Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2007, 13:52   #49
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Irracjonalne, możliwe, jednakże jakimś cudem się udało:

Wiele lat temu, kiedy dopiero zaczynałem swoją karierę GM-a powadziłem kilkuosobową drużynę AD&D 2ed. Mniej więcej 6-opoziomową. Pewien gracz, ranger, miał dwa przednie zęby smocze. Czyli po prostu sobie zażyczył, jak znaleźli jakiś kawałem smoka, żeby mu wykonali, oszlifowali kawałeczek oraz wprawili. Dokładnie już nie pamiętam, ale jakoś było właśnie tak. Kilkanaście, czy kilka sesji później spotkali się walcząc z rakshasą, czyli takim potężnym tygrysoczłowiekiem. Ponieważ było ich kilku siły były całkiem wyrównane. Mieli jednakże strasznego pecha na kostce. Wyrównana walka stawała się dla nich coraz cięższa, wreszcie jeden z nich, właśnie ten od smoczka, nie mogąc już niczego wymyślić, krzyknął desperacko: Kurde, rzucam się do przodu i próbuję go ugryźć.
Najpierw rzut d20. Krytyk na tak, kolejny d20 na zręczność, kolejny krytyk. No i idiotyczny pomysł skończył się tak, ze chłopak zagryzł bardzo silnego rakshasę.

Tym razem źródłem owego idiotyzmu byłem ja osobiście wraz z grupą znajomych. System Warhammer. Wraz z grupą celników mamy dokonać przeszukania statku. Jesteśmy uzbrojeni wszyscy w takie dwumetrowe włócznie. Statkiem tym miano przemycać jakieś niedozwolone księgi. Spotkanie przemytników miało się odbyć właśnie na tym statku w dużej ładowni, gdzie było rozbawionych także kilkanaście beczułek. Postanowiliśmy więc ukryć się w tych beczkach, potem zaczaić się, kiedy przyjdą owi przemytnicy. Tak też zrobiliśmy, GM-zaś opisuje dalej sytuację, mówiąc, ze przemytnicy wchodzą, jednakże bardzo podejrzliwie patrzą wokoło. Jeden z graczy zapytał: Dlaczego się rozglądają tak podejrzliwie? Wtedy nagle uświadomiliśmy sobie, ze przecież mamy przy sobie owe włócznie. Nic dziwnego, że przemytnicy byli podejrzliwi, skoro nagle zobaczyli ciekawą scenkę. Pomyślcie, wchodzicie, a tymczasem z kilku beczek wystają włócznie.

Także Warhammer. Gram czarodzieja, właśnie mentalnie włączę przeciwko innemu czarodziejowi. Moi koledzy drużynowi chcąc mi pomóc postanowili przeszkadzać skupić się nieprzyjacielskiemu czarodziejowi obrzucając go kiszoną kapustą. GM śmiejąc się rzuca kostkami, potem zaś wpatruje się w wynik. Wyszło, mimo naprawdę niewielkiej szansy.

Tenże sam Warhammer. Port bretański. Zaatakowaliśmy piracki statek typu karawela stojący przy nabrzeżu. Poszło nam nieźle, rozwaliliśmy ostro, tyle, ze moi koledzy drużynowi mając charakter dobry wycinali piratów, natomiast ja mając neutralny postanowiłem okazać litość młodemu piratowi, którego dorwałem. Sytuacja miała miejsce w jednej z kabin w tylnej nadbudówce. Kazałem owemu jeńcowi wleźć do okna oraz skakać po prostu dlatego, ze myślałem, ze skoczy do wody, dopłynie do brzegu, przecież, skoro statek stoi przy nabrzeżu, to miałby blisko, tymczasem on ustawił się na parapet no i nie chce. Popchnąłem go więc mieczem lekko, tak, żeby wyleciał, a następnie pobiegłem dalej. Kiedy wyszliśmy ze statku poznałem, dlaczego facet tak nie chciał wyskakiwać. Tylny pokład owej karaweli, który mieścił kabiny, znajdował się nad wybrzeżem. Wypchnięty przeze mnie facet poleciał kilka metrów, następnie rozpłaszczył się o kamienne molo leżące poniżej.

Ciekawy był pomysł podczas oblegania jednego zamku. System AD&D Planescape. Oblegamy zamek, którego bronią wyłącznie undeady. Ponieważ nie możemy go dorwać normalnie, pada propozycja: Weźmy ich głodem.

AD&D 2ed. Jedna z pierwszych moich gierek. Stoczyliśmy właśnie niezwykle trudne starcie z sową, która o mało co nas nie zaciukała. Nasz kolega krasnolud, zręczność 8, zagrał jak prawdziwy krasnolud. Uparł się, ze dziupla sowy to na pewno gate do innej przestrzeni. Perswazje, śmiechy nie pomogły. Krasnolud zaczął wspinać się na drzewo, żeby odkryć, co sowa chowa. Upadki, rany, nie pomogły. Krasnolud zleciał kupę razy jednak nie uległ, póki nie zbadał, ze dziupla była zwykła dziuplą.
 
Kelly jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem