Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2020, 21:57   #885
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Kowalu - starszy kiwnął głowę w bok zgadzając się na prywatną rozmowę.

- Starszy. - odpowiedział podobnym gestem Galeb i rzekł w khazalidzie zmęczonym tonem - Mam nadzieję, że w tej całej sytuacji nie będziemy musieli ze sobą walczyć. Tej wojny między umgi być nie powinno. Nie kiedy hordy Arcywroga nacierały od północy.

- Przesada - zbagatelizował zagrożenie siwowłosy - Umgi tłuką się cały czas. Od zawsze ktoś atakuje Imperialnych i od zawsze są od krok od upadku. I nigdy nic się nie zmienia. Na nas co roku wyprawiają się zieloni. Bywa że i częściej. Ale również mam nadzieję, że nie będę musiał zabijać kuzynów.

Galeb za dużo wiedział o Chaosie by wzruszać ramionami na całą sprawę. Szczególnie kiedy Imperium wydawało się borykać z wewnętrznym wrogiem, którego nie udało mu się wytrzebić w porę.

- Osobiście myślę że w przypadku wojen z Chaosem wszyscy powinni stawić czoła plugawym hordom. Jednak o tym co kto sądzi możemy sobie pomówić przy kuflu krzepkiego ale w przyjemniejszych okolicznościach. - Runiarz wskazał dłonią kierunek gdzie było Imperium - Interesuje mnie czy Graniczni zostawili w spokoju dawi mieszkających pośród umgich. Słyszałem że w jednej z wiosek na ich oczach wymordowano mieszkańców w tym kobiety i dzieci.

- Młodyś, Kowalu. Mało jeszcze wojen widziałeś. Taka już kolej rzeczy, że gdzie opór się stawia, gdzie spyżę chłopi próbują ukrywać, tam wojacy mogą się zdrzaźnić. Może to i jakiś nasz podjazd był. Może Imperialny. A jeśli pytasz czy Wernicky dotrzymał umowy to tak. Tylko raz się zdarzyło, w Meissen zdaje się, że na murach dawi stanęli, to wtedy w bitce poginęło naszych pewnie, ale nie z winy dowódcy. No i paru było w oddziałach Imperialnych. Ale Karak i jego wioski nieruszone, transporty ze znakiem szły nieniepokojone, nawet tym z Meissen atak darował, jak się okupili, jak zrozumieli, że Imperium ich zostawiło samym sobie.

Imperium zostawiło ich samych sobie. Galeb mógłby się głowić i całe dnie nad tym kto był tak przebiegły by wymyślić tą intrygę. Jedno było dla niego pewne - Graniczni zaatakowali Meissen by zdobyć przechowywane tam srebro. Biorąc pod uwagę jakimi siłami dysponowało Imperium i że inne miasta były “ważniejsze” to w ten czy inny sposób Wernicky by do tego srebra się dobrał, nawet gdyby krasnoludy nie weszły z nim w konflikt. Jeżeli był to okup to żadnej urazy krasnoludy nie mogły wnieść.

- Mało wojen widziałem. To moja druga. Pierwsza była obroną Azul przed zielonoskórymi i skavenami. To… - przeciągnął dłonią po zabandażowanej twarzy - …pamiątka z walk ze skavenami. A nieufność do szlachty… jeden z naszych wysoko urodzonych władował mnie i towarzyszy w niezłe bagno. Wszystko było zgodnie ze słowami honoru, którymi fechtował jak Estalijczycy tymi swoimi igłami. Demon tkwił w szczegółach i tym co przemilczał. Ale wraz z nami był pewien syn thanowy, khazad który nawet w tak podłej sytuacji zachowywał zimną krew i trzymał się danego słowa. Zginął chwalebnie ratując nam życia. Od tamtego czasu gdy słyszę kogoś zarzekającego się na swój honor… - Galeb pokręcił głową - Czasem miałem wrażenie że nie jestem w Karaku… tylko w człeczym mieście. Było też wielu którzy i słowem i czynem przynosili chlubę naszej rasie. Może gdy to wszystko się skończy opowiem ci tą sagę, a w zamian z chęcią wysłucham twoich historii.

Przez krótką pauzę Galeb odpłynął ku wspomnieniom. To nie było wszak tak dawno temu biorąc pod uwagę długość życia krasnoludów. Ale wtedy się tyle działo.

- Gdybym był człeczym szlachetką to zapewne z podziwu bym czapką zamiatał przed Wernickym za tak śmiały ruch by najechać Wissenland. Ale o umowie żadnej nie słyszałem między dawi a Granicznymi. Widziałem tylko list od Elektorki do Króla Alrika, który okazał mi jeden z jego doradców.

- Moja będzie ze czterdziesta… - mruknął Starszy, ale później już nie przerywał. Zmiana ułożenia ciała jego ujawniała, że ten ze schematu “starszy poucza młodszego na temat życia” przeszedł do “dawi wysłuchuje opowieści Kowala Run”.

- Ludzie za Wernicky’m pójdą na koniec świata i dalej. Śmiały jest i ma szczęście. I zapewnił im bogactwo. Choć o tej wyprawie żadna saga nie powstanie. To była wyprawa po łupy, nie chwałę ani honor. Wstyd przyznać, alem nie walczył nawet. Będzie już z pięć lat, odkąd mnie wynajął na osobistego ochroniarza. Płaci godnie i na czas. Tyle że nudno. Tam to tylko skrytobójcy próbują go zabić, a z pokonania takiego żaden honor, tyle co z dobrze wykonanego obowiązku, jak z zabicia psa albo goblina. Miałem nadzieję na bitkę po tej stronie przełęczy, ale tylko raz nam czoła Imperialni stawili. No i teraz. O listach Elektorki do Króla nic nie wiem, wiem że pod karą gardła zabronił dawich ruszać, chyba że sami zaatakują. Mówił, że “ci z Karaku” będą neutralni czy jakoś tak i że nam odwrotu nie odetną jak ich nie sprowokujemy.

Bandaże na w pobliżu ust Galeba rozszerzyły się w bladym uśmiechu satysfakcji. Postukał się palcem po brzegu nosa.

- Heh… czyli to jednak nie Wernicky trzyma za wszystkie sznurki. Tak jak przypuszczałem. - pokiwał głową Runiarz - Nie wygląda mi na śliskiego typa, a wedle tego co mówią Imperialni ktoś im ciągle wbija noże w plecy.

Tu Galeb najpierw pokazał na góry, potem na Karak.

- Zastanawiało mnie kto po cichu zdjął imperialne posterunki na przełęczy i czemu z elektorskiego dworu przyszedł list z podpisem Elektorki do Króla żeby się w sprawy ludzi nie wtrącał. Ba, ten list przyszedł nim jeszcze Wernicky ruszył z Księstw. Sami Wissenlandczycy - ich dowództwo nic o nim nie wiedziało. Złoszczą się na krasnoludy bo te nie przyszły z pomocą. Wszystko zostało ustawione. Jak w jednej wielkiej układance. - Galeb zaczął kiwać głową - Napuścić na siebie umgi. Związać ręce krasnoludom. Skoro wielką wojną na północy Imperium nie da się rozgnieść to trzeba je poszarpać, cudzymi rękami najlepiej kogoś śmiałego i ambitnego. Do tego jeszcze wszystkich skłócić. W końcu z którymś najazdem Imperialnych zgniotą, bo to wewnętrznie będzie zbyt słabe. Słowa Pramatki się sprawdzają - problemem nie jest wojna a spiski i knowania Arcywroga.

Tu Galeb wskazał ruchem głowy obie delegacje

- Śledzę ten konflikt od jakiegoś czasu. To wszystko co się dzieje, nam krasnoludom, nie służy - wieść się rozniesie. Całe Imperium będzie mówić że krasnoludzie nie uszanowali sojuszu, choć mogli minimalnym wysiłkiem powstrzymać ten najazd. Przestaną nam ufać. Ktoś ustawia nas, umgich i dawi, przeciw sobie nawzajem. Kiedy się obudzimy, wszyscy - Imperium, Krasnoludy i Graniczni, będziemy mieli łapy w nocnikach umoczone w gównie po samo ramię.

- Nie wiem, Kowalu. Masz pewnie rację. Jestem zwykłym ochroniarzem, to już powyżej mojej rangi. Wiem komu w łeb dać, nie jak rządzić - widać było, że Starszy, choć życiowo mądry, to na intrygach i spiskach się nie znał.


Galeb zastanowił się dłuższą chwilę, dotknął ramienia starszego krasnoluda.

- Ale nawet zwykły krasnoludzki ochroniarz potrafi dostrzec czy jego dowódca jest szubrawcem czy nie, a to ważne. Może nawet zdołam coś teraz dzięki tobie przedsięwziąć dla wspólnego dobra, bo póki co każdy patrzył na swoją sprawę. - w oczach runiarza pojawiły się błyski jakby się na coś zdecydował - Wybacz że nie zapytałem od razu. Jak cię zwą Starszy? Gdybym kiedyś zawitał do Księstw, chciałbym móc was odnaleźć i się z wami zobaczyć.

- Harrim, syn Harrima - w niektórych rodach najstarszy syn dziedziczył także imię - a znaleźć mnie można będzie przy dowódcy. Kontrakt ważny jeszcze kolejne pięć lat. Nie jest szubrawcem… Choć standardy pogranicza mogą się różnić od naszych. Ale dotrzymuje słowa. Zazwyczaj. O ile może. Sprytny niczym stary krasnoludzki łowca. Ale poza tym porządny, jak na człowieka.

- Dziękuję. Chyba będę w stanie pomóc nam wszystkim. - Galeb skinął głową Harrimowi.

Modlę się o to do ciebie Pramatko, pomyślał w duchu.

***

Galeb wysłuchał propozycji Gustava i czarodzieja. Widać było że połapali się jakie luki są w umowie i starali się je teraz załatać. Było to bardzo dobre. Lecz chociaż Galeb nie był tytanem dyplomacji to wiedział że wygląda też bardzo żałośnie. Wernicky i jego świta mieli lepszą pozycję w całej sytuacji i czarodziej z sierżantem musieli się ostro gimnastykować by zachować chociaż obraz bycia "poważnymi partnerami w negocjacjach". Kwieciste przemowy nie pomagały.
Kiedy wszyscy spojrzeli się na Galeba ten odchrząknął. W przypadku kiedy krasnolud łamał zakazy czekało go wypędzenie lub niełaska. Ludzi zwykle czekała śmierć. Urazy z Księgi wymazywało się zwykle krwią tych którzy byli jej przyczyną. W przypadku szlaku zakazanego dla ludzi wiele zależało od kaprysów władców. Jako runiarz cieszył się dostatecznym "autorytetem", aby móc to zadośćuczynienie zasądzić, acz musiało być ono odpowiednio wyższe, bowiem właził z buciorami w jurysdykcję lokalnego władcy, którego trzeba było przebłagać.

- Tytuł mistrza mi nie przysługuje więc mi tu człowieku nie płaszcz i nie mistrzuj. - powiedział Galeb chłodno dając do zrozumienia że elfickiego dupowłaztwa nie znosi.

Spojrzał po wszystkich ponurym wzrokiem i rzekł równie chłodno.

- Nie jestem związany z Twierdzą Rogu, zasądzając za nią wchodzę w jurysdykcję gospodarzy tych ziem. Herr Wernicky wyraził jednak chęć by zadośćuczynić, a wam wszystkim zależy na czasie. Cena będzie więc wysoka. - tutaj spojrzał na swoich dwóch ochroniarzy nie śmiąc mówić dalej bez choćby cienia aprobaty z ich strony - By nie urazić Króla Alrika i Rady weźmiecie oddział ocalałych z wyprawy i uzupełnicie do stanu z jakim w góry wyruszyli. Mają być rozbrojeni. Okup za każdego członka oddziału wyniesie 20 kilogramów złota lub jego równowartość w srebrze. Oddacie im do dyspozycji tyle wozów ile będą potrzebowali by cały okup przetransportować. Mają udać się do Karak Hirn i tam wraz z kosztownościami oddać się pod jurysdykcję Króla i Rady, którzy zadecydują o ich dalszym losie. Dacie im też posłańca który potem wróci z wiadomością czy zadośćuczynienie zostało przyjęte.

- Jeżeli jesteście gotowi przystać na to mogę też zająć się tym.
- wskazał umowę - Bo coś widzę, że wam nie idzie.

Galeb pamiętał że oddział wynosił około pięćdziesięciu ludzi co dawałoby tonę złota albo dwie tony srebra. Wydawało mu się to odpowiednią kwotą by włodarzy Twierdzy Rogu udobruchać. A jeżeli nie przyjmą okupu? Cóż... posłaniec wróci i powiadomi ludzi o tym co sądzi Alrik i jego doradcy.

- Chciałbym jeszcze na osobności porozmawiać z wami Herr Wernicky i z wami Herr Grunnenberg. Są pewne sprawy które tyczą się nas wszystkich, a które trzeba omówić bez względu na to po jakiej stronie jesteśmy.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-09-2020 o 22:22.
Stalowy jest offline