| POst tworzony z LuaNova Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni
Bel dotarła do pokoi Amelii z trudem. Dotychczas nie zauważała w jak wielu miejscach będzie w stanie wyczuć zapach pokarmów. Gdy się zaczęło nadzieję miała, że przyjdzie jej omijać kantynę, teraz jednak wiedziała już, że aromaty dosłownie przesiąkały przez statek. Czyła mdłości… przebywanie w osnowie przyprawiało ją o zawroty głowy i migrenę, wiedziała jednak, że nie może tego spotkania nazbyt odwlekać.
Stanęła przed drzwiami do pokoi Amelii i wzięła trzy głębokie oddechy nim zapukała.
Nie czekała długo na odpowiedź. Już po chwili usłyszała kroki Pierwszej i drzwi rozsunęły się powoli. Amelia była zaskoczona wizytą astropatki, choć początkowe zaskoczenie szybko zastąpiła ciepłym uśmiechem.
- Wejdź proszę. - Przesunęła się w bok, robiąc przejście dla Bel. - Dobrze się czujesz? Jesteś blada. - Spytała ze szczerą troską w głosie. - Usiądź proszę. - Podsunęła najwygodniejszy fotel jaki miała, swojemu gościowi.
Bel wzięła głęboki wdech nim zrobiła krok. Potem powoli kolejny, czuła jak z każdym ruchem jej żołądek się przewraca.
- Po.. - Wzięła kolejny wdech powstrzymując wymioty. - Podróże w osnowie... dla obdarzonych.. są trudne.
Zajęła wskazane miejsce.
- Poprosiliśmy Pana o wskazanie drogi. - Powiedziała cicho.
Pierwsza zamknęła drzwi za Bel i jeszcze raz przyjrzała się astropatce.
- Mdłości? Jesteś zielona na twarzy. - Dodała ze współczuciem. - Może napijesz się wody? Mogę ci też zrobić napar z Imbiru, pomaga w takich sytuacjach. - Podeszła do aneksu kuchennego i zaczęła otwierać szafki. - Przygotowanie zajmie chwilę. Rozumiem, że wróżyłaś?
Bel poczuła zapach korzenia i jej trzewia zareagowały w niepokojący sposób.
- Wystarczy woda. - Wyszeptała. - Tak.. zapytałam ponownie o losy Lady i o Roche.
Amelia sięgnęła po czystą szklankę, nalała wody z dozownika i podała gościowi. Następnie usiadła naprzeciwko Bel.
- Co wyczytałeś z kart? - Zapytała z napięciem w głosie.
- Zacznę od prostszej sprawy… - Bel upiła nieco wody czując jak przepycha ona to co usilnie próbowało się wydostać z jej ust. - Jest to człowiek honoru, który z jakiegoś powodu musiał zejść z uczciwej drogi i zająć się pracami takimi jak ta dla Chordy, karty powiedziały, że niezależnie od prób negocjacji czy walki… wynik będzie ten sam.
- Czy karty zdradziły ci coś więcej?
Bel pokręciła przecząco głową i szybko tego pożałowała. Wydobyła z ukrytej kieszeni swej tuniki kartę i rozłożyła je przed Amelią. Wyłożyła dwie pierwsze karty.
- To symbole tego co było. - Pierwszy był żołnierz Imperium. Mężczyzna odziany w imperialny munduru spoglądającego teraz na Bel jakby z wyrzutem. Po nim pojawił Eksplorator.
- Pierwsza symbolizowała służbę, obowiązek, poświęcenie, większe dobro, druga nieznane, ekspansję, tajemnice. Roche był dla nich tajemnicą.. Odkrywcą… zdawać się jednak mogło, że był też osobą obdarzoną honorem. - Powiedziała cicho.
- Wobec tego, może udałoby się nam jakoś dogadać, jeżeli nie uda się go wyminąć. - Amelia zagryzła wargę i spojrzała z napięciem na Bel. - A druga sprawa? Udało ci się czegoś więcej dowiedzieć o Lady Winter? - Spytała z nadzieja.
- Karty potwierdziły iż miała miejsce zdrada… nie byłam pewna na ile miała ona miejsce wewnątrz rodu, może rzeczywiście mógł być to jedynie ktoś bliski.. ktoś od wewnątrz. - Bel odpowiadała spokojnie spoglądając na szklankę z wodą i starając się zapanować nad swym ciałem.
Pierwsza zacisnęła pięści.
- Opowiedz mi dokładnie, co powiedziały karty.
- Pierwszy pojawił się Heretyk. - Bel wydobyła odpowiednia kartę. - Symbolizuje od zawsze niebezpieczeństwo i to najgorsze bo od wewnątrz, bunt, atak, zdrajców, zdradę. Potem pojawiły się Astronomicon i Zabójca… Pierwszy symbolizuje nadzieję, wiarę i inspirację. Astronomikanin to jedna z najbardziej pozytywnych głównych kart… w pozycji pionowej. Niestety tu pojawił się w odwrotnej. Wskazywał na niespełnione nadzieje, rozczarowanie, zdruzgotane marzenia. Zabójca zaś… - Bel westchnęła. - Symbolizuje niewidzialne niebezpieczeństwo. Nagłą śmierć ale i proste rozwiązanie…
- Obawiam się, że chodziło tu o to iż… miała tu miejsce tragedia zrodzona ze zdrady, Corax zawieszona jest w próżni a ratunek leży w wyborze plamiącym honor.
- Pokrywa się to z tym co się do tej pory zdarzyło. Martwi mnie jednak wzmianka o wyborze plamiącym honor. Rozumiem, że odpowiedzi nie są jednoznaczne. Czy ta karta ma też inne znaczenia?
- Zależy o którą pytasz. - Bel uśmiechnęła się nieznacznie. - Zabójcę?
- Tak. Czy karta wskazuje, że to proste rozwiązanie, będzie niehonorowe, czy też można to odczytać inaczej? - Wyjaśniła swoje wcześniejsze pytanie astropatce.
- Nie… karta wskazuje na rozwiązanie nagłe. - Bel zamyśliła się. - Tylko jej wydźwięk jest bardzo negatywny. Mówi o śmierci. Bardziej chodzi tu o to, że pojawia się po odwróconym astronomiconie.
Amelia spojrzała na Bel smutno i cicho westchnęła.
- Śmierci i tragedii mieliśmy ostatnio aż nadto. - Poruszyła się niespokojnie na krześle. Bel bez trudu mogła dostrzec napięcie na jej twarzy. Po chwili wstała i przeszła się niespokojnie po pokoju. Podeszła do komody z fotografiami i wzięła w dłoń fotografię dwóch bawiących się dziewczynek, którą wcześniej oglądała astropatka. Pogładziła palcem z czułością dziewczynkę o pięknych czarnych lokach, pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Wytarła ją szybko i odwróciła się do gościa. - Przepraszam, ostatnie tygodnie są dla mnie trudne. Mimo to powinnam trzymać emocje na wodzy, jako pierwszy oficer powinien świecić przykładem. Przyznam ci się Bellitto, że chciałam z tobą o czymś porozmawiać. Potrzebuję rady kogoś bardziej doświadczonego, kogoś kto spojrzy na to trzeźwo i bez emocji, i pomyślałam o tobie. Rozmawia mi się z tobą łatwiej niż z innymi, uważam cię za osobę rozsądną i cenię twoje zdanie. - Odłożyła zdjęcie z powrotem na komodę drżącą ręką i ponownie usiadła naprzeciwko astropatki.
- Źle sypiam, dręczą mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ciągle sobie wyrzucam, że gdybym nie przyjęła awansu i pozostała przy Lady Winter, to może mogłabym ją uratować. Zawiodłam ją… - Głos jej się załamał. - Zawiodłam też jako pierwszy oficer, zamiast zająć się tym kryzysem, pogrążyłam się we własnej tragedii i bólu. Dopuściłam do tej farsy z maskaradą, narażając całą załogę, podczas gdy wiedziałam o innym rozwiązaniu. Pozwoliłam by osobiste pobudki przyćmiły poczucie obowiązku wobec Rodu Corax. Miałam nadzieję, że uda się ją obudzić, moją Winter. Całe dorosłe życie żyłam dla niej i starałam się chronić. - Wzięła głęboki oddech i podniosła wzrok na Bel. - Winter i Mauricio nie są jedynymi żyjącymi Coraxami. - Mówiła powoli, widać, że mówienie o tym sprawia jej trudność. - Lord Gunar miał jeszcze jedno dziecko. Zataiłam to razem z Mauricio nawet przed samą Winter.
Ostatnio edytowane przez Aiko : 29-09-2020 o 08:59.
|