26-09-2020, 19:26
|
#373 |
| Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595
Z początku pomysł Abdela okaleczania własnej świty wydał się wynalazcy niesmaczny, choć gotów by i boku nadstawić, ale szybko pojął, że to całkiem sprawny wybieg, nie zdążył jeszcze uprzątnąć instrumentarium, gdy szef ochrony zamknął skarbnika w żelaznym uścisku i wymierzył pewne pchnięcie wykonując rozkaz. Coś w całej sytuacji wydawało się jednak Leonowi niestosowne. Najemny żołnierz ranił bezkarnie Frankońskiego szlachcica, zbyt łatwo, a może za mało było w postawie Dumasa poświęcenia, gotowości, zaś omdlenie obnażało niepotrzebną słabość.
Leon Thibaut pośpiesznie ukrył kuriozum i własne instrumentarium, z rozbawieniem słuchając sugestii kuzynki. Nachylił się nad skarbnikiem.
- Ranę jednak trzeba opatrzyć i ułożyć rannego na łóżku, w takiej sytuacji, położyłbym skarbnika na własnym łożu i opatrzył tym co mam pod ręką - tak właśnie czyniąc, przeniósł skarbnika na swe łoże i drąc prześcieradła, zakładał prowizoryczny opatrunek, polewając ranę wcześniej mocnym alkoholem z piersiówki. - Gdzie postrzelono pana Dumasa? To ważne. Powinna być krew na schodach, tą zaraz tam dostarczę - pokazał krew na palcach - Jeszcze jedna kwestia, czy powiemy o szpiegu, czy zataimy ten fakt i winnym będę ja, którym mógł pomylić skarbnika z niedźwiedziem?
- Nim Pan jeszcze wyjaśni nam okoliczności, które zamierza pan przedstawić Furorowi, musicie wszyscy wiedzieć, że znalazłem w dronie mechanizmy szpiegowskie do podglądania na odległość. Jeśli jakiś zapis pozostał, to jest zaklęty w mechanizmie tegoż.
Zdał ostatecznie raport Leon Thibaut |
| |