23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla
Puszczona cięciwa łuku zagrała dźwięcznie, czarnopióra strzała przecięła wibrujące magiczną mocą powietrze trafiając nieumarłego potwora prosto w lewy oczodół. Górujący ponad pomniejszymi ożywieńcami ogr wyprostował się na całą wysokość swego cuchnącego zgnilizną cielska w sposób taki jakby poczuł prawdziwy ból, chociaż Olivia wiedziała, że nie było to możliwe. Grot strzały zazgrzytał wewnątrz czaszki ożywieńca, wyszedł z jej tyłu odłupując spory kawał pociągniętej gnijącą skórą kości.
Czterej zbrojni Kateriny Lautermann skoczyli na mostrum niemal w tej samej chwili, siekając i rąbiąc, tnąc mieczami i toporkami na odlew z dziką furią zapędzonych w ślepy zaułek szczurów. Wielkie bryły rozkładającej się tkanki poszybowały w powietrze odrąbywane potężnymi ciosami walczących, kamień posadzki zbryzgała śmierdząca posoka, w której wiły się małe białe larwy. Obrabiany ostrym żelazem niczym połeć wieprzowiny, potwór nie wydał z siebie żadnego dźwięku, lecz kiedy wziął zamach wielkimi jak bochny chleba pięściami, z ciżby wojowników wypadł w jednej chwili uderzony nimi Franz Mauer. Brodaty przemytnik przekoziołkował po posadzce, upuścił z dłoni topór czując jak pod wpływem mocarnego uderzenia pękają mu co najmniej dwa żebra.
Macając wokół siebie w poszukiwaniu upuszczonego oręża, mężczyzna podniósł się niezgrabnie na nogi – w samą porę, by ujrzeć jak z ręki przyczajonej za sarkofagiem panny Hochberg wystrzeliwuje smuga świetlistej energii. Zaklęcie dziewczyny ugodziło wiszące w powietrzu widmo i magiczne wyładowania zielonej energii urwały się natychmiast uwalniając od swego naporu coraz bardziej rzedniejącą ochronną tarczę Ametystowej Czarodziejki.
Radamus Arforl wzniósł się wyżej w powietrze spozierając nienawistnie na krewniaczkę sędziego z Remer, wydał z siebie przejmujące zawodzenie nie mające w sobie nawet nuty ludzkiego brzmienia. Wylewające się ze szczytu schodów zombie wydały z gardeł ten sam dźwięk, zwielokrotniony i spotęgowany, odbijający się echem od kamiennych ścian szczytu wieży.
- Siła ich! – krzyknął Felix biorąc zamach swoim toporem – Zadepczą nas kurwie syny!
Jego okrzyk, dźwięk zawodzenia widma, ostry trzask mocy uwalnianej kolejnymi zaklęciami Arforla i Lautermann – wszystko to utonęło znienacka w jeszcze jednym odgłosie, który stawał się z każdą sekundą wyraźniejszy, a mimo to wciąż pozostawał dziwnie nierealny, zupełnie nie pasujący swoim brzmieniem do sytuacji w grobowcu.
Był to dźwięk, który mógł się kojarzyć tylko z jednym: z szaleńczym łopotem mnóstwa ptasich skrzydeł.