Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2020, 20:28   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Sny tej nocy były spokojniejsze. Być może dlatego, że tym razem miała na głowie coś innego niż rozmyślania o dawnym romansie i wydarzeniach z nim związanych. Przeszłość odsunęła się w cień, przynajmniej na razie. Carmen Stone więc się wyspała dla odmiany i obudziła bardzo głodna. Dobrze więc, że miała zdyscyplinowaną i świetnie wyszkoloną służbę.
I poranek mogła zacząć od kąpieli różanej i smacznego śniadania. Oraz aromatycznej kawy. I lektury.
A tak… gazety.



Lady Stone nie znalazła wzmianki o swoich wyczynach na pierwszej stronie. O nie, ten przywilej przypadł informacjom dotyczącym południowo-zachodniego Pacyfiku i wysp tam się znajdujących. Chiński mandaryn za błogosławieństwem swojego cesarza napadł i zaczął okupować jedno z miast na jednej z indonezyjskich wysp. Co prawda tamte okolice były suwerenne ( i po części nieodkryte), ale tylko dlatego że prawa do tym obszarów rościło sobie kilka państw. I jak dotąd wszelkie konflikty zakończyły się stratami po obu stronach oraz rozejmami. Były to ziemie teoretycznie niczyje… i dlatego Kompania Wschodnioindyjska praktycznie poza kontrolą Wszechimperium. A teraz ktoś im się wtryniał. Chiny. Z Chinami zaś Kompania robiła wiele interesów, więc niekoniecznie musiała przejmować się miejscową dominacją Cesarstwa Chin.
Ale to wszystko… nie interesowało panny Stone. Jedyne co ją obecnie wiązało z tamtym obszarem globu było zaproszenie od Yue Si Chuan.
Z miejscowych wieści. Narzekanie na plagę złodziei w dokach (standard powtarzający się co sezon), przewidywane wahania cen żywności, kłótnie w parlamencie… acha!
Rubryka towarzyska. W niej była wzmianka o tym co wydarzyło się wczoraj w “Tricolour”. Tekst był pełen oburzenia i przytyków względem zarówno nuworysza zza oceanu i “bezwstydnej pół-arystokratki”. Dużo na temat ich klejenia do siebie i wspólnego opuszczenia lokalu.
Hmm… Lamont miał rację. Niewątpliwie tym razem mogli się również spodziewać parapazzi nie tylko wysłanych przez sir Georga.
Pewną drzazgą dla miłości własnej, był fakt że skandaliczny artykuł o niej nie był największą sensacją. O nie… ten zaszczyt przypadł Rani Ardżarpuri. Córce wpływowego radży, która przybyła wraz z ojcem do Londynu w ramach wizyty i robiła furorę na salonach. Było nawet jej zdjęcie.


Posiłek po relaksującej kąpieli i rozmyślania nad gazetą i kawą przerwało wejście kamerdynera. Oznajmił on z typowym dla profesjonalisty beznamiętnym tonem.
- Madame… młoda dama czeka na rozmowę z tobą. Ponoć przybyła z referencjami od sir Lloyda.

Więc należało ją poznać. Czekał na lady Stone w pokoju gościnnym. Tym najmniejszym. Tam gdzie przyjmowano dostawców by im zapłacić za towary. Była młoda i ubrana na zielono… z czarnych chaszczem na głowie. A nie… to była jej fryzura. Ogólnie dziewczyna sprawiała wrażenie roztrzepanej. Jej gesty były chaotyczne i lekko nerwowe.
- Penny Sharkins. Agentka Penny Sharkins… jestem… eee.. specjalistką od historii starożytnej i znawczynią Mezoameryki. Oraz lingwistką. Właściwie tym się cały czas zajmowałam. Tłumaczyłam dokumenty i łamałam szyfry. - przedstawiła się podając dłoń Carmen.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 24-09-2020 o 21:27.
abishai jest offline