Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2020, 17:49   #13
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - Koniec

Pokład dropshipa



Poczuł jak silniki latadełka weszły na wyższy ciąg i maszyna drgnęła odbijając się od pylistej powierzchni i wzbijając w bezpiecznie przestworza. Odetchnął z ulgą. Wreszcie koniec tej cholernej misji. Kompletnie się tego nie spodziewał gdy kilkadziesiąt godzin temu wypakowywał się razem z resztą 2-go plutonu na tą biegunową pustkę. Wtedy wyjeżdżali w pełnym składzie własnymi transporterami z dwóch dropshipów. Teraz cały pluton, bez transporterów mieścił się w jednej ładowni. Do tego pstrokata zbieranina z obozu archeologów i z tej wioski nieopodal. To wszyscy którzy przetrwali atak hordy jaka wychyliła się z trzewi tej cholernej planety.

- Mówi kapitan do wszystkich pasażerów. Proszę zapiąć pasy i zapraszam na film. Obawiam się, że nie nasza firma nie zatrudnia długonogich stewardess więc film będzie musiał państwu wystarczyć. - kapitan chyba zdawał sobie sprawę z nastroju resztek plutonu piechoty i chyba chciał im chociaż trochę poprawić humor. Na ekranach zamontowanych pod sufitem pojawił się obraz ponurej powierzchni Cerbera okrytej polarną nocą. Kaera pewnie była umieszczona na jakimś rozpoznawczym latadełku albo może nawet i na orbicie. Bo widać było okolicę zapomnianej przez czas i ludzi bazy gdzie obóz mieli archeolodzy którzy od paru lat próbowali rozwikłać tajemnicę tej bazy.

- O matko… Ile ich jest… - mruknął z przejęcia jeden z uratowanych naukowców. Widok rzeczywiście był dość przygnębiający. Na ulicach, dachach, ścianach, samochodach widać było insektowate kształty wielkości dużych psów. Ni to skorpiony, kraby albo pająki. Zdecydowanie zdominowały okolicę. Dopiero z góry widać było ile ich jest. Cała mrowie! Póki byli na ziemi albo pod to wydawało się, że jest ich pełno, liczebnie zdecydowanie przewyższały wątłe oddziały i grupki ludzi. Ale dopiero teraz dało się złapać właściwą perspektywę.

- Chyba mają jakiś wylęg. - mruknął drugi przecierając brudne, zmarznięte czoło rękawem. Też był pod wrażeniem. Z naukowego punktu widzenia to na pewno było nie lada gratka dla xenobiologów. Ale żadnego tutaj z nimi nie było. Zdołali tylko na gorąco wysnuć kilka teorii na fragmentarysznych danych. Jedna z nich mówiła właśnie, że to jakiś element cyklu biologicznego tych stworów sprawia taki masowy zakwit.

- I są nasi dzielni chłopcy z bombowców. - uśmiechnął się z satyfakcją jeden z ocalałych żołnierzy. Na dole wykwitła duża eksplozja. Trafiła w jedną z ulic, gdzie nastąpił błysk i fala uderzeniowa zawaliła budynki na to co żywe i nieżywe. Resztę dopełnił ognisty podmuch zmiatając i spalając te cholerne kreatury. A zaraz po tej pierwszej eksplozji w okolicy zaczeł rozwkitać kolejne.

- Bomba tektoniczna. Zawali wszystko w promieniu dwóch kilometrów. - brudny, zakrwawiony wojak z lubością tłumaczył cywilom co widzą na ekranie dumny z techniki jaką dysponuje armia i flota w jakiej służy. Na ekranie wśród innych wybuchów ten od bomby tektonicznej zniknął. Ale widać było efekt trafienia. Nagle na tych resztkach dawnej bazy zaczął pojawiać się rozszerzający krąg zniszczeń. Budynki przewracały się i rozsypywały jak domki z kart gdy podcięto od dołu ich korzenie. Fala uderzeniowa szła w większości pod ziemią wywołując małe trzęsienie ziemi. Zawalały się konstrukcje naziemne i podziemne. Z góry wyglądało to jak jakiś lej albo krąg zniszczenia pochłaniający kolejne okolice.

Gdy dropship wspinał się ku wyższym, chłodniejszym i rzadszym warstwom atmosfery Cerbera zostawiał za sobą ten ziemski padół. A w nim ruiny dawnej bazy wojskowej niszczonej kolejnymi eksplozjami, palonej ogniem i gruchotanej kolejnymi falami uderzeniowymi, sypiącej się w gruzy i obracanej w perzynę. Wraz z tą bazą waliły się tunele a ogień i ziemia pochłaniały te kreatury jakie wypełzły spod ziemi. Pochłaniały też ciała zabitych dwunogów. Marines, naukowców i wyrzutków jacy tą krainę nazywali dotąd swoim domem. Teraz to wszystko przepadło i ginęło pod niszczącą pięścią spadającą z niebios. A los większych baz, osad i miast jakie dotąd wybudowano na biegunach stawał pod znakiem zapytania. Nie było wiadomo czy te podziemne kreatury to jakaś lokalna sprawa czy rozciąga się na cały glob. Rozbity pluton marines, zdziesiątkowana grupka archeologów i przetrzebiona populacja z Kali na razie była zbyt przygnębiona i wykończona by się w tej chwili o to martwić. W głębi duszy każdy miał kogoś bliskiego kogo nie było teraz w tej windzie do nieba. Kogoś kto miał zbyt wiele pecha, okazał się zbyt wolny, nie zdążył na transporter albo dopadły go robale. Albo zgubił się i nie było nic wiadomo o jej czy jego losie. Ale biorąc pod uwagę co się działo na dole to marne były szanse, że ktoś przetrwał nawet jeśli nie dorwały go robale. Więc każdy dziękował w duchu komu tylko mógł, że mimo krytycznej sytuacji znalazł się po właściwej stronie rampy załadowczej dropshipa. I reszta w tej chwili się nie liczyła.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline