-
Do kroćset - zaklął Byku, gdy zorientował się, że go oszukano. W złości uderzył najbliższego mężczyznę. Potrzebował wrócić do swoich jak najszybciej, ale nie chciał zostawiać za sobą tych trzech.
- Spływajcie! Liczę do trzech i zacznę was zabijać - warknął i wyciągnął naprzód palce.
- Jeden... - zgiął pierwszy z nich i zakręcił toporem...
* * *
Do reszty drużyny wrócił śpiesznie, aczkolwiek nie tak szybko, jak ścigał fałszywych zbiegów. Co się miało stać, to się stało. Ku swojej uldze odnalazł ich wszystkich żywych, włącznie z magiem.
Karaluch, który wcześniej próbował go powstrzymać przed samotnym pościgiem za magiem i chciał obmyślić plan, teraz sam próbował bez planu pchać się dalej.
- Nie rozdzielajmy się - skwitował krótko.
- A co do staruszki, o czym z nią gadać? - wzruszył ramionami.
- W sumie to nie wiemy nic więcej niż do tej pory. Na moje oko, to naszą część zadania wykonaliśmy. Zabierajmy się stąd razem z magiem i złóżmy raport. Nie będą mieli maga, to nic nie zrobią, zgadza się? A przyślą tu takich, którzy będą lepiej przygotowani niż my - podrapał się pod pasami na piersi, bo trochę go swędziało. Chciał już zakończyć misję.