Lot na "Archimedesa" był - zdaniem Tony'ego - całkiem udany. Po pierwsze dlatego, że zdołali tam dolecieć i wrócić.
Po drugie - dostali się do środka.
Po trzecie - okazało się, że na stacji da się od biedy żyć i że są tam przydatne zapasy;
Po czwarte - uruchomili generator i komputer i zdobyli parę ciekawych informacji.
Informacji, z których wynikało, że widzą jeszcze mniej, niż wiedzieli wcześniej. Informacji, od których mogła rozboleć głowa.
"Czas jest względny", powiedział dawno, dawno temu Einstein, a załoga "Aurory przekonała się o tym osobiście, trafiając na stację, która miała zostać zbudowana za dwa raptem lata. Pi razy oko dwa lata.
Innymi słowy podczas lotu do Antaresa "Archimedes" cofnął się w czasie o niemal pół wieku.
Teoretycznie zagadkę można było rozwiązać, ale czasami teoria dostawała od praktyki solidnego kopa, więc trudno było ocenić, co wygra w tym przypadku.
Można było spenetrować całą 12-tkę (a nuż dałoby się znaleźć jakieś prywatne notatki), można było spróbować dotrzeć do Osi i dobrać się do centralnego komputera, można było spróbować znaleźć 'uciekinierów' na Antares 99.
Ale to nie dziś.
Resztę czasu Tony zamierzał spędzić na przyjemnościach.
* * *
Tony z umiarkowanym entuzjazmem wszedł do jadalni, z nie do końca skrystalizowanym planem pracy na dzień dzisiejszy.
- Wiemy, że czas się nam rozjechał - powiedział. - Między nami a Archimedesem. O ładnych parę latek. Jutro zwiedzamy dwunastkę. Może prócz centrali sterowania znajdziemy też jakieś prywatne nośniki danych, może dowiemy się, kiedy Archimedes wyruszył w swą podróż, dlaczego to zrobił, kiedy i przez kogo został zaatakowany.
- Jeśli dwunastka nie udzieli nam odpowiedzi, ruszymy do centrum. Najpierw spróbujemy przez jedenastkę, a jeśli nie przejdziemy tamtędy, to dropship wyląduje w samym centrum.
- Oczywiście nie dziś - dodał. - Dziś zwiedzamy dwunastkę.
- Antaresa dziewięćdziesiąt dziewięć zostawimy na deser. - Spojrzał na Vicente.