wcześniej nie zaniedbała swoich obowiązków i zadbała o zapoznanie się z resztą kadry oficerskiej. Zamiast tego skupiłam się na osobistej tragedii i obowiązkach wobec Lady Winter. - dodała smutno. - Ale nie przyprowadziłam cię tu, by wywlekać swoje żale. Chciałam z tobą porozmawiać o zaistniałej sytuacji, kryzysie, który dopadł Ród Corax. - Kiedy mówiła ostanie zdanie, głos jej zadrżał, ale zdołała się opanować.

Twarz Garlika jak i postawa rozluźniła się i wstąpiła na nią błogość. Przymrużył oczy i założył ręce za głowę. Po krótkiej pauzie odpowiedział swobodnie:
- A już się bałem, że będzie to coś poważnego. - zaśmiał się, lecz zaraz po chwili spoważniał by nie rozdrażniać swojej rozmówczyni bardziej.
- Oczywiście jest to temat dosyć… palący, ale niestety nie jestem osobą, która może zapewnić choćby szczątkowe rozwiązanie. Moja akta oraz kontrakt nie kłamią. Moje zdolności ograniczają się do bycia niesamowitym sternikiem, którego talent i zdolności przyzwalają na pomijanie pewnych drobnych aktów niesubordynacji. Nie oszukujmy się, to praktycznie wymóg w przypadku pilotów. To i kobiety. Zresztą miesięczny limit obu jest określony w umowie… paragraf 7 ustęp 2 i 4. Ja tylko dbam o wyrobienie norm.
Tytus wolał nie otwierać oczu by wyraz twarzy szlachcianki nie wybił go już z dosyć odważnej wypowiedzi.
- Jeśli nie mamy podstaw sądzić, że zwrot bezsilnikowy przez szczelinę grawitacyjną bliźniaczych słońc w magiczny sposób przebudzi naszego misjonarza to jestem mniej pomocny niż obsługa kompaktora - Tytus wygładził swój kombinezon z namaszczeniem i skwitował - Toteż jakkolwiek ubolewam nad tym faktem, nie mogę nic pomóc na obecną “sytuację” ponad modlitwy do Imperatora… które oczywiście czynię.

Kobieta oparła się plecami o ścianę i usadowiła wygodniej.
- Mało kto o tym wie, ale urodziłam się na Błysku Cieni. Spędziłam tu większość mojego dzieciństwa i część młodości, zanim zaczęłam służyć mojej Pani. To jest mój dom. A załoga jest dla mnie jak rodzina. Choć podejrzewam, że raczej nikt nie rozpoznał w nieprzystępnej pani komandor, tej małej wścibskiej eksploratorki, którą byłam jako dziecko. Zależy mi na nich, na ludziach i chcę ich chronić. - Uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Może nie jestem najlepsza w interakcjach międzyludzkich, ale jestem dobrym obserwatorem. Zauważyłam jaki dobry masz kontakt z resztą załogi, nie tylko na mostku. Że dbasz o nich. Podczas ostatniej awarii napędu ryzykowałeś własne życie by ratować tych ludzi. Poza kontraktem, pozornie nie łączy cię nic z Rodem Corax, mógłeś zniknąć, choćby kiedy stacjonowaliśmy w Przyczółku. Ze swoim talentem na pewno szybko znalazłbyś nowy statek, może nawet mógłbyś sprzedać informacje o naszych problemach Aspyce i wkraść się w jej łaski. A mimo to zostałeś i zachowałeś tajemnicę dla siebie. Dlaczego zostałeś Tytusie? - Głos Amelii był spokojny i łagodny.

Nadsternik ściągnął brwi poirytowany niestandardowością tej konwersacji. Zazwyczaj dzięki swojej bezpośredniości i ignorowaniu naturalnych barier dosyć łatwo zmuszał rozmówcę do ujawnienia sedna dyskusji. Bawiło go gdy druga osoba, początkowo pewna siebie, czuła dyskomfort w miarę upływu konwersacji szukając jak najszybszego z niej wyjścia. Teraz on złapał się na spoglądaniu w stronę włazu. Wolałby już poznać czemu tutaj został sprowadzony, nawet jeśli jest to wysuwany schowek z bronią w ściance o którą byli oparci.
Co nie znaczyło, że zamierzał odpuszczać pojedynek na półsłówka, więc ciągnął rozbawionym tonem:
- Hmm, gdybyś widziała kwity z wypłaty sądzę, że nie dziwiłoby cię to tak bardzo. 10 lat służby i spokojnie mogę kupić farmę na planecie agrarnej. - absurdalność takiego scenariusza rozbawiła go - ...a co do wskakiwania w ogień? Nie doszukiwałbym się tutaj dobrego serduszka. Paragraf 22 ustęp bodajże 3… chyba, że ten mówił o kąpieli w kwasie…

- Pytam poważnie Tytusie. Mogę oczywiście zauważyć, że przecież Lady Aspyce zapewne zapłaciłaby ci dużo więcej, i że ten statek w zasadzie tonie. Możemy się bawić w podchody, ale obawiam się, że cię rozczaruję, brak mi wprawy pana Christo w gierkach słownych. Mimo, że całkiem przyjemnie mi się z tobą rozmawia. Natomiast nie jest to żadna pułapka i nie zamierzam tej rozmowy wykorzystać przeciwko tobie. Masz moje słowo, że to co powiesz zatrzymam dla siebie.

Tytus przewrócił oczami i odetchnął ciężko. Mówił powoli.
- Nie wiem czego spodziewasz się w odpowiedzi. Przydałoby się a b c d…. Nie mam jakiegoś górnolotnej motywacji jeśli o to pytasz. Nie zesłano mi uświęconej wizji, ani nie prowadzi mnie potęga miłości. Nie pochodzę z antycznej organizacji czy rodu. Wykonuje swoją robotę i wykonuję ją najlepiej jak potrafię, bo przez większość czasu Błysk to cały nasz świat. I załoga to rozumie ponieważ to jest przede wszystkich ich dom. Sam byłem takim załogantem, moim pierwszym przydziałem było odblokowanie odpływu kompaktora łopatą. Moja pierwsza dziewczyna rzuciła mnie, bo nie mogła wytrzymać smrodu.
- Co do perspektywy zdrady - żachnął się choć słowo to pulsowało w nim zapewne przez to, że rozważał je wielokrotnie, po pauzie kontynuował - to może nie potrafię dobrze określić skąd pochodzi mój genotyp tak jak szlachta, ale nawet tacy jak ja swój honor mają.
Wyprostował się i spojrzał wyzywająco.
- Zdałem?

Amelia obdarzyła Tytusa ciepłym uśmiechem.
- To nie był test. Nie miałam sprecyzowanych oczekiwań. Chciałam wiedzieć z kim mam do czynienia. Kiedy jesteś na polu bitwy, chcesz wiedzieć jacy ludzie cię otaczają. Nie oceniam ludzi po pochodzeniu, ważne są ich czyny. Nikt nie ma wpływu na to gdzie się urodził, natomiast ma na to co robi, jakie decyzje podejmuje. Tak też do tej pory było na Błysku i tak pozostanie jeżeli będę miała w tym temacie coś do powiedzenia. - Starała się przez cały czas utrzymywać z Nadsternikiem kontakt wzrokowy. Zależało jej, by zauważył, że ma wobec niego uczciwe zamiary. Choć nie było łatwo, ale nie była zdziwiona. Spodziewała się tego. - Cała ta sytuacja jest moją winą i zamierzam wziąć za nią pełną odpowiedzialność. Zawiodłam swoją Panią, nie uchroniłam jej przed atakiem, a potem dałam się wciągnąć w ten cyrk z maskaradą. Zamiast rozwiązać problem, bardziej go zagmatwałam. Ludzie są coraz bardziej niespokojni. Barca nie da rady długo im wciskać tych kłamstw. Sam pewnie już dawno zauważyłeś jakie panują nastroje wśród załogi. Jesteś inteligentny i liczę się z twoim zdaniem, dlatego chciałabym poznać twój punkt widzenia na całą sytuację.

Tytus z rozbawieniem wypuścił powietrze nosem.
- Czyli chodziło o zwykłe badanie środowiskowe? Uf, dobrze. Cała ta zabawa w podchody, specjalne zakątki z dzieciństwa, ckliwe pogaduchy i kontakt wzrokowy zaczęły mnie martwić. Gdybym nie znał pogłosek to bym gotów był pomyśleć, że to jakaś randka. - nadsternik roześmiał się serdecznie łapiąc pod brzuch.

- Jedno nie wyklucza drugiego. - Pierwsza uśmiechnęła się figlarnie.- Nadal wiszę ci butelkę amasecu i średnio wysmażony stek. Dawno nie spędziłam tak miło czasu, musimy to koniecznie powtórzyć. - Puściła do niego oko. - Przyprowadziłam cię w to miejsce, bo wydawało mi się, że jesteś ostatnio napięty i czymś się martwisz. Często korzystam z tego miejsca, gdy coś mnie gryzie. W stanie nieważkości nawet problemy grubego kalibru wydają się lżejsze. - Zażartowała. - A co do plotek, o których wspomniałeś, to chętnie posłucham co tam o mnie znów wymyślili. Niektóre są naprawdę interesujące.

Tytus powątpiewająco spojrzał na Amelię i rozłożył ręce.
- Mogę tylko powiedzieć, że każdy wie, że Lady de Vries jest absolutnie wierna Lady Corax. I oczywiście choć może brak mi ogłady to przynajmniej wiem, które bitwy wybierać. Co nie znaczy, że stekiem pogardzę. - skwitował sternik.

Przyjżała się pilotowi podejrzliwie.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego i w tym stwierdzeniu jest jakiś podtekst? - Przez chwilę zdawała się rozważać słowa Garlika, kiedy na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i Amelia wybuchnęła serdecznym śmiechem. - Ze wszystkich dziwnych plotek jakie słyszałam na swój temat, ta jest najlepsza. Zdecydowanie warta steka i dobrego napitku. Nadal jednak jedno nie wyklucza drugiego. - Uśmiech nie schodził z ust kobiety.

Garlik przewrócił oczami z powątpiewaniem. Nie wiedział czy nie naruszył jakiejś tajemnicy więc wolał nie ciągnąć tej zabawy wracając do istotniejszej kwestii.
- No, ale co do załogi. Nie widzę innej opcji niż pojawienie się członka rodu Corax na tym etapie. Można oczywiście poczekać dłużej, paradoksalnie ta robótka, którą przyjęliśmy to bardzo dobre odwrócenie uwagi, ale moment krytyczny się zbliża.
Tytus zamyślił się.
- To nie stanie się gwałtownie. Zaczną krążyć najpierw plotki, to już nastąpiło. Ludzie powoli zaczną skupiać się w mniejszych, zaufanych społecznościach. Będą podejrzliwi wobec wysokich stopniem oficerów, a potem wobec innych grup. Taka atmosfera napięcia będzie sama się napędzać. Porażki będą wołały o winnego, w sukcesie będą podejrzenia o prywatę i zagarnięcie profitu. Dyscyplina pójdzie pierwsza. Nieuchronnie wtedy ludzie dostaną chleba i igrzysk od oficerki. To nie pomoże. Wtedy przyjdą represje. Sekcje zostaną poddane kwarantannie. Grupa pomniejszych oficerów oskarży wyższych o zdradę, no poza nawigatorem. Jednostka albo rozpadnie się po zawinięciu do pierwszego lepszego portu, albo wywiesi piracką banderę firmowaną już tymi buntowniczymi oficerami, z których jeden zostanie po czasie kapitanem.

- Dobrze zdaję sobie z tego sprawę. - Spoważniała. - Dlatego postanowiłam działać zanim to nastąpi. Zamierzam zwołać zebranie kadry oficerskiej. mam plan jak to wszystko ogarnąć, w legalny i uczciwy sposób i chcę wam go przedstawić na naradzie. Bellita powinna do tego czasu skończyć już wszystkie wróżby. Pozostaje też sprawa wielebnego Ahaliona i nie ukrywam, że to też poważny problem, trzeba wyznaczyć jego następcę i obawiam się, że może to być bardzo drażliwa kwestia.

Sternik wzruszył ramionami.
- Paradoksalnie jego sytuacja nie wydaje się, aż tak straszna. Jego stan był obwieszczony od samego początku. Jego zastępstwo będzie naturalnym procesem. Jeśli coś mi się przytrafi wtedy Korte naturalnie przejmie moje stanowisko. Co do drugiej kwestii mogę tylko powiedzieć, że jestem ciekawy tego rozwiązania.

- Problem z Ahalionem polega na tym, że on nie miał ściśle wyznaczonego zastępcy, jego ludzie słuchają tylko jego, a ta rzesza pielgrzymów, którą mamy na pokładzie pokładała w nim wielkie zaufanie, bardziej fanatycznie spoglądali tylko na Lady Winter, a ta jak wiemy jest niedysponowana. Spodziewam się konfliktu między zaufanymi wielebnego, a kapłanami z Kaplicy Imperatora. Co do rozwiązania kwestii rodowych, to wszystko wyjaśnię na zebraniu.

- To duchowni, oni zawsze znajdą powód do zwady, ale koniec końców się dogadają. Jeśli potrzeba wyłonić najbardziej kompetentnego człowieka z grupy to daje się jej niesamowicie trudne zadanie i obserwuje kto był najdalej od porażki. Na pokładzie mamy spowiednika, nie jest on najlepszym wyborem obecnie?

- To Ahalion pełnił funkcję spowiednika, z tego co pamiętam. Barca wydaje się być zorientowany w obecnej sytuacji w Kaplicy. Może będzie bardziej kompetentny w tej kwestii. - Rzuciła bez przekonania. - Możemy to omówić z nim na spotkaniu.

Amelia rozprostowała nogi wyciągając je przed siebie. Zdawało się, że pozycja do góry nogami wcale jej nie przeszkadza.
- Dziękuję, że poświęciłeś mi czas. Nie będę cię dłużej zatrzymywać. Wracając jednak do incydentu w kantynie. Prosiłabym cię, byś przynajmniej do czasu rozwiązania obecnego kryzysu, powstrzymał się od takich rozrywek. Gdyby ktoś cię rozpoznał i wyszło by, że Lady Winter nie potrafi upilnować swoich oficerów, przysporzyłoby to tylko więcej problemów z dyscypliną. Powinieneś świecić przykładem. I… - Przez chwilę się zawahała. - Czasem kiedy dopadają człowieka wątpliwości, warto porozmawiać z kimś. To czasem pomaga poukładać w głowie myśli. Mi w każdym razie pomogło. Jakby co, to wiesz gdzie mam kwaterę. - Uśmiechnęła się raz jeszcze.

Tytus roześmiał się i wyprostował, z łatwością balansując dłonią przy ścianie. Ściągnął szybkim ruchem opatrunek z brwi, który schował do kieszeni. Z rany została wprawdzie czerwona linia, lecz była ona praktycznie zasklepiona.
- Była to… edukacyjna rozmowa na pewno. Obfitująca w rewelacje. - Pilot pewnie odepchnął się od ściany, wprowadzając w lekki ruch wirowy - Zaś o mnie nie trzeba się martwić. Nie miewam większych wątpliwości, słabości czy kryzysu wiary. Nic co wpłynie na jakość mojej sztuki.
Z pełną gracją obrócił się przy włazie otwierając go zręcznym ruchem ustępując drogi Pierwszej.
-W końcu zostałem wręcz stworzony do tej roboty.

Amelia odbiła się z gracją od sufitu i przytrzymując się uchwytów wsunęła się w otwór włazu. Szybko zeszła po drabinie robiąc miejsce dla sternika. Stojąc już w korytarzu, poprawiła mundur.
- Pójdę przodem. Do zobaczenia na mostku. - Ruszyła powoli korytarzem, by po kilku krokach zatrzymać się i odwrócić do Tytusa. - Trafisz sam do windy?

Pilot kiwnął potwierdzająco głową wygładzający kombinezon.

Słysząc szybką odpowiedź mężczyzny. Pierwsza, skinęła mu na pożegnanie głową i ruszyła już pewnym, szybkim krokiem do wyjścia z korytarza. W głowie zaświtała jej myśl, że jakby ktoś ich teraz zobaczył, mogłaby powstać kolejna zabawna plotka. Zaśmiała się w duchu. To była interesująca rozmowa, tak jak interesujący wydawał się jej rozmówca. W całkiem dobrym humorze, Amelia wkroczył do windy. W myślach układała już plan czekającej ją przyszłej rozmowy.

Tytus stał nieruchomo odprowadzając szlachciankę wzrokiem. Analizował powoli poszczególne wypowiedzi doszukując się tego czego pominął. Wzruszył ramionami nie dostrzegając niczego co mogłoby pogrążyć, którekolwiek z nich. Nawet wyuczony cynizm nie podsuwał mu za wiele. W końcu ruszył korytarzem pogwizdując.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 22-09-2020 o 10:00.
Lua Nova jest offline