Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2020, 20:42   #61
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Nawigatorka powoli przysypiała już w wygodnym fotelu, rutynę przerwały jedynie światła, które jednak nie wydawały się poważnym zagrożeniem. Najpewniej załodze udało się przywrócić zasilanie. Nikt nie prosił o pomoc, więc Agnes wróciła do odpoczynku. Przejrzała wolno skany ze sond.
Może nie ukazywały żadnych nieoczekiwanych elementów, ale były na swój sposób cenne. Nikt wcześniej nie mógł oglądać takiego obrazu. A przynajmniej nikt z naszych czasów. Jej wzrok powędrował w stronę stacji.
Wszyscy powinni już wracać. Wstała ostrożnie i wypuściła kota. Przeciągnęła się ostrożnie, słysząc strzelanie kości. Siedzenie w jednym miejscu było przyjemne tylko przez pewien określony czas. Zrobiła kilka rundek dookoła pomieszczenia. Pora wracać do formy.
 
BG jest offline  
Stary 15-09-2020, 02:18   #62
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Czas: Dzień 09; 20:30
Miejsce: “Aurora”; mesa
Skład: cała załoga


Co mogło niektórych zaskakiwać to powrót ze zdezelowanej stacji odbył się bez komplikacji i zgodnie z planem. Więc na kolacji w mesie zebrała się cała 9-ka załogi w komplecie. A Chris znów robiła za przyjemnie uśmiechniętą kucharkę i kelnerkę. A cała 9-ka mogła pogadać o właśnie zakończonym dniu i posnuć plany na następny.

Z tego co mówił brat czarnowłosej marine to w ogrodzie wychodzili na prostą. Naprawiony i zmodyfikowany przez robotyka mechaniczny drwal spełniał swoje zadanie. Chociaż rozpylony green killer powinien robić swoje jeszcze jakieś dwie czy trzy kolejne doby. Wtedy będzie można wejść na gotowe. Chociaż zniszczoną aparaturę Alice mogła zacząć montować od jutra. W końcu na razie chociaż temperatura w tych tropikach powoli spadała to nadal były tropiki i lepiej było pracować w skafandrze próżniowym. No a taki skafander chronił też przed wpływem rozpylonych toksyn.

- Ale znaleźliśmy coś takiego. Nie jestem pewny co to jest. Myślałem, że jakiś stary granulat. Ale nie znam się na tym. - Seth w pewnym momencie wyjął z kieszeni niewielką, hermetycznie zamkniętą torebeczkę. W niej było coś podobnego do kilku małych, ciemnych kulek które łatwo było pomylić z pieprzem. Może i był to jakiś granulat czy inny nawóz. Ale na oko to równie dobrze mógł to być i pieprz albo jakieś nasiona.

- I co Ryan? Było tam coś do rozwalenia? - Zeeva za to towarzysko zagadała do ochroniarza z jakim ostatnio spędziła sporo czasu na treningach w sali gimnastycznej czy na strzelnicy. Zresztą większość załogi jaka spędziła dzień na frachtowcu wydawała się ciekawa wieści ze stacji. Ryan ze swojej strony mógł zameldować, że nomen omen ewidentnych śladów walki to raczej nie dostrzegł. Ani w przerwanej przez rozkaz Tony’ego eksploracji 11-ki ani w tej 12-ce gdzie pomagał przy generatorze. Nie widział jakichś przestrzelin od broni kinetycznej, osmaleń od broni energetycznych, nieśmiertelnych barykad czy choćby łusek i pustych magazynków. Żadnych oznak jakie zazwyczaj zostawiała po sobie walka, zwłaszcza dłuższa lub na większą skalę. Owszem były ślady jak po jakichś zamieszkach ale jeśli miała miejsce ewakuacja to nie było zbyt dziwne. Podobnie jak ten bezruch i ciemność póki nie uruchomili generatora w 12-ce. Czas i opuszczenie pewnie zrobił swoje. Natomiast nie dostrzegł żadnych automatycznych wieżyczek czy czegoś podobnego. Zresztą w odpowiedniku osiedla mieszkaniowego to aż takie dziwne nie było. Widział nieruchome automaty informacyjne i bezpieczeństwa ale właśnie były nieruchome.

Vicente też miał trochę rzeczy do przemyślenia. Z dobrych wieści miał te, że te skanowanie od zewnątrz trochę przesadziło z tą oceną zniszczeń w 12-ce. Ten skan jaki przeprowadziły ADR od wewnątrz wskazywał, że stan zniszczeń jest minimalny. I to nawet jak skan był przeprowadzony jeszcze przed uruchomieniem generatora. Więc owszem, sektor mieszkalny w 12-ce wyglądał jakby przeszła przez niego wielka demonstracja a potem został opuszczony przez załogę ale właściwie nic poważnego mu nie było. Chyba. Tutaj pewnie przydałaby się weryfikacja fachowym okiem inżynier pokładowej. Ale na oko to ta 12-ga wyglądała obiecująco.

Nagrania zdobyte z komputerów 12-ki przyniosły wreszcie konkretną datę. Wyglądało na to, że cała heca zakończyła się w 2591 roku. Przynajmniej taka data była w rejestrach. Nie wiadomo było co się działo potem gdy zasilanie siadło. A przecież jak wylatywali z Pegasusa to był 2523. Rejestry zaczynały się w 2575 roku. Możliwe, że wtedy uruchomiono generator a pewnie i resztę przynajmniej 12-ki. Jak tak było to możliwe, że była to przybliżona data gdy zbudowano “Archimedesa”. Co by mogło tłumaczyć dlaczego nie było planów takiej stacji w rejestrach “Aurory” która ostatnie aktualki miała z 23-go. Podobnie tłumaczyłoby to skąd takie inne a jednak trochę znajome oprogramowanie w komputerach 12-ki. Mogło być o kilka dekad młodsze niż to jakim dysponowali na frachtowcu. Podobną opinię wyraziła Alice na temat generatora 12-ki. Ten co tam był jej znajomy ale w 23-cim był dopiero zapowiadany jako nowość jaką można kupić w przedprodukcji. Wydajna, nowoczesna i raczej nie na takie frachtowce jakim latali. Ale to sam model, podczas jego naprawy nie bardzo miała okazję, czas ani ochoty na techniczną turystykę.

Dane z wewnętrznego skanu 12-ki pomogły też uzupełnić luki w zbiorze danych wrzucanych do symulatora pokładowego “Aurory”. W końcu miał dość dokładne dane już z 3 z 12 segmentów. Poza zeskanowaną 12-ką mógł sobie jeszcze doliczyć całkiem zdewastowane 2-kę i 10-kę których właściwie nie było więc do symulacji można było wpisać je jako 95% kosmicznej pustki. Zostawało 9 segmentów które trzeba było określić jakoś szacunkowo lub podstawić analogiczne dane jak z 12-ki. Zmodyfikowane dane zauważalnie zmodyfikowały szacunki z poprzedniej symulacji. Wychodziło z nich, że “Archimedes” krąży po orbicie Antares 99 od około 20 lat. +/- ok 3 lat fluktuacji w każdą stronę. Co oczywiście w żaden sposób nie tłumaczyło skąd się wziął na tej orbicie.

Natomiast niewiele dowiedział się o samej naturze alarmu jaki system zaczął odtwarzać po uruchomieniu generatora. Komputer z siłowni był typowym, lokalnym komputerem z siłowni. Podobnie jak jego czarna skrzynka. Nie miał czasu przeglądać jakichś dwóch dekad zapisków. Ale końcówka była dość rutynowa. Z tego co mówiła Alice był to mały, generator lokalny. Rezerwowy. Jeśli pracował główny jaki powinien być w centrum stacji to rezerwowe były wyłączone. Włączały się dopiero gdy ten główny siadł albo była podobna awaria. Wyglądało na to, że patrząc od końca to lokalny generator po ustaniu przesyłu energii od głównego uruchomił się by zasilić podległy mu rejon czyli 12-ty segment. A potem pracował tak przez kilka miesięcy aż komputer też zgodnie z procedurami nie zdecydował się przejść w tryb oszczędny a kilka tygodni później wyłączył wszystkie systemy i zrobiło się cicho i ciemno. Pewnie z biegiem czasu także zimno gdy ogrzewanie też siadło. Dlatego to wszystko wyglądało tak jak wyglądało gdy wylądował w niej desant z “Black Hawka”. Natomiast lokalnego systemu kierującego pracą generatora kompletnie nie interesowało co się stało z załogą czy jakimś wezwaniem do ewakuacji. Tak samo jak ich komputera z którejś ładowni nie interesowało co się dzieje w mesie czy ogrodzie. Za to według rejestrów komputera w magazynie paliwowym był zapas prętów uranowych. Chociaż na potrzeby “Aurory” nie aż tak duży jakby się chciało zdaniem Alice.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 19-09-2020, 15:00   #63
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Vicente utonął we własnych myślach. Już w dwunastce, kiedy komunikat z głośnika rozdarł ciszę, kiedy siadł przed panelem, kiedy wpiął się w system. Utonął.

Już wtedy zdał sobie sprawę, że coś było nie tak. System, do którego się podpiął nie istniał. Nikt go jeszcze nie wymyślił. To znaczy wtedy gdy opuszczali US w 2523. Podstawy były te same. Lecz informatyk wychwycił subtelne różnice. Kilka nowych komend, uproszczenie kodu i był prawie pewien, że gdyby miał więcej czasu, to upewniłby się, że usunięto większość bug'ów, które miały obecne systemy… Obecne… Te, które istniały jak odlatywali z Pegasusa pięćdziesiąt lat temu. Z czasem, jak się miał przekonać później, też z resztą było coś nie tak…

W drodze powrotnej wlepiał wzrok w laptopa i w holo 3D, przeglądając raz jeszcze schematy korytarzy i holofilmy nagrane przez ADRy. Szukając odpowiedzi na to DLACZEGO i KIEDY.

Dopiero jednak na Aurorze utonął kompletnie. Siedząc u siebie w kajucie w głębokim, wygodnym fotelu analizował dane, które udało mu się ściągnąć z sektora dwunastego. Rejestr zaczynał się w roku 2575 a ewakuacja miała miejsce w 2591, niecałe dwadzieścia lat później. Do tego trzeba było doliczyć około 20 lat krążenia Archimedesa wokół Antaresa 99 i…
Kurwa…
Przeczesał włosy palcami.
Jeśli trzymać się założenia, że czas płynie liniowo dla każdego to…
...licząc z punktu widzenia członków załogi Aurory mamy DZIŚ... wylot z Pegasusa w 2523 plus pięćdziesiąt lat w krio… około roku 2573
...licząc z punktu widzenia Archimedesa mamy DZIŚ... 2575 - uruchomienie stacji, 2591 - ewakuacja plus jakieś 20 lat orbitowania… około roku 2611
Jakieś jebane 40 lat różnicy!
Ba!
Patrząc z punktu widzenia Aurory, Archimedes dopiero zostanie zbudowany!
Nie był fizykiem czy astronomem i nie wiedział jak to ogarnąć, a jedynym pokręconym tłumaczeniem było, że Aurora w jakiś niewyjaśniony sposób zrobiła przeskok w czasie o jakieś czterdzieści lat do przodu!

Delikatne bzyczenie przypomniało mu o standardowej porze kolacji. Wpadł do messy zaprzątnięty myślami o zaginaniu czasu i przestrzeni i horyzontach zdarzeń, czyli właściwie o wszystkim i niczym, bo znał się na tym równie dobrze jak na podkładaniu ładunków wybuchowych, czyli wcale. Odruchowo zrobił dużą kawę i jeszcze większą kanapkę, pakując do niej wszystko co akurat wpadło mu w rękę i… chcąc wyjść dopiero złowił kątem oka załogę siedzącą przy stole. Chyba wydukał z siebie jakieś usprawiedliwienie nim udał się w kierunku swojej kajuty chcąc jak najszybciej zająć się szczegółową analizą danych z czarnej skrzynki.

***

- Kurwa! - przeklął gdy skończył analizę.

Zdał sobie bowiem sprawę, że dalej są głęboko w dupie i nic właściwie nie wiedzą. Poza zastanawiającymi datami wpisów w czarnej skrzynce z siłowni nie było nic, kompletnie NIC co mogłoby go naprowadzić na przyczyny ewakuacji.
Wyglądało na to, że każdy sektor miał swoją lokalną centralę zarządzania i dane tam zapisane mogą być bardziej interesujące a już główna centrala zarządzająca całą stacją będzie miała komplet. Tylko póki co, nie wiedzieli w którym sektorze się znajduje.

- Kurwa!

Wstał z fotela z takim impetem, że ten aż się przewrócił. Ze złością kopnął go jeszcze w oparcie. Na holo nie mógł wyładować swej furii więc z reguły obrywało się meblom. Wyciągnął ze schowka torbę sportową i po chwili biegł już wąską, krętą ścieżką zapomnianej puszczy a projekcje gałęzi smagały go po ramionach.

Kompletnie wyczerpany i zadowolony, z uwolnionymi endorfinami wrócił do kajuty późno w nocy. Po zimnym prysznicu zapadł w twardy sen.

***Ranek. Kantyna. Śniadanie.***

Vicente wszedł energicznie na stołówkę.

- Gówno kurwa wiemy - przywitał się wyświetlając nad stołem trójwymiarowe holo korytarzy dwunastego sektora Archimedesa. - Wylądowaliśmy i przeszliśmy do siłowni. - Projekcja zawirowała, powiększyła się i pokazała trasę, którą wczoraj przebyli. - Ja chcę dotrzeć tu. - Jedno z pomieszczeń zamigało na zielono i podświetliły się do niego alternatywne trasy. - Lokalna centrala sterowania. Obsługuje cały sektor i zbiera, wysyła komunikaty do głównej. Może tam dowiemy się co się stało i w którym sektorze jest mostek.

Zmniejszył palcami projekcję. Teraz widzieli Antaresa 99 oraz Archimedesa i Aurorę przedstawioną jako dwa punkty na jego orbicie.

- Jeśli się ewakuowali to mogą ciągle tam być - wskazał palcem na księżyc.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest teraz online  
Stary 21-09-2020, 16:03   #64
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lot na "Archimedesa" był - zdaniem Tony'ego - całkiem udany. Po pierwsze dlatego, że zdołali tam dolecieć i wrócić.
Po drugie - dostali się do środka.
Po trzecie - okazało się, że na stacji da się od biedy żyć i że są tam przydatne zapasy;
Po czwarte - uruchomili generator i komputer i zdobyli parę ciekawych informacji.
Informacji, z których wynikało, że widzą jeszcze mniej, niż wiedzieli wcześniej. Informacji, od których mogła rozboleć głowa.

"Czas jest względny", powiedział dawno, dawno temu Einstein, a załoga "Aurory przekonała się o tym osobiście, trafiając na stację, która miała zostać zbudowana za dwa raptem lata. Pi razy oko dwa lata.
Innymi słowy podczas lotu do Antaresa "Archimedes" cofnął się w czasie o niemal pół wieku.

Teoretycznie zagadkę można było rozwiązać, ale czasami teoria dostawała od praktyki solidnego kopa, więc trudno było ocenić, co wygra w tym przypadku.
Można było spenetrować całą 12-tkę (a nuż dałoby się znaleźć jakieś prywatne notatki), można było spróbować dotrzeć do Osi i dobrać się do centralnego komputera, można było spróbować znaleźć 'uciekinierów' na Antares 99.
Ale to nie dziś.
Resztę czasu Tony zamierzał spędzić na przyjemnościach.

* * *

Tony z umiarkowanym entuzjazmem wszedł do jadalni, z nie do końca skrystalizowanym planem pracy na dzień dzisiejszy.
- Wiemy, że czas się nam rozjechał - powiedział. - Między nami a Archimedesem. O ładnych parę latek. Jutro zwiedzamy dwunastkę. Może prócz centrali sterowania znajdziemy też jakieś prywatne nośniki danych, może dowiemy się, kiedy Archimedes wyruszył w swą podróż, dlaczego to zrobił, kiedy i przez kogo został zaatakowany.
- Jeśli dwunastka nie udzieli nam odpowiedzi, ruszymy do centrum. Najpierw spróbujemy przez jedenastkę, a jeśli nie przejdziemy tamtędy, to dropship wyląduje w samym centrum.
- Oczywiście nie dziś - dodał. - Dziś zwiedzamy dwunastkę.
- Antaresa dziewięćdziesiąt dziewięć zostawimy na deser. - Spojrzał na Vicente.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-09-2020, 23:33   #65
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- I co Ryan? Było tam coś do rozwalenia? – zapytała ochroniarza Zeeva.
- Pluton szturmanów, bojowy wóz piechoty, kilka sprzężonych automatycznych stubberów i droid na dokładkę – Ryan uśmiechnął się do koleżanki. – Na szczęście nic się nie działo. Nie natknąłem się na żadne instalacje obronne w cywilnym sektorze. Czasem takie się zdarzają, wstawiane przez jakichś Januszy budownictwa, sama wiesz. Ale tutaj spokój. Droidy bojowe też nie przyjechały po włączeniu zasilania, więc obyło się bez strzelaniny. I bardzo dobrze. Cala stacja wygląda jak grobowiec, ciemno, zimno i ponuro. Idziesz czujnie, kroisz narożniki i tylko patrzysz czy zza węgła ktoś nie wychynie. Poćwiczmy lepiej strzelanie w korytarzach wraz z innymi. W tym scenariusze symulujące wycofywanie się na dropship oraz przemieszczanie się, gdy jeden lub więcej członków zespołu odniosło rany. Tak, żeby każdy wiedział gdzie jest jego miejsce, co ma robić i który sektor trzymać. Gdzie i kiedy ma stać a kiedy się poruszać. I komu nie wchodzić w strefę ostrzału. I miejmy nadzieję, że na Archimedesie ćwiczenie tych scenariuszy nigdy się nie przyda.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 22-09-2020 o 10:00.
Azrael1022 jest offline  
Stary 23-09-2020, 21:33   #66
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - Dzień 10 11:45

Czas: Dzień 10; 11:45
Miejsce: “Archimedes”; sterówka seg. 12-ego
Skład: Tony, Vicente, Ryan, Agnes


No i znów wylądowali w 12-ce. Chociaż pod innym adresem niż poprzednio. I nieco w innym składzie. Alice tym razem została na “Aurorze” a zamiast niej była Agnes. I nawigator jako jedyna z ich czwórki mogła mieć kłopot z dostrzeżeniem różnic między pierwszą a obecną wizytą na pokładzie zdewastowanej stacji. Za to pozostała trójka mogła się poczuć jakby nic się nie zmieniło odkąd wczoraj zamknęli za sobą właz śluzy dokującej.

Sam lot trwał bez zakłóceń więc mieli prawie całą godzinę lotu dla siebie. Znów z ładownią zawalonym tym samym sprzętem jaki mieli tu wczoraj. Zapasowe skafandry, plecaki tlenowe, sprzęt do wycinania przejść i ta cała reszta jakiej chyba od wczoraj nikt nie ruszał. W końcu więc mogli na podsufitowych ekranach obserwować jak zbliża się kosmiczny “obważanek”. I przez większość czasu nie był to zbyt pasjonujący widok. Chociaż już z pewnej odległości dało się dostrzec świetlne punkty tu i tam z uruchomionej 12-ki których nie dało się dostrzec wczoraj. W końcu monotonię przerwało samo podejście do dokowania. “Black Hawk” kierowany ręką blondwłosej pilot zaczął zwalniać, wykonywać manewry aby ominąć latające kosmiczne szczątki jakie otaczały “Archimedesa”. Wreszcie zatrzymał się i słychać było jak wysuwa się kołnierz łączący obie jednostki. Wreszcie otwarł się właz dropshipa i za nim ukazał się zewnętrzny właz śluzy. W przeciwieństwie do wczorajszego dokowania tym razem widać było zachęcające światełka przez niewielkie okienko albo nawet w panelu. Dzisiaj wystarczyło kliknąć tu i tam a właz stanął otworem.

Jednak już w śluzie dał się słyszeć odgłos alarmów. Ten sam jaki żegnał wczorajszych gości. Gdy otwarli wewnętrzny właz śluzy wezwania do ewakuacji stały się słyszalnie wyraźnie. Nie dało się ich przegapić. Wyłączyć też nie. Więc alarmowe koguty drażniły oczy a komunikaty wypowiadane kobiecym, spiętym głosem też szarpały nerwy. Ale by się tego pozbyć globalnie trzeba było dostać się do sterówki i tam to wyłączyć.

Samo dojście do sterówki gdy już wczoraj zdobyli plan całego segmentu nie okazało się zbyt wielkim wyzwaniem. Czasem jakieś drzwi się zblokowały i trzeba było je pogmerać aby dało się otworzyć a czasem i to nie pomagało więc trzeba było znaleźć inną trasę. Jak się okazało nie wszędzie działało światło i reszta ale po tak długim przestoju to nie było takie dziwne.

Więcej trudności było z samą sterówką. Co prawda była tam gdzie została zaznaczona na planie no ale była zamknięta na głucho a nieupoważnionym był wstęp wzbroniony. A każdy z załogantów frachtowca był pełnoprawnym nieupoważnionym jak jasna cholera. Więc Vicente musiał podpiąć się do panelu sterującego by przekonać go, że jednak mają właściwy kod. Gdyby za drzwiami byli żywi ludzie sztuczka nie musiałaby się udać ale koniec końców po paru minutach sterczenia pod drzwiami mety udało się otworzyć drzwi.





Tam zaś z iście komputerową i robocią cierpliwością całe centrum czekało na swoich operatorów. Vicente przysiadł za jednym ze stanowisk i znów musiał użyć swoich sztuczek. Było o tyle trudniejsze, że system był młodszy i nowocześniejszy o ileś generacji niż ten któym dysponował. Więc dla pozostałej trójki Vicente raczej odpadł pochłonięty swoją pracą i zmaganiami. Gdy tak obserwowali profil albo plecy informatyka z wąsikiem Ryanowi pierwszemu rzucił się w oczy pył. Chociaż czekając aż Sanchez skończy to i Tony i Agnes też zwrócili na niego uwagę. Taki trochę brązowy, trochę rdzawy, momentami prawie czarny. Teraz już go trochę zadeptali ale widać było, że kurz przykrył go tak samo jak podłogę i resztę sprzętów. Ten pył był jako podłużne plamy w kilku miejscach. Nie wyglądało na jakiś wyciek bo na suficie nie było widać żadnych podobnych plam. Jedna z takich plam nawet zalegała na jednym z paneli sterowniczych i krześle jakie przy nim leżało przewrócone.

W sterówce było też co innego do oglądania. Jak choćby widok z kamer ochrony i warunki panujące w poszczególnych pomieszczeniach. Ale póki Vicente robił swoje to można je było tylko oglądać komputery nie chciały przyjąć żadnych poleceń od niezidentyfikowanych osobników. Ta mniej więcej doba wystarczyła by system ogrzał sporą część pomieszczeń do temperatury pokojowej.

W końcu po jakimś kwadransie walki informatykowi udało się przekonać komputer, że była awaria i jest nowym technikiem z obsługi jakiego komputer nie miał w swoich rejestrach. Wreszcie więc mogli poczuć się w sterówce 12-ki jak na mostku “Aurory”. Haker bez sprawdzania co jest na dyskach polecił je skopiować i przesłać na dropshipa. A Chris stamtąd przesyłała je dalej na “Aurorę”.

W końcu wyglądało na to, że cały pakiet danych został przesłany więc tą część zaplanowanych przy śniadaniu zadań udało im się wypełnić. I mieli jeszcze jakieś 6 godzin do zaplanowanego odlotu. Odkąd Sanchez wyłączył te alarmy to zapanowała wreszcie cisza i spokój więc można było spokojnie porozmawiać.

- Widzę, że skończyliście przesył. - w słuchawkach usłyszeli głos ich pilot czekającej w sterówce “Black Hawka”. - No to jak macie wolne to chciałam wam coś pokazać. Skanery namierzyły to coś. Nie jestem pewna co to jest. Komputer też nie. Ale wygląda trochę jak kapsuła ratunkowa. - wraz ze słowami pilot przesłała obraz jaki wyświetlił się na wyświetlaczach hełmów. Obok nieco niewyraźnego obrazu pojawiła się znacznie czytelniejsza rekonstrukcja stworzona przez komputer pokładowy.





Komputer tak sobie wyobrażał ten obiekt namierzony przez skany porównując z danymi o podobnych obiektach jakie miał w pamięci. Ten obiekt namierzony przez skany latadełka był niewielki. Akurat jak na kilkuosobową kapsułę ratunkową, mniejszą nawet od ich dropshipa. Ale obiekt był częściowo przysłonięty przez chmurę pyłu i innych szczątków do tego tym węższym profilem co utrudniało dokładniejszy pomiar i identyfikacje. Obraz w świetle widzialnym był niewyraźny, nie dało się dostrzec żadnych oznaczeń ułatwiających identyfikację. Obraz radarowy pokazywał tylko bryłę i to pewnie od dziobu czy rufy, tym najwęższym profilem. A nadajniki nie wychwytywały żadnej aktywności co nie wróżyło zbyt dobrze szansom przeżycia kogoś w takiej kapsule. W opinii Chris z obecnego miejsca więcej w tej chwili nie wyciągnie tymi skanami. Trzeba by poczekać aż obiekt się który znikał za bryłą stacji wykona swój obieg dookoła niej i znów pokaże się z drugiej strony. Co powinno zająć około pół godziny. Albo tam polecieć bliżej ale wówczas musiałaby odcumować od stacji.



---


Mecha 13


- Hakowanie sterówki 12-ki przez Vicente: Kostnica 8,1 > 1 ; 9-3=6; 6-1=5 suk > śr.suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-10-2020, 17:23   #67
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Archimedes
- Ja swoje skończyłem - odezwał się informatyk, - tutaj… Chciałbym przeanalizować dane nim ktoś wybierze się do centrum. Odnośnie kapsuły, sugeruję to samo. Dryfowała dwadzieścia lat. Dzień dłużej nie zrobi jej różnicy.
- Może tak, a może nie - odparł Tony. - Moim zdaniem lepiej ją zgarnąć, skoro mamy na to czas. Tak też możemy znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania.

Vicente najwyraźniej nie rozumiał tego pośpiechu. Tego naiwnego przeświadczenia, że zgarną kapsułę i wszystko będzie okey. Szafowania ich życiem. NIEODPOWIEDZIALNOŚCI. Nie rozumiał dlaczego kapitan nie próbuje najpierw zrozumieć co tutaj się stało, bezpieczniejszymi metodami. Dusił te emocje w sobie.

- Na niektóre odpowiedzi - odpowiedział w końcu, - warto być przygotowanym.

- Przeanalizować tu, czy na statku? Możemy wracać, ale sądzę, że skoro już tu jesteśmy to możemy się bardziej rozejrzeć, przynajmniej ocenić, czy uda się przejść do centrum, czy trzeba próbować innej drogi. Trochę szkoda marnować paliwa i latać co chwilę w tę i z powrotem. A co do kapsuły, to jakie mamy możliwości jej przejęcia? I na ile jest to bezpieczne? - wtrąciła się do rozmowy Agnes

- Na Aurorze - odparł informatyk i podszedł do jednej z plam na pulpicie, w którą ułożył się zalegający pył. Nachylił się i przyjrzał jej się bliżej.

Warstwa pyłu była wszędzie. Dość rozmazana warstwa brudu właściwie. Pewnie przez to ocieplenie klimatu. Ale nie wszędzie były takie dziwne plamy. Jak się informatyk przyjrzał to na siedzeniu krzesła też była. Tylko na ciemnym materiale nie rzucała się tak w oczy jak na pulpicie. Plama była ciemna, rdzawo - brązowa. Trochę jakby się rozlał jakiś smar, sos albo farba. Tylko cienką warstwą. Plama musiała powstać zanim napadał ten cały pył i kurz bo też była nim przykryta.

- Co to kurwa jest? - spytał Vicente. Podniósł ołówek z blatu i dźgnął w plamę.

Warstwa plamy stawiła ołówkowi pewien bierny opór niczy zaschnięty sos. Ale też nie była jakoś specjalnie pancerna i nawet ołówkiem dało się ją zadrapać.

Sanchez wyciągnął z plecaka przenośny analizator materii, dziękując w myślach Seth za przezorność i za to, że wepchnęła mu go przed samym odlotem. Zbliżył go do glutowatej substancji. Analizator wskazał, że plama zawiera resztki ludzkiego DNA.

- Ja pierdolę - skomentował pokazując odczyt. - Agnes, co o tym myślisz?.

Agnes nachyliła się nad odczytem i zmarszczyła brwi. Potem powoli rozejrzała się dookoła, szukając jakichś niebezpiecznych przedmiotów, czy może innych "resztek". Skądś te plamy musiały powstać. Albo ktoś uciekał i zostawiał za sobą ślady, albo może został przez coś najzwyczajniej rozpłaszczony.
- Sądzę, że wcześniej czy później musieliśmy się na coś takiego natknąć. Wszędzie pustki, zniszczenia, a ludzi brak. Jeśli nie zdążyli bezpiecznie odlecieć, to znajdziemy ich tutaj: żywych albo i nie. Oby chociaż w całości. - wzdrygnęła się lekko - Ale nie podoba mi się to miejsce, prędzej spodziewałam się takich rzeczy przy wyrwach, a dalsze korytarze wyglądały na bezpieczne.
Przerwała na chwilę.
- Na ten moment wiemy, że ktoś zaatakował stację, może przyszedł tutaj i… - przesunęła wzrokiem po okolicy, nie kończąc zdania. - Możemy sprawdzić na ile DNA z tych plam jest to siebie podobne? Czy był tu jeden człowiek, a może kilku, czy nawet kilkunastu?

- Masz - podał jej Analizator. - Zrobisz z tego lepszy użytek. Poszukam czegoś na… - wskazał na plamę, - do analizy.

Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Jego wzrok przyciągnęła apteczka. Idąc w jej stronę zatrzymał się przy kapitanie.

- Dalszą eksplorację Archimedesa - wywarczał patrząc przez szybkę wizjera hełmu prosto w oczy Tony'ego, - czy ściąganie kapsuły, nim się dowiemy co tutaj się stało, uważam za bardzo… nierozważne. Coś zamieniło ich w… te… - zaczął gestykulować nim w końcu wystękał - gluty!

Zerknął na reakcję ochroniarza.

- Rozumiem, że na podstawie śladów krwi dojdziesz do wniosku, kto ich zabił? - powiedział Tony. - Tu, zapewne, zginęła cała obsługa tego miejsca. Byli bez skafandrów. Może sprawił to jakiś gaz, może promieniowanie, może ich dopadło coś innego. Ale uważam, że odkrywanie prawdy powinno się odbywać wielotorowo i równocześnie.

- Na podstawie zapisów z czarnej skrzynki i tego - kiwnął głową w kierunku dziewczyny i jakby sobie przypomniał po co szedł, ruszył w kierunku apteczki. Tam wytrząsnął jej zawartość na podłogę i wśród innych rzeczy wyciągnął zakręcaną fiolkę. Przez chwilę oceniał jej przydatność po czym odkręcil i ołówkiem oderwał kawałek gluta z pulpitu i wcisnął do fiolki. Zakręcił ją i oddał Agnes. - Masz wszystko? Możemy wracać?
- Odwieziemy cię na Aurorę, wysadzimy, a potem spróbujemy przejąć kapsułę - powiedział Tony.
- Hmmm… - burknął po swojemu Vicente tylko częściowo usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy. Przynajmniej mógł się w tym czasie zająć analizą skrzynki i istniała szansa, że jeśli coś znajdzie to zdoła jeszcze powstrzymać Westa nim otworzy kapsułę. A co jeśli nie zdąży?

- Rozsądne, nie rozsądne… - mruknęła pod nosem Agnes po czym dodała głośniej - Siedzimy w kosmosie, gdzie raczej nikogo już nie ma, może nas coś trzaśnie, ale to chyba nie jest aż tak bardzo realistyczne? No najwyżej też się rozpłaszczymy na podłodze, przynajmniej szybko będzie. Mam raczej dobre przeczucia, idźmy dalej. Jeśli w kapsule są jacyś groźni kosmici, bądź wirusy, to zawsze możemy z daleka otwierać, czy coś. Nie ma co się martwić.
Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami, co w skafandrze wyglądało nieco dziwnie. W międzyczasie obserwowała plamy na ziemi i spróbowała zeskanować kilka z nich, czy wskażą jakieś dziwne elementy lub będą do siebie podobne.
- Jak coś, to mogę się poświęcić i iść sama, dowiemy się metodą prób i błędów na ile jest tu niebezpiecznie.

Skaner jaki trzymała Agnes pokazał z zbliżone wyniki. Na jakieś 85-95% te plamy to były jakieś ludzkie szczątki. Chociaż nie znała żadnego procesu który by przemieniał ludzkie ciało w taką, tłustą, zaschniętą plamę. Niemniej skład chemiczny się zgadzał i chociaż taki ręczny analizator mógł się mylić to pewność by można uzyskać wsadzając próbki do ambulatorium i mikroskop.

- Weźmy kapsułę na hol i zacumujmy w pobliżu Aurory. Nie będziemy dwa razy latać po ten wrak. Albo go ścigać, jak gdzieś się zawieruszy. Otwarcie go z odległości to jak najbardziej trafiony pomysł. Jakby co, jestem chętny na kosmiczny spacer i zwiedzanie. Dawno nie ćwiczyłem abordażu i walki w przestrzeni kosmicznej - wypowiedział się ochroniarz. - A jeżeli to co tu widzimy to ludzkie szczątki w formie mazi, to ciekawe jaka broń została tu użyta - myślał głośno oglądając zaschnięte plamy na krześle. - Nie ma śladów eksplozji ani ekspozycji na ekstremalne temperatury. Jakiś miotacz antymaterii, czy co?
Ryan przyjrzał się też pyłowi na podłodze. Czy to był popiół? Jakaś jego rdzawa wersja? Czy może po prostu rdza, jak wskazywał kolor. I jeżeli była tu użyta jakaś broń, to skąd strzelano? Ochroniarz zaczął analizować plamy na krześle i pod ścianą. Gdzie by stał, strzelając w tym pomieszczeniu, aby jak najoptymalniej prowadzić wymianę ognia. Zerknął też na smugi w pyle, czy to czego nie zadeptali układało się w jakiś wzór? Dawało pewne pojęcie o gazach wylotowych albo czym innym?

- Ludzkość zawsze robiła postępy w wynajdywaniu różnych śmiercionośnych narzędzi - powiedział Tony. - Za naszych czasów czegoś takiego nie znano, przynajmniej oficjalnie. A nuż wymyślono jakiś dezintegrator czy inny anihilator. Skoro ktoś wymyślił sposób, by podróżować w czasie...
- A może to Obcy. Wszechświat jest wielki i nie wiadomo, co lub kto może sobie mieszkać wśród odległych gwiazd - wysunął kolejną hipotezę. - Archimedes został zaatakowany, a jego mieszkańcy uciekli lub zginęli. Może sami spróbowali zniszczyć stację, by atakujący nie mieli z niej żadnej korzyści. Jeśli czarna skrzynka nic nam nie powie i w kapsule nie znajdziemy żadnych odpowiedzi, to będziemy musieli znaleźć główną sterownię i centralny komputer.

- Dokończycie rozmowę na Black Hawku? - Hiszpan był wyraźnie zniecierpliwiony i wręcz przebierał nogami nie mogąc doczekać się kiedy zabierze się za analizę danych.

- Obawiam się Ryan, że nie jesteśmy przygotowani by wziąć coś na hol. Nie mamy na pokładzie ekwipunku holującego. Poza tym musiałabym z bliska zeskanować kapsułę by sprawdzić w jakim jest stanie, jaką ma szacunkową masę i czy da się ją wziąć na hol. - skoro była przerwa w dyskusji włączyła się Chris by dorzucić swoje trzy grosze jako operator dropshipa który miałby holować jakiś obiekt. - Chyba, że na stacji znajdziecie odpowiednią linę i zaczepy. No to jeszcze by został skan. Albo niech ją jakaś sonda zeskanuje. Tylko ja stąd nie mogę nimi kierować. No albo zabierzemy co potrzeba z “Aurory”. - dorzuciła jakieś alternatywne rozwiązanie.

- Agnes, czy jesteś w stanie z dropshipa zająć się sondami? - spytał Tony. - Im szybciej i im więcej dowiemy się o tej kapsule, tym lepiej. A wracając powinniśmy dokładniej przyjrzeć się podłodze. Może znajdziemy więcej takich... plam.

- Niezbyt. Musiałabym wrócić, żeby pokierować sondami. Ale już idziemy z powrotem? - nawigatorka przeniosła wzrok z jednego członka załogi na drugiego, szukając jakiejś deklaracji w ich zachowaniu.

- Vicente się spieszy, ale my nie aż tak bardzo - odparł Tony. - Godzina nas nie zbawi, więc możesz się rozejrzeć. A nuż uda ci się zauważyć coś, co my przegapiliśmy - dodał.

- Poczekam w dropshipie - burknął niezadowolony informatyk
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest teraz online  
Stary 03-10-2020, 00:16   #68
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - Dzień 10 20:20

Czas: Dzień 10; 20:20
Miejsce: “Aurora”; mesa
Skład: wszyscy


- Komuś jeszcze dolewki? - Chris jak zwykle pełniła rolę sympatycznej kelnerki gdy najpierw kursowała między magazynem a kuchnią a następnie między kuchnią a mesą. Żołądki i tradycja i tak zdołała skumulować w mesie całą dziewiątkę załogi. Teraz widząc, że dzbanek z kawą jest zdecydowanie bliżej dna niż wierzchu poszła w stronę automatu by go uzupełnić. Ale przy okazji mogła komuś przynieść coś jeszcze z kuchni gdyby ktoś coś potrzebował.

Wreszcie znów się można było spotkać i pogadać. Pierwszy raz od śniadania. Z czego z połowa załogi z połowę dnia przebywała na “Archimedesie”. I wrócili cali, w jednym kawałku, nie wyglądali by komuś tam stała się jakaś krzywda. Tak samo zresztą jak i na rodzimym frachtowcu nic się nikomu nie przydarzyło i interwencja Seth nie była konieczna.

Wyglądało na to, że w walce z dżunglą jaka zalęgła się w ogrodzie wreszcie jest jakiś przełom. Roboty, pestycydy, wycinka znacznie zredukowały te zabójcze tropiki. Chociażby wyjść na prostą przydałoby się wymienić zniszczoną przez zielsko instalację. Niemniej dotychczasowe wysiłki już zaczynały się objawiać jako światełko w tunelu.

Agnes po powrocie na “Aurorę” udało się skierować jedną z krążących wokół “Archimedesa” sond na tą kapsułę jaką dzisiaj odnalazła Chris. Pilot przesłała na tyle dokładne dane, że nawigator dość łatwo ponownie namierzyła ten jeden obiekt orbitujący wokół zdezelowanej stacji. Dzięki czemu już ze swojego panelu sterowniczego na mostku mogła wysłać tam sondę a ta ją zeskanowała na tyle dokładnie na ile się dało. Wyglądało na to, że odnaleziona kapsuła ratunkowa pochodzi z “Archimedesa” co w końcu nie było przesądzone. I wydawała się hermetyczna co było budujące. Mniej budujące było to, że skany sondy nie wykryły żadnych świateł, promieniowania, responderów ani nic takiego. Zimna, gładka, cicha bryła dryfująca wokół stacji macierzystej. Nie dało jaką kryje zawartość. Nie można było wykluczyć, że mimo zniechęcającego opakowania wewnątrz jeszcze jakieś mechanizmy mogłyby działać. Chociaż nie było na to zbyt dużych szans.

- Wydaje mi się, że powinno się dać zaczepić tą kapsułę pod “Black Hawka”. Na skanach jakie zrobiła Agnes widać, że ma standardowe zaczepy. My też i mamy uprząż. Masa jednak byłaby dość duża. Szacuję, że z takim balastem dropship mógłby wracać tutaj ze 3, może 6 godzin. No i trzeba by ręcznie zaczepić tą uprząż. - Chris wróciła z pełnym dzbankiem i skoro razem z Agnes trochę spędziły razem czasu na mostku badając to zagadnienie no to teraz mogła przedstawić ekspertyzę ze strony pilota dropshipa. Ale jak zwykle decyzję pozostawiała kapitanowi i reszcie załogi. Akurat jak się z tym uporały to zrobiła się pora kolacji.

Pod tym względem Vicente miał znacznie więcej do zbadania. Oczywiście nie było szans przejrzeć nie mówiąc by zbadać, miriadów bitów danych z ostatnich lat funkcjonowania 12-ki. Ale na szczęście nie musiał tego robić. Wyglądało na to, że najciekawsze rzeczy, jak w każdym przedstawieniu, działy się na końcu. Jeśli nie liczyć etapu automatycznego wygaszania świateł jaki trwał kilka tygodni na już właściwie bezludnej stacji.

Ale wcześniej, pod koniec listopada 91-go przyszedł rozkaz o ewakuacji. Rozkaz przyszedł z samej góry czyli z centrali i miał najwyższy priorytet. Enigmatycznym językiem wspomniane było “zagrożenie generalne” jakie wymagało ewakuacji personelu. Zapewne coś w innych segmentach stacji musiało się schrzanić bo nawet w chwili zarządzenia ewakuacji to ekrany ówczesnej 12-ki świeciły się na zielono, sytuacja wydawała się normalna, stabilna i nie było powodów do obaw. Może Alice by coś znalazła ale na oko informatyka to nie działo się tam nic specjalnego. Ot, nudny, rutynowy dzień w sterówce. A tu niespodziewanie ten ponury komunikat o natychmiastowej ewakuacji z zaznaczeniem, że to nie są ćwiczenia.

Sam komunikat był dość lakoniczny i brzmiał poważnie. Zupełnie jakby tylko obwieszczał zastosowanie procedury jaka była wcześniej wielokrotnie ćwiczona na ćwiczeniach. Natomiast nic nie mówiło to o naturze zagrożenia.

“Uwaga, uwaga! Nastąpiła krytyczna awaria w segmencie 8-ym. Sytuacja jest opanowana jednak musimy postępować zgodnie z procedurami. Wysłaliśmy już sygnał SOS i wkrótce przybędzie pomoc. Do tego czasu musimy jednak zarządzić ewakuację całego personelu. Proszę o zachowanie spokoju i udanie się do przewidzianych punktów zbiórki skąd personel zostanie załadowany na środki transportu.”

Komunikat był ogłoszony poważnym ale spokojnym kobiecym głosem. Trudno było jednak wątpić w jego profesjonalizm. Zwłaszcza jak został nadany oficjalnymi kanałami i zgodnie z obowiązującymi procedurami. Wyraźnie adresatem była każda osoba przebywająca wówczas na “Archimedesie”. Sądząc z ocalałych zapisów w ciągu kilkudziesięciu minut pstrokate tłumy mieszkańców skoncentrowały się w punktach zbornych. Nie zawsze wszystko poszło jak na ćwiczeniach stąd pewnie te mnóstwo zagubionych ubrań, walizek, plecaków i okolica jak po zamieszkach albo przynajmniej jakimś koncercie. Ale jak na taki spory tłum i to nie mundurowy to i tak poszło to całkiem sprawnie. Godzina, dwie i stacja praktycznie opustoszała. Korytarze i sale wyludniły się i sceneria zaczęła przypominać to co już załoga “Aurory” zastała osobiście. Przynajmniej tak to wyglądało w zapisach 12-ki ale dalej nie było wiadomo co się wydarzyło w pozostałych rejonach orbitalnego miasta.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-10-2020, 08:56   #69
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień 10; wieczór; “Aurora”; mesa

- Dla mnie szarlotka i kawa - zwrócił się do syntka informatyk. Po dłuższym pobycie na Archimedesie czuł potrzebę uzupełnienia kalorii. - Agnes, kiedy będziesz mieć wyniki badań tego… gluta? I pyłu…

- Zostawiłam fiolki w laboratorium dla Seth. Trzeba je przeanalizować dokładniej. Ja skanowałam kapsułę ratunkową no i w sumie niczego ciekawego tam nie było. Żadnych widocznych sygnałów. Żadnych podejrzanych okoliczności. Nadal chciałabym iść do centrum, niepotrzebnie to odwlekamy. - Nawigatorka przerwała rozglądanie się za czymś, na co miałaby smak, aby wygłosić swoją opinię.

Vicente przeniósł spojrzenie na Seth. Jednocześnie skomentował.

- Coś ich zaskoczyło. Mimo wszystko.

- Znalazłeś coś ciekawego w tych skrzynkach? - rzuciła Agnes, sięgając ostatecznie po jedną z najzwyczajniejszych kanapek.

- Po kolei - powiedział Tony, na moment przerywając jedzenie. - Vicente, trzeba się przeryć przez wszystkie informacje z czarnej skrzynki. Gdzieś musi paść nazwa Antaresa. Musimy się dowiedzieć, czy ta ewakuacja miała miejsce tutaj, czy też na Antaresa przysłano wyludnioną stację, której awaria nastapiła daleko stąd.

- Te je! - Sanchez przyłożył rękę do czoła w parodii salutu.

- Agnes, najpierw kapsuła - mówił dalej. - Zbadamy ją w czwórkę, ty, Alice, Ryan i ja. No i Chris w obwodzie. Potem ruszymy do centrum, chyba że Seth znajdą w tych próbkach jakieś niebezpieczne różności.
- Zeeva... - Tony przeniósł wzrok na kolejną członkinię załogi - czy jesteś w stanie stwierdzić, czy zniszczenia, jakich doznał Archimedes, są dziełem załogi, która wolała zniszczyć stację wraz z tym czymś, co ich zaatakowało? Jeśli to był atak, a nie jakaś dziwna awaria...
Alice – w przykrótkiej koszulce i szortach, za to w butach prawie do kolan- pochłaniała właśnie druga porcję szarlotki. Na słowa kapitana pokiwała głową, a potem dodała:
- Rekomenduję, żebyś nie szedł na pierwszy ogień.. To wbrew regulaminowi.
- Postaram się trzymać w drugiej linii - odparł Tony, nie mówiąc o tym, co sądzi o regulaminie, który nie przewidywał takich sytuacji.
- Hmmm… - skomentował Sanchez lecz ciężko było wyczytać czy to była aprobata, czy wręcz przeciwnie. Zaraz też wstał, nie doczekawszy się ani reakcji Seth, które siedzieli zamyśleni, ani szarlotki i kawy od Chris, która stanęła w pół drogi do ekspresu jak by się jej program decyzyjny zwiesił.
- Wszystko gra? - szepnął jej w ucho.
- Tak, myślałam, że ktoś jeszcze może coś będzie chciał. - blondynka pokiwała głową tłumacząc swoje zachowanie jako efekt wpływu czynnika ludzkiego. Po czym zrezygnowała widocznie z czekania na dalsze zamówienia bo podążyła za informatykiem do kuchni. Tam zaczęła szykować tą dolewkę kawy o jakiej wcześniej mówiła i resztę przekąsek na deser tej kończącej się kolacji. I wróciła do mesy z tacą pełną smakołyków parę chwil potem.
Dragos nie wcześniej włączył się do rozmowy, aż pieczołowicie wyczyścił talerz i opróżnił kubek, kryjąc za jego rantem skrzywienie na smak tego, co właśnie przełknął. Czy to była kwestia parszywego przebiegu dehibernacji, czy rzeczywiście w tym czasie i miejscu wszystko smakowało jak karton, nie chciał dociekać. W końcu jednak odsunął od siebie naczynia i osunąwszy się nieco na krześle, założył palce na brzuchu.
- To by było na tyle opierdalania - mruknął, spod oka zerkając na dłonie trzymające przekąski. - Mam dość bycia bezużytecznym. Tony - zwrócił się do kapitana. - Jeśli nie masz dla mnie innych zadań, mógłbym spróbować ogarnąć ten śmietnik przy co bardziej rozpieprzonych sekcjach Archimedesa. Oczyszczenie nam wejścia przez dziesiątkę skróciłoby czas dotarcia do innych części stacji i umożliwiło wejście z większą ilością sprzętu na raz.
- Masz rację co do dziesiątki - odparł Tony. - Sam o tym myślałem, ale... Stale się zastanawiam, czy nie uderzyć od razu na centrum.
- Nie widzę potrzeby rezygnować z którejkolwiek opcji. Wedle mojej najlepszej wiedzy, nieprędko się stąd wydostaniemy - uniesiona starą blizną brew Negru wbrew jego woli nadawała słowom ironiczny wydźwięk. - Mogę robić swoje nocą, kiedy nie będziecie potrzebowali Chris ani dropshipa. Jeśli na stacji jest coś, co zabija, dobrze mieć jak najwięcej dróg, którymi można spierdalać.
Kącik ust magazyniera drgnął w niezrealizowanej zapowiedzi uśmiechu. Mężczyzna wstał, skrzętnie ukrywając niejaką sztywność ruchów.
- Tak czy owak, jestem do dyspozycji. Tymczasem, jeśli nikt nic do mnie nie ma, skoczę ogarnąć maszyny.

- Obawiam się, że samotne wycieczki są sprzeczne z procedurami bezpieczeństwa. - Chris upiła grzecznościowy łyk ze swojego kubka i pozwoliła sobie na komentarz do pomysłu magazyniera. Przepisy rzeczywiście zalecały wszelkie prace, zwłaszcza poza pokładem własnej jednostki lub w obcym, niepewnym środowisku przynajmniej w duetach a najlepiej trójkach lub czwórkach.
- Mogę iść z nim. Przyda się ktoś kto obsługuje sondy. Pójdzie prędzej. - Jericho, zamyślony, pochylony nad stertą papierzysk, najpewniej danych załadunkowych i wyciągów z manifestu pokładowego mruknął w stronę Chris.
Alice uniesionym kciukiem wyraziła poparcie do słów Chris.

- Jasne. - Dragos wbił pięści w kieszenie bojówek i pojednawczo wzruszył ramionami. Te kilka lat pracy w przyzwoitych warunkach nie potrafiło do cna wyplenić z niego starych nawyków; zarówno w kopalniach na Anthos, jak i potem, gdzieś w świecie, BHP oznaczało raczej “Brud, Harówę i Przepicie”, niż jakikolwiek zbiór przepisów. Póki co, gestem wskazał jeszcze iż w razie potrzeby jest na nasłuchu komunikatora i opuścił mesę, kierując się ku magazynom.

Vicente odchylił się w krześle. Znad parującego kubką z kawą, który trzymał zamknięty w dłoniach obserwował odchodzącego Negru. Coś się zmieniło w układzie sił. Przesunął się akcent. Może spowodował to stary operator, który w końcu doszedł do siebie po latach hibernacji w żelu kriogenicznym? Siorbnął głośno. Kawa miała cierpki smak.

- Jest nas tylu - stwierdził Tony - że ze spokojem możemy stworzyć dwie, niezależnie od siebie działające grupy i zostawić kogoś na straży, na Aurorze.

- Na “Black Hawk” moglibyśmy się zmieścić wszyscy. Ale im więcej z nas poleci tym mniej sprzętu będziemy mogli zabrać. - Chris skinęła blond głową nie bardzo wiedząc o jakiej dużej liczbie pasażerów jest mowa na kolejną wycieczkę na stację. I na jak długo. A na razie dropship i pilota mieli tylko jeden zestaw.

Głowa Zeevy bezwiednie opadła na blat, uderzając w blaszany kubek z resztkami kawy. Kobieta obudziła się.
- Eee… - Zeeva starała się wychwycić ostatnie skierowane do niej pytanie Toniego.
- Nie kiedy ja jestem “tu” a zniszczenia“tam” - powiedziała kobieta wstając i ruszając w stronę dzbanka czarnego płynu, gdy takowy dopadła, napełniła kubek, wypiła duszkiem, po czym nalała sobie spokojniej kolejny. Wyciągnęła papierosa, odpaliła, zaciągnęła się i ziewnęła.
- Zobaczę to ci powiem.
Alice trąchnęła Zeevę w ramię.
- Nie śpij, bo cię ukradną – poradziła jej przyjacielsko. Potem wyjęła z jej palców papierosa i zaciągnęła się.
- Hmm. Tego potrzebowałam, dzięki.
Nachyliła się do kobiety i zapytała przyciszonym głosem: - Myślałam o tym, żeby wyhodować trochę zioła. Wchodzisz w to?
Zeeva była jedną z tych, którzy (gdy tylko przytomni) nigdy nie pozwalali zgasnąć “olimpijskiemu płomieniowi” toteż odpaliła kolejneg peta kiedy tylko jeden opuścił jej protetyczną dłoń.
- Nie hoduj “trochę”... - zauważyła zagorzała palaczka, poniekąd ukrywając twarz swoją jak i rozmówczyni za smolistą, nikotynową “mgłą wojny”.
- No właśnie – Alice wyraźne się ucieszyła i usiadła okrakiem na ławce, żeby lepiej widzieć Zeewę. – Wiedziałam, że do ciebie mogę uderzyć z tą sprawą… Mam kilka nasion – dosłownie kilka – wydaje się, że przetrwały hibernację w całkiem niezłym stanie. Ale nie mam dużego doświadczenia w hodowli. Nie chciałabym tego spieprzyć.
Zeeva uśmiechnęła się tak dziko, że aż zabłyszczał jeden z implantów gdzieś dalej na jej szczęce.
- To więcej niż ja, mój żywioł to ogień a nie ziemia, więc zdecydowanie lepiej idzie mi palenie niż sadzenie… - kobieta zogniskowała sylikonowe oczy na czającej się gdzieś jak predator syntce - poproś Chris, pewnie popuści płyn litowo jonowy ze szczęścia, że może ci w czymś pomóc a jak jej jeszcze opowiesz co ci się będzie śnić po przypaleniu to chyba jej się updejt przesunie…
- A śniło wam się coś? - blondynka popatrzyła z zaciekawieniem na obie koleżanki jakby temat automatycznie przykuł jej uwagę. Patrzyła na nie obie z życzliwym uśmiechem zerkając to na jedną to na drugą.
- Ciągle śnią mi się różne rzeczy – zapewniła Chris Alice. - Seks, z tobą, oczywiście, z Seth… ale też inne rzeczy . latanie np., bez statku i niczego. Był kiedyś taki facet, Zygmuś się nazywał, twierdził, że sny to projekcje naszej podświadomości. Boimy się coś nazwać wprost, więc o tym śnimy. Ale to głupie, nie? – mrugnęła do Chris. – Bo skoro tak by było, to bym nie śniła o tobie… No ale wiesz, Zygmuś był kompletnie zakręcony, wszystko mu się kojarzyło z seksem. - zaciągnęła się. – Taki papieros, na przykład. Palę, bo wg niego mam niezaspokojoną potrzebę oralną. Jeśli rozumiesz, co mówię . – znów mrugnęła do Chris. – Albo pręty uranowe… mają specyficzny kształt. Zresztą podobny do papierosa… Kiedy je ładujesz do środka czegoś to obrazuje to penetrację. Latanie to zresztą według niego też seks.
Znów się zaciągnęła.
- Ale, właśnie, Chris… - mam pomysł na … no projekt przyrodniczy. Zasadzimy moje ziarna, potem zbierzemy liście i zapalimy. Sny po nich będą takie, ze hej! Opowiem ci. Pomożesz mi z plantacją?

- Oczywiście. Z przyjemnością. - Chris wydawała się zafascynowana tym co i jak mówiła Alice. Słuchała tego jak jakaś mała dziewczynka morskich opowieści czy lotów międzygwiezdnych. Kiwała swoją blond główką i wydawało się, że inżynier pokładowa całkowicie kupiła jej uwagę tymi opowieściami o seksie i snach i to jeszcze z udziałem cichej blondynki.

- To musiałyby być sny erotyczne. I to ze mną? Ojej. - westchnęła z uznaniem gdy widocznie przeanalizowała sobie jakie to by były te sny o jakich wspomniała Alice. Zabrzmiało jakby ta kategoria snów była najrzadsza albo najcenniejsza przynajmniej w jej prywatnej punktacji.
Jericho omal nie zakrztusił się kawą, słysząc porównanie Alice o prętach reaktora i penetracji.
"Ciekawe jak nazwałaby wzrost mocy w reaktorze" pomyślał Jericho i jakoś tak mimowolnie zaczerwienił się.
- Chris, masz może jakieś oprogramowanie psychoanalityczne? Akurat sny to ostatnio mam słabe. Potrzebowałbym albo porządnej dawki leków, albo po prostu…pogadać na kozetce, czy co tam się robi? - zaproponował.
- Dzięki, kochana - Alice walnęła Chris w ramię. - Jutro to obgadamy.
Odwróciła się do Jericho : - Tantos - stwierdziła. - Popęd śmierci. Zygmuś sporo o tym pisze, lubię go sobie poczytać przed snem, to relaksujące.
Skrzywiła się.
- Ostatnio mniej.. Mam tak samo, od kiedy nas wpierdzieliło w to nie wiadomo gdzie. Tantos. Dlatego potrzebuje czegoś naturalnego na relaksację. Farmakologia to śmierć, zatruwa organizm. Co innego ekstrakty z ziół i roślin - zamachała papierosem.

- Obawiam się, że nie posiadam odpowiedniego przeszkolenia w zakresie psychoanalizy. Tylko jako pilot dropshipa i operator hibernatorów. - blondynka popatrzyła przepraszająco na Jericho by zaznaczyć gdzie kończy się jej specostwo. Widocznie z psychoanalizą nie miała wiele wspólnego.

- To mam jutro przyjść do ciebie? Bo chyba po śniadaniu to chyba będziemy znów lecieć na “Archimedesa” jak rozumiem. - pilot wydawała się ochotna spotkać się z Alice i dogadać szczegóły ale jednak zdawała sobie sprawę z planów jakie pojawiły się w ramach jutrzejszego grafiku. A ona jako pilot dropshipa była integralną częścią wszelkich planów odnośnie przelotów z jednej kosmicznej jednostki na drugą. Dlatego gdyby mieli tam lecieć to już Chris nie byłaby zbyt dyspozycyjna.
- Jutro wieczorkiem cię wyhaczę - zapewniła ją Alice - Bo na dziś mam już plany.
Jericho dopił kawę i skrzywił się, słysząc tłumaczenia kobiet. Właściwie jednej kobiety i jednego androida, więc teoretycznie chyba nie były to najlepsze rady jakie mógł dziś usłyszeć.
- Czytanie Freuda do poduchy? Chyba sobie daruję. Ekstrakty z ziół? Znaczy trawka? Daj znać jak będzie zioło. Z chęcią wymienię za jakieś ekstra porcje żywnościowe--mrugnął do Alice.
- Tymczasem chyba pójdę w staromodną terapię przez pracę i pomogę z sondami - wzruszył ramionami.
- Jestem tolerancyjny - powiedział Tony - ale jeżeli ktoś przyjdzie na służbę na haju, to przez tydzień będzie szorować pokłady. Bez pomocy automatów - dodał.

- To też dobra robota. Daje odpowiednią perspektywę. Czasem warto się wysilić - Jericho spokojnie popatrzył na Tony'ego i odstawił kubek.
- Jakby co, będziemy w magazynie - rzucił cicho wychodząc za Negru

Alice tylko przewróciła oczami a potem zaczęła szukać informacji na temat uprawy marihuany.

Wyszukanie informacji o hodowli krzaków specyficznej używki nie było takie trudne. W systemie było mnóstwo zdawałoby się całkowicie zbędnej wiedzy. Jak się wczytała w warunki hodowli to wyglądało na to, że chyba nie powinno to być niemożliwe. I najbardziej nadawałby się do tego ogród. Chociaż zapewne nie w tej chwili bo obecnie po spryskaniu pestycydami lepiej tam było nie wchodzić bez stroju ochronnego a wszelkie rośliny miały tam przekichane. Niemniej w dłużej perspektywie nie wydawało się to niemożliwe.

Zeeva w międzyczasie “doczęstowała się” kawą i usiadła z powrotem na miejscu. Picie i palenie wydawało się kobiecie w tej sytuacji jak najbardziej sensownym sposobem na spędzanie czasu…
 
Kerm jest offline  
Stary 09-10-2020, 09:23   #70
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dzień 10, wieczór; kajuta Vicente; Chris, Vicente


Vicente rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu siadając na przeciwko niewielkiej kanapy na którą zaprosił Chris. Chwilę przyglądał się jej w milczeniu, szukając słów, którymi mógłby zacząć rozmowę.

- Jak to znosisz? - spytał w końcu.

- Co takiego? - blondynka usiadła we wskazanym miejscu ale widocznie pytanie uznała za zbyt ogólne.

- To… - informatyk rozłożył ręce. - Obecną sytuację.

- W porządku. - Chris po chwili zastanowienia wzruszyła ramionami nim odpowiedziała. Dalej miała minę jakby nie mogła rozgryźć do czego Vicente zmierza.

- Zastanawiałem się… nad tym co mi powiedziałaś - zakręcił młynka dłonią, - że nie chciałabyś zostać sama. Wiesz, że w dwudziestym pierwszym wieku - ożywił się i zmienił nagle temat, - gdy zaczynano z SI, ludzie woleli zwierzać się programom, niż innym ludziom?

- Kwestia zaufania. I jego braku. Bezdusznemu kalkulatorowi łatwiej czasem zawierzyć niż sąsiadowi. Do nas też jest ograniczone zaufanie. Do SP. Za bardzo przypominamy wam was samych. I chociaż sami nas tak zaprojektowaliście to wielu z was ma nam za złe, że was udajemy. Podrabiamy, szpiegujemy, że spiskujemy i tak dalej. - Pilot dropshipa znów wzruszyła ramionami. Mówiła cicho i spokojnie jakby po prostu powtarzała coś co miała świetnie przemyślane. - Co to ma wspólnego z naszą obecną sytuacją? - zapytała po chwili nie bardzo chyba widząc związek z początkiem tej rozmowy.

- Hmmm… Kwestia zaufania… - Widać było, że myśli Hiszpana były chaotyczne i skakały z jednego tematu na drugi. - A jak to działa w drugą stronę? Masz do nas zaufanie? Do każdego to samo?

- Wierzę, że każdy z nas wypełni swoje zadanie. I mam nadzieję, że to wystarczy aby się wykaraskać z tych tarapatów. O co chodzi Vicente? Po co ta zabawa w psychoanalizę? - dziewczyna odpowiedziała tym razem pewniej i nawet się lekko uśmiechnęła. Ale widocznie podejrzewała, że informatyk ma jakiś cel tej rozmowy.

- Nie każdy wypełnia “swoje zadanie”. Albo nie! Inaczej! Nie zawsze zadania wszystkich zmierzają do jednego celu. Czasami te cele mogą być różne. Sprzeczne. Chociaż każdy może uważać, że jego cel jest właściwy. Rozumiesz?

- Nie bardzo. Nie brzmi to za dobrze. - pilot pokręciła głową na znak, że nie bardzo wychodzi jej zrozumienie intencji i tłumaczeń kolegi.

Informatyk westchnął. Nie był najlepszy w tłumaczeniu rzeczy, które jemu wydawały się oczywiste.

- Kapitan… Tony jest miękki. Daje każdemu wolną rękę. Z drugiej strony bardzo mu zależy na szybkim rozwiązaniu sprawy. Z mojego punktu widzenia szybkie jest przeciwstawne bezpiecznemu. Naraża nas na niebezpieczeństwo. Śmierć w skrajnym przypadku. Jego cel - wyciągnął lewą dłoń, czubkami palców dotykając kciuka, jakby zamykał w nich niewidzialnego motyla, - mój cel - prawa dłoń powędrowała w górę w podobnym geście. - Dwa cele - potrząsnął dłońmi. - Różne. Przeciwstawne. Rozumiesz? - Spojrzał z nadzieją w oczach na dziewczynę. - Nie można zrealizować obu. Wykluczają się. Albo szybko albo bezpiecznie.

- To niedobrze. Nie jestem pewna tego co mówisz. Ale brzmi jakby to chodziło o jakieś wzajemnie wykluczające się cele. Nie wiem dlaczego. Mamy do czynienia z tak niecodzienną sytuacją, że żadne szkolenia czy regulaminy tego nie przewidują. Musimy działać na wyczucie. - Chris potrząsnęła głową na znak, że się nie zgadza z wnioskami kolegi albo po prostu ma własny punkt widzenia.

- Bo chodzi! - Vicente klasnął w dłonie, zadowolony, że w końcu do niej dotarł. - Sytuacja jest niecodzienna! Jesteśmy na zadupiu wszechświata i być może nigdy nie wrócimy do domu, ale to może nie być naszym największym zmartwieniem jeśli kapitan wpakuje nas w coś, co zamieni nas w galaretowate gluty - wyrzucił z siebie na jednym wdechu. Po czym dodał - ...realizując swój cel.

- Mówisz jakbyś miał jakieś zażalenia do Tony’ego. - blondynka odpowiedziała po chwili zastanowienia.

- Bo mam! - podniósł głos, lecz zaraz się uspokoił. - Naraża nas… Nie potrafi podjąć decyzji… Zmienia ją co chwilę… Chodzi mi o to… - westchnął znowu, - że Tony jest dobrym kapitanem w czasie pokoju ale nie nadaje się na tą sytuację. Pomyśl o tym, jeśli nie chcesz zostać sama…

- Więc uważasz, że Tony naraził nas na niebezpieczeństwo? Statek albo załogę? W którym momencie? To poważne oskarżenie Vicente. - pilot popatrzyła na niego chwilę zanim się odezwała. A jak się odezwała mówiła spokojnie jak to miała w zwyczaju. Chociaż spojrzenie miała poważne a nawet czujne.

- Pffff... - fuknął, - a nie? Choćby chęć dotarcia do kapsuły za wszelką cenę bez weryfikacji materiału znalezionego na Archimedesie? A jeśli okaże się, że tam jest jakaś broń biologiczna i gdy otworzymy kapsułę będzie już za późno? - Nakręcał się coraz bardziej i coraz bardziej widać było emocje, które nim targają. - Chris, ta kapsuła tam lata już od dwudziestu lat! Kilka dni dłużej nie zrobi jej żadnej różnicy! A dla nas może to oznaczać być albo nie być! Skrajna nieodpowiedzialność!

- Nie rozumiem w takim razie dlaczego nie zgłosiłeś swoich obiekcji podczas kolacji jak omawialiśmy plany na jutro. Dlaczego schowałeś je sobie do kieszeni skoro uważasz, że zagrożenie dotyczy nas wszystkich? I dlaczego wezwałeś mnie i mówisz mi to wszystko jak jesteśmy sami? - Chris pokręciła głową na znak, że nie bardzo może zrozumieć motywy kierujące takim a nie innym zachowaniem informatyka.

Sanchez rozłożył ręce. Jego mina wyrażała głębokie zdziwienie.
- Ja schowałem? Mówiłem o tym wielokrotnie! Tylko nikt mnie nie słucha! Co da powtarzanie tego samego w kółko? Co dałoby, gdybym raz jeszcze powiedział o tym podczas kolacji?

Odetchnął głęboko, opadł na oparcie fotela.

- Chciałem z tobą porozmawiać, bo podchodzisz do wszystkiego z dystansem i… bez emocji. Bez ludzkich uczuć. Racjonalnie. Dlatego jesteśmy sami. Powiedz mi czy nie mam racji. Mylę się?

- Vicente. Nie wiem co masz na myśli mówiąc, że mówiłeś o czymś wielokrotnie. Ale przy kolacji nie wspomniałeś ani razu o swoich podejrzeniach względem kapsuły czy skażeniach. Nic takiego jak mi teraz tutaj mówisz. - powiedziała jakby dla przypomnienia jak wyglądała rozmowa przy kolacji. - Ale jeżeli chcesz mogę porozmawiać z Tonym albo i z całą resztą i wspomnieć o twoich wątpliwościach jeśli nie chcesz robić tego osobiście. - Chris lekko westchnęła ale odpowiedziała poważnie. Mówiła jakby podejrzewała, że kolega może się z jakichś względów obawiać albo nie czuć na siłach wspomnieć o tych wątpliwościach osobiście kapitanowi czy przed resztą załogi. To mogła go w tym wyręczyć.

- A jeśli o mnie chodzi nie widzę by Tony popełnił jakieś rażące błędy w zarządzaniu statkiem i załogą. Nie straciliśmy nikogo, statek też nie ucierpiał, nikt przez rozkazy kapitana nie został narażony na niebezpieczeństwo. Jeśli wiesz o jakichś uchybieniach Tony’ego o jakich ja nie wiem to powiedz mi o nich. - SP rozłożyła nieco ramiona na znak, że na podstawie danych jakie ona posiada nie bardzo widzi winę Tony’ego. Ale dopuszczała chyba możliwość, że te dane może mieć niepełne i jak informatyk dostarczy nowych to może je zanalizować na nowo.

- Jak kogoś stracimy to już będzie trochę za późno, nie uważasz? - przygryzł nerwowo kciuka. - Zrób jak uważasz a ja zrobię to co ja uważam za słuszne.

- Nie podałeś mi jak na razie żadnych uchybień Tony’ego jako kapitana Vicente. Co takiego zrobił, że podważasz jego kompetencje do dowodzenia naszym statkiem? - blondynka przyjęła odpowiedź spokojnie ale wróciła ponownie do tych zarzutów jakie kolega miał do ich dowódcy.

- Powiedziałem już wszystko - odparł popadając w stan jakiegoś przygnębienia. - Jeśli tego nie dostrzegasz i czekasz na śmierć jednego z nas… okey. Twój wybór.

- Vicente. Nie powiedziałeś mi nic. Żadnego przykładu dyskwalifikującego Tony’ego z roli kapitana. Jeżeli naprawdę na tym twoje podejrzenia się kończą i nie masz nic innego zostaje mi uznać, że chodzi o osobistą antypatię. Prosiłeś mnie o obiektywną, pozbawioną emocji opinię. Oto ona Vicente. - pilot rozłożyła ręce na znak, że nie bardzo może się zgodzić z takimi niejasnymi insynuacjami pod adresem kapitana. Ale wciąż czekała czy informatyk powie coś nowego. Ten jednak wpadł w jakiś stupor i tylko milcząco się w nią wpatrywał.

- Mhm. - Chris pokiwała głową widząc, że kolega nie kwapi się z odpowiedziami. - Dobrze Vicente w takim razie czy mam zgłosić twoje obiekcje Tony’emy i reszcie załogi? - zapytała lekko unosząc brwi w grymasie oczekiwania.

- Nie słuchasz… a może słuchasz, ale nie słyszysz. Idź już Chris, chcę zostać sam.

- Martwisz mnie Vicente. - dziewczyna pokręciła głową i zastanawiała się chwilę czy albo jak coś jeszcze powiedzieć. W końcu chyba nic nie przyszło do jej głowy więc wstała i ruszyła w stronę wyjścia. W drzwiach jeszcze zatrzymała się i odwróciła w stronę informatyka. - Przekażę twoje obiekcje Tony’emu. - powiedziała uprzedzając go o swoich zamiarach, lecz ten już jej nie słuchał.

Dzień 09, 06:45; laboratorium; Seth, Vicente

Vicente już miał wyjść z laboratorium zatrzymał się jednak gwałtownie i odwrócił.
- Jesteś gotowa na konsekwencje... - Zatoczył dłonią młynka. - udziału w buncie na statku?

- Buncie? - zapytali zaskoczeni.

- Kapitan może nie chcieć zrzec się dowodzenia. Może trzeba go będzie nakłonić - podkreślił ostatnie słowo.

Zmarszczyli brwi, rozważając słowa hakera. Różnych rzeczy się po nim spodziewali, ale nie tak otwartej deklaracji obalenia kapitana. Mimo tego, nie dało się ukryć że ma rację. Seth skinęli głową powoli - Tak. Jeśli będzie taka potrzeba, będziemy gotowi. - zawahali się przez krótką chwilę przygryzając wargę - Czy… ktoś jeszcze… jest z nami?

- Zeeva przyłączyłaby się do nas? - nie odpowiedział wprost.

- Nie wiem. Być może… Raczej tak. W każdym razie wątpię żeby stanęła w opozycji do nas - odparli.

- Dopytaj i… - pstryknął upierścienionymi palcami, jakby sobie o czymś przypomniał, - gdyby musiało dojść do siłowego przejęcia władzy, może lepszy byłby jakiś specyfik… Nie chcę rozlewu krwi.

Seth zmarszczyli brwi, od razu zastanawiając się nad kilkoma rozwiązaniami z ich dziedziny które można by wykorzystać - Tak, masz rację. Rozumiem.

Dzień 11, ranek; kajuta Zeevy; Zeeva, Vicente

- Seth z tobą rozmawiali? - spytał niezobowiązująco Sanchez bawiąc się jednym z sygnetów, tonem jakby pytał o pogodę.

Zeeva zogniskowała swoje syntetyczne oczy na mężczyźnie.

- Częściej niż pamiętam. - odpowiedziała zgodnie z prawdą po czym schowała twarz w kubku kawy.

- O naszej ostatniej rozmowie - doprecyzował informatyk, nie zbity z tropu. - O kapitanie.

Zeeva odstawiła kubek i zaciągnęła się papierosem.

- Na jednostce wojskowej, za bunt umiera się przez rozstrzelanie - powiedziała kobieta wstając z siedzenia i przechodząc do regału zawalonego mniej lub bardziej pełnymi butelkami. Zeeva wzięła jedną z nich, oznaczoną logiem najtańszej wódy jaką mogły kupić kredyty. Butelka była w połowie pusta i nie miała nawet zakrętki.

- To coś zmienia? - odruchowo oblizał spierzchnięte usta.

Kawa, która wypełniała połowę kubka Zeevy była całkiem ciepła. Jednak nie kiedy kobieta dopełniła naczynie alkoholem o temperaturze pokojowej. Teraz mieszanina była po prostu letnia.

- Mhm - Zeeva przytaknęła stawiając butelkę na stole, nie jakoś specjalnie poza zasięgiem Sancheza - tak, jest się wtedy martwym - wyjaśniła po czym upiła łyk i znów się zaciągnęła.
- Ale to tylko w wojsku tak jest - uspokoiła wracając na swoje siedzenie. We własnej kajucie kobieta nie przywiązywała już specjalnej uwagi ani do zachowywania pozorów trzeźwości ani pozorów nie posiadania żywych kończyn. Koszulka bez ramiączek odsłoniła tytanowe ramiona, które nie wygłuszone materiałem wydawały hydrauliczne dźwięki przy każdym niemal geście.
- Ta… - przeciągnęła rozsiadając się w zdezelowanym już nieco fotelu - tylko w wojsku bo piraci wyrzucają buntowników w przestrzeń żywcem.

Sanchez chwycił za butelkę i powąchał. Skrzywił się. Sięgnął po kieliszek, który leżał na półce, a właściwie niezbyt czystą szklankę. Przykrył płynem rude dno.

- To coś zmienia? - powtórzył pytanie, po czym wychylił zawartość i momentalnie zaniósł się kaszlem nie mogąc złapać oddechu.

Kobieta przewróciłą syntetycznymi oczami wypuszczając przy tym dym nosem.

- Nie bardzo, wciąż się od tego umiera. Seth oczywiście mógłby to jakoś ładnie wyjaśnić naukowo. Ale sądząc po wyrazie twarzy takich wyrzuconych w przestrzeń załogantów jakich miałam możliwość oglądać to nie jest tak przyjemne jak rozstrzelanie.

- Hhhhj… - Vicente ciągle walczył o oddech. - Khhh… maś...

Kobieta odchyliła się do tyłu.

- Pytanie co zamierzasz zrobić, kiedy zrobi się nieciekawie? kiedy komuś się to nie spodoba?

Informatyk usiadł na krześle. Otarł łzy ręką.

- Ja pierdolę - wypiszczał. - Co to kurwa jest? Środek do przetykania rur?

- Nie musisz od razu po mnie jeździć… - Zeeva powiedziała przed kolejnym łykiem unosząc teatralnie brew. Chwile później parsknęła śmiechem.

Na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia. Najwidoczniej nie złapał żartu.

- Według protokołu kapitana można odwołać. W nadzwyczajnych… - Sanchez podszedł do dystrybutora, nalał sobie wody do szklanki i wypił duszkiem spłukując z gardła posmak taniej wódki. - Przez głosowanie. To czego się obawiam to reakcji Tony'ego. Bunt to duże słowo.

Zeeva odchyliła głowę do tyłu na oparciu fotela i pozwoliła by papierosowy dym wylewał się z jej twarzy niczym z jakiegoś laboratoryjnego naczynia na szkolnych pokazach chemicznych. Przez moment wyglądało na to, że kobieta przysnęła, straciła przytomność lub po prostu umarła.

- Reakcji kiedy go przegłosują czy kiedy nie? - Zeeva w końcu spytała.

- To coś zmienia? - powtórzył.

- Czas pokaże. - powiedziała kobieta moment przed zaciągnięciem się.

- Czyli? Po której stronie będziesz?

- Po tej samej co mój brat - powiedziała uśmiechając się po czym dodała - niezależnie od tego którą dla nas wybiorę, Seth dużo myśli ale myślenie nie zawsze się przydaje kiedy fruwają kule. Dlatego ja nigdy nie myślę - Zeeva wyciągnęła papierosa z ust i strzepnęła popiół na podłogę - ja działam - dokończyła gdy mechaniczne palce obracały małą dymiącą się bibułkę przy użyciu hydraulicznych przekładni.

- To mi wystarczy i… - wskazał na stół, na którym ciągle stała nadpoczęta butelka, - ja bym tego więcej nie pił.

Zeeva tylko zasalutowała mężczyźnie metalowym kubkiem i odprowadziła go wzrokiem.

----
Dziękuję Miszczu, Corpse, Amon za scenki.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172