21-09-2020, 08:29
|
#207 |
| Izoze zachichotała na słowa Traivyra. - Białe Wiedźmy z Irrisen. One są przepotężne, marny człowieku - rzuciła i nagle zorientowała się, że powiedziała chyba za dużo. - Nic ze mnie nie wyciągniecie, nawet torturami. Przyrzekłam lojalność i nie ma takiej siły, która by mnie zmusiła do zdrady.
Słysząc Astrid, uśmiechnęła się paskudnie. - A próbuj sobie, białowłosa… już raz poradziłam sobie z twoimi czarami, zrobię to po raz kolejny. I następny, jeśli będzie trzeba. - Zaśmiała się.
Druidka nie zamierzała tracić czasu i wpatrując się w mefitkę wypowiedziała pod nosem kilka słów w magicznym języku. Tym razem nie poczuła jednak żadnego oporu ze strony niebieskoskórej, a jej wyraz twarzy i spojrzenie zmieniły się z nienawistnego w obojętne. Czar zaczął działać. - Teraz powiesz nam wszystko, co wiesz i odpowiesz szczerze na każde pytanie. - Rozkazała jej Astrid. - Tak jest - odparła Izoze bezbarwnym głosem, wpatrując się w aasimarkę. - Gdzie znajduje się źródło tej zimy i czym ono jest? - Zapytała druidka. - Pół dnia drogi stąd, w głębi doliny. Otwarty, magiczny portal, który sprowadził zimę na wasze ziemie - odparła beznamiętnie mefitka. - Kto stoi za tym wszystkim i co chce osiągnąć?
- Królowa Elvanna z Irrisen chce zamknąć cały Golarion w objęciach zimy, żeby nikt nie był w stanie przeciwstawić się jej rządom.
- Dlaczego porwaliście Lady Argenteę?
- Żeby odwrócić uwagę władz od rozprzestrzeniającej się zimy. Mieli skupić się na ratowaniu kobiety, zamiast na pogodzie.
- Gdzie jest Teb Knotten? Czy ma pomocników?
- Teb Knotten jest przy portalu. Ma kilku pomocników. Wyrocznię Hommelstauba, bandę goblinów i kilka fey.
- Jacy jeszcze przeciwnicy kręcą się po okolicy? - Wtrącił Traivyr. - Nie wiem, nie liczyliśmy tych, którzy przeszli przez portal. Na pewno jest ich dużo.
Więcej pytań nie mieliście, więc Mihael podszedł do mefitki i jednym, energicznym ruchem skręcił jej kark. Ciało wyrzuciliście poza obszar obozu, zjedliście śniadanie i dość wcześnie wyruszyliście w dalszą drogę. Mądrzejsi o nowe informacje, mogliście przynajmniej mentalnie przygotować się na to, co zastaniecie na końcu swojej podróży. Po czterech godzinach marszu przez cichy las, warunki wyraźnie się pogorszyły i pogarszały z każdą kolejną chwilą. Silny wiatr ciskał w was gęsto sypiącym śniegiem z każdej strony, przez co ledwo dało się cokolwiek dostrzec. Zaspy były tak wysokie, że ciężko było stawiać kolejne kroki, nawet w rakietach na stopach. Musieliście okutać się szczelniej tym, co mieliście na sobie i zasłonić twarze, gdyż lodowaty wiatr i śnieg raniły odkryte miejsca na ciele. Pochyleni, maszerowaliście tak przez kolejne pół godziny w tej nienaturalnej zamieci.
W końcu zasypana gęsto śniegiem ścieżka otworzyła się na kolejną polanę, a przynajmniej takie mieliście przeczucie, gdyż szalejąca zamieć zamazywała kontury rzeczywistości. Podeszliście bliżej i wtedy z zadymki wyłowiliście dwie stojące nieopodal siebie dziwne, niskie budowle ze śniegu. Aby dostać się do środka należało się tam wczołgać. Było pewne, że ktokolwiek ich używał, z pewnością nie był człowiekiem. Żeby sprawdzić, co znajduje się przed wami, musieliście ruszyć w głąb polanki, przez zacinającą zamieć. Czuliście jednak, że znajdujecie się już bardzo blisko portalu, który sprowadził tę paskudną pogodę. |
| |