24-09-2020, 08:47
|
#267 |
| - En bas, n'est-ce pas? Pour l'amour de Dieu! Oui, oui. Nous partons, monsieur soldat! *
Była przygotowana na to, że mogą przyjść, dlatego znalazła dość płynne, francuskie zdania, które miały być odpowiedzią na same gesty Niemców, ale nie musiała udawać zaskoczenia. Co innego planowanie, a czym innym było stanąć twarzą w twarz z Leutnantem Wehrmachtu. Serce mało co nie wyskoczyło jej z piersi i w tym, wcale nie udawanym zdenerwowaniu, to Birgit złapała za ramię Odette. Tylko uścisk był już za moment inny, pewny. - Allons-y** - lekko popchnęła towarzyszkę w kierunku zejścia. Patrzyła na twarze chłopaków (którzy mogli przecież znać jej brata) i doszukiwała się tylko tego, czy wykazują przebłyski zrozumienia francuskiego. Patrzyła na szarże i na taszczone przez Feldfebla pudło, które gabarytami, ciężarem i osprzętem musiało pasować na polową radiostację i omal nie rzuciła się na niego, aby mu je wyrwać i cisnąć w dół, roztrzaskać. Jakby za cenę radia mogła ocalić tych kilku rodaków, dlatego że spojrzała im w oczy... Głupia - zganiła się w duchu. Ciągle jeszcze trudno było przywyknąć do zdrady. - Allez! - powtórzyła, mijając Niemca na schodach.
Półpiętro niżej celowo jednak przydepnęła piętę trzewika Odette, licząc na to, że jak w parodii Kopciuszka Francuzka zgubi bucik, a one będą mogły "naturalnie" na chwilę się zatrzymać, pomóc sobie w założeniu zguby i może szepnąć coś szybko... A może nawet podsłuchać kilka słów łącznościowców, którzy najwyraźniej brali je obie za zwykłe, ciekawskie i wystraszone chłopki. *En bas, n'est-ce pas? Pour l'amour de Dieu! Oui, oui. Nous partons, monsieur soldat! - Na dół, tak? na miłość boską! Tak, tak. Już idziemy, panie żołnierzu.
**Allons-y - chodźmy, Allez - dalej/chodźmy |
| |